Zbiór, liczący 92 płytki (większość w formacie 145 na 95 milimetrów), został zakupiony przez Archiwum Państwowe w Gdańsku, o czym czytelników powiadomił Stanisław Flis w tekście opublikowanym w 2003 roku. Niestety, nie wiemy, kto jest autorem tych zdjęć. Z jednej strony – zróżnicowane wymiary negatywów i kilkadziesiąt lat dzielących wykonanie najstarszych (początek XX wieku) od najnowszych (połowa lat trzydziestych) wskazywałoby, że autorów może być kilku. Z drugiej – używanie aparatu skrzynkowego w latach trzydziestych, kiedy dostępne już były poręczne, lekkie aparaty na błonę perforowaną (zwojową) może skłaniać do postawienia hipotezy, że zostały wykonane przez jednego twórcę, fotografa niechętnego nowinkom technicznym i przekonanego o wyższości (nawiasem mówiąc: nie bez racji) stosowanego przezeń urządzenia, bowiem zdjęcia charakteryzują się fenomenalną głębią ostrości.
***
Na sporej części fotografii z tego zbioru zostały udokumentowane różnorodne przejawy aktywności gospodarczej i militarnej na opływających Gdańsk odnogach Wisły. Wśród nich wyróżnia się jedno zdjęcie: doskonale skadrowany niezwykłej urody „portret” żaglowca-fregaty, przywodzący na myśl obrazy XVIII- i XIX-wiecznych angielskich marynistów. Jego nazwę można bez trudu odczytać na rufie: „Cristoforo Colombo”.
Ta fotografia sprawia wrażenie statycznej, jednak przy oglądaniu w powiększeniu dostrzec można wiele ciekawych szczegółów: za rufą na wysokości luków widać przypiętych linami dwóch mężczyzn, tuż pod rufą kołysze się niewielka łódka z dwoma zaciekawionymi chłopcami, z których pierwszy z prawej trzyma ster, dalej – długie białe łodzie z marynarzami, łódź roboczą z trzyliterowym oznakowaniem i cyfrą „7” przycumowaną do burty fregaty i opuszczonym do niej trapem. W głębi widoczny jest drugi żaglowiec, bardzo podobny do „Cristoforo Colombo”, i pomost łączący go z nabrzeżem, a za nim – na tle kominów i budynków fabrycznych – niewielki tramp lub frachtowiec.
Gdzie i kiedy sfotografowano fregatę? Na początek przyjrzymy się tej jednostce. „Cristoforo Colombo” była to trzymasztowa w pełni uzbrojona (74 działa) fregata szkoleniowa, która miała wtedy opinię najpiękniejszej na świecie. Została zaprojektowana i zbudowana w stoczni Castellammare di Stabia (region Kampania, prowincja Neapol) na zamówienie włoskiej Marynarki Wojennej jako jedna z dwóch wzorowanych na późnych XVIII-wiecznych okrętach. Zwodowano ją 4 kwietnia 1928 roku; drugą był „Amerigo Vespucci” zwodowany 22 lutego 1931 roku (na fotografii widoczny w głębi). Jednostka miała imponujące rozmiary, które były porównywalne ze zwodowanym dwa lata wcześniej i do dzisiaj eksploatowanym barkiem STS „Kruzensztern”. I tak, długość całkowita „Colombo” wynosiła 100,5 metra, a „Kruzensztern” 114,5 metra; wysokość masztów (odpowiednio) 46 metrów i 51,3 metra; szerokość 7 metrów i 6,8 metra; wyporność 4146 i 4700 ton. „Colombo” miał trzy maszty, a powierzchnia żagli osiągała 2100 metrów kwadratowych, „Kruzensztern” cztery maszty i 3400 metrów kwadratowych żagli. Pierwsza z tych jednostek osiągała maksymalną prędkość 10,5 węzła (jej załoga liczyła czterysta osób), a druga 17,3 węzła (257 członków załogi).
