PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Gdańska podchorążówka

Gdańska podchorążówka
W dużym ceglanym budynku przy ul. 3 Maja w czasach pruskich funkcjonowała Szkoła Wojenna, w której wiedzę i doświadczenie – niezbędne do zdania egzaminu na upragniony patent oficerski – zdobywali młodzi podchorążowie.
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Gmach przy Promenade przed przebudową; początek lat 90. XIX w.
Gmach przy Promenade przed przebudową; początek lat 90. XIX w.
Fot. zbiory Archiwum Państwowego w Gdańsku

Gdańska Szkoła Wojenna (Kriegsschule) była wojskowym ośrodkiem szkoleniowym dla podchorążych, czyli kandydatów na podporuczników, a więc pierwszy stopień oficerski. Charakterys­tyczny, narożny gmach główny szkoły z wej­ściem od reprezentacyjnego ciągu Prome­nade (dzisiejsza ulica 3 Maja) był często por­tretowany na wydawanych licznie od końca XIX wieku widokówkach. Nie bez przy­czyny. W jego sąsiedztwie znajdowały się budynki ważnych instytucji miejskich: ze­spół sądów, więzienie oraz Dom Strzelecki im. Fryderyka Wilhelma (miejsce popularne ze względu na organizację koncertów, odczy­tów i zebrań). Gmach szkoły przylegał do te­renu wznoszącego się w tej części miasta fortu Góry Gradowej oraz cmentarzy usytu­owanych przy Promenade. Poniżej tej ulicy ciągnęła się linia kolejowa biegnąca w kie­runku północnym z (od 1901 roku) nowym dworcem. W wilhelmińskim Gdańsku obec­ność takiej szkoły, jednej z kilkunastu w ca­łym Cesarstwie Niemieckim, była nobilitu­jąca w oczach mieszkańców.

 

Najpierw koszary

Budynek przyszłej Szkoły Wojennej zo­stały wybudowany w latach 1880-1882 jako budynek koszarowy według projektu archi­tekt Rühle von Liliensterna (był on także autorem projektu koszar w Nowym Porcie). Koszty sięgnęły ponad 456 tysięcy ówcze­snych marek. Nowe koszary nie bez przyczyny zostały zbudowane przy ówczesnej Promenade. Za tą lokalizacją przemawiała bliskość dwóch, najważniejszych fortów strzegących miasto od strony zachodniej, a także bliskość linii kolejowej. Nowa inwe­stycja była przeznaczona dla trzech kompanii 1. Wschodniopruskiego Batalionu Pionie­rów (1. Ostpreussisches Pionier-Bataillon). W pobliżu, w koszarach na Górze Gradowej od 1872 roku stacjonowała już zresztą jedna z kompanii batalionu gdańskich pionierów.

Kiedy utworzono nowy okręg wojskowy XVII Korpusu Armijnego, którego centralnym ośrodkiem administracyjnym został e Gdańsk, koszary przy Promenadę (opusz­czone przez pionierów w 1890 roku) zostały przeznaczone na tymczasowe lokum dla nowo powołanej jednostki 17. Zachodniopruskiego Batalionu Taborów (17. Westpreussisches Train-Batailon), parku taboro­wego (Train-Depot) oraz Intendentury Korpusu (Korps-Intendentur). Zabudowa­nia dla oddziałów taborowych wznoszono wówczas we Wrzeszczu (lata 1891-1893), gdzie systematycznie przerzucano do goto­wych już zabudowań jednostki z dawnych koszar pionierów. Natomiast nowe biuro Intendentury Korpusu zostało przeniesione ostatecznie w 1892 roku do budynku na Nowych Ogrodach.

Jeszcze w czasie kiedy na Promenade prze­bywały tabory i biura intendentury, rozpoczęto prace adaptacyjne oraz rozbudowę daw­nych koszar, gdyż planowano ich przeznacze­nie na nową Szkołę Wojenną. Ostatnie prace zakończono dopiero w 1894 roku, a więc już w momencie funkcjonowania samej podchorą­żówki, która otwarta została w roku 1893.

