Jeszcze na początku XX wieku naprzeciw Bramy Wyżynnej można było oglądać resztki młyna, który przez kilka stuleci tłoczył wodę do tej sieci. Nazywano go kunsztem wodnym, z niemiecka – Wasserkunst. Jego wieża tworzyła wyrazisty akcent w układzie urbanistycznym miasta.
We wczesnym średniowieczu gdańszczanie czerpali wodę ze studni kopanych na obszarze Gdańska, ale korzystali też z zasobów Potoku Siedleckiego. Nieopodal miejsca, gdzie dzisiaj stoi budynek Urzędu Miejskiego, potok ten rozgałęział się na kilka strumieni. Niektórzy historycy podają, że najbardziej na północ wysunięta struga uchodziła wprost do Wisły, zaś pozostałe rozpływały się w Motławie. Wydaje się, że najobfitszy w wodę strumień płynął dzisiejszym Podwalem Staromiejskim i to on zaopatrywał gród księcia oraz osady skupione przy kościołach św. Katarzyny i św. Mikołaja. Nie wyklucza się też, że inna struga spływała dzisiejszą ulicą Długą i to u jej ujścia niemieccy osadnicy zbudowali miasto na prawie lubeckim, późniejsze Recht Stadt – Główne Miasto.
Do tego naturalnie wytworzonego układu hydrologicznego podłączono w średniowieczu nowego „dostawcę” wody. Był to kanał, który prawie dwunastokilometrowym korytem doprowadzał do Gdańska część zasobów rwącej rzeki Raduni. Przekopany został niedługo przed rokiem 1338 z inicjatywy Krzyżaków, nowych panów Gdańska i Pomorza. Raduńska woda spływała do kanału śluzą, którą wybudowano pod Pruszczem na gruntach wsi Juszkowo. Miała przede wszystkim napędzać turbiny krzyżackich zakładów przemysłowym, a głównie Wielkiego Młyna, zbudowanego przed 1364 rokiem na Starym Mieście. I stąd nazwa tego cieku: kanał Młyński (rivulum Molewasser, obecnie – kanał Raduni).
Skąd wiadomo, że Krzyżacy zakończyli tę inwestycję przed rokiem 1338? Wskazuje na to wystawiony wtedy przywilej lokacyjny gdańskiego komtura Winryka von Kniprode, późniejszego wielkiego mistrza, który wymienia kanał Młyński we wsi Orunia (Oran) jako już istniejący. Ale – jakby wbrew swojej nazwie – kanał obsługiwał nie tylko zakłady produkcyjne. Niedługo przed rokiem 1356 Gdańsk otrzymał (również z inicjatywy Krzyżaków) sieć wodociągową zasilaną wodą z tego kanału. Składały się na nią dwa systemy – jeden rozprowadzał wodę do celów konsumpcyjnych, a drugi – osobny – do celów „niekulinarnych” (między innymi przemysłowych). Woda „spożywcza” płynęła siecią utworzoną z drewnianych rur, ukrytych pod ziemią. Były to drążone bale (najczęściej sosnowe), łączone metalowymi kołnierzami, a ich odbiornikami były rząpia rozmieszczone wzdłuż ulic, czyli studnie utworzone z beczek wkopanych w ziemię, do których woda docierała podziemną siecią. Te miejsca poboru wody znajdujemy na wielu grafikach. Starsze były wyposażone w żurawie, późniejsze – w kołowroty. Drugi system rozprowadzał wodę naziemnymi korytami, które przed zanieczyszczeniem zabezpieczano osłoną z dylów.
Badacze przyjmują prawie za pewnik, że miasto było uzbrojone kilkoma systemami zaopatrzenia w wodę. Jeden czerpał ją z kanału Młyńskiego, drugi – z Potoku Siedleckiego. Przypuszcza się, że gdańszczanie korzystali też z tradycyjnych studni, w których zbierała się woda gruntowa, ale były one raczej nieliczne. Taki szeroki i swobodny dostęp do wody dawał jeszcze jedną istotną korzyść. Ułatwiał walkę z pożarami, które często pojawiały się pośród drewnianej i krytej strzechami zabudowy Gdańska.
***
Z biegiem lat aglomeracja gdańska zaludniała się coraz gęściej i szczelniej wypełniała zabudową. Na ograniczonym obwarowaniami obszarze przybywało domów, składów, warsztatów i... stawianych na podwórzach wychodków, których na ogół nie czyszczono. Po zapełnieniu dołu kloacznego kopano nowy w innym miejscu. To powodowało, że grunty nasycone były substancjami, które nękały miasto na dwa sposoby: charakterystycznym odorem i zarazkami chorób.