***
Do wybuchu II wojny światowej obie włoskie fregaty odbyły dziewięć rejsów szkoleniowych, zawijając między innymi do Gdyni, następnie do Wolnego Miasta Gdańska. O gdyńskim epizodzie tych jednostek pisze Donald Steyer w artykule „Wizyty zagranicznych okrętów wojennych w Gdyni w latach 1920-39” zamieszczonym w miesięczniku „Litery” (4/100 z 1970 roku): „26 sierpnia 1931 roku przybyły do Gdyni dwie fregaty szkolne włoskiej marynarki wojennej – »Amerigo Vespucci« i »Cristoforo Colombo« pod dowództwem kontradmirała Cavagnari. Pobyt tych pięknych żaglowców trwał tylko jeden dzień, gdyż już 27 VIII odpłynęły one do Gdańska w towarzystwie polskich okrętów ORP »Generał Haller« i ORP »Krakowiak«. Podczas pobytu w Gdyni żaglowce włoskie stały na redzie w pobliżu ówczesnego pomostu Żeglugi Polskiej”.
Nie obyło się jednak bez problemów. Julian Ginsbert, przedwojenny publicysta i pisarz marynista, relacjonując wizytę dla miesięcznika „Morze” (9/1931), wspomina, że „jeden z okrętów zerwał przytem swą kotwicę, która mimo burzliwej pogody i znacznej fali została nazajutrz znaleziona (na głębokości piętnastu metrów) przez nurka polskiej marynarki wojennej” i chwali śmiałka za bezprecedensowy wyczyn dokonany w niesprzyjających warunkach pogodowych i poświęcenie wielu godzin pracy na jej wydobycie. Wypada zauważyć, że o wysokiej randze wizyty świadczyła, między innymi, obecność admirała Domenica Cavagnariego, szefa sztabu włoskiej Royal Navy. Powitano go więc salutem armatnim oddanym z pokładu ORP „Bałtyk”.
Gdyńską wizytę, pomimo jej oficjalnego charakteru, należałoby określić jako „kurtuazyjną”, „po drodze” do Wolnego Miasta, bo to Gdańsk był de facto celem podróży. Jednostki zacumowały tu 27 sierpnia 1931 roku, a nie – 26, jak błędnie podają Mirosław Gliński i Jerzy Kukliński, autorzy „Kroniki Gdańska 997-1997” (I tom).
***
Prócz fotografii, od której zaczęliśmy naszą opowieść, jest jeszcze inne zdjęcie przedstawiające włoskie fregaty zakotwiczone w gdańskim porcie (było publikowane między innymi w albumie „Był sobie Gdańsk”). Wykonane zostało od strony dziobu „Cristoforo Colombo” i burty „Amerigo Vespucci”. Na tym zdjęciu między włoskimi jednostkami widoczny jest „hammerkran”, gigantyczny dźwig stoczniowy (około 60 metrów wysokości), zwany też żurawiem młotowym, znajdujący się terenie Stoczni Schichaua przy tzw. basenie wyposażeniowym, blisko linii promowej łączącej wyspę Holm (dzisiejszy Ostrów) ze stocznią i miastem. Między dźwigiem a „Cristoforo Colombo” (bliżej lewej burty), na linii horyzontu jest ledwie widoczna iglica wieży kościoła pod wezwaniem św. Brygidy. Po prawej stronie burty, na głowami chłopców obserwujących fregatę, między dźwigami znajduje się tablica informacyjna z napisem stylizowaną czcionką: „Schichau”. To oznacza, że fregaty cumowały na Martwej Wiśle, dziobami w kierunku Nowego Portu, przy nabrzeżu należącym do Gdańskiej Fabryki Wagonów (Danziger Waggonfabrik AG; obecnie teren Stoczni Północnej). Zatem budynki i kominy widoczne na pierwszej fotografii należą do zabudowań tej fabryki.
Pobyt fregat w Wolnym Mieście trwał do 30 sierpnia 1931 roku. Z relacji Ginsberta, z której korzystam (w dokumentach w Archiwum Państwowym są szczątkowe informacje o tym zdarzeniu), dowiadujemy się, że w tym czasie „odbył się szereg przyjęć u Wysokiego Komisarza Ligi Narodów, u Generalnego Komisarza Rzplitej, w Senacie i Radzie Portu, a także na okrętach włoskich. Dźwięki polskiego Hymnu Narodowego, granego przez orkiestrę włoskiego dywizjonu rozległy się wśród murów starego Gdańska”.