 

Później szkoła wojenna

Dawne koszary zostały nieco podwyż­szone, a fasada całego budynku została przebudowana w stylu neorenesansowym. Zmieniono układ okien, pojawiły się gzymsy i portal wejściowy, nadbudowano szczyty i częściowo poddasze. Co zrozumiałe, także i układ pomieszczeń wewnątrz gmachu uległ znacznemu przeobrażeniu. Na parterze w części wejściowej znalazło miejsce miesz­kanie służbowe stróża i jego stróżówka, a także gabinet komendanta. Na tym sa­mym poziomie, w krótszym skrzydle przyle­gającym do Promenade, zostały urządzone pokoje (także dla gości) oraz część pomiesz­czeń gospodarczych (kuchnia, spiżarnia), natomiast w dłuższym skrzydle (prostopadłym do tej ulicy) zlokalizowano osobne ja­dalnie dla podchorążych i dla kadry, nie­wielkie kasyno oficerskie, salę bilardową i salę do gier, czytelnię, pokój zebrań oraz pokój służbowy ordynansów. Na pierwszym piętrze urządzono kilka pokoi dla oficerów, sale wykładowe i lekcyjne, czytelnię z bi­blioteką, modelarnię, a także specjalne po­mieszczenie dla chorych. Na tym poziomie mieszkało jedynie szesnastu podchorążych (dwie sypialnie), pozostali zostali rozloko­wani na drugim i trzecim piętrze gmachu głównego.

Cały kompleks szkolny podzielony był na dwie części. Do pierwszej należał gmach główny z wewnętrznym dziedzińcem, na któ­rym odbywały się apele. Nieco powyżej znaj­dował się plac do jazdy konnej, wokół którego znalazły się rozbudowane lub nowo wznie­sione obiekty: stajnie (dla czterdziestu sześciu koni) ze specjalnym miejscem wydzielonym dla chorych zwierząt, kryta ujeżdżalnia, bu­dynki magazynowe i gospodarcze, hala do ćwiczeń i fechtunku, niewielki budynek miesz­kalny oraz latryny. Całość kosztów prac bu­dowlanych wyniosła około 446 tysięcy marek.

Na potrzeby Szkoły Wojennej zaadapto­wano także część skarpy Góry Gradowej, która graniczy z terenem podchorążówki od zachodu, a także fragment jej umocnień. Na zboczu wzniesienia wytyczono wąskie ścieżki, które połączono schodkami oraz posadzono nowe krzewy. Górująca nad szkołą redita (dziś zwana niekiedy redutą napoleońską) także zyskała nową funkcję – na jej szczycie ustawiono żeliwną altanę, w której podchorążowie mogli odpoczywać po spacerze, a w fosie redity i w jej przeciwskarpie ulokowano tory do gry w kręgle i strzelnicę małokalibrową. Wytyczono też prowizoryczne pole do gry w krykieta i te­nisa ziemnego. O ile po alejkach na skarpie mogli przechadzać się gdańszczanie, to na teren fortu i do redity wstęp dla cywilów był możliwy jedynie po uzyskaniu prze­pustki w biurze komendantury garnizonu.

 

Życie według regulaminu

W 1891 roku przeprowadzono reformę szkolnictwa wojskowego, która ostatecznie uregulowała czas szkolenia kandydata na oficera na trzydzieści pięć tygodni (w zależ­ności od szkoły kurs rozpoczynał się pierwszego stycznia, marca lub października). Jeśli wliczy się czterotygodniowe przerwy między poszczególnymi kursami, można stwierdzić, że w ciągu trzech lat przeprowadzano cztery kursy.

Na czas nauki młodzi kandydaci na ofice­rów byli skoszarowani w Szkole Wojennej, a ich życie podlegało ścisłemu porządkowi. Dzień podchorążego zaczynał się wcześnie, bo o szóstej rano (wyjątek w niedzielę, kiedy wstawano o siódmej). Pół godziny później, po toalecie i śniadaniu, odbywał się półgodzinny apel, jeden z trzech w ciągu całego dnia służby. Od godziny siódmej przez trzy kwa­dranse adepci mieli czas na prace związane z edukacją, ewentualnie załatwiali inne sprawy związane z utrzymaniem obiektu. Lekcje rozpoczynały się o ósmej i trwały do dwunastej trzydzieści. Podchorążowie pozna­wali między innymi podstawy taktyki, wiedzy o broni i uzbrojeniu, terenoznawstwa, rysowania map i planów, a także języka francuskiego lub rosyjskiego. Po drugim apelu spożywano obiad. O czternastej rozpoczynały się zajęcia praktyczne, w ramach których podchorążowie nabywali biegłości w strzelaniu, marszach, jeździe konnej, fechtunku czy gimnastyce. Nieco wytchnienia dawała dopiero godzina siedemnasta (wtedy była kolacja), a od osiem­nastej trzydzieści do dwudziestej podchorążo­wie ponowie mieli czas na indywidualne po­trzeby. Czas wolny nadchodził dopiero wie­czorem, a i to nie zawsze – kto nie dopełnił swoich obowiązków w ciągu dnia musiał sta­wiać się w mundurze u dyżurującego oficera i pozostawać do jego dyspozycji aż do wieczor­nego apelu o godzinie dwudziestej drugiej.

