PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Madonna z niszy przy Bramie Korkarzy

Madonna z niszy przy Bramie Korkarzy
Przez cztery i pół stulecia Złota Madonna wiernie asystowała gdańszczanom zmierzającym dawną, malowniczą Korkenmachergasse (dziś ulica Szewska) w kierunku bram Kościoła Mariackiego.
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Madonna z niszy przy Bramie Korkarzy – po lewej: stan sprzed 1938 roku; po prawej: po odsłonięciu polichromii podczas konserwacji na początku XXI wieku
Madonna z niszy przy Bramie Korkarzy – po lewej: stan sprzed 1938 roku; po prawej: po odsłonięciu polichromii podczas konserwacji na początku XXI wieku
Fot. W. Drost 'Marienkirche in Danzig'; Fot. St. Mieleszkiewicz

Kiedy wichry wojny spowodowały jej zniknięcie, ten brak odczuwany był przez nieliczne grono specjalistów i pasjonatów. Odnaleziona i rozpoznana w listopadzie 2002 roku, rozbudziła wielkie emocje, koncentrujące się, siłą rzeczy, przede wszystkim na sprawie jej lo­sów i praw własności. Pytano także, jak drewniana rzeźba, umieszczona na zewnątrz kościoła, w niszy przy Bramie Korkarzy mogła przetrwać kilka wieków. Teraz, kiedy sprawa jej powro­tu do Gdańska została szczęśliwie rozwiązana, pora wspomnieć o pięknie, artyzmie i znaczeniu tego wybitnego dzieła.

Nadejście XV wieku zwia­stowało „jesień średnio­wiecza”. Narastające na zachodzie i na wschodzie Europy krwawe i długotrwałe konflikty przyniosły powszechność znisz­czeń i cierpienia. Jakby na prze­kór czasom, powstał wówczas – a na północ od Alp był dominują­cy – „styl piękny”, zwany też „miękkim” oraz „międzynarodowym”, który miał przynieść ucieczkę od okrutnej rzeczywisto­ści. Wyrażał się on w szlachetno­ści gestu i proporcji, wydelikace­niu i idealizacji postaci, rysów twarzy, włosów, także dłoni i in­nych detali, połączonej z widocz­nym w najlepszych dziełach subtelnym liryzmem. Choć genezy tego stylu upatruje się najczęściej w środowisku artystycznym dwo­ru cesarskiego w Pradze, dworu królewskiego w Paryżu i dworu władców Burgundii, wiele jego najlepszych dzieł powstało dla bo­gacącego się mieszczaństwa środ­kowo-wschodniej Europy.

Jednym z najciekawszych i spornych zagadnień historii sztu­ki tego okresu jest sprawa wyodrębnienia i podziału spuścizny anonimowego, genialnego rzeź­biarza, nazwanego z czasem Mi­strzem Pięknych Madonn. Od końca XIX wieku stopniowo przypisy­wano mu kolejne „odkrywane” arcydzieła – przede wszystkim madonny – np. z Wiednia i Wrocławia, a także odkrytą wówczas, a zaginioną później pod koniec II wojny Madonnę z kościoła św. św. Janów w Toruniu. Starano się ustalić, jaki był teren jego dzia­łalności i okazało się, że musiałby obejmować dzisiejszą Austrię, Czechy, Śląsk i Pomorze Gdań­skie. Starano się też wskazać te dzieła, które stworzyli jego uczniowie i naśladowcy. Z czasem wydało się niemożliwe, by nawet najlepsze z przypisywanych mu rzeźb wyszły spod jednej ręki. Toteż podzielono przypisywaną mu spuściznę, oddając autorstwo część rzeźb ar­tyście określanemu jako Mistrz Toruńskiej Pięknej Madonny. Ustalenia w tej sprawie są do dzi­siaj dyskutowane, gdyż badania nad poszczególnymi dziełami są w różnym stopniu zaawansowa­ne. W rozważaniach na ten temat nie uwzględniono też w pełni siły i znaczenia średniowiecznego handlu dziełami sztuki i wpływu, jaki na rozmieszczenie dzieł z tego kręgu mógł mieć przebieg ów­czesnych szlaków kupieckich.