Włoskie statki i okręty w tym czasie rzadko zawijały do Wolnego Miasta. Poza tu omawianym odnotowano zaledwie dwa takie przypadki: 31 lipca 1924 roku przypłynął niszczyciel „Mirabello”, a na początku sierpnia 1929 roku dwa szkolne krążowniki: „Pisa” i „Ferrucio”. Na gdańskich akwenach dominowały głównie jednostki niemieckie, co zostało zresztą znakomicie udokumentowane na wielu z owych 92 szklanych negatywów odkrytych w 2002 roku. Ale można powiedzieć, że na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych włoskie jednostki wojskowe stosunkowo często pojawiały się w Gdańsku. Było to spowodowane szczególnym zbiegiem okoliczności. Otóż, Wysokim Komisarzem Ligi Narodów w Wolnym Mieście był wówczas Manfredo Gravina, który urząd objął 24 czerwca 1929 roku. Komisarz był postacią wielce kontrowersyjną, propagującą „rzymskie” Włochy, jak określił go Marek Andrzejewski („Ludzie Wolnego Miasta Gdańska 1920-1939”, Gdańsk 1997), i przejawiającą sympatie prohitlerowskie. Drugą okolicznością było sprawowanie (w latach 1930-1932) funkcji generalnego konsula Włoch przez Gabriele Chiaromonte Bordonaro, człowieka, jak się wówczas mawiało, wielce ustosunkowanego na dworach Europy, syna barona Bordonaro – przemysłowca i parlamentarzysty w jednym.
Trzecia okoliczność, ściśle związana z osobą konsula, choć nieco hipotetyczna, to XV Międzynarodowy Kongres Nawigacji (Congresso Internazionale di Navigazione) pod patronatem króla Włoch Wiktora Emanuela, który odbył się w dniach 14-17 sierpnia 1931 roku w Wenecji. Organizatorzy wystosowali do prezesa Rady Portu i Dróg Wodnych pismo z propozycją delegowania reprezentacji na to spotkanie. Port gdański był wówczas wyłączony spod administracji Senatu. Interesy Polski i Wolnego Miasta reprezentowała Rada Portu, jednakże nie przeszkodziło to konsulowi, który był przecież przedstawicielem gospodarza kongresu, aktywnie uczestniczyć w ustalaniu listy uczestników. W rezultacie Polskę reprezentowało sześciu uczestnikówi, w tym inżynier Bohdan Nagórski, dyrektor handlowy portu, światowej klasy fachowiec od eksploatacji portów morskich, nieuwzględniony, niestety w „Encyklopedii Gdańska” i „Gedanopedii” (zainteresowanym osobą Nagórskiego polecam jego „Wspomnienia gdańskie” wydane w Nowym Jorku w 1982 roku). Niewykluczone, że podczas kongresu za sprawą Bordonaro doszło do kuluarowych rozmów polskiej delegacji z przedstawicielami marynarki wojennej w sprawie wizyty obu sławnych fregat.
***
Jakie były dalsze losy włoskiego żaglowca? W 1949 roku „Cristoforo Colombo” został przekazany do Związku Radzieckiego w ramach reparacji wojennych. Pod zmienioną nazwą „Dunaj” pływał jako okręt szkoleniowy na Morzu Czarnym. Podobno służbę zakończył po katastrofie w 1959 roku, lecz nie jest to takie pewne. W obiegu jest kilka niezweryfikowanych przyczyn zniknięcia tej fregaty z wód, między innymi przekazanie jako eksponatu do Instytutu Morskiego w Odessie, rozebranie w 1961 roku w stoczni w Leningradzie (Petersburgu), mówi się też, że uległa spalenie w roku 1963.
Kazimierz Babiński
Gdańsk, listopad 2015
Pierwodruk: „30 Dni” 6/2015