Monotonię nauki z pewności przerywały cotygodniowe wycieczki. Konno, na rowe­rach lub pieszo podchorążowie udawali się do bardziej lub mniej odległych części mia­sta czy na przedmieścia, gdzie ćwiczyli w praktyce zdobyte umiejętności, np. spo­rządzali mapy, uczyli się je odczytywać, sza­cowali odległości czy trenowali wydawanie rozkazów. Tego typu zajęcia odbywały się nie tylko na terenach wojskowych (place ćwiczeń na Starym Przedmieściu, przy Wielkiej Alei czy na obszarze dzisiejszej Zaspy), ale także na Siedlcach, Cygańskiej Górce, w Emaus, Pieckach, Migowie, w Jaśkowej Dolinie, a nawet w Orłowie. W ramach tych wycieczek niekiedy wizytowano także inne wojskowe obiekty czy za­kłady produkcyjne. Sporadycznie praktyko­wano dalsze, zorganizowane wyjazdy – do nadwiślańskich twierdz w Toruniu czy Grudziądzu lub też do Malborka.

Fragment terenów rekreacyjnych na Górze Gradowej należących do szkoły; 1910
Fragment terenów rekreacyjnych na Górze Gradowej należących do szkoły; 1910
Fot. zbiory Piotra Popińskiego

Czas wolny i świąteczny

Po licznych obowiązkach w ciągu dnia nadchodził jednak moment, kiedy adepci mieli chwilę wytchnienia. Wieczorem uda­wali się najchętniej do licznych w mieście lokali, gdzie (a jakże) pito alkohol, śpie­wano i tańczono przy muzyce na żywo. Można się domyślać, że niektórych można też było spotkać i w innych przybytkach w mieście, lecz na ten temat nie mamy żad­nych przekazów. Ale trzeba pamiętać, że podchorążowie mieli obowiązek wychodzić na miasto w mundurze, a także wracać punktualnie do szkoły na ostatni, wie­czorny apel. Kary za niedopełnienie tych reguł bywały dokuczliwe.

Prawdziwą ulgę od obowiązków całego ty­godnia przynosiły niedziele. Oprócz poran­nego oraz wieczornego apelu, a także wspól­nego wyjścia (w co czwartą niedzielę) do garnizonowego kościoła św. Elżbiety, tego dnia podchorążowie mieli czas wyłącznie dla siebie. Jeśli wierzyć relacjom, spędzali go aktywnie. Odpoczywali nie tylko w bezpośrednim są­siedztwie szkoły (wspomniane tereny rekre­acyjne na Górze Gradowej), ale chętnie spę­dzali dzień w jednym z gdańskich kąpielisk, na spacerach w lesie albo na zabawach w szcze­gólnie ulubionym Sopocie. Bardziej aktywni wybierali się na wycieczkę statkiem parowym na Hel albo rowerem na Kaszuby. W okresie zimowym, kiedy siłą rzeczy część z wymienio­nych rozrywek była niemożliwa, mieli do dys­pozycji – poza licznymi wyszynkami – także salę bilardową i salę do gier oraz bibliotekę. Większa książnica garnizonowa mieściła się najpierw w kompleksie dawnego szpitala św. Elżbiety, a później na Nowych Ogrodach.

Prawdziwą gratką dla młodych kandydatów na oficerów były wojskowe uroczystości, z któ­rymi wiązały się liczne atrakcje. Te uroczysto­ści to częste jubileusze jednostek garnizonu, rocznice ważniejszych bitew, urodziny cesarza, wodowanie okrętu zbudowanego w Cesarskiej Stoczni itp. Odbywały się parady wojskowe i uroczyste przyjazdy koronowanych głów. Niemal zawsze grała któraś z pułkowych ka­peli, a popołudniem czy wieczorem wydawano uroczyste posiłki (osobne dla kadry oficerskiej i dla żołnierzy), organizowano specjalnie spektakle (np. w miejskim teatrze), a także bale. Niekiedy podchorążowie mieli możliwość, by w nich uczestniczyć. Atrakcyjne były zwłaszcza bale, ponieważ bawiono się wspólnie z młodymi kobietami. Jako ciekawostkę można przytoczyć, że właśnie na jednym z balów organizo­wanych w Gdańsku swoją przyszłą żonę poznał (w 1912 roku) młody podchorąży z gdańskiej Szkoły Wojennej – Erwin Rommel, późniejszy (z okresu II wojny światowej) feldmarszałek, znany jako „Lis Pustyni”. Do innych, nie mniej znanych absolwentów gdańskiej podchorą­żówki, należy także Manfred Freiherr von Richthofen (as lotnictwa niemieckiego z cza­sów I wojny światowej – „Czerwony Baron”).

