Gdańska Szkoła Wojenna (Kriegsschule) była wojskowym ośrodkiem szkoleniowym dla podchorążych, czyli kandydatów na podporuczników, a więc pierwszy stopień oficerski. Charakterystyczny, narożny gmach główny szkoły z wejściem od reprezentacyjnego ciągu Promenade (dzisiejsza ulica 3 Maja) był często portretowany na wydawanych licznie od końca XIX wieku widokówkach. Nie bez przyczyny. W jego sąsiedztwie znajdowały się budynki ważnych instytucji miejskich: zespół sądów, więzienie oraz Dom Strzelecki im. Fryderyka Wilhelma (miejsce popularne ze względu na organizację koncertów, odczytów i zebrań). Gmach szkoły przylegał do terenu wznoszącego się w tej części miasta fortu Góry Gradowej oraz cmentarzy usytuowanych przy Promenade. Poniżej tej ulicy ciągnęła się linia kolejowa biegnąca w kierunku północnym z (od 1901 roku) nowym dworcem. W wilhelmińskim Gdańsku obecność takiej szkoły, jednej z kilkunastu w całym Cesarstwie Niemieckim, była nobilitująca w oczach mieszkańców.
Najpierw koszary
Budynek przyszłej Szkoły Wojennej zostały wybudowany w latach 1880-1882 jako budynek koszarowy według projektu architekt Rühle von Liliensterna (był on także autorem projektu koszar w Nowym Porcie). Koszty sięgnęły ponad 456 tysięcy ówczesnych marek. Nowe koszary nie bez przyczyny zostały zbudowane przy ówczesnej Promenade. Za tą lokalizacją przemawiała bliskość dwóch, najważniejszych fortów strzegących miasto od strony zachodniej, a także bliskość linii kolejowej. Nowa inwestycja była przeznaczona dla trzech kompanii 1. Wschodniopruskiego Batalionu Pionierów (1. Ostpreussisches Pionier-Bataillon). W pobliżu, w koszarach na Górze Gradowej od 1872 roku stacjonowała już zresztą jedna z kompanii batalionu gdańskich pionierów.
Kiedy utworzono nowy okręg wojskowy XVII Korpusu Armijnego, którego centralnym ośrodkiem administracyjnym został e Gdańsk, koszary przy Promenadę (opuszczone przez pionierów w 1890 roku) zostały przeznaczone na tymczasowe lokum dla nowo powołanej jednostki 17. Zachodniopruskiego Batalionu Taborów (17. Westpreussisches Train-Batailon), parku taborowego (Train-Depot) oraz Intendentury Korpusu (Korps-Intendentur). Zabudowania dla oddziałów taborowych wznoszono wówczas we Wrzeszczu (lata 1891-1893), gdzie systematycznie przerzucano do gotowych już zabudowań jednostki z dawnych koszar pionierów. Natomiast nowe biuro Intendentury Korpusu zostało przeniesione ostatecznie w 1892 roku do budynku na Nowych Ogrodach.
Jeszcze w czasie kiedy na Promenade przebywały tabory i biura intendentury, rozpoczęto prace adaptacyjne oraz rozbudowę dawnych koszar, gdyż planowano ich przeznaczenie na nową Szkołę Wojenną. Ostatnie prace zakończono dopiero w 1894 roku, a więc już w momencie funkcjonowania samej podchorążówki, która otwarta została w roku 1893.
Później szkoła wojenna
Dawne koszary zostały nieco podwyższone, a fasada całego budynku została przebudowana w stylu neorenesansowym. Zmieniono układ okien, pojawiły się gzymsy i portal wejściowy, nadbudowano szczyty i częściowo poddasze. Co zrozumiałe, także i układ pomieszczeń wewnątrz gmachu uległ znacznemu przeobrażeniu. Na parterze w części wejściowej znalazło miejsce mieszkanie służbowe stróża i jego stróżówka, a także gabinet komendanta. Na tym samym poziomie, w krótszym skrzydle przylegającym do Promenade, zostały urządzone pokoje (także dla gości) oraz część pomieszczeń gospodarczych (kuchnia, spiżarnia), natomiast w dłuższym skrzydle (prostopadłym do tej ulicy) zlokalizowano osobne jadalnie dla podchorążych i dla kadry, niewielkie kasyno oficerskie, salę bilardową i salę do gier, czytelnię, pokój zebrań oraz pokój służbowy ordynansów. Na pierwszym piętrze urządzono kilka pokoi dla oficerów, sale wykładowe i lekcyjne, czytelnię z biblioteką, modelarnię, a także specjalne pomieszczenie dla chorych. Na tym poziomie mieszkało jedynie szesnastu podchorążych (dwie sypialnie), pozostali zostali rozlokowani na drugim i trzecim piętrze gmachu głównego.
