„Kmiotka złego tak naprawić y wspomóc nalacwiey: Gdy prze łotrostwo sprzężaiu statków potrzebnych nie ma, z nowego doyżrzeć go aby zasiał; gdy zasieie odpuśćic mu robotę, a zasiewek iego Urzędnikowi kazać wziąć, y przędac kiedy drożey: a on niech sobie wyrabia czymby był żyw: Potym mu sprzężay kupić, y on zasiewek dać co na polu. Jeśli się tym nie nakarze, ze wśi wygnać. Bo lepsze pustki do czasu, niż łotr we wsi. A to naylepiey czynić we zły rok”. Takie i podobne praktyczne rady dawał gospodarzom w roku 1717 Paulus Pater, I. K. Mci Mathematyk y w prześwietnym Gymnasium Gdańskim Nauk Wyzwolonych, a osobliwie Mathematyckich y Mechanicznych Professor.
Paweł Pater, w latach 1705-1724 profesor matematyki, astronomii i mechaniki w gdańskim Gimnazjum Akademickim, należał do najwybitniejszych autorów i wydawców XVIII-wiecznych kalendarzy. Swoje pierwsze kalendarze wydał jeszcze przed przyjazdem do Gdańska z Torunia, gdzie wykładał matematykę i astronomię. Wtedy to zwrócił się do króla polskiego Augusta II z supliką, w której pomstował na niezbyt, jego zdaniem, uczony charakter wydawanych kalendarzy. Autorów oskarżał o niewiedzę, uleganie zabobonom i tym samym pogłębianie ciemnoty wśród ludu. W odpowiedzi król nadal Paterowi specjalny przywilej, na mocy którego mathematyk I.K. Mci miał prawo wyłączności do wydawania kalendarzy w całej północnej Polsce i w Prusiech. August II tak upodobał sobie professora gdańskiego gimazjum, że nakazał Radzie Gdańska karać wszystkich, którzy wyłączność Patera naruszą. Ci, którzy by złamali królewski przywilej dla Patera mieli być karani grzywną w wysokości 300 talarów oraz konfiskatą wszystkich bezprawnie wydanych kalendarzy. Aby kalendarze Patera miały możliwość dotarcia pod strzechy król ustalił ich cenę na 4 do 12 groszy, tak aby każdy żądny wiedzy wieśniak mógł sobie na takie dobrodziejstwo pozwolić. Jeśli uświadomimy sobie, że nakład kalendarzy Patera dochodził do 10 tysięcy egzemplarzy, to łatwo zrozumiemy, dlaczego professor nauk mathematyckich usilnie starał się o to, by jego przywilej wyłączności nie był zagrożony.
Pierwszy gdański kalendarz Patera ukazał się najprawdopodobniej w roku 1706, ostatni w roku 1724. Zgodnie z barokową poetyką tytuły dzieł Patera były niezwykle rozbudowane: „Gospodarski kalendarz na Rok Panski 1717. W którym święta roczne, biegi niebieskie, wybory czasów y aspekty; z przydatkiem niektórych doświadczonych lekarstw domowych, y informacya czegoby każdy Gospodarz przez cały Rok z pilnością przestrzegać y doglądać miał opisuje Paulus Pater...”, i tu następuje szczegółowe wyliczenie naukowych stanowisk autora.
W jego kalendarzach zamieszczone były, obok szczegółowego kalendarium na bieżący rok, bogate wiadomości astronomiczne, ale również praktyczne informacje na temat rolnictwa i sadownictwa, wiadomości na temat chorób i sposobów ich zwalczania, zasady zachowania się, np. względem poddanych („Urzędnik baczny, ma też nie z mnieyszą pracą tego doyżrzeć, aby Kmiotka dostatecznego, robotnika dobrego, dla złego a ubogiego robotnika nie targał. Jako mówią: Nie płaci bogaty, iedno winowaty. Równo maią robić y ciągnąć, bo tym dostatecznego skazi, a złego nie naprawi. Ale temu ma zabiegać, żeby się ów nie psował, a ów się poprawował”), ale także przepisy przeciwpożarowe („Nie chować łuczywa za piecem, bowiem doświadczenie uczy, że od tego najwięcy było pożarów”) i wykaz jarmarków odbywających się w Polsce i w Prusach. Ważną częścią kalendarzy Patera były również – popularne w tego rodzaju wydawnictwach już od XV wieku – prognostyki: ułożone na podstawie badania koniunkcji gwiazd i planet oraz własnego doświadczenia autora przepowiednie dla świata.
