Autor tego tekstu, Hermann Freytag, był kaznodzieją ewangelickim żyjącym w Prusach Zachodnich na przełomie XIX i XX wieku. Swoją działalność pastora w ówczesnym Wiesenthal łączył z aktywnym życiem naukowym. Jest wymieniany jako czołowa postać środowiska intelektualnego swoich czasów, mimo, iż na co dzień działał poza głównym nurtem – na terenach wiejskich Prus Zachodnich. W ostatnim dziesięcioleciu XIX wieku i na początku XX wieku swoje prace publikował w zeszytach Zachodniopruskiego Towarzystwa Historycznego („Zeitschrift des Westpreussichen Geschichtvereins”). Znaczna część jego dorobku dotyczyła gdańszczan i życia intelektualnego mieszkańców terenów Prus w czasach renesansu oraz reformacji.
Tekst „Wizerunek gdańszczanina pędzla Hansa Holbeina” ukazał się w roku 1899, również w ramach tego wydawnictwa (Hermann Freytag, „Das Bildnis eines Danzigers, von Hans Holbein gemalt”, „Zeitschrift des Westpreussischen Geschichtsvereins, h. 40, Gdańsk 1899, s. 107-115). To bardzo ciekawe opracowanie, pozornie mocno zawężone tematycznie, jest silnie zakorzenione w zainteresowaniach naukowych Freytaga. Prześledził w tym tekście wędrówkę artystyczną wielkiego twórcy europejskiej sztuki czasów odrodzenia, która splotła się z życiem zawodowym przedstawiciela gdańskiej rodziny, bardzo ważnej dla historii miasta nad Motławą. Namalowany przez Holbeina portret Georga Giese jest obecnie uważany za pierwszy, jaki artysta wykonał po przyjeździe do Londynu na początku lat trzydziestych XVI wieku.
***
Zimą, na przełomie roku 1531 i 1532, Hans Holbein Młodszy podjął decyzję, aby opuścić Bazyleę i znów udać się do Anglii. Podczas swojego wcześniejszego pobytu w latach 1526-1527 osiągnął tam niemały sukces. Wówczas w Bazylei nie był to pomyślny okres dla sztuki i rzemiosła [Walki religijne ostatecznie doprowadziły do obrazoburstwa i stłumiły zainteresowanie sztuką] – również dla uczniów, czy czeladników terminujących u swych mistrzów [Ostatni zapis na temat działalności artystycznej Holbeina w Bazylei dotyczy wynagrodzenia w wysokości 17 funtów i 10 szylingów, które otrzymał 7 października 1531 za wykonanie dekoracji malarskiej dwóch tarcz zegarowych z Bramy Reńskiej; za: A. Woltmann, „Holbein und Seine Zeit”, I, 562, II, 32, Lipsk 1874]. Natomiast warunki panujące w środowisku angielskim wydawały się dawać większe nadzieje. Już jesienią 1529 jego dawny protektor Tomasz More, który przedstawił Holbeina Erazmowi z Rotterdamu oraz wziął młodego artystę pod opiekę podczas pierwszego pobytu w Anglii, został mianowany na urząd lorda kanclerza. Dzięki znajomości z More’em Holbein mógł liczyć na dotarcie do ludzi z najbogatszych angielskich kręgów towarzyskich tamtych czasów, co dla malarza-portrecisty było szansą na intratne i prestiżowe zamówienia. […]
Po przybyciu do Londynu na początku 1532 zastał Holbein zupełnie inne okoliczności. Jego patron Tomasz More był już zmęczony piastowanym stanowiskiem kanclerza królewskiego. Polityka prowadzona przez Henryka VIII oddaliła się od poglądów More’a, co skłoniło go, aby zwrócić się do króla, aby zwolnił go z urzędu. Podanym powodem rezygnacji, która oficjalnie miała miejsce 16 maja 1532, było osiągnięcie podeszłego wieku. [Prawdziwym powodem rezygnacji był konflikt z Henrykiem VIII, co kilka lat później doprowadziło do wyroku śmierci i ścięcia Tomasza More’a – przyp. tłum.]. W takiej sytuacji More miał już niewiele okazji, aby wprowadzić Holbeina w towarzystwo, które sam wkrótce opuszczał. Jednak w tym czasie artyście nadarzyła się sposobność zaoferowania swoich usług wśród kupców niemieckich działających w kantorze Hanzy na Steelyard w Londynie. Jak się okazało było to jego główne źródło zleceń przez następnych kilka lat.