Miejski wodociąg, który w chwili uruchomienia wyniósł cywilizacyjnie Gdańsk ponad inne ośrodki, rozprowadzał wodę, która w zasadzie nie nadawała się do konsumpcji. Do miejskich studni docierała zanieczyszczona przez rzemieślników z podmiejskich osad Oruni i Starych Szkotów, głównie garbarzy i browarników, którzy utrzymywali zakłady przy samym kanale. Wilkierze nakładały na winowajców takich wykroczeń surowe kary, ale była to „walka z wiatrakami”. Jacob Rhode wspomina w swojej kronice o szczególnie dokuczliwym zanieczyszczeniu studni publicznych, jakie miało miejsce 21 marca 1534 roku. Mówiąc dzisiejszym językiem, stan sanitarny takiego miasta to była niemal bomba ekologiczna.
Kto zatem mógł, wyrywał się do wiejskich posiadłości, gdzie było czyste powietrze i zdrowa woda. Większość pozostawała jednak w mieście, gdzie chętnie gaszono pragnienie piwem, a na potrzeby kuchenne nabywano nietanią wodę od woziwodów, którą ci dostarczali beczkami z czystych zamiejskich potoków. Jednak ogółu średniozamożnych gdańszczan i biedoty nie było stać na taki luksus i korzystali z publicznych studni. Przeciętny gdańszczanin nie był więc okazem zdrowia, a jego odporność na epidemie była mizerna. Mało kto dożywał czterdziestki, a wysoką śmiertelność dzieci przyjmowano za normę.
Z zapisów historycznych wiemy, że w 1524 roku „morowe powietrze” pozbawiło życia ponad dziewięć tysięcy gdańszczan, a w 1529 – sześć tysięcy. Przeciągające zarazy nie tylko dziesiątkowały ludzi, ale powodowały zamieranie miasta. Przejawiało się to pustoszeniem kanału portowego i jego nabrzeży – zanikał handel i produkcja, rwały się kooperacje, ale też wzrastała przestępczość i wybuchała nieobserwowana w innych czasach swoboda seksualna.
***
By jakoś uodpornić gdańszczan na zarazy, a miasto uchronić od krachu, w 1536 roku Rada postanowiła, by podłączyć miejską sieć do rezerwuaru zdrowej wody. Musiał być na tyle duży, by zadowalał stale rosnące potrzeby rozwijającego się miasta. Wybór padł na staw młyński zasilany przez zasobne w wodę czterdziestohektarowe jezioro Jasień (Nenkau). Znajdował się niedaleko od Gdańska we wsi Krzyżowniki (Tempelburg), leżącej na zachód od Siedlec. Dzięki naturalnemu nachyleniu terenu między stawem i miastem, woda mogła swobodnie spływać siłą grawitacji podziemnym kolektorem. Połączenie to zrealizowano w latach 1536-1537 (ale podaje się też rok 1550) pod kierunkiem specjalistów sprowadzonych bodaj z Lubeki.
Przed samym miastem kolektor pokonywał dwie przeszkody. Pierwszą stanowił osłonięty wałami kanał Raduni (wówczas – Młyński). Drugą stwarzała miejska fosa. Nie wiemy, czy kolektor od samego początku przecinał fosę na wysokości głównego wjazdu do Gdańska, a był nim – zanim pojawiła się Brama Wyżynna – barbakan Bramy Długoulicznej (obecnie zespół Katowni i Wieży Więziennej przy Bramie Złotej). Brama Wyżynna powstała dopiero około 1588 roku, jako element nowego pasma zachodnich fortyfikacji. Dawny badacz dziejów Gdańska, Georg Cuny, przesuwa to „wodne” skrzyżowanie bardziej na południe i umieszcza przy Baszcie Nowej na Starym Przedmieściu; za nim powtórzył tę hipotezę Paul Simson i Erich Keyser.
Uważa się, że różnica między poziomem Krzyżownik i miastem zapewniała wodociągowi miejskiemu wystarczająco duże ciśnienie. Dzięki niemu lustro wody w rząpiach zawsze było wysokie, a w 1549 roku można było uruchomić przy Dworze Artusa pierwszy gdański wodotrysk. Była to drewniana fontanna, której nie musiała wspomagać żadna pompa. W 1633 roku zastąpiła ją Studnia Neptuna.
