PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Pisać dla małej ojczyzny

Pisać dla małej ojczyzny
Elise Püttner zapamiętano przede wszystkim jako autorkę słynnej bajki o toruńskich piernikach. Popularna w ostatnim dwudziestoleciu XIX i pierwszym dwudziestoleciu XX wieku literatka popadła po II wojnie światowej w niemal kompletne zapomnienie.
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Autorzy Gedanopedii podają, że postać kobiety widniejąca na frontyspisie przewodnika po Oliwie to wizerunek Elise Püttner. Ta informacja wydaje się być intrygująca, bo nie jest znany żaden zdjęciowy portret pisarki. Wprawdzie rodzą się pewne wątpliwości, kiedy zestawi się daty urodzenia Elise (1839) i wydania przewodnika (1904), gdyż wynika z tego, że kobieta sportretowana na okładce powinna być osobą sześćdziesięciokilkuletnią, ale przecież tego typu rysunkowe przedstawienia często rządzą się swoimi prawami…
Fot. zbiory "MM"

Miała na to wpływ zarówno sytuacja geopolityczna na Pomorzu i związane z nią przeobrażenia pamięci zbiorowej, jak również fakt, że literatka nie założyła nigdy rodziny i zmarła bezpotomnie. Nie było komu pielęgnować pamięci o niej, nie zachowały się też, albo ich jeszcze nie odkryto, jakiekolwiek jej zdjęcia, prywatne notatki, tudzież pamiętniki. Warto przypomnieć jej osobę oraz literacko-publicystyczną aktywność.

***

Elise przyszła na świat 5 sierpnia 1839 roku w Gdańsku przy Heiligengeistgasse pod numerem 62 (Św. Ducha) w rodzinie urzędniczej jako najstarsza córka urodzonego w 1810 roku w Preussisch Friedland (Debrzno) Roberta Hilmara Leopolda Püttnera i pochodzącej z Marienwerder (Kwidzyn) Johanny Marie Louise Knopmuss. Ojciec przyszłej pisarki, po ukończeniu nauki i rocznej służbie w czwartym regimencie piechoty w Toruniu, rozpoczął w 1831 roku karierę inspektora i doradcy podatkowego, piastując urzędnicze stanowiska w Łasinie, Suszu i Kwidzynie, gdzie poznał przyszłą żonę.

W Gdańsku osiadł w roku 1837, a rok później ożenił się. Rodzina Püttnerów rozrastała się i najprawdopodobniej w związku z rosnącymi potrzebami lokalowymi zmieniała miejsce zamieszkania. Kolejne dzieci rodziły się między innymi przy Tobiasgasse 3 (św. Tobiasza), Vorstädtischer Graben 37 (Podwale Przedmiejskie), Altstädischer Graben 8 (Podwale Staromiejskie) i Langer Markt 29 (Długi Targ). 23 maja 1841 roku przyszła na świat Adeline Louise Clara, nieco ponad rok później, bo 2 września 1842 roku, brat Elise Johann Christian Bruno. W latach kolejnych przyszły na świat jeszcze trzy siostry, z którymi pisarka mieszkała później w Sopocie: Martha Aurelia Amalie (ur. 19 grudnia 1844), Marie Leopoldine Antonie (ur. 11 lipca 1847) i najmłodsza Anna Wilhelmine Helene (ur. 3 sierpnia1848). Postacią dość tajemniczą pozostaje drugi brat Elise Richard, o którym wiadomo jedynie tyle, że był kupcem i zmarł 5 grudnia 1888 roku w Łodzi.

