Zamki i pałace
Brytyjska rodzina królewska jest wciąż właścicielem całkiem pokaźnej liczby posiadłości. Większość z nich jest w całości lub w części udostępniona dla zwiedzających (lub oddana na własność różnym organizacjom i fundacjom). Na zachód od centrum stolicy można zwiedzać kolejno: park publiczny w Richmond (gdzie sarny i jelenie przechadzają się na wolności), ogrody botaniczne w Kew (z ogromnymi oranżeriami i chińską pagodą), słynny zamek Windsor oraz wspomnianą rezydencję Hampton Court.
Jest to znacznie bardziej kameralne miejsce do odwiedzenia. Pałac otoczony jest ogrodem, w którego labiryntach wcale nietrudno się zgubić. W słoneczny dzień warto wybrać się tam rzecznym promem kursującym po Tamizie na zachód od londyńskiego City. Widoki na pałac z łodzi będą na pewno spektakularne.
Bliskie spotkanie z prehistorią
W Anglii jest pewien zabytek, o którym słyszał chyba każdy. Bardzo niewielu jednak wybiera się, by go zobaczyć – to kamienne kręgi w Stonehenge. Pewnego dnia zdecydowaliśmy z grupą znajomych, że należy sprawdzić, czy faktycznie jest to jedynie „kilka kamieni” z czasów prehistorycznych.
Odpowiedź brzmi: tak i nie.
Faktycznie, w promieniu ponad kilometra od kamiennych kręgów roztacza się wielka i pusta zielona łąka. Gdy jednak spojrzy się na ten teren z lotu ptaka, można zobaczyć niewysokie wały i kopce ustawione wedle pewnych tajemniczych geometrycznych reguł. Wiele zagadek dotyczących Stonehenge pozostaje nierozwiązanych po dziś dzień, jak np. powód wyboru tego miejsca, cel wybudowania kręgów oraz sposób przetransportowania wielkich głazów przez ponad 100 kilometrów.
Mnie jednak najbardziej urzekły stada owiec bezmyślnie wypasających się na tle jednej z najbardziej tajemniczych budowli dziejów.
Prawie jak Włochy
Zostawiamy Stonehenge i tamtejsze owce i ruszamy na południe. Po kilkunastu kilometrach jesteśmy w Salisbury. Gdybym miał stworzyć ranking najbardziej urokliwych brytyjskich miast, to Salisbury z pewnością znalazłoby się na jego szczycie. Ogromna katedra stojąca na środku jeszcze większego trawnika przywodzi na myśl włoską katedrę w Pizie, brakuje tylko krzywej wieży. Przy odrobinie szczęścia możemy przy wejściu do niej trafić na pokaz tradycyjnych tańców dworskich przy akompaniamencie muzyki dawnej. W Salisbury zachowało się również kilka bardzo dawnych kamienic, które mimo powykrzywianych ścian dalej opierają się grawitacji. Myślę, że jest to jedno z niewielu miejsc w Anglii, w których mógłbym na stałe zamieszkać…
Jedziemy na wczasy
Odwiedzając nadmorskie kurorty Południowej Anglii ma się nieodparte wrażenie, że czas cofnął się o co najmniej kilkadziesiąt lat. Staromodne hotele, kasyna i wesołe miasteczka czasy świetności mają już za sobą. Miasta, takie jak Bournemouth czy Eastbourne przegrały rywalizację z wycieczkami all-inclusive do Hiszpanii czy Włoch. Choć temperatury przez większą część roku nie „porywają”, to plaże są co najmniej równie piękne, jak te nad Morzem Śródziemnym.
Jako jednodniową wycieczkę z Londynu szczególnie polecam Brighton, które wciąż ma do zaoferowania ogromną ilość atrakcji i świetną plażę. Ponadto, temperatura wody wcale nie jest tak niska, jak może się wydawać, w październiku wciąż wynosiła około 17 stopni! Ciekawy jest również fakt, że wieczorami na plażach można legalnie grillować, dlatego jednorazowe grille dostępne w supermarketach cieszą się w Anglii dużą popularnością.
Nie patrz w dół
Będąc nad oceanem nie zapomnijmy również odwiedzić słynnych kredowych klifów! Te najbardziej znane znajdują się w okolicach Dover oraz na wschód od Brighton. My wybraliśmy tę druga lokalizację – znane klify Seven Sisters oraz latarnię morską Beachy Head. Wspaniały szlak pieszy prowadził nas wzdłuż ich krawędzi.
Panorama z jednego ze szczytów o zachodzie słońca zapiera dech w piersiach. Niesamowite widoki czekają również na tych, którzy docierają w rejon Seven Sisters samochodem. Miejscowości znajdujące się po drodze są niemal zawieszone na krawędziach kredowych klifów. Ma się wręcz wrażenie, że za kilkanaście lat niektóre z nich niechybnie spadną do morza.
Tym optymistycznym akcentem kończymy naszą wycieczkę. Mam nadzieję, że
udało mi się Was przekonać o tym, że Anglia, pomimo kapryśnej pogody i
kuchni bez fantazji i polotu, da się lubić!
Powyższa lista atrakcji jest bardzo subiektywna, i nie mam cienia wątpliwości, że są jeszcze dziesiątki miejsc, które powinienem odwiedzić. Muszę również przyznać, że pomimo unikania wszelkich stereotypów o Wielkiej Brytanii, nie przestaje bawić mnie widok czerwonych budek telefonicznych stojących w różnych absurdalnych miejscach. Zachęcam jednak wszystkich, którzy planują podróż do tego wspaniałego kraju, aby starali się odkryć tę autentyczną Wielką Brytanię, a nie jedynie taką, którą stworzono dla turystów.
Do zobaczenia w Londynie!
Adam Małagowski