Cały kompleks szkolny podzielony był na dwie części. Do pierwszej należał gmach główny z wewnętrznym dziedzińcem, na którym odbywały się apele. Nieco powyżej znajdował się plac do jazdy konnej, wokół którego znalazły się rozbudowane lub nowo wzniesione obiekty: stajnie (dla czterdziestu sześciu koni) ze specjalnym miejscem wydzielonym dla chorych zwierząt, kryta ujeżdżalnia, budynki magazynowe i gospodarcze, hala do ćwiczeń i fechtunku, niewielki budynek mieszkalny oraz latryny. Całość kosztów prac budowlanych wyniosła około 446 tysięcy marek.
Na potrzeby Szkoły Wojennej zaadaptowano także część skarpy Góry Gradowej, która graniczy z terenem podchorążówki od zachodu, a także fragment jej umocnień. Na zboczu wzniesienia wytyczono wąskie ścieżki, które połączono schodkami oraz posadzono nowe krzewy. Górująca nad szkołą redita (dziś zwana niekiedy redutą napoleońską) także zyskała nową funkcję – na jej szczycie ustawiono żeliwną altanę, w której podchorążowie mogli odpoczywać po spacerze, a w fosie redity i w jej przeciwskarpie ulokowano tory do gry w kręgle i strzelnicę małokalibrową. Wytyczono też prowizoryczne pole do gry w krykieta i tenisa ziemnego. O ile po alejkach na skarpie mogli przechadzać się gdańszczanie, to na teren fortu i do redity wstęp dla cywilów był możliwy jedynie po uzyskaniu przepustki w biurze komendantury garnizonu.
Życie według regulaminu
W 1891 roku przeprowadzono reformę szkolnictwa wojskowego, która ostatecznie uregulowała czas szkolenia kandydata na oficera na trzydzieści pięć tygodni (w zależności od szkoły kurs rozpoczynał się pierwszego stycznia, marca lub października). Jeśli wliczy się czterotygodniowe przerwy między poszczególnymi kursami, można stwierdzić, że w ciągu trzech lat przeprowadzano cztery kursy.
Na czas nauki młodzi kandydaci na oficerów byli skoszarowani w Szkole Wojennej, a ich życie podlegało ścisłemu porządkowi. Dzień podchorążego zaczynał się wcześnie, bo o szóstej rano (wyjątek w niedzielę, kiedy wstawano o siódmej). Pół godziny później, po toalecie i śniadaniu, odbywał się półgodzinny apel, jeden z trzech w ciągu całego dnia służby. Od godziny siódmej przez trzy kwadranse adepci mieli czas na prace związane z edukacją, ewentualnie załatwiali inne sprawy związane z utrzymaniem obiektu. Lekcje rozpoczynały się o ósmej i trwały do dwunastej trzydzieści. Podchorążowie poznawali między innymi podstawy taktyki, wiedzy o broni i uzbrojeniu, terenoznawstwa, rysowania map i planów, a także języka francuskiego lub rosyjskiego. Po drugim apelu spożywano obiad. O czternastej rozpoczynały się zajęcia praktyczne, w ramach których podchorążowie nabywali biegłości w strzelaniu, marszach, jeździe konnej, fechtunku czy gimnastyce. Nieco wytchnienia dawała dopiero godzina siedemnasta (wtedy była kolacja), a od osiemnastej trzydzieści do dwudziestej podchorążowie ponowie mieli czas na indywidualne potrzeby. Czas wolny nadchodził dopiero wieczorem, a i to nie zawsze – kto nie dopełnił swoich obowiązków w ciągu dnia musiał stawiać się w mundurze u dyżurującego oficera i pozostawać do jego dyspozycji aż do wieczornego apelu o godzinie dwudziestej drugiej.