Kalendarze Pawła Patera nie są najstarszymi kalendarzami gdańskimi.
Ku krwie wypuszczaniu
W Polsce, podobnie jak w całej Europie, pierwsze kalendarze pojawiają się już w XIII wieku. Ale prawdziwy ich rozwój wiąże się z powstawaniem uniwersytetów, a na nich katedr astronomii. I tak np. dzięki powstaniu katedry astronomii na Akademii Krakowskiej z początkiem XV wieku poczęto wydawać pierwsze kalendarze astronomiczne zawierające kalendarium, informacje astronomiczne i astrologiczne oraz przepowiednie meteorologiczne. Znany kalendarz Mikołaja z Szadku, wydany w Krakowie w roku 1525, zawierał już wiele praktycznych rad, co uwzględnione było w jego tytule: „Nieznamionowanie dzienne miesiąców nowych a przy tym czasów dobrych, ku krwie wypuszczaniu, baniek, lekarstwa, szczepienia i siania etc.”. Kalendarz taki zawierał dziesiątki porad Medy najlepiej „wypuszczać” krew, stawiać bańki, brać lekarstwa lub siać zboża. Przeznaczony był dla odbiorców wszystkich stanów: szlachty, mieszczaństwa i chłopstwa (kalendarze dla ludu zwane były „wieśnymi”).
W Gdańsku pierwsze kalendarze pojawiły się za sprawą medyka i astronoma miasta Gdańska, Wilhelma Misocacusa, w roku 1577. Uczony ów wydał w tym roku „Obserwacje astronomiczne” dotyczące komety, która wtedy pojawiła się nad Gdańskiem oraz pierwsze swoje astrologiczne prognostyki, a w nich zapowiedź końca świata, nieszczęść i klęsk jakie nawiedzą Europę, między innymi panującą w Austrii rodzinę Habsburgów.
W kalendarzu Jana Mollera z 1586 roku (wydrukowany w oficynie Jakuba Rhodego) autor, obok pożytecznych informacji, podaje również zestawienie dat, które upłynęły od ważnych wydarzeń historycznych. Dzięki temu dowiedzieć się możemy, np., że Gdańsk powstał w roku 1205. W jego kalendarzach pojawiają się po raz pierwszy wykazy pruskich i pomorskich jarmarków. Swój ostatni kalendarz Moller wydał na rok 1597.
Mniej czarnowidztwa niż w dziełkach Misocacusa było w kalendarzach Dawida Herliciusa, astrologa, doktora filozofii i lekarza, który swój pierwszy kalendarz wydał w roku 1601. Znalazły się w nim, obok kalendarium, również porady lekarskie i gospodarskie, spis jarmarków pruskich oraz wykaz najlepszych dni do puszczania krwi, robienia lewatywy lub stawiania baniek.
Po nich kalendarze w Gdańsku wydawali m.in.: Grzegorz Lemke, Michał Radzki (w latach 1594-1614) i Piotr Krüger (lata 1609-1639), matematyk, astronom i fizyk, uczeń Jana Keplera, nauczyciel Jana Heweliusza, profesor Gimnazjum Akademickiego. W jego kalendarzach pojawiają się również praktyczne porady lekarskie, gospodarcze i rolnicze obok prognostyków astrologicznych, wykazów jarmarków i precyzyjnego kalendarium na cały rok z podaniem „dobrych czasów” na wykonywanie poszczególnych czynności takich, jak – nieodmiennie – „krwie wypuszczanie”.