Do czasów obecnych zachowało się wiele wizerunków kupców niemieckich, których Holbein w tym czasie sportretował. Za najwybitniejsze dzieło, spośród wszystkich znanych dokonań Holbeina z tego okresu, powszechnie uznaje się wizerunek Georga Giese ze zbiorów Königlichen Museum w Berlinie [Beschreibendes Verzeichnis der Gemälde der Königlichen Museen zu Berlin, 2. Aufl., Berlin 1883, 205, nr 586; A Woltman I, 366 n., 427; II, 166; H. Knackfuss 115, 118. Poniższy opis został oparty o wymienione źródła w literaturze oraz własną znajomość obrazu]. Namalowany na desce drewnianej o wysokości 0,96 metra i szerokości 0,86 metra portret przedstawia gładko ogolonego młodego mężczyznę o blond włosach. Ma na sobie czarne nakrycie głowy, dublet z czerwonego jedwabiu oraz czarną suknię wierzchnią. Dublet i suknia wierzchnia posiadają wycięty dekolt odsłaniający plisowaną koszulę. Jest zajęty, otwiera list, którego nagłówek brzmi: „Do rąk Georga Giese w Londynie, w Anglii, mojego czcigodnego brata”. Na ścianie, za postacią kupca, przyczepione są inne podobne listy. Widoczne nazwiska nadawców to: Hans Stolten, Tomas Bandz i Jergen z Bazylei. Pośród listów znajduje się również na ścianie notatka z mottem łacińskim „Nie ma radości bez smutku”, z podpisem Georga Giese. Natomiast na innym, znajdującym się ponad głową portretowanego można odczytać: „Dystych o portrecie Georga Giese / Tak przedstawia się portret Georga / Jego oczy pełne życia, tak jak i lico/ w wieku 34 lat / roku Pańskiego 1532”.
Szczególną częścią przedstawionej sceny jest bogaty wystrój i sposób jego potraktowania. Posłuchajmy, co na ten temat napisał Woltmann: „Sportretowany siedzi przy stole, nakrytym wspaniałym, wzorzystym dywanem; na stole leżą przeróżne przedmioty, które należą do wyposażenia kantoru kupieckiego. Są to: przybory do pisania, nożyczki, pióro, pieczęć, sporych rozmiarów księga rachunkowa, obłych kształtów wazon z bukietem goździków, wykonany z delikatnego szkła weneckiego, którego przejrzystość i klarowność została niewątpliwie świetnie oddana za pomocą środków malarskich. Powyżej, obok postaci kupca, wisi kula na sznurku przymocowanym do jednej z dwóch półek, na których widoczne są książki, pierścionki, klucze, zegarek ze stemplem monogramu i złota waga. Tło sceny stanowi ściana koloru zielonego. W sposobie oddania zróżnicowanej materii tworzyw, z jakich zostały wykonane wszystkie przedmioty, malarz nie ma sobie równych. Wszystko odzwierciedlił z niebywałą dokładnością, której nie przewyższyłby największy mistrz martwych natur kolejnej epoki. Co najwyżej może nam brakować wprowadzenia pełnej perspektywy powietrznej, nieczęsto stosowanej w sztuce renesansu północy.