W miarę wzrostu liczby ludności zwiększało się zapotrzebowanie na wodę. Przypuszcza się, że w przywoływanych już latach 1536-1537 wybudowano pierwszą stację pomp zwaną kunsztem wodnym (Wasserkunst), by tłoczyć do sieci również wodę z kanału. Czy istotnie wtedy powstała i czy od razu naprzeciw barbakanu Bramy Długoulicznej? Takiej pewności nie ma. Zanim kunszt tam się pojawił, naprzeciw głównej bramy działała od 1397 roku garbarnia. A zadaniem kunsztu było wtłaczanie wody czerpanej z kanału do miejskiego wodociągu. Jej „podaż” można było zwiększyć podnosząc ciśnienie, a to uzyskiwano wznosząc coraz wyższą wieżę ciśnień. Woda wpływała do miasta rurami poprowadzonymi przez mur Bramy Wyżynnej. Specjalnie dla nich wypruto dwa przepusty poniżej przejść dla pieszych, a na odcinku nad fosą wspierały się na przęsłach mostu zwodzonego.
Znane źródła kartograficzne i ikonograficzne pokazują tę pompę dopiero od końca XVI wieku. Anton Möller bodaj pierwszy narysował osłaniający ją budynek w panoramie Gdańska uchwyconej z Biskupiej Górki w latach 1592-1593. Według Georga Cuny pierwszy kunszt mógł powstać około 1550 roku, a jego twórcą był architekt Antonius Trappe. Natomiast zdaniem Teresy Zarębskiej (profesora Politechniki Warszawskiej, historyka urbanistyki i architektury) mógł to być architekt miejski Dirk Daniels, realizator odbudowy wieży Ratusza Głównomiejskiego, którą podjęto po pożarze z roku 1556. Dlaczego nie Trappe? Bo na autorstwo Danielsa powoływał się jego syn podczas starań o intratną posadę przy obsłudze Wasserkunstu. Sprawa była zbyt świeża i znana, by Daniels junior mógł się uciekać do kłamstwa (Teresa Zarębska, niestety, nie podaje źródła tej informacji). Przepompownia Danielsa seniora legła w gruzach podczas konfliktu miasta ze Stefanem Batorym w 1577 roku. Odbudowano ją przy pomocy niderlandzkich specjalistów dopiero w 1584 roku.
Od 1665 roku kunszt współtworzył z dwoma innymi zakładami zespół młyński naprzeciw Bramy Wyżynnej. W różnych okresach obiekty tego zespołu były ze sobą połączone pomostami i wspólnym dachem. Jeden młyn należał do cechu sukienników i służył do spilśniania sukna (tzw. folusz, zbudowany w 1665 roku), drugi zaś, to czynny od około 1397 roku młyn cechu kaletników ze Starego Miasta, którzy zamszowali w nim skórę. Kunszt i folusz sukienników zajmowały wschodni brzeg; folusz kaletników w różnych okresach stał na prawym, to na lewym brzegu. Woda uchodziła stamtąd dwoma kanałami: jednym wprost w kierunku przepustu pod Bastionem św. Elżbiety, a innym trafiała do pracującego opodal kolejnego folusza kaletników.
Przez długi czas budynki zespołu były drewniane, podobnie jak cała zabudowa przedmieść (łatwa do rozbiórki na wypadek zagrożenia wojennego). Murowanym obiektem długo pozostawał jedynie most wzniesiony z kamienia przez Jana Strakowskiego w 1614 roku po północnej stronie zespołu (obecnie mamy tam most z jezdnią Targu Rakowego). Zaraz za nim, po zachodniej stronie kanału, cech kaletników wzniósł kolejny młyn garbarski, w którym mielono korę dębową.
Po uważnym przejrzeniu materiałów ikonograficznych nasuwa się wniosek, że Wasserkunst mógł w kolejnych „edycjach” nieco zmieniać miejsce. Ale czy istotnie tak było? Pewne rozbieżności w przedstawianiu architektury Gdańska w pracach artystów mogą zwyczajnie wynikać z nieumiejętności albo świadomie wprowadzonej deformacji, podyktowanej potrzebą stworzenia poprawnej artystycznie kompozycji.
