Z Poznania nad morze
Przyszły marynista, zakochany w Gdańsku, Kaszubach i Pomorzu, urodził się 22 maja 1922 roku w Poznaniu jako syn profesora gimnazjalnego, doktora filologii klasycznej Kazimierza Mariana Fenikowskiego i nauczycielki Marii Fenikowskiej z domu Buczyńskiej. Źródeł jego późniejszych literackich fascynacji Wybrzeżem należy doszukiwać się zarówno w międzywojennej euforii związanej z powrotem Polski nad Bałtyk oraz „pomeranocentrycznej” atmosferze uniwersyteckiego miasta, jak również w rodzinnej biografii. Fenikowski wielokrotnie przyznawał się do dziecięcych fascynacji szumem morza, opowiadał o letnich i zimowych pobytach na Półwyspie Helskim, w okolicach Rozewia, w Jastrzębiej Górze, Gdyni, oraz odwiedzinach „miasta z bajki”, czyli Gdańska.
W czasie wojny rodzice Franciszka poddani byli brutalnym szykanom ze strony Gestapo, on zaś podjął pracę zarobkową. Pracował jako kreślarz, mierniczy, pracownik biurowy oraz robotnik w niemieckiej fabryce broni. Legalna praca wymusiła na nim opanowanie niemczyzny, co pisarz wykorzystał później w niezwykle oryginalny sposób. Nie można też wykluczyć, że zarobkowanie w charakterze robotnika fizycznego mogło wpłynąć, choćby po części, na powojenne wybory światopoglądowe Fenikowskiego, a przynajmniej decyzje artystyczne, zwłaszcza z pierwszych lat twórczości.
Ideolog nowego porządku geopolitycznego
Fenikowski podjął w Poznaniu studia na polonistyce, które zwieńczył pracą magisterską o motywach marynistycznych w poezji Mickiewicza. Planował zamieszkać nad morzem i żyć z pisania. Zadebiutował już w 1945 roku, jeszcze jako maturzysta, kilkoma wierszami w „Życiu Literackim”. Od samego początku swej działalności pisarskiej dbał, by jego utwory pojawiały się regularnie w „Dzienniku Bałtyckim” oraz innych periodykach regionalnych i ogólnopolskich.
W 1946 roku, wraz z kolegą ze studiów Leszkiem Golińskim, wydał tomik poetycki „Odra szumi po polsku”. Wiersze te stanowią dziś doskonały przykład poezji zaangażowanej literacko w „oswajanie” tzw. Ziem Odzyskanych. W ramach literackiej propozycji, legitymizującej nowy porządek geopolityczny, czytelnik wędruje z podmiotem lirycznym od Górnego Śląska, przez Kotlinę Kłodzką, Karkonosze, Wrocław, Ziemię Lubuską, Cedynę, Szczecin, Gdańsk i Grunwald na Mazury.
Romans z socrealizmem
Fenikowski, tak jak wielu innych polskich literatów publikujących po wojnie, również na Wybrzeżu, doznał słynnego „ukąszenia heglowskiego”, jednak żaden z jego tomików poetyckich nie spełniał w całości stylistycznych i treściowych założeń socrealizmu. Tak było nawet z pierwszym samodzielnym, najbardziej wyrazistym ideologicznie zbiorkiem z roku 1951, zatytułowanym „Lewy brzeg”, w którym pojawiły się liryki poświęcone muzyce Chopina, Szymanowskiego, Bacha, Moniuszki i przyrodzie Tatr. Z tomiku, który nie porusza jeszcze wybrzeżowej tematyki, emanuje jednak żarliwe przekonanie o postępowym charakterze przemian społecznych i euforia dźwigania kraju z ruin. Jeszcze bardziej osobliwy jest „zbiorek wierszy morskich” „Oddycham morzem”, stanowiący zapis poetyckiej wrażliwości poety, jego fascynacji Półwyspem Helskim, Kaszubami, historią Pomorza, szczerego entuzjazmu z faktu przebywania nad wymarzonym Bałtykiem i budowania w tym regionie Polski, również tej socjalistycznej.
