PORTAL MIASTA GDAŃSKA

W samo południe, czyli czytanie zdjęcia z okładki albumu „Był sobie Gdańsk"

W samo południe, czyli czytanie zdjęcia z okładki albumu „Był sobie Gdańsk"
Zdjęcie przedstawia jeden z najbardziej znanych fragmentów Gdańska: ulicę Długą. Obiektyw aparatu nieznanego fotografa zapuścił się w cały ciąg Langgasse od narożnika Ratusza Głównomiejskiego aż do Bramy Złotej, poza którą majaczy groźna sylwetka Katowni. Ulica pełna jest ludzi, wozów dostawczych, tramwajów. Jest słoneczny letni dzień roku... No właśnie. Którego?
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

To pełne ruchu i dziania się zdjęcie tak zafascynowało autorów pierwszego tomu albumu „Był sobie Gdańsk”, że umieścili je na okładce książki. W podpisie pod nim (a znalazło się również wewnątrz albumu) autorzy podali datę wykonania fotografii: 1905-1906. Spróbujmy tę datę uściślić, a przy okazji dostrzec to, co zdjęcie rzeczywiście przedstawia.

 

Godzina

Najłatwiej można ustalić godzinę wykonania fotografii: jest bez wątpienia samo południe. Cienie, które układają się na bruku ulicy Długiej oraz na narożniku ratusza od strony ulicy Kramarskiej (Gr. Kramergasse) wskazują prawie dokładnie kierunek północny. Jest godzina dwunasta, może z kilkoma minutami.

 

Pora roku

Młode lipy w głębi ulicy obsypane są liśćmi dojrzałymi, gdzieniegdzie powoli tracącymi swoją bujną i dorodną zieleń

Jest lato. Świadczą o tym nie tylko stroje widocznych na zdjęciu osób (szczególnie młodego chłopaka stojącego przy latarni obok ratusza), ale również elementy – powiedzielibyśmy – naturalne: młode lipy w głębi ulicy obsypane są liśćmi dojrzałymi, gdzieniegdzie nawet powoli tracącymi swoją bujną i dorodną zieleń; pelargonie w skrzynkach okiennych pierwszego i drugiego piętra domu pod numerem 42 (z lewej strony fotografii) jeszcze kwitną, choć ich kwiaty mocno są już przerzedzone.

Choć wieje lekki wiatr, jest raczej ciepło. Nie jest to jednak dzień upalny; tylko parę osób (chłopak pod latarnią i kilka młodych kobiet) ubrało się wyraźnie lekko. Pozostali bohaterowie naszego ulicznego spektaklu noszą marynarki, surduty i ciepłe chusty (nie tylko ze względu na modę i panujące dobre obyczaje). Z tych kilku migawek wnosić można, że lato powoli chyli się ku końcowi – jeszcze jest słonecznie i w miarę ciepło, ale trzeba już uważać, by się nie przeziębić...

Dlaczego ten szyld nad oknami pierwszego piętra domu nr 41 jest zamalowany?

Zwróćmy uwagę na napisy, szyldy i tablice. Jeśli dokładnie przyjrzymy się domom po lewej strome ulicy (od numeru 43 do 38), zauważymy jeden szyld zdecydowanie różniący się od pozostałych. Nad oknami pierwszego piętra domu nr 41 widzimy tablicę, na której – wyraźnie to widać – zamalowano napis. Z jakiego powodu? W oknach poniżej zamalowanego szyldu można odczytać przy pomocy silnej łupy (Czytelnicy muszą mi uwierzyć na słowo, że rzeczywiście można to odczytać) nazwisko Goetz. Zaglądając do księgi adresowej Gdańska z roku 1905 (czyli pierwszego roku wyznaczonego dla naszych poszukiwań przez autora podpisu z albumu „Był sobie Gdańsk”), znajdujemy pod adresem Langgasse 41 (I piętro): Herren Garderoben Joseph Goetz. Nie wyjaśnia nam to jednak faktu zamalowania szyldu i pozostawienie jedynie małego napisu na szybie okiennej.

Rozwiązanie tej zagadki znajdziemy w kilku lipcowych i sierpniowych (z roku 1905) numerach „Danziger Zeitung”. Co kilka tygodni Joseph Goetz informuje w nich swoich klientów, że od l października tego roku przenosi swój sklep do domu pana Ed. Loewensa przy Langgasse 56. Być może zatem zdjęcie zostało wykonane w momencie, gdy Joseph Goetz już zaczął przeprowadzkę, a więc we wrześniu 1905 roku. Bo przecież trudno zakładać, że właściciel sklepu w tak ważnym punkcie miasta likwiduje go (na przykład) dwa miesiące przed otwarciem nowej siedziby; zrobił to najprawdopodobniej w ostatniej chwili.