W drugiej połowie XVII wieku autorami i wydawcami kalendarzy w Gdańsku byli między innymi Stefan Furman, Fryderyk Möller, Wawrzyniec Eichstad (matematyk i lekarz, profesor Gimnazjum Akademickiego, kalendarze wydawał przez dwadzieścia cztery lata), Joachim Pastorius (również profesor gdańskiej uczelni) oraz anonimowy Marek Przyjaciel, „osobliwy miłośnik astronomii”. W jego „Nowym i Starym Głównym kalendarzu” znalazło się nie tylko kalendarium z „dobrymi czasami”, ale również kilkanaście dat z historii Polski, szczególnie zaś dotyczących stosunków polsko-krzyżackich, które każdy mieszkaniec Gdańska powinien znać oraz porady z lecznictwa ludowego i podstawowe zasady astronomii. W drugiej części dziełka znajdowały się porady astrologiczne i prognostyki na bieżący rok.
Najbardziej znanym autorem i wydawcą kalendarzy w tym okresie był jednak Fryderyk Büthner (1622-1701), profesor matematyki Gimnazjum Akademickiego i rektor szkoły św. Jana. Był nie tylko niezwykle płodnym autorem kalendarzy (wydawał je nieprzerwanie od 1663 roku aż do śmierci, po której wydano w Gdańsku jeszcze kilka kalendarzy podług jego redakcji i koncepcji), ale również znawcą i pierwszym historykiem gdańskiej kalendariologii.
Wygód wszelakich promptuarium
Kalendarze Büthnera wydawane były w niezmienionym układzie przez ponad czterdzieści lat. Prześledźmy ich zawartość na podstawie egzemplarza na rok 1696, zachowanego w bibliotece Muzeum Narodowego. [W tym miejscu składamy gorące podziękowania kustoszowi MNG, pani Helenie Kowalskiej za udostępnienie nam tego i innych dawnych kalendarzy gdańskich].
„Neuer und Alter Schreib-Calender” na rok MDCLXXXXVI po narodzeniu Pana Naszego Jezusa Chrystusa otwiera bogato zdobiona strona tytułowa z uwieńczonym laurem popiersiem Jana III Sobieskiego i panoramą Gdańska, które jest „Miasto w Woiewodztwie Pomorskim nad morzem i stekiem rzek, Wisiy, Motławy, Raduny, formą Rzeczy-Pospolitey się rządzące, Fortecę maiąc Wexizelmundę, Cekauz osobliwy y Bibliotekę. Iest bardzo sławne całej Europy Emporium, Polski szpiklerz, y wygód wszelakich promptuarium, między Hansiatyczne niegdy Miasta policzone”, jak niewiele lat później w swojej encyklopedii „Nowe Ateny albo Akademja wszelkiej scyencyej pełna...” pisał o Gdańsku ks. Benedykt Chmielowski.
Po stronie tytułowej następuje dedykacja autora dla Panów Burmistrzów i Rady Królewskiego Miasta Gdańska, z podziękowaniem za ich wielką życzliwość i łaskawość.
Büthner był autorem niezwykle skrupulatnym i dokładnym. Dlatego na stronie trzeciej swojego kalendarza umieścił precyzyjne wyjaśnienia dla korzystających z jego dzieła czytelników. Możemy dzięki temu dowiedzieć się, że rok 1696 od Narodzenia Naszego Zbawiciela jest również 5645 rokiem od początku świata, 5456 rokiem podług rachuby żydowskiej i 3989 rokiem od wielkiego biblijnego potopu. Bilthner wyliczył też, że od wyjścia Izraelitów z Egiptu minęły 3192 lata, a od „początku rycerskich gier olimpijskich” 2471 lat.
Dalej następują wyjaśnienia na temat użytych w kalendarium znaków i skrótów, opisanie siedmiu planet (wśród których ówczesnym zwyczajem znajduje się również Słońce), znaków Zodiaku i różnicy czasu między kilkoma wybranymi miastami w Polsce i Prusach.
