W uzasadnieniu tej decyzji, przygotowanym przez wnioskodawcę z ramienia Zarządu Miasta, wiceprezydenta Ryszarda Grudę, czytamy między innymi: „Z wnioskiem o nadanie nazwy zaułkowi Zachariasza Zappio przy wschodniej i północnej stronie kościoła św. Jana wystąpiło Nadbałtyckie Centrum Kultury w Gdańsku”. Dalej następuje szczegółowe omówienie samego miejsca („Zaułek jest jednym z najciekawszych wnętrz urbanistycznych Gdańska”), zasług nowego patrona uliczki i powodów takiego, a nie innego wyboru („Osoba, która tyle swoich wysiłków i zasobów poświęciła Gdańskowi, i po której pozostało tyle materialnych śladów, tworzących zasób kulturalny naszego miasta, zasługuje na upamiętnienie”). Pomysłowi, by nadać imię wybitnego gdańszczanina miejscu, z którym przez lata swego życia tak był związany, przyklasnęło wiele osób w Gdańsku. I nic w tym dziwnego, bo przecież Zachariasz Zappio wielce dla miasta się zasłużył.
Urodził się około roku 1620. Do Gdańska przybył przed 25 lutego 1644 roku, być może z Warszawy, jako bogaty kupiec, handlujący żelazem, z czasem zajął się na dużą skalę piwowarstwem. Zamieszkał na Głównym Mieście. Bardzo szybko zyskał poważanie i szacunek wśród gdańskich mieszczan. Był członkiem Trzeciego Ordynku (Rady Stu), wieloletnim członkiem rady kościoła św. Jana i jej kuratorem odpowiedzialnym za sprawy finansowe i budowlane. Jako człowiek niezwykle zamożny ufundował obrazy, zegar, żyrandol, lichtarze, chrzcielnicę, a także pokrywał koszty związane z odnawianiem ołtarzy, ambony i organów. W roku 1664 umieścił w kościele św. Jana własne epitafium (znajdujące się obecnie w Bazylice Mariackiej), na którym znalazły się popiersia jego żony Katarzyny i jego własne oraz portret klęczącej córki Adelgundy namalowany przez Andrzeja Stecha. 129 razy spełniał wraz z żoną obowiązki rodziców chrzestnych dla podreperowania stanu majątkowego ubogich rodziców noworodków. Opiekował się ubogimi i niezamożnymi studentami. Dla nich utworzył specjalną fundację, rozdzielającą około trzystu zapomóg rocznie, na podstawie wydawanych podopiecznym specjalnych znaczków ołowianych z imieniem darczyńcy i datą (wiele takich znaków zachowało się w licznych zbiorach numizmatycznych, między innymi w Gabinecie Numizmatycznym Biblioteki Gdańskiej PAN).
O randze Zachariasza Zappio świadczyć może też fakt, że to on, a nie kto inny gościł latem 1677 roku w swojej posiadłości wrzeszczańskiej, w Dolinie nad Zielonym Zdrojem, polskiego monarchę Jana III Sobieskiego. Król, zachwycony przyjęciem i samą posiadłością, nakazał owo miejsce nazwać Doliną Królewską.
Zachariasz Zappio zmarł 1 lipca 1680 roku – został pochowany w kościele św. Jana. W testamencie zapewnił niezbędne fundusze na kontynuowanie działalności charytatywnej i potrzeby kościoła św. Jana. Najważniejszym punktem zapisu testamentowego było zastrzeżenie, by roczne odsetki od zgromadzonego kapitału 33 146 florenów w wysokości 300 florenów przeznaczać każdego roku na potrzeby biblioteki przy kościele św. Jana. Jednak wykonanie testamentu, z powodu protestów rodziny Zappia, przedłużało się i biblioteka Zappio-Johannitana powstała dopiero 25 kwietnia 1689 roku. Miała charakter książnicy teologicznej, ale gromadziła również dzieła z innych dziedzin nauki. W roku 1945 zbiór ksiąg biblioteki kościoła św. Jana liczył około 6 tysięcy woluminów, w tym sześćdziesiąt inkunabułów. Z zawieruchy wojennej ocalał prawie cały księgozbiór, który teraz stanowi część zbiorów Biblioteki Gdańskiej PAN.
Z Zachariaszem Zappio łączy się wiele legend gdańskich, napisano o nim sporo opowiadań, wierszy i powieści. Liczne wydania w Gdańsku miała np. utrzymana – jak podaje Jerzy Samp – w duchu romantycznym opowieść Wilhelma Schumachera z roku 1831, w której znalazło się wiele podań na temat Zachariasza. Między innymi o ufundowanym po śmierci córki przez zrozpaczonego ojca małym dzwonie, który rozbrzmiewał regularnie o piątej rano, przypominając godzinę śmierci małej Adelgundy.
Jerzy Samp przypomina jeszcze jeden fakt z dziejów rodziny Zappio. „Kiedy w roku 1913 prowadzono w kościele św. Jana prace związane z instalacją ogrzewania, otworzono kryptę grobową Zappiów. Trumny rodziców i dziecka były na swoim miejscu. W najmniejszej z nich prócz resztek kości i nieźle zachowanej jasnej sukienki przetykanej złotą nitką – tej samej, którą malarz (...) uwiecznił na portrecie (...) epitafium, natrafiono na mały skórzany bucik oraz... poduszeczkę na igły z wetkniętą weń szpilką”. Jakże więc nie uczcić tak znakomitej postaci?