Jednym z najwybitniejszych kontynuatorów stylu Mistrza Toruńskiej Pięknej Madonny był Mistrz Gdańskiej Pięknej Madonny, który oprócz niej miał też stworzyć kamienne piety z Kościoła Mariackiego i Ermi­tażu, Madonnę z Kaplicy Brac­twa Kapłańskiego i drewnianą Grupę Ukrzyżowania również w Kościele Mariackim, a także doskonalą figurę św. Katarzyny z kościoła w Tychnowych. Najlepsi znawcy przyznają zgodnie, że w kręgu tego artysty, a może nawet w jego warsztacie powsta­ła Madonna z niszy przy Bramie Korkarzy, która właśnie powróciła do Gdańska. Do takiej opinii przychyla się profesor Willi Drost i światowy autorytet w dziedzinie sztuki średniowie­cza, Karl Heinz Clasen, który w wydanej w 1939 roku mono­grafii rzeźby z terenu państwa krzyżackiego potwierdził wyso­ką klasę dzieła i opublikował najlepsze z jego dawnych zdjęć. Warto tu wspomnieć, że Clasen, profesor historii sztuki na uni­wersytecie w Królewcu i już przed wojną znany uczony, na dobre utwierdził w światowej hi­storii sztuki pojęcie „Mistrza Pięknych Madonn”. Opracowa­na przez niego monumentalna monografia „Der Meister der Schönen Madonnen”, opubliko­wana została w Berlinie i No­wym Jorku w 1974 roku.

Żaden z dawniejszych uczo­nych nie miał możliwości zbyt dokładnego obejrzenia Madonny, gdyż była wysoko umieszczo­na, a kiedy ją zdejmowano była spowita szaro-czarnym całunem wielowiekowych nawarstwień. Ale mimo tego zwrócili uwagę na delikatność twarzy Marii i figur­ki Dzieciątka. Gdyby mogli, tak jak my, obejrzeć Madonnę po oczyszczeniu i konserwacji, za­pewne zdumiałby ich dobry stan

zachowania, a ich sądy byłyby jeszcze bardziej korzystne.

Matka Boska z Dzieciątkiem z niszy przy Bramie Korkarzy wykonana została najprawdopo­dobniej w lipowym drewnie. Jest rzeźbą pełnoplastyczną (wyso­kość 124 centymetry). Zgodnie z zasadami sztuki została wydrą­żona, co po części zabezpieczało ją przed rozeschnięciem i spęka­niem. W większej części pokryta jest polichromią, którą odsłonięto podczas ostatniej konserwa­cji. Szaty postaci są złocone. Rzeźba spoczywa na oryginalnej podstawie (wysokiej na około 9 centymetrów), wykonanej z ręcz­nie ciosanych, dębowych deseczek. W podstawie przewiercono kilka otworów, które służyły do osadzania figury na pionowym pręcie lub prętach. Jeden z tych otworów później zaczopowano.

W kompozycji rzeźby, mimo bardziej przysadzistych proporcji, widać ogólną zależność od Pięknej Madonny z Torunia (dotyczy to zwłaszcza szat) oraz Gdańskiej Pięknej Madonny. Ale obok podo­bieństw są także znaczące różnice. Charakterystyczna dla tych dzieł subtelna gra uczuć między piękny­mi twarzami Matki i Dzieciątka, która miała wyrażać głębię wewnętrznych relacji między nimi, w naszej Madonnie skierowana jest bezpośrednio do odbiorcy. Lekko pochylone twarze Marii i Dzieciątka nie zwracają się ku so­bie, lecz ustawione są prawie fron­talnie, w stronę widza. Z powodu uszkodzeń rzeźby symbolika tego gest jest w pełni czytelna już tylko na archiwalnych fotografiach.

Patrząc na dawne fotografie, możemy też stwierdzić, że rzeźba należy do rzadkiej ikonograficz­nie odmiany przedstawień o „dwóch jabłkach”. Mniejsze z nich, zapewne ,jabłko królewskie”, leży na odwróconej lewej dłoni Dzieciątka. Jego prawa dłoń, niestety niezachowana, spo­czywała na drugim, większym jabłku, podtrzymywanym przez Marię palcami prawej dłoni (dziś rzeźba i tu ma uszkodzenia). Ten gest, umiejscowiony na osi rzeź­by, przyciągał uwagę patrzących. Ponieważ dzisiaj brakuje tych centralnych fragmentów kompo­zycji, przy oglądaniu nasza uwaga skupia się na doskonałej postaci małego Jezusa. Rzeźbiarz umie­jętnie przetworzył rysy Marii, jej uśmiech, usta i oczy. Dopiero patrząc z bliska można ocenić niepo­wtarzalne piękno i klasę wykona­nia Dzieciątka oraz finezję drob­nych, niewidocznych przecież z oddali szczegółów. Clasen, Drost i inni dawni badacze mogą nam tylko tego pozazdrościć.