Dopiero po tym koniecznym wstępie przechodzimy do właściwego kalendarium. Znajdujemy w nim nie tylko dokładny kalendarz podzielony na miesiące z podaniem dni tygodnia, świętych patronów poszczególnych dni i zaznaczonych kolorem czerwonym świąt kościelnych, ale również przypadające na niedziele czytania z Pisma Świętego, pozycje gwiazdozbiorów, znaki Zodiaku, fazy Księżyca i „dobre czasy” dla wykonywania czynności domowych i gospodarskich takich jak: obcinanie włosów, rąbanie drewna, odstawianie dzieci od piersi, branie na przeczyszczenie, branie lekarstw, kąpiel i stawianie baniek, sianie i sadzenie oraz niezwykle ważne „krwie wypuszczanie”. Stosując się do rad Büthnera powinniśmy 12, 15, 25 i 30 kwietnia puszczać krew, siać lub sadzić, brać kąpiel i stawiać bańki oraz brać środki przeczyszczające. Dzieci możemy odstawić od piersi 12 lub 25 kwietnia, ścinać włosy 25 lub 30 kwietnia, a rąbać drewno tylko 15 lub 16 dnia tego miesiąca. Warto też wziąć pod rozwagę, że wyjątkowo dobry czas do puszczania krwi będzie dopiero w maju – 18, 24 i 30. Oczywiście, nie możemy dziś stosować rad Büthnera, bowiem jego „dobre czasy” dotyczą roku 1696, wynikają ze żmudnych wyliczeń astronomicznych na podstawie koniunkcji gwiazd i planet w owym czasie. Puszczając krew, np. 15 kwietnia 2001 roku, moglibyśmy nieopatrznie popełnić błąd, gdyż mogłoby się okazać, iż jest to akurat dobry dzień na kąpiel i przeczyszczenie.
Po każdej stronie z miesięcznym kalendarium w dziele Büthnera znajdują się dwie niezadrukowane kartki, służące właścicielowi kalendarza do czynienia własnych notatek. Był to na tyle rozpowszechniony w całej Europie zwyczaj, że wydawcy specjalnie dodawali puste strony.
Nie wiemy, kim był właściciel Büthnerowskiego kalendarza na rok 1696. Sądząc jednak z jego zapisków, była to osoba znacząca wmieście. Może bogaty kupiec lub miejski rajca albo ksiądz lub pastor. Dość jednak, że miał „znajomości”. Jego notatki dotyczą bowiem, miedzy innymi pastorów, proboszczów i wysokich oficerów wojskowych. Są to krótkie informacje o śmierci osób lub o ich chorobach albo podróżach. Pod datą 24 maja znajduje się też informacja o tym, że panna Hevelius poślubiła pana Ernsta Lange. Notatka z 17 czerwca przynosi z kolei smutną wiadomość o śmierci króla Jana III Sobieskiego, tak uroczyście uczczonego na karcie tytułowej. Miesiąc później, pod datą 16 lipca, właściciel kalendarza odnotował informację o morskiej katastrofie w okolicy wyspy Ösel na Bałtyku. Dowodzony przez szypra Jacoba Rentela statek, którego właścicielem był Sigmund Engelke, uderzył w niewidoczny pod wodą pal i zatonął.
W oryginalnym układzie Büthnera każdemu miesiącowi towarzyszy strona ozdobiona odpowiednim drzeworytem przedstawiającym czynności gospodarskie, strzyżenie owiec, szlachtowanie świń, orkę, sianie, żęcie zboża itp. Każdy rysunek opatrzony jest ponadto odpowiednim znakiem Zodiaku przypisanym do danej czynności (np. „opiekunem” sianokosów jest Lew, a dojenia krów i wyrabiania masła – Byk). Każda z gospodarskich czynności opatrzona jest również przez autora kalendarza stosownym wierszykiem z dobrymi radami. I tak np. styczeń zilustrowany jest wnętrzem domu, w którym rodzina biesiaduje przy bogato zastawionym stole w pobliżu wielkiego pieca kaflowego. Büthner radzi: „Rok się odnawia, pijmy mocne piwa i napoje, oczyśćmy powietrze, niech serca w gniewie nie będą zanurzone, jedzmy gorące potrawy, mięso świeże i zdrowe, i ogrzewajmy pokoje”. Rady, jak widać, niezbyt wyszukane. Być może dlatego, że wszystkiemu patronuje Wodnik, który z wielkiego dzbana polewa wodą całą rodzinę.
Na tych samych stronach rozpoczyna się długi wykład Büthnera na temat dziejów handlu pruskiego od roku 1480 (lata wcześniejsze znalazły się zapewne w kalendarzu na rok 1695 skoro autor tutaj zaznaczył, że jest to Continuation) do końca XV wieku (dalszy ciąg zapewne w kalendarzu na rok 1697).