Jeśli chodzi o wczesne dzieciństwo, to znany jest tylko jeden epizod z życia ośmioletniej wówczas dziewczynki, przywołany przez samą Püttner na kilka miesięcy przed śmiercią. W artykule, pomieszczonym w jubileuszowej broszurze na stulecie powstania kurortu, sędziwa publicystka dostarczyła barwnych opisów Sopotu pod koniec lata czterdziestych XIX wieku, wplatając w nie kilka autobiograficznych szczegółów z sopockich wakacji nad morzem. Wspomniawszy o atrakcjach ówczesnego Sopotu, do których zaliczyła między innymi słynny „Hotel de Zoppot” Kreissa, restaurację Talmühle, dom zdrojowy, życie teatralne kurortu, koncerty kapeli czarnych huzarów czy wycieczki do Oliwy, autorka opowiedziała o podróży krytym powozem z Gdańska do Sopotu, w jaką zabrała ją matka chrzestna Aurelia Turkau z domu Knopmuss. Na miejscu ciotka wynajęła pomieszczenia w domku „na łące” przy późniejszej Promenadenstrasse (Majkowskiego), skąd mała Elise w towarzystwie kuzynki Gretchen i jej matki chadzała na plażę. W wakacyjnym wspomnieniu, obok informacji o utyskiwaniach ciotki na ubogą, ograniczoną głównie do baraniny i fląder, ofertę żywieniową Sopotu, pisarka zamieściła również sentymentalny opis udziału w niedzielnych nabożeństwach dla sopockich ewangelików, które organizowano pod gołym niebem na skraju Lasku Karlikowskiego poniżej rezydencji Herbsta.

Zdaniem części biografów dorastająca panna kształciła się początkowo w Gdańsku, a potem podjęła naukę w prywatnym seminarium nauczycielskim w Malborku, skąd po egzaminie nauczycielskim wyjechała na studia do Paryża. Inni twierdzą, że Püttner uczęszczała jeszcze do szkoły średniej w Toruniu, dokąd przeprowadziła się na jakiś czas cała jej rodzina, a potem, w połowie lat sześćdziesiątych, wyjechała do Francji, podejmując na paryskiej Sorbonie studia z zakresu historii sztuki oraz języka francuskiego. Naukę za granicą musiała jednak przerwać w 1868 roku z powodu śmierci matki. Jako najstarsza córka zmuszona była zająć się gospodarstwem domowym i roztoczyć opiekę nad licznym rodzeństwem. Wydaje się, że dopiero w tym okresie podjęła naukę w żeńskim seminarium nauczycielskim w Malborku, gdzie mieszkali krewni jej matki. I choć wspomniany egzamin zdała, nigdy nie pracowała jako etatowa nauczycielka, poświęcając się dla najbliższych. O konserwatywnej atmosferze panującej w domu rodzinnym świadczy odnaleziony przez nieodżałowanej pamięci Jerzego Mariana Michalaka wpis Elise do sztambucha ojca z 8 marca 1861 o następującej treści: „Żyj długo, jak najdłużej i szczęśliwie! Dla dobra Twych najbliższych, drogi, ukochany i szanowny Ojcze! Życzy Ci tego i wyprasza żarliwie u dobrego Boga Twa posłuszna córka Elise Püttner”.

Młoda kobieta najprawdopodobniej odczuwała potrzebę dalszej edukacji, dlatego w latach siedemdziesiątych podjęła, jak twierdzą biografowie, rodzaj prywatnych studiów nad dziejami ojczystego miasta pod opieką dwóch nauczycieli. Pierwszym z nich był Ernst August Karl Bertling, pastor, pracownik Stadtbibliothek w Gdańsku, archiwista, autor licznych biogramów gdańskich, zamieszczanych w „Allgemeine Deutsche Biographie” oraz członek redakcji periodyku historycznego „Zeitschrift des Westpreussischen Geschichtsvereins”, drugim germanista, doktor habilitowany Johann Wilhelm Emanuel Mannhardt, który z powodu choroby powrócił do Gdańska i w 1862 roku objął posadę bibliotekarza w gdańskiej Bibliotece Miejskiej.