Przedmioty umieszczone na portrecie młodego, gdańskiego kupca wydają się być dobrane i rozmieszczone przypadkowo. Jednak wszystkie są niezbędne do zbudowania konkretnego, zamierzonego przez twórcę nastroju. Nie tylko widzimy pozującego do portretu młodego kupca, ale spotykamy go w miejscu jego pracy, podczas pełnienia codziennych obowiązków. Wyraża się tu całe jego jestestwo! Jakaż uczciwość, prawość i zrozumienie przemawia przez tego człowieka! Ze spokojem i rozwagą otwiera właśnie list ze swojej ojczyzny, sprawiając wrażenie, iż mimo wypełniania obowiązków służbowych poświęciłby dla nas czas i udzielił odpowiedzi na wszelkie pytania. Holbein był zawsze wierny zasadzie, że przedstawiając konkretną postać, nie dodawał do jej wizerunku nic zmyślonego i zbędnego, co nie miałoby związku z prawdziwą naturą i cnotami modela. Kim i czym jest portretowana osoba zostało tutaj wyrażone w prosty sposób”. […]
Niestety, znana nam historia obrazu nie daje zbyt wielu wskazówek dotyczących losów dzieła. Wiadomo tylko, iż w poprzednim stuleciu [chodzi o wiek XVIII – przyp. tłum.] należał do Kolekcji Orleans, a następnie został nabyty na aukcji w Anglii przez Christiana von Mechel, który bezskutecznie próbował go sprzedać Bibliotece w Bazylei. Kolejno był w posiadaniu angielskiego kupca o nazwisku Solly, aby w końcu, w roku 1821, wraz z całą jego kolekcją przejść na własność Königlichen Museum w Berlinie [Również zapytanie skierowane do dyrektora generalnego Königlichen Museum w Berlinie nie poszerzyło wiedzy na ten temat].
Zaprezentowane cnoty miały również podkreślić, że mężczyzna należy do zacnego rodu Giese, który przetrwał do naszych czasów, chociaż dziś zamieszkuje okolice Bazylei [Patrz A. von Zahn w: „Jahrbücher für Kunstwissenschaften”, V, 1872, 202. Także w berlińskim muzeum dzieło zostało określone jako „Portret kupca z Bazylei”, o czym mówi napis na ramie obrazu]. Wskazuje na to również wyraźnie nazwisko nadawcy trzymanego przez kupca listu. Większość umieszczonych na obrazie adresów została napisana w języku dolnoniemieckim, a nagłówek świadczy o tym, że jest to korespondencja z bratem Georga Giese.
Musimy zatem odszukać miasto, w którym wówczas dolnoniemiecki był powszechny w języku pisanym i mieszkała w nim rodzina Giese. Powyższe warunki spełnia Gdańsk. Język dolnoniemiecki, który około roku 1520 był rozpowszechniony i używany w piśmie, zanikał już około roku 1550 pod wpływem reformacji, na rzecz wysokoniemieckiego. Był to język tłumaczenia Biblii luterańskiej, a także język przybyłych w tamtych czasach do Gdańska kaznodziejów luterańskich. W Gdańsku odnajdujemy rodzinę o nazwisku Giese, która żyła tam w czasach Holbeina. Przodkowie kupca Georga Giese przybyli do grodu u wybrzeża Bałtyku w roku 1430 jako emigranci z miasta Unna. Bardzo szybko zyskali powszechny szacunek, w XVI wieku miało to swoje odzwierciedlenie w pełnieniu wielu oficjalnych funkcji przez członków tego rodu.
