Walter Domansky opowiada o pewnej kamienicy na ulicy Szerokiej, której osobliwością jest wystrój wnętrza, wpływający – jak sądzi autor – na pobożność jego mieszkańców. Opublikował swoją opowieść z zbiorze „Danziger Allerlei” w 1903 roku.
Wspaniałe świątynie, których nasze stare i poczciwe miasto Gdańsk ma pod dostatkiem, wcale nie są w nim jedynymi budowlami, które wystawiałyby pobożności naszych przodków wybitne świadectwo. Rozmaite tropy, ukazujące w lepszym świetle bogobojność dawnych właścicieli i mieszkańców, można odnaleźć również w prywatnych kamienicach.
Za przykład posłużyć może zwłaszcza pewien narożny budynek, stojący przy ulicy Szerokiej. Zewnętrzna prostota budowli, na szczycie której umieszczono kamienną figurę przedstawiającą ptaka z rozpostartymi skrzydłami, zupełnie nie zapowiada wspaniałości, jakie kryją się w jej wnętrzu. Kiedy jednak przekroczymy próg otwartych o każdej porze drzwi, gdyż mieści się tu przedsiębiorstwo, wówczas naszym oczom ukaże się coś godnego uwagi. Mianowicie, po lewej stronie znajduje się piekarnia, której ściany wyłożone są od góry do dołu holenderskimi kaflami. Na tych niebieskich płytkach można oglądać rozmaite scenki z biblijnymi historiami i to w takiej obfitości, jakiej próżno byłoby szukać gdzie indziej.
Nie możemy jednak zbyt długo przyglądać się poszczególnym obrazkom, gdyż zajęłoby to nam zbyt wiele czasu. W pomieszczeniu po prawej stronie, jak również w klatce schodowej, ściany też wyłożone były kiedyś kaflami. Jednak wyprzedano je niemal wszystkie, pozostawiwszy jakąś resztkę nad schodami na pierwszym piętrze; za otrzymane pieniążki ściany wyklejono podobnymi tapetami. Na poręczy schodów znajdowała się niegdyś kolejna osobliwość, która nie zachowała się do naszych czasów. Dawniej znajdował się tam bowiem malowany werset „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzyście spracowani i obciążeni, a Ja wam sprawię odpocznienie” [Mt 11,28, Biblia Gdańska] oraz święte „Ojcze Nasz”. Nad schodami wisi na ścianie tablica, na której czytamy inskrypcję o następującej treści:
„Ten oto stary dom wybuch bomb spustoszył,
Zmiażdżywszy go, obrócił niemal w proch i pył 1734,
Wzniesiony teraz od nowa w pokoju czas 1736
Do tego stanu, który widzi każdy z nas,
Chwała niech będzie Bogu, który radość daje,
niech miasto i kraj w dobrym pokoju przestaje”.
Friedrich Conrad Franck
Z notatką informującą o tym, że budynek – po wspomnianym zburzeniu podczas wojny o sukcesję polską [wojna toczona w Europie w latach 1733-1735 między koalicjantami popierającymi wybór na króla Polski Stanisława Leszczyńskiego lub Augusta III Sasa. Gdańsk, w którym schronił się na jakiś czas Leszczyński, oblegały i zdobyły w 1734 roku wojska sasko-rosyjskie] – odbudowano w roku 1736, koresponduje łacińska inskrypcja na małej tablicy, umieszczonej na zewnętrznej, szczytowej ścianie kamienicy. A teraz, kiedy obrócimy się na pierwszym piętrze, stanąwszy na podeście schodów, odkryjemy po lewej stronie osobliwe drzwi. Namalowano na nich mężczyznę w starodawnym stroju, który niesie na plecach worek zboża i załączono do tego datę roczną 1736. Czy dane jest nam właśnie oglądać podobiznę pobożnego gospodarza Friedricha Conrada Francka? Jednak największa atrakcja kamienicy objawia się dopiero teraz – jest nią dobrze zachowany pokój, którego okna wychodzą na przecznicę. Przez okazałe, stare drzwi z solidnej dębiny wchodzi się do pomieszczenia, które swym wyglądem nasuwa skojarzenia z domową kaplicą. Nad drzwiami, od wewnętrznej strony dostrzec można wiersz wymalowany wielkimi literami na ścianie:
„I tobie Chryste Panie!