W dolnej części kompozycji do­minuje złoty płaszcz podbity gra­natem. Poła przewieszona przez prawe ramię opada szeroką kaskadą, a pod postacią Dzieciątka płaszcz uformowany został w kil­ka schodzących w dół fałd. Już na początku XX wieku brakowało kwiatonów wieńczących koronę Marii. Porównanie archiwalnych zdjęć ze stanem obecnym wyka­zuje, że pogłębiły się wcześniejsze pęknięcia korony i całej postaci, i powstał ubytek w dolnej części figury. Z tyłu rzeźby znaleziono resztki płótna, które są śladem po dawnej naprawie.

W tym miejscu warto powró­cić do pytań o autorstwo, miej­sce i czas powstania oraz pier­wotne przeznaczenie Madonny. Silne środowisko rzeźbiar­skie, zdolne do zaspokojenia nie tylko lokalnych potrzeb, istniało w Gdańsku już w końcu XIV wieku. Świadczy o tym zarówno poziom zachowanych prac, jak i poświadczone fakty eksportu rzeźb na północne brzegi Bałty­ku. Przyswojenie stylu domnie­manego Mistrza Pięknych Ma­donn oraz przynajmniej kilku­nastoletnia działalność Mistrza Gdańskiej Pięknej Madonny zaowocowały wybitnymi dziełami. Część z nich szczęśliwie zacho­wała się, a powstawały one aż do połowy XV wieku.

Wspomniane już związki „na­szej” Madonny z arcydziełem, jakim jest Gdańska Piękna Ma­donna i inne dzieła jej Mistrza, nie podlegały dyskusji. Żmudne analizy porównawcze pozwalają wyrazić przypuszczenie, że Ma­donna powstała około lub wkrótce po 1430 roku w Gdań­sku. Być może w tym samym warsztacie, a nawet przy udziale tego samego artysty co figury Świętego Jana Ewangelisty i Marii z Grupy Ukrzyżowania w Kościele Mariackim. Nato­miast nie budzi wątpliwości stwierdzenie, że w tym samym warsztacie i spod tych samych rąk co Madonna, wyszły rzeźby z Ołtarza Dwunastu Apostołów, który pierwotnie stał w połu­dniowym ciągu filarów, a obecnie znajduje się w kaplicy Trójcy Świętej w tym samym kościele.

Proporcje postaci Marii i Dzie­ciątka mogą wskazywać, że arty­sta uwzględniał sytuację, w której figura będzie oglądana ze znacznej odległości. Mimo to można stwierdzić, że arkadowa nisza obok Bramy Korkarzy nie była dla niej przeznaczona. Nisza ta powstała między 1484 i 1498 rokiem, a więc kilkadziesiąt lat po Madonnie i zapewne przezna­czona była dla innej rzeźby, która nigdy nie została wykonana. Nisza przy Bramie Korkarzy posia­da swój odpowiednik w postaci niszy z kamienną Madonną (dziś jest tu kopia) przy Bramie Kaletniczej z drugiej strony kościoła. Zdarza się, że obie te figury są ze sobą mylone.

Forma i staranność wykona­nia, a także materiał wskazują na trafność wysuwanej już dawniej sugestii, że Madonna pochodzi z niezachowanej nastawy ołtarzo­wej. Okoliczności przeniesienia rzeźby do niszy w ścianie kościoła pozostają nieznane. Zapewne miało to miejsce jeszcze w epoce gotyku. Wskazuje na to zachowa­ny do dziś we wnęce cokół z go­tyckich cegieł, za pomocą które­go dostosowano figurę do znacz­nie wyższej wnęki. Rzeźba i wnę­ka tworzyły całość tak harmonij­ną, jak znajdujący się tuż obok nad samą bramą, tympanon z wykonaną około 1420 roku gru­pą Zaśnięcia Marii. Proporcje tympanonu były dobrze dostoso­wane do kształtu umieszczonych w nim drewnianych rzeźb, choć były one starsze od niego o około siedemdziesiąt lat. Nie można wykluczyć, że korkarze, którzy mieli swój cech i bractwo przy kościele, fundowali lub opiekowa­li się tymi obiektami. Swoją dro­gą szkoda, że obecne nazwy Bra­ma Szewska i ulica Szewska nie są wiernym odpowiednikiem dawnych, które upamiętniają nie do końca zapomniane rzemiosło. Kiedy w latach siedemdziesią­tych XX wieku wróciła na jakiś czas moda na drewniane trepy, na Pomorzu dość powszechnie nazywano je właśnie korkami.