Sportretowany przez Holbeina kupiec ze Steelyard w Londynie – Georg Giese, mógł być potomkiem tej właśnie gdańskiej rodziny. Przyszedł na świat 2 kwietnia 1497 jako dwunaste z trzynaściorga dzieci zmarłego w 1499 roku radnego Alberta Giese. Jeden z jego starszych braci, Tiedemann Giese, został później biskupem chełmińskim i warmińskim. Dokładny rok urodzenia Georga Giese nie został jednak potwierdzony. 2 kwietnia 1532 miałby [według znanych faktów – przyp. tłum.] ukończyć trzydziesty piąty rok życia, co jest niezgodne z inskrypcją umieszczoną na obrazie. Jeśli przyjmiemy, że obraz został namalowany zaraz po przybyciu Holbeina do Londynu i nie został ukończony przed urodzinami modela [Na pewno obraz należał do wczesnych dzieł Holbeina, być może był nawet pierwszym, który namalował dla członków kantoru Hanzy na Steelyard. Chciał pokazać swój kunszt z jak najlepszej strony. Umieścił w przedstawionej scenie wiele detali, których wykonanie świadczyło o jego nieprzeciętnych umiejętnościach. Kupcy byli grupą ludzi racjonalnych i praktycznych, co również przemawia przez omawiany w tym artykule portret. Byli także należycie wykształceni, aby zrozumieć i docenić zręczność artysty oraz dostrzec subtelności dostępne dla osób o wyrobionym smaku artystycznym], wiek trzydziestu czterech lat („anno aetatis XXXIV”) jest niepoprawnie podany. Inskrypcji tego rodzaju nie musimy tłumaczyć zbyt dosłownie. Zarówno u Holbeina, jak innych twórców, zdarzało się, że pisano w ten sposób nie o wieku osoby w roku ukończenia dzieła, ale podawano liczbę lat już ukończonych w momencie rozpoczęcia pracy nad obrazem. […]
Także we wcześniejszych pracach Holbeina odnajdujemy podobne nieścisłości w określeniu czasu, w języku łacińskim, czego przykładem jest powstały w październiku 1519 portret Bonifaciusa Amerbacha [Przechowywany w Muzeum w Bazylei, obecnie Kunstmuseum Basel – przyp. tłum.]. Umieszczona na nim inskrypcja mówi, że przedstawiony na nim model „po raz ósmy obchodzi trzecią rocznicę urodzin” („octois dum peragittriete”), czyli ukończył 24 lata. W rzeczywistości Amerbach urodził się 3 kwietnia 1495, a więc był już w 25 roku życia. […]
Bazując na powyższych przykładach można potwierdzić fakt, iż przedstawiony na omawianym obrazie Georg Giese miał 34 lata. Co prawda, nie potwierdzają tego źródła historyczne w Gdańsku, ale jest to wielce prawdopodobne. W tym okresie było w mieście wielu kupców, również i takich, którzy swoje interesy wiązali z Londynem, często tam przebywając. Jednak niewielu z nich jest znanych z imienia.
Pojawia się pytanie, czy było to prawdopodobne, że właśnie akurat Giese był wśród tych kupców, którzy od początku pobytu malarza w Anglii byli z nim w bliskich kontaktach. Warto zauważyć, że wówczas zainteresowanie sztuką w Gdańsku było niemałe. Dlatego Giese bardzo chętnie wykorzystał okazję, aby zlecić pracę znanemu artyście, jak czynili wówczas jego rodacy [W roku 1521 przebywając w Antwerpii Dürer napisał w swoim pamiętniku: „Narysowałem za pomocą węgla portret Łukasza z Gdańska, za co otrzymałem 1 guldena i 1 sztukę drewna z drzewa sandałowego”. Thausing M., „Dürers Briefe, Tagebücher und Reime etc.”, Wiedeń 1872, 114]. Istniały również inne związki między Giesem a Holbeinem, które mogły ułatwić ich wzajemne kontakty.