W tym samym czasie Fenikowski spróbował swych sił jako prozaik, debiutując w 1951 roku socrealistycznym produkcyjniakiem „Zakręt pięciu gwizdków”, którego akcja rozgrywa się w środowisku gdańskich stoczniowców i ukazuje kształtowanie się światopoglądu jednego z nich. Bohater, nastawiony krytycznie do socjalizmu, zmienia swą postawę dzięki pracy w stoczni, udaremnia sabotaż zachodniego szpiega, co pośrednio umożliwia zwodowanie przed terminem pierwszego rudowęglowca. W 1953 roku literat opublikował książkę reportażową „Przymorze”, skupiającą teksty z „włóczęg reporterskich i podróży autorskich […] między Fromborkiem a Świnoujściem”. W reportażach tych zestawia Fenikowski współczesność opisywanych miejsc z ich kulturowym, literackim i historycznym „wczoraj”. Prezentacje te wyrażają przekonanie, że przeszłość – „pamiętana” i zestawiana przez reportera oraz jego rozmówców z pomorskim „dziś” – funkcjonuje jako rzeczywistość, która albo musiała przeminąć w imię logiki dziejów, albo znalazła swą współczesną, postępową, polityczno-narodową kontynuację.
Legendowo-historyczna marynistyka
U progu lat pięćdziesiątych Fenikowski wyznaczył kolejną ścieżkę własnej twórczości, sięgając po legendowo-historyczną tematykę marynistyczną. Najpierw zajął się postacią Jana z Kolna, czyniąc zadość marynistycznym ambicjom i tradycjom literackim Polski przed- i powojennej. Wydany w 1952 roku „Pierścień z łabędziem” przedstawia żeglarsko-bitewne perypetie Kaszuby w służbie u obcego króla, zakończone odkryciem nowego lądu. W powieści zawarł autor niemało realiów historyczno-kulturowych schyłku pomorskiego średniowiecza oraz okrasił ją żeglarskim i gwarowym słownictwem. Fabuła utworu okazała się na tyle atrakcyjna, że w 1954 roku Fenikowski pokusił się o przeróbkę teatralną w formie „widowiska legendarno-historycznego, poświęconego pięćsetleciu powrotu Pomorza Gdańskiego do Polski”.
W drugiej połowie lat pięćdziesiątych, kiedy Fenikowski oddał się wyłącznie pisarstwu, wyszły drukiem jeszcze trzy marynistyczne powieści przygodowo-historyczne z morskim tłem. Dużym zaskoczeniem okazał się wydany w 1957 roku „Rękopis z »Gospody pod Łososiem«”, którego podtytuł wskazywał wyraźnie na młodocianego czytelnika. Data publikacji nie była chyba przypadkowa, w tym roku przypadała trzysta trzydziesta rocznica tzw. bitwy pod Oliwą, a bohater i jednocześnie autor „odnalezionego” pamiętnika odbywał morską służbę na jednym z okrętów Zygmunta III Wazy. W efekcie czytelnik otrzymał powieść hybrydyczną, bardziej fantastyczno-przygodową niż historyczną, która podzieliła recenzentów na dwa zwalczające się zaciekle obozy.
W swych przygodowo-marynistycznych i historycznych powieściach Fenikowski najczęściej unikał Gdańska jako głównego miejsca akcji. Fascynowało go przede wszystkim morze, batalistyka i przygoda – stosując tego rodzaju ograniczenia, głosił mimowolnie tezę o obcości kulturowo-etnicznej Gdańska – również z okresu jego przynależności do Rzeczpospolitej. Nigdy też nie pokusił się o literackie, poświęcone wyłącznie miastu, zilustrowanie jego niemieckości i protestantyzmu. Wbrew temu, co pisali autorzy wielu optymistycznych recenzji jego utworów, miasto nad Motławą najczęściej stanowiło dla wykreowanych przez niego bohaterów swoiste miejsce pamięci wypędzonych, źródło bolesnych i sentymentalnych wspomnień, a czasem przestrzeń wrogą Polakom i Kaszubom, których losy pojmował w kategoriach historii polskiego państwa.