Grupa Zaśnięcia Marii i Madonna bardzo długo razem zdo­biły mury kościoła. Opisał je profesor Theodor Hirsch w wydanej w 1843 roku monografii Kościoła Mariackiego. Odtąd stale były obecne w literaturze. Ich drogi rozeszły się w 1935 roku. Zaśnię­cie Marii zastąpiono kamienną kopią, a drewniany oryginał przeniesiono do Mu­zeum Miejskiego (obecnie Muzeum Narodowe), gdzie znajduje się do dziś. Madonna po­została na swoim miejscu jeszcze trzy lata.

W tympanonie nad bramą umieszczono kamienną kopię Zaśnięcia Marii, a rzeźbę Madonny przeniesiono do kościoła (nisza jest pusta); 1942-1944
W tympanonie nad bramą umieszczono kamienną kopię Zaśnięcia Marii, a rzeźbę Madonny przeniesiono do kościoła (nisza jest pusta); 1942-1944
Fot. Dokumentacja J. Deurera, Zbiory Archiwum Państwowego w Gdańsku

W pełni wiarygodne informacje o losach Złotej Madonny kończy zapis Clasena o prze­niesieniu jej do wnętrza kościoła tuż przed 1939 rokiem. Nie jest pewne, jakie były jej dalsze losy. Najprawdopodobniej w 1944 lub nawet już na początku 1945 roku umieszczono ją w jednej ze składnic ewakuacyjnych. W chwili obecnej brakuje dowodów, potwierdzających pojawiającą się sugestię, że wcześniej była przeniesiona do Muzeum Miejskiego. Możemy też pominąć przypuszczenia doty­czące losów powojennych, gdyż często ociera­ją się one o legendę. Tak naprawdę ważne jest to, że los okazał się łaskawy dla tego bezcen­nego zabytku. I dla gdańszczan.

W 1993 roku od ówczesnego posiadacza rzeźbę kupił pan Janusz Stefanowski, znany kolekcjoner z Wrocławia. Oddał rzeźbę do profesjonalnej, a co najważniejsze zachowawczej konserwacji. Umiejętne zdjęcie wielu nawarstwień odsłoniło oryginalną polichromię. Dzięki temu rzeźba nie podzieliła losu setek innych obiektów, które z powo­dów pseudo-estetycznych lub merkantyl­nych odarto do gołego drewna lub – co nie­stety zdarza się jeszcze dziś i także w Gdań­sku – zeszpecono oblekając w nową, często niskiej jakości pozłotę. Po wielu latach konieczność życiowa skłoniła kolekcjonera, zresztą nieświadomego pochodzenia rzeźby, a co za tym idzie, nieprzeczuwającego ni­czym niezawinionych przykrości, by zgłosić rzeźbę na aukcję warszawskiego domu au­kcyjnego „Rempex”. Pokazana na okładce katalogu w listopadzie 2002 roku, została rozpoznana przez naukowców z Muzeum Narodowego w Warszawie, przy czym pal­ma pierwszeństwa należy się pani Aleksan­drze Kasprzak.

Doprowadzenie do powrotu rzeźby do Gdańska było przedsięwzięciem trudnym, przede wszystkim z powodów formalnych – prawnych i organizacyjnych. Szczęśliwie, zarówno muzealnicy, jak i władze miasta, miały poczucie wartości dzieła, i zdawały sobie sprawę, że powodzenie starań o jej odzyskanie ma istotne znaczenie dla powrotu in­nych gdańskich zabytków. Decyzja prezydenta Pawła Adamowicza i dyrektora Ada­ma Koperkiewicza, by zakupić rzeźbę dla Muzeum Historycznego Miasta Gdańska, uwzględniała aktualną wykładnię sytuacji prawnej obiektu i zakończyła długi okres niepewności. Nie ma też zagrożenia, że moż­na dzieło ponownie utracić. Dzięki tej decy­zji udało się ubiec inne zainteresowane muzea i – korzystając z prawa pierwokupu – prywatnych kolekcjonerów, którzy gotowi byli zapłacić każdą cenę.

Do Gdańska wróciła rzeźba nie tylko gdań­ska, ale przede wszystkim wybitna, a przy tym dobrze wpisana w nurt swojej epoki. Miłośnicy sztuki i profesjonaliści będą mieli okazję, by ją porównać z Gdańską Piękną Madonną, Piętą, Grupą Ukrzyżowania, Oł­tarzem Dwunastu Apostołów i innymi dzie­łami z tego kręgu. A do niszy obok Bramy Korkarzy powinna jak najszybciej powrócić kopia Zło­tej Madonny.

 

Konrad Nawrocki

 

Pierwodruk: „30 Dni” 2/2004