Cześć, chwałę oddawam,
Za twe o mnie staranie,
Którego doznawam;
Boś ty mój Pan jedyny,
niechże twego sługi,
będą zgładzone winy, mocą twej zasługi”.
[Swobodne tłumaczenie starej pieśni reformacyjnej „Ich dank dir lieber Herre” Johanna Kolrossa zaczerpnięto z: „Pieśnioksiąg albo Kancyonał Gdański”]
Cały pokój pokrywają dookoła stare malowidła, naniesione bezpośrednio na ściany. Jeśli przyjrzymy się tym obrazom, stanąwszy w pokoju przed zamkniętymi drzwiami, to w kolejności, rozpoczynając od prawej, na pierwszym malowidle (aktualnie zasłania je szafa) powinniśmy ujrzeć ojca Jana Chrzciciela, czyli Zachariasza, trzymającego w dłoni otwartą księgę, na kartach której widnieje wers: „Tyś jest mym schronieniem, Pod Twych skrzydeł cieniem Nie zatrwożę się” [fragment luterańskiej pieśni kościelnej „Jesu, meine Freude” ze słowami Johanna Francka i muzyką skomponowaną przez Johanna Crügera; tłumaczenie zaczerpnięto z: „Śpiewnik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP”]. Na ścianie naprzeciwko okien znajdują się malowidła przedstawiające scenę grzechu pierworodnego i zwiastowania Maryi. Na tym drugim dostrzec można anioła i Marię dzierżącą w dłoniach otwartą księgę z zapisanym na jej kartach wersetem: „Boże mój Ty czynisz cuda, z Tobą każda rzecz się uda” [fragment luterańskiej pieśni kościelnej „Wohl mir! Jesus, meine Freude, lebet noch”]. Kolejna ściana naprzeciwko drzwi wejściowych prezentuje nam trzy sceny: narodzin, ukrzyżowania i zmartwychwstania Pana. Na filarze pomiędzy dwoma oknami można zobaczyć malowidło przedstawiające uczniów zdążających do Emaus, a na lewo od drzwi wejściowych – za potężnym, starym piecem z kolorowymi kaflami – obraz przedstawiający wniebowstąpienie Pana.
Na szczególną uwagę zasługuje jeszcze sufit stiukowy, na środku którego znajduje się figuratywne przedstawienie sceny z Getsemani [Ogród Oliwny (Ogrójec) w Jerozolimie]; klęczący Zbawiciel na tle wzgórza z mnóstwem drzew, nad nim anioł z kielichem, z boku śpiący uczniowie, a pod spodem napis: „Ojcze! jeśli chcesz, przenieś ten kielich ode mnie; wszakże nie moja wola, lecz twoja niech się stanie” [Łk 22,42, Biblia Gdańska]. W czterech narożnikach stiukowego sufitu znajdują się jeszcze cztery medaliony, także z figuratywnymi przedstawieniami, w tym trzy postaci Wiary, Miłości i Nadziei z odpowiednimi atrybutami i jeszcze jedna postać alegoryczna, której znaczenie trudno wywnioskować.
I to w zasadzie wszystkie osobliwości starej kamienicy. Ileż ona musiała przeżyć, ileż radości i cierpienia zagościło w jej wnętrzach! Ale pobożność, która swój pokarm odnajdywała w nieustannym przyglądaniu się malowidłom i sentencjom, sprawiała, iż całą ową radość i cały ów smutek przyjmowano we właściwym sensie, czyli jako dar z Bożej ręki. W trakcie oglądania pomieszczeń tego starego budynku zapada nam jednak ciężko na duszy jedno pytanie. Gdzież się podziała w naszych czasach owa pobożność, która objawiałaby się także na zewnątrz, w obrazie lub słowie i która skłaniałaby kogoś, by wykosztował się na udekorowanie własnego domostwa w takim właśnie duchu?
Walter Domansky
Przełożył Janusz Mosakowski
Przypisy tłumacza
Publikowane: „30 Dni”1-2/2021