***

Dość skromną twórczość beletrystyczną rozpoczęła Püttner w latach siedemdziesiątych, stawiając na literaturę adresowaną dla najmłodszego czytelnika. W roku 1869 lub 1870 debiutowała całkiem udaną „gdańską baśnią bożonarodzeniową”, w której wyrazistym echem pobrzmiewają lekcje udzielane jej w murach Biblioteki Miejskiej. W swych ogólnych zarysach „Was ein Pomuchel der Grossmama für seine lieben kleinen Landsleute erzählt hat” odwołuje się do legendowej tradycji mitycznych początków Gdańska i opowiada o losach fenickiej królewny, która w wyniku czarów została zamieniona w psa i po odbyciu niebezpiecznej podróży statkiem znalazła się na bałtyckim wybrzeżu. Uratowana przez tytułowego pomuchla (dorsza) z morskiej topieli Erida dostaje się do Gdańska, gdzie za pomoc udzieloną córce lokalnego księcia otrzymuje sznur bursztynowych korali. Prezent nałożony na jej szyję odczynia czar, Erida w ludzkiej już postaci wraca do swego królestwa. Namawia jednak ojca na wyjazd, by wrócić nad Bałtyk i podziękować swym wybawcom. Oboje osiedlają się w Helu, gdzie budują wspaniały zamek, królewna poślubia jednego z miejscowych książąt. Bajka, mimo zastosowania wielu klasycznych schematów i motywów, dowodzi oryginalności Püttner wykorzystującej potencjał lokalnych legend między innymi o rzece Eridanus, zbóju Haglu, czy zatopionym zamku w Helu.

Sądząc po komentarzach współczesnych oraz ilości wydań to jednak druga bajka, czyli „Das Märchen vom Thorner Pffeferkuchen” przyniosła Püttner popularność. Pisarka opowiedziała w niej o losach sieroty Gottlieba, który postanawia zostać cukiernikiem i wyrusza w świat. Wędrując przez ziemie Helwetów, trafia do podziemnej krainy, a potem na zamek damy rycerza. Udaje się też do krainy elfów. Tam pomaga jej władczyni, która zdradza mu tajemnicę produkcji piernika. Uratowawszy przepiękną dziewczynę, wraca z nią do Torunia, gdzie zakłada wymarzoną cukiernię specjalizującą się w wypieku pierników.

Okoliczności i data powstania utworu są dość tajemnicze. Jeśli Püttner rzeczywiście kształciła się w młodości Toruniu, to utwór można uznać za rodzaj literackiego hołdu dla miasta, z którym w dorosłym życiu autorka nie była związana. Intrygujący jest umieszczony na stronie tytułowej dwóch pierwszych wydań herb miasta, okolony dość nieoczekiwanie polskim napisem „Toruński Pierniki” (sic!). Być może najsłynniejsza bajka pisarki powstała na specjalne zamówienie, albo przy wsparciu finansowym polskiej firmy cukierniczej. Można przyjąć, że po raz pierwszy bajka pojawiła się na rynku w latach siedemdziesiątych lub na początku kolejnego dziesięciolecia, zaś drugiego wydania doczekała się w roku 1885. Ciekawostką był także inny edytorski szczegół obu pierwszych wydań, w których sąsiadujący ze stroną tytułową, bogaty w detale rysunek opatrzony został inicjałami E.P., sugerującymi, że to sama pisarka jest autorką ilustracji.

Bajka Püttner odniosła niemały sukces wydawniczy, łącznie doczekała się bowiem czterech wydań. Dwa ostatnie pojawiły się już w XX wieku, w popularnym gdańskim wydawnictwie Kafemanna. Opatrzono je już kompletnie inną szatą graficzną i wydano w ramach serii opowiadań z tzw. Marchii Wschodniej. W trzecim wydaniu bajki z roku 1912 w miejsce frapującej polskiej nazwy na stronie tytułowej umieszczono wierszyk o „czterech dawnych »cudach polskich« sławnych na cały świat”, wśród których, obok warszawskich trzewików, poznańskich likierów i gdańskiej wódki, znalazły się również toruńskie pierniki. Po raz ostatni, jeszcze za życia pisarki, utwór wydano w 1922 roku.

