Specjalne wydarzenia
Wśród stypendystów popularne jest urządzanie drobnych wydarzeń promocyjnych, takich jak wieczorki czy wigilie pod hasłem Gdańska. Z mojej strony wiązało się to z zaproszeniem znajomych na organizowane przeze mnie spotkanie, które polegało na prezentacji plakatu Gdańska z panoramą Motławy, a także przedstawieniu krótkiej historii miasta i opisu jego najważniejszych zabytków. W ramach pomocy naukowej przywiozłam zakupione w Empiku pamiątkowe karty do gry z pięknymi zdjęciami najciekawszych gdańskich budowli i po kolei mówiłam o każdej z nich. To jednak nie wszystkie gadżety, które zaprezentowałam – na koniec spotkania każdy otrzymał w prezencie turystyczną podkładkę pod kubek; wrażenie robił też kalendarz promocyjny, który wszyscy stypendyści dostali na spotkaniu wigilijnym.
Oczywiście nie mogło też zabraknąć klasycznej studenckiej atrakcji, w związku z czym zachwyceni znajomi uraczeni zostali tradycyjną gdańską wódką Goldwasser. Dodam, że jako początkujący, ale niewątpliwie wybitni koneserzy docenili oni jej ziołowy smak oraz „absolutnie fantastyczne” pływające płatki złota.
Rozmowy i przechwałki
Specjalne wydarzenia to jednak nie wszystko. Gdańsk promujemy także, a może przede wszystkim, podczas zwykłych, codziennych rozmów i dyskusji. Nie mogę zliczyć, ile razy podawałam Gdańsk jako miejsce pochodzenia, jednocześnie dodając, jak bardzo warto go odwiedzić. W ramach przykładu powiem, że podczas ostatniej uroczystej kolacji w której brałam udział, siedzący koło mnie chiński student z wymiany poprosił, żebym pomogła mu zapisać nazwę mojego miasta na potrzeby jego planowanej wizyty w Polsce. Do moich sukcesów promocyjnych zaliczam również poinformowanie zaskoczonego Anglika, że Gdańsk jest miastem większym od Oksfordu, a w ramach Trójmiasta stanowi jeden z największych ośrodków miejskich w Polsce.
Wbrew pozorom miasto Gdańsk jest dość rozpoznawalne, chociaż nie wszyscy wiedzą gdzie się znajduje, a nawet, że Polska ma dostęp do morza. Wyjątkiem są tu studenci historii, którzy zazwyczaj słyszeli przynajmniej o stoczni i Solidarności. Nie ma jednak wątpliwości, że rozmowy między znajomymi potrafią mieć duży wpływ na to, jakie miejsca studenci luźno kojarzą, a o jakich nie mają zielonego pojęcia.
Gdańsk na stolicę
Na koniec opiszę zabawną sytuację, która przytrafiła mi się w zeszłym roku. Podczas jednej z opartych na wiadomościach geograficznych gier towarzyskich, jeden z moich przyjaciół otrzymał trudne zadanie podania stolicy Polski. Bez namysłu wypalił on: „Gdańsk” (co, niestety, nie było odpowiedzią poprawną). Co prawda szybko zorientował się on o swojej pomyłce, jako wyjaśnienie dodał jednak: „no ale z Gdańska jest Justyna”.
Warszawa powinna się strzec – jeszcze kilku stypendystów, a zaczną budować u nas ambasady. Oczywiście tylko pod warunkiem, że uda im się wymówić trudną literę „ń” – nazwa „Gdansk” jest zrozumiała, ale moim zdaniem traci nieco na uroku.
Justyna Frankowska