Taką funkcję wyznaczył okrutnemu „obcemu miastu” w batalistyczno-marynistycznej trylogii („Kaper z Morskiego Psa” 1959, „Baszta Trzech Koron” 1960, „Smok króla Augusta” 1961 ) z akcją ulokowaną w drugiej połowie XVI wieku, rozgrywającą się między Warszawą, Elblągiem, Malborkiem, Gdańskiem i szwedzkim wybrzeżem. Bohaterem cyklu jest Jadam Jancz, elblążanin, który po egzekucji kary śmierci na bracie, jednym z jedenastu kaprów oskarżonych w Gdańsku o kradzież (1568), próbuje szukać sprawiedliwości na dworze Zygmunta Augusta, po czym zaciaga się na służbę jako frajbiter (czyli korsarz) w Szwecji.
O dawnym Gdańsku dla dzieci i młodzieży
Zupełnie inna idea przyświecała Fenikowskiemu podczas komponowania dwóch tomów legend gdańskich, stanowiących przez dziesiątki lat kanon dydaktyczno-popularyzatorskiej lokalnej literatury dla dzieci, źródło anegdot przewodników oprowadzających turystów po Gdańsku, a nawet, wraz z dorastaniem dziecięcego czytelnika, element polskiej pamięci zbiorowej o mieście, ufundowanej na fikcji literackiej. Wydany w 1955 roku „Okręt w herbie” to chronologicznie uporządkowana, legendowa opowieść o dziejach miasta od czasów rusałki Wisełki aż po powrót polskich orłów ocalałych z pożogi wojennej na fasady kamienic odbudowanego Gdańska; z kolei „Gdańska szkatułka” (1960) to zbiór koncentrujący swą uwagę, z jednym wyjątkiem, na najdalszej jego przeszłości, rozciągającej się od czasów mitycznych po rok 1454, czyli przejście Gdańska w strefę wpływów polskich.
W obu zbiorkach Fenikowski dokonał przemyślanej i przy tym zgrabnej literacko przeróbki tekstów, do których miał dostęp w ocalałej z pożogi wojennej Bibliotece Miejskiej (dziś Biblioteka Gdańska PAN), ufając, nie bez racji, w mitotwórczą siłę tak skomponowanej literatury dla najmłodszych przedstawicieli zupełnie nowej pod względem narodowościowym ludności Gdańska. W tym celu wykorzystał niemieckie legendy i podania, wprowadził je w obręb polskiej i kaszubskiej kultury, wiążąc je przy tym ze sprawami morza. Dziecięcy czytelnik był dzięki temu utwierdzany w przekonaniu o istnieniu ścisłych związków historycznego Gdańska z Macierzą, co zarazem (na płaszczyźnie literacko-historycznej) legitymizowało proces dziejowy zakończony nastaniem polskiego i socjalistycznego Gdańska.
Poza Gdańsk – dwie beletrystyczne biografie historyczne
W tym samym czasie pisarza wciąż inspirowała historia regionu, którą chciał opowiedzieć w formie beletrystycznej biografii postaci historycznych, odległych od siebie o niemal dziewięć wieków. W 1956 roku Fenikowski wydał opasłą powieść „Długie morze”, rozpisaną na cztery rozdziały, które przedstawiają jeden dzień z kolejny czterech lat sprawowania władzy przez ojca pierwszego koronowanego króla Polski. Mieszkowi marzy się rozciągnięcie panowania o tereny położone nad tytułowym, długim morzem, od Wisły po Odrę, co stanowi główną ideę i jednocześnie mechanizm napędowy akcji powieści.
