O tym, że jesteśmy w trakcie globalnej pandemii nie muszę nikomu przypominać… Z jednej strony jeszcze bardziej zdigitalizowała ona świat i sprawiła, że spędzane już uprzednio godziny przed laptopem zwiększyły się do maksimum! Natomiast z drugiej strony, sprawiła, że doceniliśmy bardziej to, co wokół nas – naturę. Podczas gdy wszystkie loty za granicę były odwołane, ja skupiłam się na odkrywaniu zakątków kraju uczelni, na której studiuję – Szkocji. W tym roku wybrałam się w raz swoim chłopakiem na West Highland Way (WHW) – liczącą 154 km trasę po wyżynnych terenach południa Szkocji i szczerze mówiąc nie mogliśmy trafić lepiej!
Trasa ma przepiękną lokalizację - ujrzenie słynnych szkockich krów na łonie natury, słynnego Glen Coe czy Loch Lomond to tylko niektóre z wielu skarbów, którymi można się nasycić podczas przejścia WHW. Co więcej jest ona świetnie rozplanowana! Wszystko rozpisane jest na oficjalnej stronie internetowej WHW. W sklepikach przy starcie trasy, można też zakupić mapkę, która rozplanowuje przejście na 8 dni, co równa się z 15-20km przemarszami dziennie. Wydawało nam się to całkiem niewymagającym przedsięwzięciem, ale co nas zaskoczyło to to, jak znaczącym obciążeniem jest przebrnięcie tych nastu kilometrów z kilkunastokilogramowymi plecakami wypełnionymi po brzegi ubraniami, materacami, jedzeniem i namiotem potrzebnym nam na kolejny tydzień…
Trasa rozpoczyna się w małym miasteczku Milngavie i już tam spotkało nas wiele wspaniałych interakcji z lokalnymi mieszkańcami. Osoby w różnym wieku widząc nasze plecaki górskie podchodzili pytając czy planujemy przejść całą trasę WHW. Jeszcze wtedy nie rozumieliśmy, dlaczego nasz widok budził takie zainteresowanie, ale maszerując kolejne dni zorientowaliśmy się, że wbrew pozorom mało kto wybiera się na tą wędrówkę z pełnym ekwipunkiem! Na trasie jest wiele przepięknie ulokowanych hoteli, hosteli czy Airbnb, w których można nocować wzdłuż drogi. Ponadto dostępny jest serwis transportujący bagaż do kolejno wyznaczonych miejsc na trasie, co znacznie odciąża wędrownika i sprawia, że trasa może stać się naprawdę prosta! Wiele osób decyduje się na tę opcję, dzięki czemu z łatwością na WHW wybierają się osoby starsze, jak i rodziny z dziećmi. Co ważne, trasy nie trzeba też przechodzić całej! Jest wiele punktów po drodze, w których można wędrówkę rozpocząć bądź zakończyć, tym samym skracając szlak np. do 2-3 dniowej przechadzki.
My jednakże, chcieliśmy iść na całego! Wzdłuż trasy znajduje się wiele placów campingowych oraz legalny jest tzw. „wild-camping” czyli kemping na dziko prawie na całym szlaku i my właśnie na to się decydowaliśmy. Wiązało się to z wieczornymi kąpielami w jeziorach, gotowaniem na ognisku i porannym śniadanku z lokalnymi gośćmi – owcami ;) Ja nie zamieniłabym tego na nic innego! Po setkach godzin spędzonych przy laptopie tego właśnie nam było trzeba! Jednakże przejście 154 km z naprawdę ciężkimi plecakami było nie lada wyczynem, więc odbywając WHW w ten sposób radziłabym dobrze się przygotować.
Podsumowując, trasa jest naprawdę warta przejścia! Z chęcią sama wybiorę się na nią po raz kolejny! Łatwo można ją zaadoptować do poziomu trudności jaki chcemy obrać i przy każdym z nich będziemy czuć się spełnieni! Dlatego serdecznie ją polecam dla studentów, rodzin z dziećmi, czy osób starszych. W ramach wypadu do Szkocji jest to doświadczenie zdecydowanie warta odbycia!
My zrelacjonowaliśmy naszą relację na naszym Instagramie @fundamentallybros! Gdybyście szukali dodatkowych porad, bądź chcieli ujrzeć jak to wszystko wyglądało w praktyce to serdecznie zapraszam do odwiedzenia profilu!
Autor:
Magdalena Kalinowska