4 lutego roku 2000 w zaułku wokół kościoła św. Jana Nadbałtyckie Centrum Kultury zorganizowało więc uroczysty „Festyn żebraczy”. Przybyło wielu znakomitych gości, wielu mieszkańców miasta, a czas festynu umilały zespoły gwiżdżów ze Stężycy i Orkiestra „Pstrong”. Organizatorzy postarali się również o to, by każdy z uczestników festynu mógł kupić wybijany na miejscu żeton żebraczy Zachariasza Zappio (dochód ze sprzedaży zasilił konto „Caritasu” Archidiecezji Gdańskiej). Było wesoło, ale i uroczyście. Najważniejszym punktem programu było odsłonięcie tablic z nową nazwą zaułka. W ten sposób na mapie Gdańska pojawiła się nowa nazwa i nowa ulica.
Czy nowa? Jak słusznie zauważył Andrzej Januszajtis, ulica Zachariasza Zappio już w Gdańsku istnieje. I to od dawna. Jest nią ulica Czopowa na Zamczysku, między ulicami Sukienniczą i Rycerską, czyli tam, gdzie Zachariasz miał dwie parcele (pod numerami 3 i 4) i gdzie mieszkał przez wiele lat. Ale dlaczego Czopowa miałaby być ulicą Zappia? Może dlatego, że Zachariasz naprawdę nazywał się Zapp (czyli: czop), może dlatego, że bliskie było skojarzenie jego nazwiska z czopami beczek piwa, które Zachariasz warzył? A może dlatego, że tam mieszkał i zwyczajowo przyjęło się mówić, że to ulica Zappia? Dość, że w świadomości mieszkańców Gdańska ta niewielka uliczka na Zamczysku kojarzyła się ze słynnym dobroczyńcą. Na planie Gersdorfa z 1822 roku ulica występuje pod nazwą Zappen=Gasse, na planach późniejszych (aż do roku 1945) już jako Zapfen=Gasse. Potwierdzają to między innymi gdańskie księgi adresowe. W księdze z roku 1939 spis mieszkańców Zapfengasse otwiera krótka informacja na temat patrona ulicy: „Kaufm. Zacharias Zappio, gest. 1680, der sich durch grosse Wohltätigkeit auszeichnete” („Kupiec Zachariasz Zappio, zmarł 1680, odznaczał się wielką dobroczynnością”). Ma więc rację Andrzej Januszajtis, mówiąc, że „przed wojną każde dziecko wiedziało, że nazwa tej ulicy nie pochodzi od czopa jako przedmiotu, tylko od nazwiska Zappia”. No, może nie każde dziecko, ale bez wątpienia wiedza na temat pochodzenia nazwy ulicy od nazwiska słynnego gdańszczanina była dość powszechna.
Podobnie rzecz ma się z zaułkiem przy kościele św. Jana. Okazuje się bowiem, że nie był on bezimienny do 4 lutego 2000 roku. Już od drugiej połowy XIV wieku miał nazwę. W księgach gruntowych z roku 1357 miejsce wokół kościoła nie ma jeszcze nazwy własnej, w księgach późniejszych pojawia się natomiast (zwykle podawana po łacinie) „Zaułek przy cmentarzu św. Jana” (pamiętać bowiem trzeba, że na terenie wokół kościoła był przez kilka stuleci cmentarz). Księgi rejestrujące podatek pogłówny w latach 1377-1378 podają taką właśnie nazwę zaułka i informację, że mieszkało tam dwunastu podatników. Do roku 1925, kiedy zmieniono nazwę zaułka, miejsce to nazywało się St. Joannis Kirchhof. Później, aż do roku 1945 zaułek nosił nazwę An der Johannis Kirche. Krótko mówiąc, nazwa zaułka, który od północy i wschodu otacza niezwykle malowniczo kościół św. Jana, zawsze była związana z tą świątynią, a tylko złośliwość Historii wymazała ją z naszej pamięci.
Tak się więc stało, że dwa miejsca w Gdańsku mają tego samego patrona. Czy to źle? Może byłoby lepiej, by na plany miasta powracały stare, historyczne nazwy, które – podobnie jak budowle, pomniki, dzieła literackie – są bezcennym dorobkiem kulturowym (Andrzej Januszajtis: „Nazw historycznych nie powinno się zmieniać, a zapomniane należy przywracać”.). W tym wypadku stało się inaczej. Ale czy to źle, że wybitny gdańszczanin w tak szczególny sposób został uczczony? Nie kryjmy tego, że gdyby nie zaułek Zachariasza Zappio przy kościele św. Jana, nikt – oprócz kilku pasjonatów – nie wiedziałby o słynnym dobroczyńcy z ulicy Czopowej, który w Dolinie Królewskiej gościł króla Jana.
Mieczysław Abramowicz
Pierwodruk: „30 Dni” 4/2000