Holbein był znany w Prusach, także w kręgach, do których z racji urodzenia należał też Giese. W roku 1531 nowym biskupem chełmińskim został kanonik warmiński Johannes Dantyszek, rodak Giesego oraz wysłannik króla polskiego na dworze cesarskim w Gandawie. Jako zagorzały wyznawca myśli Erazma z Rotterdamu pragnął posiadać jego wizerunek. Najlepiej kopię obrazu Holbeina, jaki posiadał profesor teologii Goelenius z Lowanium. Goelenius chciał mu nawet podarować oryginał, jednak Dantyszek odmówił. Mimo to profesor obiecał w końcu dać nowemu biskupowi chełmińskiemu inny obraz pędzla Holbeina, który przedstawiałby Erazma. W korespondencji Dantyszka z Goeleniusem Holbein jest chwalony jako wybitny twórca. Wywnioskować również można, że profesor cieszy się bliską przyjaźnią z malarzem, co ułatwiło mu przekonanie Holebeina.
W tamtym czasie w środowisku, z którego wywodził się Dantyszek, tzn. kanoników warmińskich, był duchowny, który tak jak on był sympatykiem Erazma z Rotterdamu. Był nim Tiedemann Giese, brat Georga [Tiedemann Giese w liście do brata Georga z 28 marca 1536 roku wymienia Erazma, jako jednego z ludzi, których podziwia najbardziej. Gelahrtes Preussen, IV, 35 nn. Biblioteca Warmiensis, I, 103. Pastorblatt für die Diöcese Ermland, XX, IV, 72 nn]. Wydaje się to prawdopodobne, iż Tiedemann usłyszał o Holbeinie od Johanna Dantyszka, dzięki czemu mógł podzielić się tą wiedzą z bratem. To poprzez korenspondencję z Tiedemannem Georg mógł dowiedzieć się o malarzu, chociaż istnieje taka możliwość, że wspomniał mu o nim sam Dantyszek, którego również mógł znać.
Wreszcie należy podkreślić fakt, że Holbein musiał dowiedzieć się trochę o Georgu Giese, być może z bezpośredniej rozmowy z samym zainteresowanym. Słyszeliśmy już, że na obrazie umieszczony został wazon ze szkła weneckiego z bukietem goździków. To kwiat, który można zauważyć również na innych obrazach Holbeina, mający znaczenie symboliczne. Goździk oznacza pełną serdeczności, odwzajemnioną miłość. Dotyczyło to zapewne małżeństwa z córką Tiedemanna Krügera, Christine, które Giese miał zawrzeć w 1535 roku w Gdańsku. W roku 1532 roku był już kandydatem do jej ręki, a obraz miał być prezentem dla przyszłej małżonki.
Na podstawie powyższych ustaleń możemy przyjąć, że Georg Giese z Gdańska naprawdę był jednym z kupców działającym na Steelyard w Londynie i to jego wizerunek przedstawia obraz. Możemy mieć powody do zadowolenia, iż obraz pędzla Holbeina przedstawia potomka jednego ze starych gdańskich rodów.
Pokrótce podam jeszcze kilka dat z życia Giesego. W 1534 roku został wybrany na ławnika miejskiego. Pozostał nim do 1545, pod koniec już jako starszy doradca, senior ławy. Następnie został radnym i pełnił tą funkcję aż do śmierci w 1562 roku. Był bardzo blisko związany ze swoim bratem biskupem Tiedemannem Giese. Wspierał go w trudnych sprawach oraz opiekował się nim przed śmiercią i był wykonawcą testamentu Tiedemanna.
Nadal otwartym pozostaje pytanie, w jaki sposób nasz obraz, który początkowo musiał dotrzeć do Gdańska, znalazł się w Kolekcji Orleans. Jednak aby odpowiedzieć, brakuje nam materiału źródłowego. Najprawdopodobniej gdańska odnoga rodziny Giese wygasła w drugiej połowie XVII wieku [Spolonizowana odnoga tej rodziny żyła jeszcze trochę dłużej, por. Winckler, „Rückblick auf die Vergangenheit Westpreussens”, Gdańsk 1872, 66]. Może o tym świadczyć zniknięcie tego nazwiska z list radnych i ławników miejskich oraz donatorów kaplic św. Elżbiety i „Jedenastu tysięcy dziewic” w Kościele Mariackim, które przechodzą pod patronat innej rodziny. W tym czasie również cały majątek rodu, łącznie z ruchomościami mógł zostać wyprzedany, a wraz z nim obraz Holbeina. Z początkiem XVII wieku zaobserwować można ożywione stosunki handlowe między Gdańskiem a Francją. Objawiało się to nie tylko podróżowaniem francuskich kupców do Gdańska, ale także założeniem francuskiego konsulatu. Placówka działała pomiędzy rokiem 1610 a 1640 oraz – po czasowym zawieszeniu działalności – ponownie od roku 1661. Być może jeden z kupców znad Sekwany, bądź konsul chciał nabyć gdański obraz i przywieźć do ojczyzny.
