Najbliższa noc i dzień następny miały być bardzo zimne. Straż morska telegrafowała o nadciągającym z północnego wschodu wietrze, a wraz z nim gwałtownych opadach śniegu.
Jednak to, co nastąpiło w nocy z 9 na 10 stycznia 1914 roku, przerosło oczekiwania i przewidywania meteorologów. Na gdańskie wybrzeże Bałtyku runęła prawdziwa nawałnica. Niezwykle wysokie fale morskie zaatakowały brzeg i urządzenia portowe. W Neufahrwasser (Nowy Port) fale wywracały dźwigi portowe, wyrzucały na brzeg mniejsze statki. Cofnięta naporem wiatru i fal Bałtyku woda w Wiśle zalała wiele portowych składów, między innymi drewna na Troylu (Przeróbka) i cukru. Zniszczeniu uległa też przystań rybacka na Wiśle. Również wody Raduni i Motławy cofnęły się, zalewając niżej położone tereny.
Elegancka plaża na Westerplatte, narażona na bezpośredni atak fal, uległa prawie całkowitemu zniszczeniu. Drewniane urządzenia plażowe: kabiny kąpielowe dla pań i panów, budynki plażowych łazienek zostały połamane i w większości wyrzucone daleko w głąb lądu. Sam brzeg wyglądał jak po ciężkim bombardowaniu.
Nocny sztorm i wysoka fala na Bałtyku jeszcze przez wiele dni były głównym tematem artykułów gdańskiej prasy. Bowiem dopiero w następnych dniach przychodziły doniesienia o niezwykle poważnych stratach w innych częściach wybrzeża gdańskiego (np. zniszczony port w Helu był ponad tydzień zamknięty) i całego południowego Bałtyku.
Karol Michałowski
Pierwodruk: Kwartalnik „Był sobie Gdańsk” 3/1997