Drugą część dzieła Fryderyka Büthnera stanowi „Prognosticon Astrologicum” na rok M.DC.LXXXXVI po Narodzeniu Pana Naszego i Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Na podstawie obserwacji astronomicznych i wiedzy astrologicznej Büthner przekazuje swoje prognozy na temat ruchu gwiazd i planet, prognozy dotyczące pór roku oraz bardziej praktyczne na temat przyszłości ludzi i krajów. Ostatnie trzy strony kalendarza zawierają listę pruskich, niemieckich i polskich targów i jarmarków z dokładnymi datami ich odbywania. W Gdańsku drugim, obok Dominika, wielkim jarmarkiem był ten odbywany 2 marca.
Na koniec Büthner podaje niezwykle istotne informacje na temat terminów kursowania poczty z i do Gdańska. W soboty, np. o godzinie 7 rano można było wybrać się w podróż aż do Londynu lub Paryża, a w piątki wieczorem „warszawską pocztą” do Torunia i dalej do Warszawy i Krakowa.
Opisanie krajów
Wydany na rok 1730 „Curieuser Astronomischer und Historischer Kalender” Johanna Adama Kulmusa, doktora medycyny, utrzymuje w zasadzie układ dzieł Büthnera. To, co wyróżnia ten kalendarz to większa niż w innych dziełach tego typu dbałość o właściwe „krwie wypuszczanie”. Kulmus tej – jak widać – niezwykle ważnej czynności poświęcił nie tylko odpowiednie miejsca w kalendarium, gdzie precyzyjnie podaje „dobre czasy”, ale również osobną stronę poprzedzającą prognostyk astronomiczny. Na rysunku widzimy dokładnie, z jakich miejsc naszego ciała dobrze lub źle jest wypuszczać krew i jakie pory roku (zaznaczone znakami Zodiaku) są do tego stosowne.
Kolejnym ciekawym kalendarzem znajdującym się w zbiorach Muzeum Narodowego jest wydany w Berlinie za zgodą Królewsko-Pruskiej Akademii Nauk kalendarz na rok 1765. Układ pierwszej części dzieła, którego autora nie znamy, jest w głównym zarysie podobny do kalendarzy Büthnera i innych ówczesnych kalendarzy. Może jedynie różni się od gdańskich kalendarzy tym, że rozpoczyna go wydany 4 marca 1744 roku edykt króla Prus nadający berlińskiej akademii przywilej wydawania kalendarzy.
Druga część natomiast ma charakter bardziej naukowy. Rozpoczyna ją poważny wykład z dziedziny astronomii wyjaśniający, między innymi, zasady poruszania się planet i gwiazd oraz widok nieba podczas kolejnych pór roku. Po nim następuje część historyczna. Otwiera ją „Historyczno-geograficzny opis Królestwa Polskiego”. Dowiadujemy się z niego, jakie rzeki przepływają przez Polskę, jakimi bogactwami naturalnymi dysponuje sąsiad Prus, ilu ma mieszkańców (w roku 1765 było nas 22 miliony), jaki jest system państwowy, podział administracyjny i kościelny. Poznajemy też najważniejsze daty z historii Polski, imiona co znaczniejszych władców, datę powstania uniwersytetu w Krakowie oraz to, że w mieście Frauenburg mieszkał Copernicus. Autor kalendarza poświęca też trochę miejsca (nieporównanie mniej niż Polsce) innym krajom od Portugalii aż po Moskwę.
Później poznajemy najważniejsze wydarzenia roku 1763. Dowiadujemy się o nieszczęściach i kataklizmach, które dotknęły Europę (np. w Poznaniu spłonęło 110 domów, w Smirnie – 400, a w Londynie 170). Kalendarz przynosi też informacje o tym, kto ze znaczących osobistości zmarł w roku 1763, ale również donosi o narodzinach i ślubach w wysokich rodach.
