PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Ludzie legendy Edynburga – kim są i jak ich znaleźć?

Ludzie legendy Edynburga – kim są i jak ich znaleźć?
Każde miasto ma swoje „żywe legendy” – ludzi, których każdy mieszkaniec rozpoznaje i którzy niezmiennie wywołują poruszenie, gdziekolwiek by się nie pojawili. Edynburg nie jest tutaj wyjątkiem, przeciwnie, ma takich „żywych legend” całkiem sporo! Poniżej przedstawiam pięć moich ulubionych postaci i gdzie można spróbować ich poszukać.
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Artykuł dedykuję śp. Andrzejowi Sulewskiemu (znanemu bardziej jako „Gdański Pirat”), który dla mnie był zawsze naszą gdańską „żywą legendą”. Liczba pieczątek, które postawił na moich dziecięcych rękach do dziś pozostaje niezliczona.

1. Tom Gilzean 

O Tomie trudno już mówić dosłownie jako o żywej legendzie – zmarł w listopadzie ubiegłego roku, jednak jest jeszcze bardzo żywy w mojej pamięci i stąd nie omieszkam go tu umieścić. Ubrany w kraciaste czerwone spodnie, z szeregiem odznak na pole marynarki i przemieszczający się powoli na swoim niezawodnym elektrycznym wózku – po prostu nie dało się go nie zauważyć. Może dlatego na Toma natknęłam się jako pierwszego, jeszcze za czasów licealnych, kiedy w Edynburgu byłam tylko przejazdem gdzieś między jedną rozmową kwalifikacyjną na studia a drugą.

Pan Gilzean był znanym weteran wojennym (stąd te medale), ale nie za swoje zasługi militarne... Przez 22 lat zajmował się bowiem zbiórką pieniędzy na cele dobroczynne, w ramach której podobno przekazał dla fundacji rekordowe milion funtów, stając się przy tym najpopularniejszym szkockim kwestorem. W samym 2018 udało mu się zdobyć aż 30 tys. funtów, które później ofiarował fundacji przy Szpitalu Chorych Dzieci (Sick Kids Hospital). Można go było spotkać na całej długości Princes Steet, w szczególności zaś w okolicach sklepu Primark.

Tom Gilzean z nominacją do nagrody „Duma Wielkiej Brytanii”
Tom Gilzean z nominacją do nagrody „Duma Wielkiej Brytanii”
źródło: Twitter/prideofbritain

 

2. Elaine Davidson

Elaine Davidson była kiedyś nieznaną publice pielęgniarką brazylijskiego pochodzenia. Wszystko zmieniło się, kiedy postanowiła rozpocząć swoją przygodę w świecie piercingu. Z biegiem lat przybywało jej kolczyków (w niemal wszystkich częściach ciała), aż w końcu dorobiła się tytułu „najbardziej poprzekłuwanej kobiety na świecie” według Księgi Rekordów Guinnessa. W dniu swojego ślubu w 2011 roku miała mieć aż 6925 dziurek, a kolczyki i inne ozdoby w nie włożone miały ważyć całe 3 kilogramy.

Elaine ze swoim stoiskiem można czasem spotkać na głównych deptakach Edynburga, a także na targach piercingu i tatuaży czy lokalnych „pokazach dziwactw”. Widywana jest też w Glasgow, gdzie od czasu do czasu pomieszkuje. Ma własną stronę na Wikipedii i oficjalny profil na Facebooku – zdarza się, że odpisuje, tak więc ciekawscy mogą próbować szczęścia w zadawaniu pytań!