Zreasumujmy, co do tej pory wiemy o naszym zdjęciu. Jest rok 1905, koniec lata, najprawdopodobniej wrzesień.

 

Dzień

Wiemy (wystarczy jeden rzut oka na zdjęcie), że był to dla miasta dzień uroczysty. Wiele budynków wzdłuż ulicy Długiej udekorowanych jest sztandarami: cesarskimi, miasta Gdańska i czarno-biało-czerwonymi flagami państwowymi. W owym czasie sztandary cesarza Niemiec wywieszane były wyłącznie podczas wizyty władcy lub członków rodziny cesarskiej w mieście. Wiemy też (dzięki skrupulatnym relacjom „Danziger Zeitung” i innych gazet), że cesarz Wilhelm II bawił w Gdańsku prywatnie latem roku 1905. Tyle tylko, że był w mieście nad Motławą 29 i 30 lipca. Czyżby więc całe nasze dotychczasowe rozumowanie było błędne?

Spójrzmy raz jeszcze na flagi. W większości są to flagi z orłem cesarza i flagi państwowe; jest jedna bandera Gdańska (z herbem wielkim miasta), jest też (w głębi ulicy, po lewej stronie) Union Jack – flaga brytyjska. Dlaczego jednak sztandar Zjednoczonego Królestwa miałby znaleźć się 29 lub 30 lipca 1905 roku na ulicy Długiej? Wiemy skądinąd, że konsulat generalny Anglii znajdował się wówczas przy Ogarnej 59-60 (Hundegasse), a więc to nie przedstawicielstwo dyplomatyczne honorowało cesarza. Może więc sztandary i flagi wywieszone na ulicy Długiej nie miały uczcić wizyty Wilhelma II, a zupełnie kogoś innego?

Jest jeszcze jeden powód, dla którego należy jednak wątpić, że zdjęcie wykonano w lipcu 1905 roku: pogoda. Tak 29, jak i 30 lipca były dniami pochmurnymi. Nasze zdjęcie zrobiono zaś w dzień bardzo słoneczny.

 

A więc?

Rozwiązanie tych problemów również znajdziemy w relacjach „Danziger Zeitung”. W wydaniu wieczornym z 3 września 1905 roku gazeta donosi o przybyciu do Gdańska księcia-regenta Brunszwiku, generalnego inspektora armii, Albrechta von Preussen.

Książę przybył do Gdańska zwykłym pociągiem rejsowym. Na Dominikswall (Wały Jagiellońskie) przed pomnikiem Wilhelma I dokonał przeglądu wojsk. Spotkał się z weteranami, przedstawicielami władz miasta, dowódcami gdańskich jednostek. Odświętnie udekorowany Gdańsk przywitał Albrechta setkami flag i sztandarów, salutami armatnimi i „serdeczną, szczerą owacją tysięcy mieszkańców naszego miasta”. Po bogatej kolacji w budynku Komendantury Miasta (po II wojnie budynek „Żaka”) książę udał się na kwaterę w „Danziger Hof”.

Następny dzień (a była to niedziela, 4 września) książę miał bardzo zajęty. Po porannym spotkaniu w Komendanturze (o nim za chwilę) udał się ekwipażem przez Długą i Piwną (Jopengasse) na nabożeństwo do Kościoła Mariackiego. Później pojechał przez Kramarską (mimo zakazu wjazdu w tę uliczkę) do Sieni Gdańskiej, gdzie z wielkim zainteresowaniem podziwiał zbiory sztuki Lessera Giełdzińskiego. Następnie obejrzał budowę Reichsbanku i zniszczoną w wielkim pożarze 3 lipca 1905 roku wieżę kościoła św. Katarzyny. We Wrzeszczu spotkał się z oficerami w kasynie Leibhusaren-Brigade, a w Oliwie zwiedzał kościół pocysterski i park. Z Gdańska wyjechał również pociągiem rejsowym o godz. 15.42, do Prus Wschodnich (mimo szalejącej tam już od kilku miesięcy cholery).

Książę-regent przyjmowany był wszędzie z najwyższymi honorami przynależnymi członkom rodziny cesarskiej. Stąd tłumy gdańszczan, saluty armatnie, karne szeregi oficerów i sztandary.

 

Ale dlaczego flaga brytyjska?

l września 1905 roku na redzie portu gdańskiego zacumowała eskadra okrętów brytyjskich pod dowództwem admirała Wilsona. Angielscy marynarze przebywali w Gdańsku do 5 września. To właśnie z dowódcami eskadry, attache morskim Anglii kapitanem Allenby i konsulem angielskim pułkownikiem Brookfieldem spotkał się rankiem 4 września książę-regent Albrecht von Preussen.

Z jakiego powodu wśród tylu flag i sztandarów znalazła się ta jedna flaga brytyjska?