W dwóch pierwszych wydaniach bajki o toruńskich piernikach na stronie tytułowej przy herbie pojawia się napis w języku polskim „Toruński Pierniki”
Fot. Zbiory PAN Biblioteki Gdańskiej

W 1873 roku Püttner zdecydowała się na wydanie kolejnej bajki, tym razem z własnych funduszy. I choć jej nakład wyczerpał się ponoć błyskawicznie, trudno stwierdzić czy inwestycja zwróciła się. Brak kolejnych wydań sugerowałby, że pozbawiony zupełnie lokalnego kolorytu utwór z akcją skoncentrowaną wokół problematyki bożonarodzeniowej nie doczekał się drugiego wydania. Bajka „Das Marzipanherz” („Serce z marcepanu”) jest dydaktyczną opowieścią o odrzuceniu w Boże Narodzenie tytułowego prezentu przez rozpieszczoną i niedobrą dziewczynkę. Alma po niegodnym zachowaniu musi odbyć swoistą reedukację, doświadczając we śnie ciężkiej pracy, niewoli i poniżenia. Przebudziwszy się pojmuje niegodziwość swojego postępku i docenia dar ubogiej rodziny. Schemat fabularny tej bajki wykazuje pewne odległe pokrewieństwo z Dickensowskim bestsellerem, jednak trudno odmówić Püttner talentu, oryginalności i pedagogicznych umiejętności, na co zwrócił uwagę jeden z recenzentów.

***

W tym samym czasie Elise Püttner podjęła się zakrojonej na szeroka skalę działalności charytatywnej, pomocowej i patriotycznej, w pewnym sensie jeśli nie feministycznej, to na pewno prokobiecej. W Gdańsku wspierała rodziny żołnierzy walczących na frontach wojny prusko-francuskiej z lat 1870-1871, za co otrzymała dwa odznaczenia. Pierwszym był medal cesarza Wilhelma I „Für Pflichttreue im Kriege“ (Za wierność obowiązkom w czasie wojny). Drugim, świadczącym o niesłabnącym uznaniu zasług patriotycznych Püttner, był tzw. medal stulecia (Zentenarmedaille), ufundowany przez cesarza Wilhelma II na stulecie urodzin jego sławnego dziadka Wilhelma I. Na początku XX wieku pisarkę wyróżniono również honorowym medalem Czerwonego Krzyża.

U progu lat osiemdziesiątych pisarka przeniosła się wraz z siostrami i ojcem, który właśnie przeszedł na emeryturę, do Sopotu. Rodzina zamieszkała najpierw przy Pommersche Strasse (dziś północny odcinek alei Niepodległości), gdzie wkrótce, bo 14 stycznia 1892 roku Robert Hilmar Leopold zmarł na zawał serca. W nowym miejscu zamieszkania pisarka dość szybko zaangażowała się w długoletnią działalność patriotyczną, bowiem w 1887 roku została współzałożycielką sopockiego Vaterländischer Frauen-Verein. W tej ojczyźnianej organizacji, skupiającej kobiety patriotki, przez wiele lat piastowała urząd członkini zarządu, zostając po latach jego honorową członkinią.

Najbardziej płodny literacko był dla Püttner okres od połowy lat osiemdziesiątych po pierwszą dekadę wieku XX. Jej ostatnim ambitniejszym w zamiarach i formie utworem beletrystycznym okazała się powieść historyczna z 1887 roku „Konrad Letzkau und seine Tochter”, poświęcona ikonie gdańskiego średniowiecza. Utwór stanowił kontynuację głównych tez dawnego dziejopisarstwa gdańskiego i eksponował dość obficie utrwalony dawnym zwyczajem gatunkowym wątek romansowy. Oryginalne w powieści jest za to rozwinięcie wątku córki burmistrza, kreowanej na wzór ponadczasowej kobiety-patriotki.