***
Wydaje się, że zasada działania kunsztu była taka sama w kolejno powstających obiektach, a pojawiło się ich kilka w wyniku zniszczeń wojennych. Stację pomp poruszało jedno koło młyńskie. Metalowa pompa tłokowa zasysała wodę z kanału do zbiornika, który według Jakuba Szczepańskiego, autora pracy doktorskiej o gdańskich młynach, badacza starej architektury Gdańska i wykładowcy na Wydziale Architektury Politechniki Gdańskiej, był wysoki na kilka metrów i zbudowany z drewnianych klepek spiętych żelaznymi obręczami. U dołu wyposażono go w drzwiczki, które ułatwiały konserwację i usuwanie osadu. Górą odchodził z niego przewód wylotowy zabezpieczony kratą, która zatrzymywała większe nieczystości. Woda spływała tym wylotem do drugiego zbiornika, który pełnił funkcję odstojnika, i stamtąd trafiała już prosto do miejskiej sieci.
Na starych rycinach i archiwalnych zdjęciach Bramy Wyżynnej widać w murze zwieńczone łukowo nieduże otwory, którymi nitki wodociągu (osobne z wodą z Krzyżownik, osobne – z kunsztu) wprowadzały wodę bezpośrednio do miasta. Te przepusty zachowały się. Z zewnątrz są przysypane ziemią (efekt likwidacji fosy), ale zobaczymy je po zejściu do bramnego podziemia. Muzeum Historyczne Miasta Gdańska, które jest właścicielem Bramy Wyżynnej, nie wyklucza, że włączy tę piwnicę do projektowanego podziemnego szlaku, prowadzącego śladem gdańskich wodociągów.
Po pokonaniu obwarowań wodociąg trafiał pod ulicę Długą, a prowadząc wodę do Długiego Targu rozgałęział się do licznych studni ulicznych (rząpi), do wodotrysku przed Dworem Artusa i domów bogatszych mieszczan (między innymi do kamienicy Uphagena przy Długiej 12). Te „punkty poboru” widzimy zaznaczone na planie gdańskiego wodociągu wykonanym przez Jeana Charpentiera w 1719 roku.
Gdański Wasserkunst nie był jedynym takim młynem na Pomorzu. Lustracja Tczewa z roku 1565 odnotowuje podobny „kunszt rurny” i podobne urządzenie zaznaczono na planie Grudziądza z 1756 roku, gdzie widoczna jest wieża ciśnień działająca na zbliżonej zasadzie.
W 1871 roku Gdańsk został podłączony do nowej sieci wodociągowo-kanalizacyjnej. Była uzbrojona w najnowsze rozwiązania, które działały w zasadzie bez zarzutu do końca ostatniej wojny. Stary i niepotrzebny Wasserkunst został rozebrany na początku XX wieku. Dzisiaj jedynym śladem po zespole kunsztu i foluszy pozostaje kształt koryta kanału Raduni. Blisko dawnego mostku Strakowskiego zostało ono wyraźnie poszerzone kosztem wschodniego brzegu, by dać miejsce na koła młyńskie kunsztu i folusza sukienników.
***
Jak już wspomnieliśmy, najstarszy widok tego zespołu znajdujemy na panoramie Gdańska Antona Möllera z lat 1592-1593. Zabudowania są parterowe, a z tego wynika, że wieża ciśnień była jeszcze niska. Skoro tak – nie zapewniała sieci miejskiej dużego ciśnienia i woda niemrawo napełniała rząpie.
Aegidius Dickmann odbył w 1617 roku co najmniej dwa spacery za miasto. Jeden zaprowadził go na Górę Gradową. Patrząc stamtąd na Gdańsk, narysował niedużą panoramę, którą umieścił na stronie tytułowej teki z widokami nadmotławskiego grodu. Przy prawej krawędzi widzimy, za mostkiem Strakowskiego, zabudowania folusza i kunsztu wzniesione z pruskiego muru i przykryte wysokimi dachami. Dickmann zawędrował też na najpopularniejsze niegdyś wzniesienie widokowe – na Biskupią Górkę, gdzie przesiedział trochę czasu, rysując kolejną panoramę. Otoczenie kunsztu widzimy zabudowane i zadrzewione, są nawet murowane kamieniczki z barokowymi szczytami, a jedna ma wieżę z nasadzoną kopułą.
Również kunszt posiada wieżę. Jest masywna, wzniesiona na planie kwadratu i pokrywa ją wysoki czterospadowy dach zwieńczony kulą. Rysunek jest ubogi w detale, jednak ze sposobu położenia kresek można wnioskować, że ukazany fragment kunsztu wykonano z drewna. Podobny obraz tego miejsca widzimy na panoramie Piscatora z 1620 roku. Nic dziwnego, skoro nie rysował jej z natury, ale na podstawie dzieła Dickmanna.