Na koniec, dla porównania można przytoczyć opis innego zaginionego dziś obrazu, przedstawiającego znanego brata Georga Giese – biskupa Tiedemanna Giese. Matthias Treter opisuje to w kronice z Lidzbarka Warmińskiego: „Na zamku biskupów chełmińskich w Lubawie od wielu lat nad portalem obramiającym wejście do jednej z komnat wisi portret mężczyzny o pociągłej twarzy, wyraźnym rysunku i modelunku, pełnych życia oczach, orlim nosie – oblicze pełne germańskiej powagi”.
Hermann Freytag
Tłumaczenie i opracowanie noty i komentarza Anna Faron
Bibliografia do tekstu Freytaga:
Beschreibendes Verzeichnis der Gemälde der Königlichen Museen zu Berlin, 2. Aufl., Berlin 1883;
„Jahrbücher für Kunstwissenschaften”, V, 1872;
„Zeitschrift des Westpreussischen Geschichtsvereins”, V, 45 n.;
Curtze M., w: „Zeitschrift für Bildende Kunst”, IX, Lipsk 1874, s. 537 nn.;
Hirsch, „Geschichte der Oberpfarrkirche von St. Marien in Danzig”, Gdańsk 1843, II;
Knackfuss H., „Holbein der jüngere”, Bielefeld-Lipsk 1896;
Löschin, „Die Bürgermeister, Ratsherren und Schöppen des Danziger Freistaates etc.”, Gdańsk 1868;
Thausing M., „Dürers Briefe, Tagebücher und Reime etc.”, Wiedeń 1872;
Wackernagel W., „Die Farben- und Blumensprache des Mittelalters, Kleine Schriften”, Lipsk 1872;
Winckler B. v., „Rückblick auf die Vergangenheit Westpreussens”, Gdańsk 1872;
Woltmann A., „Holbein und Seine Zeit”, Lipsk 1874;
„Handschriftliche Genealogie”, Danziger Stadtbibliotek Msc. 604
Gelahrtes Preussen, IV, 35 nn. Biblioteca Warmiensis, I, 103;
Pastorblatt für die Diöcese Ermland;
Scriptores rerum Warmiensium, II, 506;
Stadtarchiv, B.A. II H.2.
***
Od opublikowania tekstu Hermanna Freytaga minęło ponad sto dwadzieścia lat. W tym czasie temat gdańskiej rodziny Giese oraz portretu namalowanego Georgowi Giese przez Hansa Holbeina doczekał się wielu opracowań w kraju i za granicą, co otworzyło wiele nowych pól badań.
Polemikę z tekstem Freytaga zapoczątkował w 1919 roku Reinhold Heuer – kaznodzieja toruński. Na łamach zeszytów naukowych Kopernikańskiego Towarzystwa Nauki i Sztuki zasugerował, że narzeczona Georga, Christine Krüger, mieszkała przed ślubem w Toruniu i odbyło się tam również ich wesele. Jednak w kolejnych akapitach sam autor dementuje tę hipotezę, mówiąc, że przyszła żona kupca mieszkała w Gdańsku już wcześniej, z racji interesów prowadzonych przez ojca. Gdyby nie to, można by wnioskować, iż obraz nawet przez trzy lata znajdował się w Toruniu, w domu rodziny Krüger, czego do dziś w zasadzie nie możemy wykluczyć (obraz miał być prezentem dla narzeczonej).