Z kolei bohaterem „Zapadłego zamku” – liczącej ponad siedemset stron powieści z 1958 roku – jest Florian Ceynowa. Książka swą akcją obejmuje jedynie połowę życia „budziciela Kaszub”, około trzydziestu lat – od spędzonego w kaszubskiej wiosce dzieciństwa, poprzez lata gimnazjalne i uniwersyteckie, po późną młodość, naznaczoną przez służbę wojskową, udział w spiskowych organizacjach patriotycznych i powstaniu z 1846 roku. Fenikowski zaproponował rodzaj historyczno-biograficznej „książki profesorskiej”, bardzo rozbudowanej, przepełnionej mnóstwem epizodów i szczegółów kulturowo-historycznych.
Bajanie w mniejszym i większym formacie
Osobną grupę utworów, który wyszły spod pióra Fenikowskiego w drugiej połowie lat pięćdziesiątych, zdradzając w pisarzu żartobliwego, skłonnego do gawędziarstwa, zabaw językowych i stylistycznych twórcę, stanowią wierszowane utwory dla dzieci. Bajkopisarz pozostał wierny Kaszubom i morzu, zwłaszcza okolicom Zatoki Puckiej i Helu, ale nie ograniczał się jedynie do tej tematyki.
Najwcześniejsze w tej grupie utworów „Bursztynowe serce” (1957) zawiera trzy bajki, z których tylko środkowa pozbawiona jest elementów marynistycznych. Bez związku z regionem sportretował Fenikowski zabawnego Szymona („Matematyk Szymon Patyk” 1957) i dziwnego Tadeuszka („Dziwne dzieje Tadeuszka, który miał dwa czarne uszka” 1957), ale już rok później dwukrotnie powrócił literacko nad Zatokę Pucką. W głębi jej wód urządził tytułową „Rybią wywiadówkę”, a z chłopskich gadek, spisanych niegdyś przez Jana Andrzeja Patocka, stworzył wierszowaną opowieść „Gburzy z Gnieżdżewa”.
Ciekawym eksperymentem literackim poety-polonisty był tomik z roku 1960, zatytułowany „Wlazł kotek na płotek czyli poezja polska w przekroju”, który oferował szereg zabawnych, dla młodocianego i dorosłego czytelnika, trawestacji polskich tekstów literackich od Biernata z Lublina po Władysława Broniewskiego.
W odstępie kilku lat pojawiły się jeszcze dwa zbiorki bajek pióra Fenikowskiego („Wesoły zwierzyniec” 1961, „Zielony kałamarz” 1963), a po nich kolejne dwa, związane z Pomorzem, tomiki baśni i podań.
Wydany w 1964 roku „Złoty Strąd” (tytuł, nawiązujący do kaszubszczyzny, oznacza tyle co złoty/bursztynowy brzeg) odczytywać należy jako śmiałą próbę ustanowienia nowego, polskiego krajobrazu beletrystyczno-patriotycznej pamięci lokalnej na terenach tzw. Ziem Odzyskanych. Akcja chronologicznie uporządkowanych (od wczesnośredniowiecznego Jarosławca po socrealistyczną Gdynię) utworów ulokowana została wzdłuż wybrzeża Bałtyku i Zalewu Wiślanego. Specyficzną zawartość „Złotego Strądu” nietrudno wytłumaczyć odpowiedzią Fenikowskiego na obowiązującą w międzywojennej i powojennej Polsce narrację oraz politykę historyczną dotyczącą Ziem Zachodnich, oraz reakcją na ewidentną potrzebę mitologizacji i wypełnienia kulturowej próżni na obszarach, na których po roku 1945 dokonała się gwałtowna wymiana ludności niemieckiej na polską. Co prawda Fenikowski posłużył się w „Złotym Strądzie” sprawdzonymi w podaniach gdańskich schematami adaptacji literackiej kilku legendowych tekstów niemieckich, ale równocześnie zaproponował czytelnikowi także zupełnie oryginalne podania dotyczące pomorskich nazw geograficznych (np. „Jarosławiecka klechda”) i o wiele intensywniej sięgnął do pokładów własnej wyobraźni, ufundowanej na marynistyczno-kaszubskich zainteresowaniach.