Elaine i jej kolczyki widziane z bliska
Elaine i jej kolczyki widziane z bliska
zdj: George Gastin/Wikipedia


3. „Organic Jim”

Organic Jim, którego po polsku nazwalibyśmy pewnie „Organicznym Kubą” to niezwykle miły i przyjacielski mężczyzna często spotykany w dzielnicach takich jak Tollcross, Newington czy Morningside. Niegdyś kucharz, obecnie jego głównym zainteresowaniem jest kuchnia organiczna. Lubi zaczepiać przechodniów i opowiadać im o szkodliwości rafinowanego cukru czy puszkowanego tuńczyka, chętnie opowie też o leczniczych właściwościach niektórych ziół i wręczy torebkę ulubionej herbaty. Oprócz tego uwielbia muzykę i taniec, stąd niejednokrotnie widziany jest pląsający po ulicach. Na Facebooku istnieje nawet nieformalne stowarzyszenie o nazwie „Organic Jim Appreciation Society” (Stowarzyszenie Uznania dla Organicznego Kuby), którego członkowie wymieniają się historiami o spotkaniach z Jimem.

 

Organic Jim z jedną ze swoich ulubionych płyt
Organic Jim z jedną ze swoich ulubionych płyt
źródło: Facebook/The Organic Jim Appreciation Society

 

4. Techno Wiking

Techno Wiking, znany też jako „Rambo”, to przemierzający ulice dziarskim krokiem mężczyzna lat trzydziestu paru. Rambo zdaje się nie przejmować absolutnie niczym – nawet chłodną Edynburską pogodą, bo niezależnie od niej nie nosi nic prócz podkoszulka, szortów, masywnych czarnych butów i bandanki. Nieodzowna jest też plastikowa butelka wody w jednej z rąk. I w tym miejscu można by już opis zakończyć, bo niewiele więcej wiadomo o Techno Wikingu, choć widział go chyba każdy. Niektórzy śmieją się, że to podróżnik czasie z lat 90-tych udający się na imprezę typu „rave”. Znacznie bardziej prawdopodobna jest teoria, według której to (nie)zwykły Edynburżanin, którego po prostu pasjonują piesze wędrówki i niestraszny żaden chłód. Teorię tę zdają się popierać niedawne posty rzekomej siostry Techno Wikinga na różnych portalach społecznościowych, w których prosiła o wszelkie informacje o nim, jako że od 10 lat jego rodzina ma problemy w przywróceniu z nim stałego kontaktu. Na koniec dodam, że na Techno Wikinga można najczęściej natknąć się w dzielnicy Southside.

 

Techno Wiking podczas jednej ze swoich energicznych przechadzek sfotografowany przez użytkownika serwisu Blipfoto
Techno Wiking podczas jednej ze swoich energicznych przechadzek sfotografowany przez użytkownika serwisu Blipfoto
źródło: Davy Richards/www.blipfoto

 
5. Mandy

Z Mandy podobnie nie wiadomo, kim jest i skąd pochodzi. I trudno też się czegoś więcej dowiedzieć z Internetu, bo brakuje jej oddanego grona fanów jakie ma na przykład Organic Jim. Grunt to to, jaka jest Mandy. Bo Mandy jest zawsze pogodna, miła, uśmiechnięta. I nader gadatliwa. Kiedy już usłyszysz jedno z jej najsłynniejszych powiedzonek („Jak masz na imię? Jestem taka szczęśliwa!”) to wiadomo, że nie ma ucieczki – porozmawiasz z Mandy (a raczej Mandy z coraz bardziej niecierpliwym Tobą) przez najbliższe pół godziny. Złapanie akurat nadjeżdżającego autobusu raczej tu pomoże – legenda głosi, że znalazłszy odpowiedniego słuchacza Mandy bez wahania wsiada za nim do autobusu, byle kontynuować swoje opowieści. Stąd może wiele z historii, które można przeczytać o spotkaniu z Mandy miały miejsce w właśnie autobusie, zatem mogę polecić, by próbować ją spotkać (lub jej uniknąć) w Lothian Buses & Trams (taki edynburski ZTM). Można chyba śmiało powiedzieć, że Edynburg ma szczęście mieć takich intrygujących i odrobinkę dziwacznych mieszkańców. Dlatego ważne jest ich zauważyć i docenić jako jeden z elementów nadających temu miastu jego niezwykłą atmosferę!


Autor:
Wioletta Borkowska