Jeśli chodzi o samą rodzinę Giese to dokładniejsze opracowanie jej genealogii i losów z czasów osiedlania się w Gdańsku dostarcza Teresa Borawska w książce z 1984 roku poświęconej Tiedemannowi Giese. Z kolei niemiecki badacz, Kurt Löcher, prześledził (w artykule opublikowanym w 2007 roku), co działo się z grupą portretów nieznanych twórców, które połączył z portretami Holbeina namalowanymi na Steelyard w Londynie. Podważa opinię jakoby grupa portretów namalowanych przez mistrza Hansa miała być wystawiona w ramach jednej ekspozycji w sali reprezentacyjnej w londyńskim kantorze Hanzy. Miały one różne wielkości, co – jego zdaniem – wykluczało jednoczesne pokazanie szerzej zaplanowanej kolekcji portretowej. Londyńskie portrety mogły podróżować razem z kupcami, których przedstawiały, bądź – jako prezenty – mogły trafić do rodzin portretowanych, mieszkających w miastach hanzeatyckich, tj. do Kolonii, Duisburga, Brunszwiku, czy Gdańska. Löcher nie wyklucza, że niektóre obrazy pozostały w Londynie już po zlikwidowaniu kantoru na Steelyard.
O wędrówce tych obrazów świadczyć też mogą liczne portrety kupców wykonane przez mniej znanych lub nieznanych artystów na kontynencie. Wśród nich istnieją takie wizerunki, które wykazują wyraźne podobieństwo do portretu Georga Giese. Jeden z nich znajduje się w rękach prywatnych we francuskim Grenoble, a drugi w zbiorach na Wawelu w Krakowie. Ich autorzy nie są znani, ale mogło się zdarzyć, że zostały wykonane w Gdańsku, gdzie prawdopodobnie portret Giesego był przechowywany od lat trzydziestych XVI wieku, niewykluczone, że w jego rodzinnym domu.
Jednak Kurt Löcher wyraźnie podkreśla, że jest to tylko przypuszczenie. Są to wprawdzie dawne obrazy (choć ich datowanie nie jest pewne), ale mogły też powstać w oparciu o będące w obiegu dobre kopie obrazu Holbeina, a nie jego oryginał.
Obraz gdańskiego kupca, który można dziś oglądać na wystawie stałej w berlińskiej Gemäldegalerie, kryje jeszcze wiele tajemnic. Dla gdańszczan jedną z takich zagadek jest ciągle otwarte pytanie, czy portret wykonany przez jednego z mistrzów europejskiego malarstwa dotarł do Gdańska i czy się tu znajdował choćby przez kilkadziesiąt lat.
Anna Faron
Wykorzystane w opracowaniach tłumaczki:
Borawska T., „Życie umysłowe na Warmii w czasach Mikołaja Kopernika”, Toruń 1996;
Borawska T., „Tiedemann Giese (1480-1550) w życiu wewnętrznym Warmii i Prus Królewskich”, Olsztyn 1984;
Heuer R., „Holbeins Bild des Georg Giese und Thorn”, „Mitteilungen des Coppernicus-Vereins für Wissenschaft und Kunst zu Thorn”, H. 27, Toruń 1919;
Holman T. S., „Holbein’s Portraits of the Steelyard Merchants: An Investigation”, „Metropolitan Museum Journal”, vol 14, Nowy Jork 1980;
Löcher K., „Hans Holbein Bildnis des Georg Gisze in Teilkopien”, „Zeitschrift für Kunstgeschichte”, 70. Bd., H. 4, Berlin 2007;
„Kultura umysłowa na Pomorzu: zarys dziejów i bibliografia”, pod red. Zygmunta Mocarskiego, Toruń-Warszawa 1931.
Pierwodruk: „30 Dni” 6/2019