W 1972 roku Fenikowski opublikował „Piernikowe miasto”, opasły tom piętnastu literackich podań lokalnych poświęconych Toruniowi, poprzedzielanych szesnastoma wierszami. Autor zaproponował rodzaj syntetycznego i całościowego obrazu fantastyczno-historycznych dziejów miasta. Obraz ten oparty jest jednak na historiozoficzno-beletrystycznych założeniach o polskości Torunia i jego mieszkańców. Podstawową tezą tomiku jest podkreślanie związków miasta z królową polskich rzek, torunianie są „dziećmi Wisły” w porządku mitycznym, podaniowym, historycznym i gospodarczym. Fenikowski-marynista podkreśla również ambicje i dokonania torunian na morzu, sięgając z jednej strony do rezerwuaru własnych upodobań artystycznych, z drugiej podkreślając nieuświadamiane sobie przez przeciętnego Polaka związki miasta z zamorskim handlem i polityką bałtycką.
„Piernikowe miasto” nie jest tak bardzo uzależnione fabularnie od niemieckiego baśniokręgu toruńskiego. Autor pozostaje wciąż polsko-pomorskim patriotą, bo w lokalnych podaniach o Toruniu dziecięcy czytelnik przeczyta między innymi o Mickiewiczu, Szopenie, Niemcewiczu, polskich królach czy ofiarnej postawie mieszczan posługujących się często pomorsko-kaszubską gwarą. W tym tomiku pisarz objawia się jako twórca wyczulony na kwestie literackie. Fakt ten uwydatnia konsekwentne uzupełnienie legendowych tekstów prozatorskich wierszami-przerywnikami akcentującymi oniryczny, fantastyczno-baśniowy i fikcyjny charakter całego zbioru.
Poezja twórcy dojrzałego
Fenikowski nigdy nie porzucił poetyckiego pióra, z każdym publikowanym tomikiem stając się twórcą coraz bardziej dojrzałym. W wydanej w 1956 roku „Ziemi – gwieździe zielonej” poeta „wędruje” krajoznawczo i kulturowo nie tylko po ukochanym Pomorzu i Kaszubach – ujmuje w wiersze także swe wrażenia z podróży po Polsce, Rumunii i NRD. Mierzy się też z tematyką wojenną i ogólnopolską. Trzy lata późniejszy „Statek błaznów” jest jeszcze ciekawszy. Znika tematyka kaszubska i gdańska, podmiot liryczny wyraża swe zachwyty nad Mazurami i historią bałtyckiego wybrzeża NRD, w wielu utworach pobrzmiewają nuty egzystencjalizmu, fascynacji polskim malarstwem i jazzem. Z kolei „Bal kapitański” (1967) jest jednocześnie zapisem marynistycznych zamiłowań Fenikowskiego i poetycką relacją z podróży do Włoch, zaś wydana pięć lat później „Gramatyka morza”, stanowiąca wybór wierszy, podsumowaniem dotychczasowej twórczości lirycznej poety.
W tym okresie twórca powrócił też do tematyki kaszubsko-pomorskiej. W niskonakładowym poemacie „Msza żałobna” (1972) przypomniał o okrucieństwie Stutthofu, a w wydanych dwa lata później „Kamiennych kręgach” wyraził lirycznie, bodajże najgłębiej, swą fascynację Kaszubami i jej wybitnymi mieszkańcami. Ostatni tomik poetycki, wydany za życia poety w 1979 roku, czyli „Zamki z piasku”, Fenikowski zadedykował swojej drugiej żonie, która po śmierci pisarza dopilnuje wydania kilku jego utworów. W zbiorku można wyróżnić różne kręgi tematyczne, spośród których najciekawszy jest ten nasączony świadomością nadchodzącej śmierci.