Monotonię nauki z pewności przerywały cotygodniowe wycieczki. Konno, na rowerach lub pieszo podchorążowie udawali się do bardziej lub mniej odległych części miasta czy na przedmieścia, gdzie ćwiczyli w praktyce zdobyte umiejętności, np. sporządzali mapy, uczyli się je odczytywać, szacowali odległości czy trenowali wydawanie rozkazów. Tego typu zajęcia odbywały się nie tylko na terenach wojskowych (place ćwiczeń na Starym Przedmieściu, przy Wielkiej Alei czy na obszarze dzisiejszej Zaspy), ale także na Siedlcach, Cygańskiej Górce, w Emaus, Pieckach, Migowie, w Jaśkowej Dolinie, a nawet w Orłowie. W ramach tych wycieczek niekiedy wizytowano także inne wojskowe obiekty czy zakłady produkcyjne. Sporadycznie praktykowano dalsze, zorganizowane wyjazdy – do nadwiślańskich twierdz w Toruniu czy Grudziądzu lub też do Malborka.
Czas wolny i świąteczny
Po licznych obowiązkach w ciągu dnia nadchodził jednak moment, kiedy adepci mieli chwilę wytchnienia. Wieczorem udawali się najchętniej do licznych w mieście lokali, gdzie (a jakże) pito alkohol, śpiewano i tańczono przy muzyce na żywo. Można się domyślać, że niektórych można też było spotkać i w innych przybytkach w mieście, lecz na ten temat nie mamy żadnych przekazów. Ale trzeba pamiętać, że podchorążowie mieli obowiązek wychodzić na miasto w mundurze, a także wracać punktualnie do szkoły na ostatni, wieczorny apel. Kary za niedopełnienie tych reguł bywały dokuczliwe.
Prawdziwą ulgę od obowiązków całego tygodnia przynosiły niedziele. Oprócz porannego oraz wieczornego apelu, a także wspólnego wyjścia (w co czwartą niedzielę) do garnizonowego kościoła św. Elżbiety, tego dnia podchorążowie mieli czas wyłącznie dla siebie. Jeśli wierzyć relacjom, spędzali go aktywnie. Odpoczywali nie tylko w bezpośrednim sąsiedztwie szkoły (wspomniane tereny rekreacyjne na Górze Gradowej), ale chętnie spędzali dzień w jednym z gdańskich kąpielisk, na spacerach w lesie albo na zabawach w szczególnie ulubionym Sopocie. Bardziej aktywni wybierali się na wycieczkę statkiem parowym na Hel albo rowerem na Kaszuby. W okresie zimowym, kiedy siłą rzeczy część z wymienionych rozrywek była niemożliwa, mieli do dyspozycji – poza licznymi wyszynkami – także salę bilardową i salę do gier oraz bibliotekę. Większa książnica garnizonowa mieściła się najpierw w kompleksie dawnego szpitala św. Elżbiety, a później na Nowych Ogrodach.
Prawdziwą gratką dla młodych kandydatów na oficerów były wojskowe uroczystości, z którymi wiązały się liczne atrakcje. Te uroczystości to częste jubileusze jednostek garnizonu, rocznice ważniejszych bitew, urodziny cesarza, wodowanie okrętu zbudowanego w Cesarskiej Stoczni itp. Odbywały się parady wojskowe i uroczyste przyjazdy koronowanych głów. Niemal zawsze grała któraś z pułkowych kapeli, a popołudniem czy wieczorem wydawano uroczyste posiłki (osobne dla kadry oficerskiej i dla żołnierzy), organizowano specjalnie spektakle (np. w miejskim teatrze), a także bale. Niekiedy podchorążowie mieli możliwość, by w nich uczestniczyć. Atrakcyjne były zwłaszcza bale, ponieważ bawiono się wspólnie z młodymi kobietami. Jako ciekawostkę można przytoczyć, że właśnie na jednym z balów organizowanych w Gdańsku swoją przyszłą żonę poznał (w 1912 roku) młody podchorąży z gdańskiej Szkoły Wojennej – Erwin Rommel, późniejszy (z okresu II wojny światowej) feldmarszałek, znany jako „Lis Pustyni”. Do innych, nie mniej znanych absolwentów gdańskiej podchorążówki, należy także Manfred Freiherr von Richthofen (as lotnictwa niemieckiego z czasów I wojny światowej – „Czerwony Baron”).
