Intercalated degree
“Licencjat w jeden rok”, po angielsku znany pod nazwą “intercalated degree”, oznacza “wtrącony stopień naukowy”. Jest to opcja dostępna tylko dla brytyjskich studentów medycyny i weterynarii. Ze względu na to, że studia ww. studentów trwają kilka lat dłużej niż inne kierunki, uniwersytety w Wielkiej Brytanii pozwalają im podjąć jednoroczny licencjat. Zazwyczaj jest on z pokrewnej dziedziny wiedzy, takiej jak nauki medyczne, nauki chirurgiczne, neuronauki, etyka medyczna czy anatomia.
Taki licencjat jest “wtrącony” pomiędzy inne lata nauki, na przykład między drugi a trzeci rok studiów medycznych. Swoją strukturą przypomina ostatni rok zwykłych studiów licencjackich. Pierwszy semestr pełen jest wykładów i egzaminów; drugi zaś poświęcony jest głównie pisaniu pracy licencjackiej. Na większości uczelni studenci mają prawo wybrać, czy i kiedy podjąć się intercalated degree. Jednakże na Uniwersytecie Edynburskim nie ma takiego wyboru. Aby kontynuować studiowanie medycyny, po drugim roku studiów musiałam ukończyć jednoroczny licencjat, a jako kierunek wybrałam nauki chirurgiczne.
Pierwszy Semestr
Na pierwszym semestrze miałam następujące przedmioty: nauki chirurgiczne, chirurgia akademicka, medycyna ratunkowa i umiejętności badawcze w naukach medycznych (odpowiednio: surgical sciences, academic surgery, emergency medicine i research skills in health sciences). Ze względu na pandemię COVID-19, niemal wszystkie zajęcia i wykłady prowadzone były online. Pomimo tego, wiele z nich było interaktywnych, gdyż wykładowcy starali się używać czatów czy wirtualnych tablic. Egzaminy pod koniec pierwszego semestru również odbywały się przez Internet. Miały one bardzo ciekawy (ale i męczący) format. Każdy egzamin trwał 24 godziny, podczas których należało wypełnić arkusz egzaminacyjny z pomocą własnych notatek i materiałów edukacyjnych.
Brzmi super? Niestety wcale super nie było. Ze względu na nieograniczony dostęp do Internetu i notatek, egzaminatorzy obawiali się, że wszyscy doskonale poradzą sobie z zadaniami o standardowym poziomie trudności. Z tego powodu przygotowywali bardzo skomplikowane, trudne testy, nad którymi nawet najpilniejsi studenci ślęczeli bite 24 godziny (ja też!). Najlepszym przykładem absurdalności tej sytuacji był mój ostatni egzamin z umiejętności badawczych w naukach medycznych. Pomimo dwukrotnego obejrzenia wszystkich wykładów i stworzenia kilogramów notatek, nie byłam w stanie odpowiedzieć na połowę pytań, gdyż ich kontent wykraczał poza cokolwiek, co było omawiane. Zatem połowy egzaminowanego materiału musiałam nauczyć się dosłownie w trakcie testu.
Drugi Semestr
Na drugim semestrze miałam tylko jeden przedmiot (umiejętności badawcze), co pozwoliło mi skupić się na mojej pracy licencjackiej. Jeszcze przed jej rozpoczęciem, zaraz po świętach bożonarodzeniowych, musiałam napisać przegląd literatury naukowej dotyczącej wybranego przeze mnie tematu pracy. Na podstawie tego przeglądu mogłam doprecyzować temat swojego licencjatu i dobrać odpowiednie metody badawcze.
Ostateczny tytuł mojej pracy brzmiał: “Rękaw haptyczny jako metoda przywrócenia mechanotaktyczej informacji zwrotnej u osób posługujących się mioelektryczną protezą ręki” (ang. “A haptic sleeve as a method of mechanotactile feedback restoration for myoelectric hand prosthesis users”). Prościej mówiąc, był to projekt badający nowe urządzenie (rękaw haptyczny), który może do pewnego stopnia przywrócić zmysł dotyku amputowanej ręki. Jak można się domyślić, nie było to badanie stricte chirurgiczne, a raczej coś z pogranicza medycyny i inżynierii. Samo złożenie obwodu elektrycznego, który potrzebny był do operowania rękawu, było niemałym wyzwaniem i wymagało przestudiowania podstaw inżynierii. Następnie musiałam zbadać działanie rękawu na kilku ochotnikach, co również było dość ambitnym zadaniem, jako że cały osprzęt regularnie odmawiał posłuszeństwa i najzwyczajniej w świecie lubił się psuć. Kalejdoskop problemów i komplikacji sporo opóźnił moje badanie i skoczyło się na tym, że sporą część pracy pisałam na ostatnią chwilę. Udało mi się ją jednak oddać w terminie i zgrabnie zaprezentować podczas obrony.
Bez chwili namysłu mogę powiedzieć, że mój jednoroczny licencjat był jednym z najbardziej stresujących okresów mojego życia. Wymagające egzaminy, nauka inżynierii i pisanie pracy licencjackiej na temat, o którym parę miesięcy temu nie miałam zielonego pojęcia, przywiodły mnie niemal do granic mojej wytrzymałości. Ostatecznie wszystko ułożyło się wręcz wspaniale - zdobyłam tytuł licencjata z najwyższym wyróżnieniem (ang. first class honours degree) i mam szansę opublikować swoje badanie w jednym z czasopism medycznych. Ale czy było warto? Czas pokaże.
Autor:
Wioletta Borkowska