***

Pod koniec lat osiemdziesiątych rozpoczął się zupełnie nowy etap twórczości Püttner, w ramach którego niemal na zawsze porzuciła beletrystykę na rzecz literatury użytkowej i publicystyki. Zwiastunem zwrotu w stronę „twórczości przewodnikowej” był wprawdzie jej wcześniejszy, datowany zewnętrznie na 1875 rok, kilkustronicowy tekst o ówczesnym Gdańsku i jego zabytkach, poświęcony w głównej mierze dawnemu klasztorowi franciszkanów w Gdańsku („Prachtstück altdeutscher Atchitektur im Norden”), jednak właściwym debiutem stał się przewodnik pisarki po Sopocie („Ostseebad Zoppot bei Danzig”) wydany w roku 1887. Przewodnik podzielony został na cztery rozdziały, z których ostatni, poświęcony kurortowi, choć jeszcze nie miastu, nosi charakter ściśle użytkowo-przewodnikowy, odsyłając czytelnika do konkretnych atrakcji przyrodniczych, turystycznych i wypoczynkowych Sopotu. Pierwsze trzy części przedstawiają kolejno: autorską wizję dziejów sopockiego wybrzeża w czasach najdawniejszych i dawnych, historię osady rybackiej w średniowieczu oraz tzw. nowsze dzieje Sopotu, rozciągające się od roku 1734 po połowę XIX stulecia.

Przewodnik po Sopocie doczekał się jeszcze dwóch uzupełnianych wznowień, daleko mu jednak było do popularności drugiego przewodnika Püttner po Gdańsku z roku 1888, który na przestrzeni kilkunastu lat wydano jeszcze pięciokrotnie. Gdański bedeker („Danzig, ehemalige Freie Reichs- und Hansestadt, jetzt Hauptstadt der Provinz Westpreussen”) był obszerniejszy i miał nieco inną strukturę. Jego pierwszy fragment zawierał standardowy zarys dziejów miasta, podzielony na cztery okresy, obejmujące kolejno: czasy najdawniejsze, władztwo krzyżackie, historię miasta „pod zwierzchnictwem polskim” oraz jego dzieje nowe i najnowsze. Jednak główną jego część stanowiła prezentacja miejskich atrakcji. Co ciekawe, Püttner zaproponowała siedem spacerów. Pierwsze trzy wędrówki piesze obejmowały swym zasięgiem tereny Głównego, Starego i Dolnego Miasta (spacer od kościoła Mariackiego w kierunku północnym przez część Starego Miasta z powrotem na plebanię najważniejszej świątyni Gdańska; wycieczka od kościoła św. Jakuba i Biblioteki Miejskiej, wschodnią częścią Starego Miasta, następnie wzdłuż kanału Motławy, Długim Targiem, ulicą Długą, przez Bramę Wyżynną do Zbrojowni; spacer od Bramy Wyżynnej południową częścią Głównego Miasta w stronę Dolnego Miasta i Długich Ogrodów), pozostałe cztery prowadziły na tereny stoczniowe, do Wrzeszcza i Strzyży, na Siedlce ze Św. Wojciechem oraz okolice Nowych Ogrodów i Biskupiej Górki.

Na przełomie wieków spod pióra Püttner wyszły trzy inne przewodniki, co niechybnie dowodzi sukcesu wydawniczego. Dwa lata po opublikowaniu przewodnika po Gdańsku literatka wydała przewodnik po Jaśkowej Dolinie i Górze Św. Jana („Jäschkenthal und der Johannisberg bei Danzig”), w 1904 roku pojawiło się na rynku opracowanie dotyczące Oliwy i klasztoru cystersów („Führer durch den Luftkurort Oliva mit der ehemaligen Zisterzienser-Abtei gleichen Namens”), całość zwieńczył zbiorczy przewodnik po Gdańsku i najważniejszych miastach Prus Zachodnich („Reise- und Fremdenführer durch Westpreussen”, 1906). Również i te przewodniki doczekały się kilku wydań.