Warto w tym miejscu dodać, iż w latach siedemdziesiątych Fenikowski dostarczył teksty do kilku utworów muzycznych („Kołobrzeskie zaślubiny”, „Marsz, Druga Armio!”, „Liryki morskie”, „Morski wiatr”, „Pieśń rybaków dalekomorskich”).
Prozatorskie ostatki
W ostatnich latach aktywności twórczej Fenikowski, z różnym zresztą skutkiem, mierzył się z kolejnymi projektami prozatorskimi. Do marynistyki, Gdańska i Kaszubów w historycznym sztafażu z czasów Stanisława Leszczyńskiego i Augusta III Mocnego powrócił na kartach powieściowej dylogii („Czerwona ręka” 1974, „Sea-Gull” 1976) o losach sieroty Walentego Onasza. Wychowywany przez oksywskiego księdza Kaszub, który kończy jezuickie gimnazjum na Starych Szkotach, podczas oblężenia Gdańska przedziera się przez blokadę rosyjską, dostarcza tajną korespondencję na francuski statek i ucieka z miasta. Podróżuje po świecie, wiodąc marynarskie życie, by pod jego koniec wrócić do ojczyzny i zamieszkać w rodzinnym Oksywiu.
Udanym projektem, choć wymagającym już nieco czytelniczej ogłady ze względu na zastosowanie archaizującej stylizacji językowej (składnia i słownictwo staropolskie, elementy kaszubszczyzny), był także „Przytułek Świętego Jakuba” (1980), którego pensjonariusze-marynarze gawędzą w sylwestrowy wieczór o swych niesamowitych, czasem wręcz mrocznych przygodach.
Fabuła dwóch ostatnich prozatorskich dzieł Fenikowskiego, które jeszcze za życia pisarza wypuściło na rynek Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, osadzona jest w czasach okupacji i pierwszych latach powojennych. W ganionym nieco za rozwlekłość narracji i dialogów „Trójkącie diabła” (1981) główny bohater opowiada i rozmawia z innymi na pokładzie statku o wojnie i odpowiedzialności za nią Niemców, zaś cztery opowiadania składające się na „Kamienny uśmiech” (1982) stanowią refleksję nad skomplikowanymi losami mieszkańców Kujaw i Wybrzeża.
Dziennikarz, publicysta i mentor
Zaburzając chronologiczny, co do zasady, tryb naszej opowieści o Fenikowskim, podkreślić należy fakt jego długoletnich, intensywnych i bardzo wyrazistych związków z czasopiśmiennictwem. Od samego początku swojej kariery dziennikarsko-literackiej zabiegał skutecznie o publikacje w prasie wybrzeżowej i ogólnopolskiej, co w dużym stopniu przyczyniło się do zintensyfikowania jego ponadregionalnej popularności. Od 1945 roku aż do śmierci pisarza, a nawet jeszcze kilka lat po niej, w kilkudziesięciu periodykach opublikowano ponad półtora tysiąca tekstów (wiersze, fragmenty powieści, opowiadania, recenzje teatralne i filmowe, reportaże, felietony, gawędy, tłumaczenia poezji). W latach 1948-1955 Fenikowski był redaktorem działu kulturalnego w „Dzienniku Bałtyckim” i szefem dodatku kulturalno-literackiego „Rejsy”, co z jednej strony czyniło go współodpowiedzialnym za kształt upowszechnianej przez czasopismo polityki kulturalnej, preferowanej i akceptowanej przez władze, z drugiej zaś dawało narzędzia do promowania debiutantów; na przykład wspólnie z Lechem Bądkowskim wspierał redakcyjnie i duchowo pisarstwo Augustyna Necla. Fenikowski angażował się w lokalne inicjatywy powoływania pism i dodatków literackich („Ziemia i Morze”, „Kotwica”, „Dziewiąta Fala”), w których starał się też publikować.