Marynarze angielscy byli w Gdańsku podejmowani bardzo serdecznie. Zwiedzali miasto (a szczególnie gdańskie piwiarnie, w których próbowali płacić angielskimi monetami), wzięli udział w kilku spotkaniach sportowych (mecze piłki nożnej, turniej tenisowy), spotykali się ze swoimi kolegami z niemieckiej marynarki wojennej. Mieszkańcy Gdańska i Sopotu zaś masowo odwiedzali brytyjskie okręty. Uruchomiono nawet specjalne rejsy wycieczkowe po zatoce dla tych, którzy chcieli zobaczyć z bliska okręty cumujące na redzie.

Jednak ta wielka przyjaźń prusko-angielska (dodajmy: w przeddzień wojny światowej, w której obie floty stanęły przeciw sobie) nie usprawiedliwia faktu wywieszenia flagi brytyjskiej obok cesarskiej na Langgasse.

Jeszcze raz zreasumujmy: rok 1905, wrzesień, dzień powszedni (o czym świadczą tłumy ludzi, otwarte sklepy i dostawcze wozy), trzeci lub czwarty dzień miesiąca (wizyta Albrechta podczas wizyty brytyjskich okrętów), dzień bardzo słoneczny.

No, właśnie – słoneczny dzień. Jeśli zajrzymy do relacji meteorologicznych, okaże się, że podczas całego pobytu księcia Albrechta niebo nad Gdańskiem było zachmurzone... Ale przecież na naszym zdjęciu widać ostre cienie i mocne promienie słońca.

 

Tragedia, która wszystko wyjaśnia

W niedzielę w południe, 4 września, podczas rutynowych prac konserwacyjnych, w ładowni torpedowej pancernika H. M. S. „Russell” uległ wypadkowi 35-letni marynarz James Edward Glover. Stalowa sztaba mocująca mechanizmy torped odskoczyła nagle i uderzyła go w głowę. Po godzinie Anglik zmarł.

Już następnego dnia, w poniedziałek 5 września (niebo bezchmurne, temperatura +14 stopni, wiatr zachodni) odbył się w Gdańsku pogrzeb marynarza Glovera. Punktualnie o godz. 10 do Zielonego Mostu przybiły trzy szalupy z opuszczonymi do połowy masztu flagami brytyjskimi. Również „w wielu miejscach miasta, szczególnie na trasie konduktu, wywieszono angielskie flagi” – o czym donosiła „Danziger Zeitung”.

Kondukt pogrzebowy marynarza Glovera zgromadził tłumy gdańszczan

Na nabrzeżu, oddając honory zmarłemu, pojawili się, między innymi, komendant twierdzy, konsul Anglii pułkownik Brookfield w mundurze, oddział piechoty i artylerii „naszego garnizonu”, niemieccy marynarze i oficerowie. Trumnę z ciałem Jamesa Glovera przeniesiono na lawetę. Kondukt przeszedł przez Długi Targ (Langermarkt), Długą w kierunku ul. 3 Maja (Promenadę) do cmentarza wojskowego przy Bramie Oliwskiej (Olivaer Tor). Na cmentarzu kapelan brytyjskiej eskadry Wetcalfe i angielski pastor z Nowego Portu Dunsby odprawili żałobne modły, a żołnierze garnizonu gdańskiego i angielscy marynarze oddali salwę honorową. Na krzyżu umieszczonym nad grobem angielskiego marynarza umieszczono tabliczkę z napisem:

“In Memory of

James Edward Glover

Boatswain R. N.

of H.M. S. Russell

died 4. Sept. 1905

Age 35 Years”.

Po uroczystości żałobnej kondukt powrócił na Zielony Most obok dworca kolejowego, przez Podwale Grodzkie (Stadtgraben) i ulicę Długą. Tego samego dnia brytyjska eskadra opuściła redę i port gdański, pozostawiając tu na zawsze jednego ze swoich marynarzy.

 

Data

Skoro wiemy, że angielskie flagi wywieszano tylko na niektórych budynkach gdańskich, tylko w dniu pogrzebu marynarza Glovera, skoro możemy przyjąć, że flagi cesarskie wiszące wzdłuż Langgasse pozostały z dnia poprzedniego (drugiego dnia wizyty Prinza Albrechta), skoro wiemy, że tego dnia niebo nad Gdańskiem było bezchmurne, możemy chyba stwierdzić z dużym prawdopodobieństwem, graniczącym z pewnością, że: zdjęcie, które ukazało się na okładce pierwszego tomu albumu „Był sobie Gdańsk” wykonane zostało w poniedziałek, w samo południe 5 września 1905 roku.

Chyba, że jest zupełnie inaczej.

 

Mieczysław Abramowicz

 

Pierwodruk: „30 Dni” 1/1998