***

O życiu prywatnym pisarki z tego okresu nie wiadomo nic ponad to, że po śmierci ojca Püttner wraz z siostrami kilkakrotnie zmieniała w Sopocie miejsce zamieszkania (Brombergstrasse 3, Danziger Strasse 43 c, Pommersche Strasse 14 oraz Alexanderstrasse 2) . W okresie tym zażywa już sławy pisarki, cenionej autorki przewodników i publicystki w gazetach codziennych, o czym świadczą chociażby życzenia złożone „kronikarce Sopotu” i „entuzjastycznej piewczyni ojczyzny” 5 sierpnia 1909 roku z okazji siedemdziesiątych urodzin na łamach lokalnej „Zoppoter Zeitung”.

Regularną współpracę z lokalnymi periodykami podjęła Püttner co najmniej już w latach dziewięćdziesiątych (np. krótkie, anonimowe relacje z Sopotu, publikowane w „Danziger Zeitung”, artykuły poświęcone ówczesnym osobistościom życia publicznego i kulturalnego, często w formie pośmiertnego wspomnienia).

Po opublikowaniu swej powieści historycznej ceniona mieszkanka Sopotu zamilkła niemalże na zawsze jako autorka beletrystyki, czerpiąc środki do życia z renty po ojcu, a także z uprawiania regularnej publicystyki oraz pisania i wznawiania kolejnych przewodników. Milczenie przerwała tylko raz, w pierwszej dekadzie XX wieku, objawiając się jako autorka dramatycznego tekstu poetyckiego do oratorium skomponowanego przez Franza Johanna Carla Joetze.  Po raz pierwszy utwór z linią melodyczną na fortepian odśpiewano 15 lutego 1906 roku w ówczesnym sopockim Kurhauzie, drugiego wykonania utwór doczekał się czternaście lat później.

Poemat dramatyczny „Das Schloss am Meer” jest w gruncie rzeczy autorską, rozbudowaną kontaminacją podań obecnych w zbiorkach gdańskich legend. Fabułę utworu stanowią dzieje zakazanej miłości rybaka i Różyczki, królewskiej córy mieszkającej z ojcem w sopockim zamku. Ojciec, który nie godzi się na małżeństwo córki, każe zgładzić rybaka będącego w istocie szwedzkim królewiczem. Różyczka wsiada do pogrzebowej łodzi ukochanego i wkrótce umiera. Tymczasem z dzikiej Północy nadciągają wrogowie, którzy atakują zamek. Przerażony swym czynem król rzuca się w płomienie a jego warownia popada w wieczną ruinę.

Mimo podeszłego wieku Püttner wciąż była aktywna na niwie publicystycznej, ciesząc się wielką estymą wśród sopocian. O reportażowo-felietonistycznym zapale energicznej wciąż sopocianki świadczy kilkanaście tekstów opublikowanych w „Zoppoter Zeitung” w latach 1920-1923, sygnowanych nazwiskiem lub tylko inicjałami. Reportaże Püttner charakteryzowała z jednej strony rzeczowość i bystrość obserwacji, z drugiej urokliwa stylistyka. Z tekstu o konkursie na najpiękniejszy powóz konny, którego finał odbywał się na sopockim Placu Mancowym latem 1920 roku, dowiadujemy się nie tylko o jeźdźcach, amazonkach, heroldach, osobistościach czy wesołej atmosferze festynu, ale także o hałaśliwych automobilach płoszących wspaniałe rumaki.

Nieobce były Püttner poetyckie wręcz uniesienia, świadczące o jej przywiązaniu do Sopotu, czego wyraz dała chociażby w krótkim reportażu o niezwykle słonecznym, październikowym weekendzie w kurorcie w roku 1920: „A ta symfonia barw na niebie podczas zachodu słońca! W bezmiarze żaru tonęła konstelacja, ozłociła cirrusowe chmurki w zenicie i rozlała się różowym blaskiem po wydającym ciche tchnienie morzu, które zabarwiło się później w kolorze lila i którego blednący błękit przechodził na południu w srebrny połysk, gdy na horyzoncie pojawiła się noc, unosząc ku górze swe ciemnoniebieskie skrzydła. Były to pozdrowienia od niebios, które napełniały głośnym zachwytem, ale też i nabożnym skupieniem”.

