Budowa stawów, zabawa w przedszkolu i podróże, czyli co robiłam w Indiach
Wpis wypadałoby zacząć od przedstawienia projektu, w którym brałam udział czyli głównego powodu mojego wyjazdu do Indii. W dużym skrócie naszym zadaniem była konstrukcja 20 przydomowych stawów rybnych. Pomogą one najbiedniejszym rodzinom w regionie uzyskać dodatkowy dochód przy stosunkowo małym nakładzie pracy oraz będą stanowiły źródło pożywienia. Tak jak pisałam wcześniej całość została zaproponowana i wymyślona przez lokalną indyjską organizację Mitraniketan w ramach tak zwanego Community Lead Development (Rozwój kierowany przez lokalną społeczność). Czyni to projekt znacznie bardziej adekwatnym do lokalnych potrzeb i warunków.
Poza wykładaniem folii, wiązaniem siatek czy formowaniem wykopów przy konstrukcji stawów udało się nam też zaangażować w inne obszary życia w wiosce. Moim ulubionym zajęciem stała się zabawa z dziećmi w przedszkolu połączona z nauką angielskiego. Największym zaskoczeniem było to, jak bardzo dzieci były chętne do dzielenia się zabawkami i pomocy sobie nawzajem. Wiele razy byłam świadkiem, jak te starsze pomagały najmłodszym na przykład w ubraniu butów czy sprzątaniu zabawek. Na koniec naszego dwumiesięcznego pobytu większość dzieci umiała policzyć po angielsku przynajmniej do 10 i nauczyła się kilku nowych angielskich piosenek. U mnie natomiast poprawiła się znajomość języka Malialam i byłam nawet w stanie zaśpiewać kawałek jednej z piosenek.
Wyjazd do Indii był też szansą na podróże po tym niesamowitym kraju. Jego różnorodność może naprawdę przyprawić o zawrót głowy. Kontrasty widać dosłownie wszędzie – w zmieniających się krajobrazach i roślinności, językach i alfabecie używanych w różnych stanach czy zamożności mieszkańców. Jedno jednak pozostaje niezmienne – Indie to kraj o pełny miejsc wartych odwiedzenia.
Dlaczego zakochałam się w Indiach?
Pomimo, że wyjazd był dla mnie dużym wyzwaniem, ciężko mi opisać to jak bardzo jestem szczęśliwa, że do Indii pojechałam. Mieszkanie przez dwa miesiące w małej wiosce wśród tropikalnego lasu i przebywanie z lokalną społecznością było niesamowitą szansą na poznanie Indyjskiej kultury. Do dzisiaj zdumiewa mnie otwartość, życzliwość i pracowitość spotkanych tam ludzi.
Zobaczenie codziennego życia mieszkańców to doświadczenie zupełnie inne i moim zdaniem dużo bardziej wartościowe niż typowy turystyczny wyjazd. Wiele zasłyszanych wcześniej stereotypów okazało się być bardzo przerysowanych i niestety najczęściej wynikających z niezrozumienia przez Europejczyków odmienności indyjskiej rzeczywistości.
Dlaczego nie zawsze było różowo?
Jak to z wyjazdami bywa nigdy nie można oczekiwać, że wszystko pójdzie z planem. Podczas wyjazdu do Indii problemy mniejsze i większe oczywiście też się trafiały. Listę można by zacząć od problemów formalnych z wizami, które porządnie podniosły wszystkim ciśnienie na początku wyjazdu.
Do tego trzeba dodać gorąco, wilgotność i komary, czyli rzeczy, o których teoretycznie wiadomo, ale i tak nie da się na nie przygotować. Kolejnym dosyć oczywistym kłopotem był brak wspólnego języka z większością mieszkańców wioski, co prawda udało mi się nauczyć całkiem dużo słów w Malialam. Jednak jedynymi osobami, z którymi mogłam w pełni porozmawiać były pozostałe dwie dziewczyny z grupy, co na dłuższą metę bywało problematyczne.
Koniec końców wszystkie wymienione trudności nie przyćmiły jednak obrazu całości i z wyjazdu jestem zdecydowanie zadowolona.
Autor: Dagna Wójciak