Następnie autor (autorzy) berlińskiego kalendarza informują nas o panujących w księstwach i królestwach Europy. Sądząc po informacji dotyczącej Polski, ten rozdział dzieła jest w wysokim stopniu wiarygodny. Kalendarz podaje bowiem nie tylko imię Stanisława Augusta z datą jego wstąpienia na tron, ale również Stanisława Leszczyńskiego wraz z datami jego panowania oraz informacją, że jego córka Maria jest żoną króla Francji.
Podobnie jak inne kalendarze dzieło Pruskiej Akademii Nauk przynosi bardzo obszerne informacje na temat targów i jarmarków oraz bardzo rozbudowany rozkład jazdy poczty w Prusach i na Pomorzu (aby móc wysłać list pocztą trzeba było dostarczyć go na dwie godziny przed odjazdem dyliżansu).
Gdański podróżnik
To jednak, co chyba najciekawsze w berlińskim kalendarzu, to liczne odręczne zapiski jego właściciela. Nie wiemy, kto nim był, ale możemy być pewni, że była to osoba niezwykle uczona i wiele podróżująca po całej Europie. Właściciel (właścicielka?) kalendarza pięknym charakterem pisma odnotowuje po francusku i niemiecku najważniejsze wydarzenia ze swojego życia, czyni notatki z podróży wraz z wyliczeniem ich kosztów, informuje nas o swoich niezwykłych i zapewne drogich zakupach. Pod datą 26 stycznia mamy więc smutną wiadomość o śmierci brata właściciela kalendarza, który zmarł we Frankfurcie nad Odrą w wieku 58 lat. W lipcu właściciel kalendarza odnotowuje odebranie dwóch cennych przesyłek: 15 lipca jest to przysłany z Berlina mikroskop, a 27 lipca angielski zegarek. Przez cały zaś rok pojawiają się bardzo częste zapiski dotyczące licznych podróży. Najczęściej są to wyjazdy do Królewca (do syna), na trasie wojaży są też Tczew, Toruń, Grudziądz, Kwidzyn, Gniew i Słupsk. W listopadzie są wyjazdy do Elbląga i Berlina.
Najciekawsze jednak były zapewne wyjazdy do Hamburga (we wrześniu) i do Londynu (w sierpniu). Właściciel kalendarza poświęcił tym podróżom dużo więcej miejsca niż innym swoim eskapadom. Specjalne korespondencje zapisał też poza właściwym kalendarium, na wyklejce dzieła przed okładką. Ciekawa zwłaszcza wydaje się korespondencja z Londynu. Nasz podróżnik zanotował w niej między innymi fakt, że 27 sierpnia 1765 roku w stolicy Anglii panował niespotykany upał, temperatura wynosiła aż 82 stopnie! Rzeczywiście ciepło... Mimo tego upału nasz uczony rodak wybrał się do niewielkiej miejscowości pod Londynem, znanej do dziś w całym świecie. Tą miejscowością było Greenwich. W tamtejszym obserwatorium astronomicznym nasz nieznany gdańszczanin obserwował nową gwiazdę, co skrupulatnie zanotował w kalendarzu.
Stare kalendarze w swoich częściach drukowanych niosą dziś dla nas wiadomości głównie dotyczące stanu ówczesnej wiedzy. Są też znakomitą ilustracją i źródłem dla badacza zwyczajów i kultury. Jednak najciekawsze, bo dotknięte piętnem indywidualnego losu są odręczne zapiski czynione na kartach kalendarzy przez ich właścicieli. Notatki te pełne są wydarzeń zwyczajnych, codziennych rachunków, radości, smutku, opisów wydarzeń niezwykłych, dziwnych, ciekawych. Są jednym słowem żywe (nawet po tylu latach), bo dotyczące żywego, konkretnego człowieka, z którym mamy okazję w ten sposób się spotkać. Nawet, jeśli nie znamy jego nazwiska.
Na koniec przywołajmy jeszcze jedną dobrą radę Pawła Patera z „Gospodarskiego kalendarza na rok Pański 1717”: „Kiedy chmury przychodzą, tedy wątpliwie z wieczora można robotę nakazać: ieśli się wypogodzi, tedy to: a ieśli niepogoda, tedy owo”.
Mieczysław Abramowicz
Pierwodruk: „30 Dni” 3/2001