W kronikarsko-historycznej felietonistyce Püttner często uwydatniała paralele i podobieństwa dawnego i współczesnego Sopotu. I tak obfite opady śniegu w lutym 1923 roku skłoniły ją do tego, by opowiedzieć o podróży urzędników z Gdańska do Sopotu podczas zamieci śnieżnej sprzed trzydziestu pięciu lat, zaś artykuł o zamknięciu przed wielu laty kolejnego sezonu kąpielowego w kurorcie miał zachęcić czytelników do ruchu, bowiem „wieczory na plaży w blasku księżyca są wyśmienite! Na przystani! Wiele zrekompensują”.

Czasem spod jej pióra wychodziły artykuły popularyzujące wiedzę historyczną, zabarwione specyficznym dla owego czasu niemiecko-lokalnym patriotyzmem (cykl artykułów prasowych przybliżających dzieje Sopotu, tekst o Malborku). Kolumny „Zoppoter Zeitung” wykorzystywała Püttner do propagowania działalności wspominanej już kobiecej organizacji patriotyczno-dobroczynnej, zapraszała czytelników na wykład albo do udziała w dobroczynnym festynie. O jej wrażliwości świadczy również krótka notatka, w której dzieli się z czytelnikami radością matek, odnajdujących po latach synów, o których słuch zaginął podczas walk na frontach I wojny światowej.

***

Felietony, reportaże, notatki czy choćby wzmianki prasowe Püttner pozwalają widzieć w niej publicystkę zaangażowaną w dobro i powodzenie małej i dużej ojczyzny, zatroskaną o Sopot i jego mieszkańców, a także wyczuloną na krzywdę aktywistkę, gotową do niesienia pomocy najbardziej potrzebującym. Elise Püttner wierzyła w społeczną misję dziennikarstwa i jego edukacyjno-wychowawcze oddziaływanie. Z jednej strony potrafiła poruszyć najczulsze struny, opowiadając o godnej naśladowania adopcji czworga sierot, z drugiej nie omieszkała potępić wandali niszczących sopockie krzewy i kwiaty. Nie wahała się też otwarcie krytykować nieuczciwych praktyk handlowych, wskazując przy tym praktyczne rozwiązania. Dlatego w jednej z notatek prasowych o „kartoflanych troskach” proponowała w 1920 roku, aby miasto Sopot wyznaczyło osoby odpowiedzialne za kontrolowanie jakości produktów wysyłanych przez „oszukańczych posiadaczy” z Żuław.

Szanowana kronikarka Sopotu zmarła 14 czerwca 1923 roku po przebyciu nagłej i krótkiej choroby. Z pisarką pożegnali się czule, także w formie wierszowanej, jej koledzy po fachu z „Zoppoter Zeitung”. 17 czerwca 1923 roku o godzinie 14 doczesne szczątki Elise Püttner zostały spopielone we wrzeszczańskim krematorium. Urnę z prochami pisarki złożono uroczyście do grobu na Cmentarzu Komunalnym w Sopocie 5 lipca, ceremonię poprowadził zasłużony dla miasta pastor Otto Bowien.

Cztery dni po śmierci żegnano Elise Püttner na łamach „Zoppoter Zeitung”
Fot. Zbiory PAN Biblioteki Gdańskiej

Choć pamięć o pisarce ostatecznie okazała się krucha, to dzięki wysiłkowi pięciorga tłumaczy na rynku polskim pojawił się przekład poematu dramatycznego o zamku nad morzem, przewodnik Püttner po Jaśkowej Dolinie,  i dwie, konkurencyjne wersje bajki o toruńskich piernikach. Warto zastanowić się nad przetłumaczeniem innych tekstów tej gdańszczanki z urodzenia, która stała się sopocianką z wyboru.

 

Janusz Mosakowski

 

Pierwodruk: „30 Dni” 1-2/2023