Panorama Gdańska Jacobusa Hoffmana z 1635 roku pokazuje wieżę kunsztu przykrytą wysokim dachem dwuspadowym. Ciśnienie w sieci było zapewne wyższe, niż w roku 1549, bowiem od dwóch lat Gdańsk szczycił się wyżej bijącym wodotryskiem przed Dworem Artusa, a była to studnia Neptuna. Czy jednak miała na to wpływ praca kunsztu? Jeśli ta fontanna rzeczywiście wyrzucała wodę z Krzyżownik, to na pewno nie. W 1646 roku Jeremias Falck zaprojektował bramę tryumfalną na cześć Władysława IV i Ludwiki Marii Gonzagi, a w jej zwieńczeniu umieścił gdańską panoramę. Budynek kunsztu, chociaż nieduży, stanowi ważny element kompozycyjny. Stoi przed miejskimi obwałowaniami na osi Bramy Wyżynnej i mocno zaznacza się nad sąsiednią zabudową.
Jeden z ciekawszych wizerunków kunsztu utrwalił w 1765 roku Matthaeus Deisch. Rysował go bodaj z okolicy Bramy Drzewnej, przy której niegdyś znajdował się przepust, którym do Starego Miasta wpływała woda Potoku Siedleckiego. Artysta ukazał równoległy do kanału, długi i szeroki budynek parterowy z wysokim poddaszem. Ze środka dwuspadowego dachu wynurza się czworoboczna wieża, zapewne murowana, z sześcioboczną sygnaturką przykrytą blaszaną kopułą i zwieńczoną ogromną kulą. Budowla ma bodaj siedem kondygnacji, wznosi się na wysokość kilkunastu metrów, a długość parteru może osiągać nawet pięćdziesiąt metrów. Pod dachem od strony mostka zapewne kryją się urządzenia folusza sukienników. W głębi na krawędzi Wysoczyzny Gdańskiej widzimy zabudowania Stolzenberga (Chełm).
Ostatni ślad kunsztu znajdujemy prawdopodobnie na zdjęciu wykonanym podczas wielkiej manifestacji zwołanej na Targu Siennym 10 listopada 1918 roku. Przyszło na nią dużo mężczyzn w mundurowych czapkach. Fotograf zajął miejsce w okolicy Banku Rzeszy i wykierował obiektyw na Nowe Ogrody. Z lewej strony kadru objął budynek banku Raiffeisena przy Targu Rakowym 7/8 (dzisiejsza Dyrekcja Okręgu Poczty), a z prawej Komendanturę przy Hucisku (obecnie – Nowy Ratusz, dawniej klub studencki „Żak”). W głębi widzimy sporych rozmiarów drewniany budynek, jakby zawieszony nad głowami manifestantów. Stoi na masywnym wysokim stelażu po „naszej” stronie kanału, dokładnie w miejscu Wasserkunstu. To zapewne jakaś wieża ciśnień!
Kiedy robiono to zdjęcie, Gdańsk już od prawie półwiecza miał dobrą wodę. Nad kanałem dawno nie unosił się fetor zamszowanej skóry. Za dawnym mostkiem Strakowskiego ukojenie dawał urokliwy zieleniec nazywany Małym Błędnikiem, po którym pozostał starodrzew z malowniczym żelaznym mostkiem. Ludzie powoli zapominali o dawnych zarazach. Zostały skutecznie pokonane przez zdobycze nauki i techniki.
Dzisiaj mało kto potrafi zachwycić się epokowym dla Gdańska wydarzeniem, jakim było doprowadzenie wody z Krzyżownik i budowa Wasserkunstu, który w miarę podwyższania wieży, stopniowo zwiększał ciśnienie w sieci, a tym samym powodował większy napływ wody do miasta. Ale ciągle jeszcze potrafimy zachwycać się wyjątkowością Gdańska. A lista gdańskich osobliwości stale rośnie i kunszt wodny wpisuje się na nią dużymi literami. Jakub Szczepański zwraca uwagę, że przez kilka stuleci jego wieża zamykała najważniejszą oś miasta – Drogę Królewską – i podkreśla (to właśnie kolejna gdańska osobliwość), że w żadnym z polskich miast młyn nie był tak ważnym elementem miejskiego krajobrazu.
Tadeusz T. Głuszko
Pierwodruk: „30 Dni” 3/2009