Kadra i uczniowie
Na czele szkoły wojskowej stał komendant, a nie dyrektor. Był to zazwyczaj wojskowy w randze podpułkownika. W gdańskiej szkole oprócz niego, jego adiutanta oraz rachmistrza kadrę stanowiło siedmiu-ośmiu nauczycieli w stopniu kapitana oraz od sześciu do ośmiu oficerów inspekcyjnych (zazwyczaj poruczników lub podporuczników), z których jednego wyznaczano na dany dzień jako oficera dyżurującego. Był między innymi odpowiedzialny za dyscyplinę. Komendant i oficerowie byli oddelegowani z innych jednostek i pracę w szkole wojennej traktowano jako normalną część służby wojskowej. W podchorążówce zatrudnieni byli także żołnierze z drugiego roku służby (tzw. ordynansi), którzy odpowiadali za utrzymanie techniczne obiektu i za wybrane grupy podchorążych.
Kiedy adaptowano koszary na Szkołę Wojenną, zakładano, że jednocześnie naukę będzie pobierało nieco ponad stu podchorążych. Jak się okazuje, liczba ta zwykle była większa. Podczas zajęć uczestnicy jednego kursu podzieleni byli na kilka równych grup (każdą prowadził jeden z oficerów), wszyscy byli skoszarowani w ośmioosobowych pomieszczeniach.
Szkoła Wojenna kształciła kandydatów na oficerów z jednostek wszystkich rodzajów broni. Można więc powiedzieć, że była to ogólnokształcąca szkoła dla podchorążych, gdzie obok siebie zasiadali w lawach i dzielili sypialnie piechurzy i artylerzyści, żołnierze z jednostek taborowych, jak i kawalerzyści. Miało to o tyle znaczenie, że huzarzy, kirasjerzy, ułani czy dragoni wywodzili się zazwyczaj z junkierskich domów i szlacheckich rodów, natomiast dla synów mieszczan zarezerwowana była służba w jednostkach pozostałych broni. W gdańskiej podchorążówce nauki pobierali nie tylko żołnierze z pruskich korpusów armijnych, lecz także ci, którzy wcześniej pełnili służbę w korpusach saksońskich i wirtemberskich.
Po skończeniu kursu podchorąży przystępował do egzaminu na patent oficerski przed wojskową wyższą komisją egzaminacyjną. Większość zdawała ten egzamin i uzyskiwała stopień podporucznika. Jeśli założyć, że do końca I wojny światowej planowo prowadzono zajęcia, to można przyjąć, że gdańską podchorążówkę mogło ukończyć około trzech i pół tysiąca przyszłych oficerów wojska pruskiego. Duża część z nich służyła później w Reichswehrze, a następnie w Wehrmachcie.
***
Kiedy u początku Wolnego Miasta dzielono majątek pozostały po państwie pruskim, pierwotnie zaplanowano przekazać dawną Szkolę Wojenną nowej instytucji – Radzie Portu i Dróg Wodnych. Jednak wobec energicznych zabiegów władz miejskich kompleks dawnej podchorążówki został ostatecznie przekazany Gdańskowi, który urządził tu siedzibę urzędu podatkowego, a w połowie lat dwudziestych XX wieku także główną kasę miejską (kamlarię). To prawdopodobnie właśnie na jej użytek wybudowano dodatkowy, niski budynek ceglany w poprzek wewnętrznego dziedzińca.
W marcu i kwietniu 1945 roku gmach szkoły najwidoczniej mocno nie ucierpiał, ponieważ jako jeden z pierwszych posłużył za siedzibę nowych władz miejskich (mieściła się tu Miejska Rada Narodowa). W późniejszych latach gościły tu różne instytucje, by wspomnieć biuro paszportowe, firmy prywatne i jednostki miejskie. W głębi dawnego kompleksu działały sekcje klubu sportowego „Start”.
Jan Daniluk
Pierwodruk: „30 Dni” 1/2010