 

Kadra i uczniowie

Na czele szkoły wojskowej stał komen­dant, a nie dyrektor. Był to zazwyczaj woj­skowy w randze podpułkownika. W gdań­skiej szkole oprócz niego, jego adiutanta oraz rachmistrza kadrę stanowiło siedmiu-ośmiu nauczycieli w stopniu kapitana oraz od sześciu do ośmiu oficerów inspekcyjnych (zazwyczaj poruczników lub podporuczni­ków), z których jednego wyznaczano na dany dzień jako oficera dyżurującego. Był między innymi odpowiedzialny za dyscyplinę. Komendant i oficerowie byli oddelegowani z innych jednostek i pracę w szkole wo­jennej traktowano jako normalną część służby wojskowej. W podchorążówce zatrud­nieni byli także żołnierze z drugiego roku służby (tzw. ordynansi), którzy odpowiadali za utrzymanie techniczne obiektu i za wy­brane grupy podchorążych.

Kadrę w szkole stanowili doświadczeni oficerowie; ok. 1910
Kadrę w szkole stanowili doświadczeni oficerowie; ok. 1910
Fot. zbiory Krzysztofa Gryndera

Kiedy adaptowano koszary na Szkołę Wo­jenną, zakładano, że jednocześnie naukę bę­dzie pobierało nieco ponad stu podchorążych. Jak się okazuje, liczba ta zwykle była większa. Podczas zajęć uczestnicy jednego kursu po­dzieleni byli na kilka równych grup (każdą pro­wadził jeden z oficerów), wszyscy byli skoszarowani w ośmioosobowych pomieszczeniach.

Szkoła Wojenna kształciła kandydatów na oficerów z jednostek wszystkich rodzajów broni. Można więc powiedzieć, że była to ogólnokształcąca szkoła dla podchorążych, gdzie obok siebie zasiadali w lawach i dzielili sypialnie piechurzy i artylerzyści, żołnierze z jednostek taborowych, jak i kawalerzyści. Miało to o tyle znaczenie, że huzarzy, kirasjerzy, ułani czy dragoni wywodzili się za­zwyczaj z junkierskich domów i szlacheckich rodów, natomiast dla synów mieszczan zare­zerwowana była służba w jednostkach pozo­stałych broni. W gdańskiej podchorążówce nauki pobierali nie tylko żołnierze z pruskich korpusów armijnych, lecz także ci, którzy wcześniej pełnili służbę w korpusach saksoń­skich i wirtemberskich.

Po skończeniu kursu podchorąży przystę­pował do egzaminu na patent oficerski przed wojskową wyższą komisją egzamina­cyjną. Większość zdawała ten egzamin i uzy­skiwała stopień podporucznika. Jeśli założyć, że do końca I wojny światowej planowo prowadzono zajęcia, to można przyjąć, że gdańską podchorążówkę mogło ukończyć około trzech i pół tysiąca przyszłych ofice­rów wojska pruskiego. Duża część z nich słu­żyła później w Reichswehrze, a następnie w Wehrmachcie.

***

Kiedy u początku Wolnego Miasta dzielono majątek pozostały po państwie pruskim, pier­wotnie zaplanowano przekazać dawną Szkolę Wojenną nowej instytucji – Radzie Portu i Dróg Wodnych. Jednak wobec energicznych zabiegów władz miejskich kompleks dawnej podchorążówki został ostatecznie przekazany Gdańskowi, który urządził tu siedzibę urzędu podatkowego, a w połowie lat dwudziestych XX wieku także główną kasę miejską (kamlarię). To prawdopodobnie właśnie na jej uży­tek wybudowano dodatkowy, niski budynek ceglany w poprzek wewnętrznego dziedzińca.

W marcu i kwietniu 1945 roku gmach szkoły najwidoczniej mocno nie ucierpiał, ponieważ jako jeden z pierwszych posłużył za siedzibę nowych władz miejskich (mieściła się tu Miejska Rada Narodowa). W późniejszych la­tach gościły tu różne instytucje, by wspomnieć biuro paszportowe, firmy prywatne i jednostki miejskie. W głębi dawnego kompleksu działały sekcje klubu sportowego „Start”.

 

Jan Daniluk

 

Pierwodruk: „30 Dni” 1/2010