W drugiej połowie lat pięćdziesiątych publicysta rozpoczął współpracę z „Głosem Wybrzeża”, która nasiliła się w latach 1964-1966, by ponownie rozkwitnąć w ostatnim dziesięcioleciu jego życia. W 1964 roku Fenikowski bawił czytelników reportażami z podróży, publikowanymi pod zbiorczym tytułem „Kaloszem do Skandynawii” (wersja książkowa pojawiła się dwa lata później), zaś od 1970 przez jedenaście lat w weekendowych numerach gazety publikował felietony w ramach serii „Pigułki ze starej apteki”. Solidne omówienie tych czterystu tekstów wymagałoby napisania oddzielnego artykułu, w tym miejscu można jedynie wspomnieć, że Fenikowski dał się w nich poznać jako felietonista-erudyta, komentujący i przybliżający historię oraz współczesność Pomorza, jego geografię, walory krajoznawcze i kulturowe.
Wracając do druków zwartych, wspomnieć należy, że za życia pisarza opublikowane zostały jeszcze jego reportaże dotyczące Jugosławii („Czwarty wymiar południa” 1979), zaś pośmiertnie zbiór szkiców o dawnym i współczesnym Iraku („U studni czasu” 1984).
Biografia oficjalna i prywatna
Franciszek Fenikowski, który słusznie zasłużył na miano człowieka-instytucji, żył pod każdym względem intensywnie. Oficjalny życiorys pisarza wyznaczają sprawowane przez niego funkcje i urzędy, liczne nagrody i wyróżnienia. Dla powojennych gdańszczan stał się niewątpliwie jednym z głównych krzewicieli miejskiej kultury historycznej. Nietrudno też nazwać go konstruktorem miejskiej pamięci kulturowej, liderem pamięci społecznej Gdańska, ale też łatwo przykleić mu łatkę ideologa powojennego porządku politycznego, hołubionego, a później akceptowanego przez władze marynisty, bezinteresownie zakochanego w Kaszubach, Pomorzu i Gdańsku.
Po formalnym wstąpieniu w szeregi Związku Literatów Polskich dwukrotnie (1953-1956, 1956-1957) wybierano go na prezesa Oddziału Gdańskiego. W latach 1952-1953 był przewodniczącym Polskiego Komitetu Obrońców Pokoju w Gdyni, od roku 1954 radnym i członkiem komisji kultury Wojewódzkiej Rady Narodowej w Gdańsku i laureatem licznych nagród i stypendiów.
Jako zapracowany (także z powodów rodzinnych, gdyż wspomagał matkę i siostrę) pisarz i publicysta utrzymywał szerokie kontakty z wybrzeżowym środowiskiem literacko-artystycznym. Do grona jego znajomych i przyjaciół należeli zarówno zaprzysięgli zwolennicy socjalistycznej doktryny, jak również krytycy systemu, którzy później związali się z kręgami opozycyjnymi.
Fenikowski był człowiekiem towarzyskim, z czasem coraz bardziej nadużywającym alkoholu, żądnym wielu wrażeń natury eksploracyjno-krajoznawczej oraz uczuciowej. Po pierwszym, nieudanym małżeństwie (1949-1953) z Teresą Zagórowską, zaangażował się uczuciowo w związek z Różą Ostrowską i Teresą Sierant-Mikicicz, w 1975 roku poznał przypadkowo (telefonicznie) Irenę Orzechowską, z którą rok później się ożenił.
Już w 1955 roku przeszedł na rentę inwalidzką z uwagi na problemy kardiologiczne, swemu sercu jednak nie pomagał, gdyż był namiętnym palaczem. Choć w drugiej połowie lat pięćdziesiątych jego kariera pisarska zaczęła nabierać rozmachu (obok popularności i talentu literackiego publikowanie w renomowanych, państwowych wydawnictwach uwarunkowane było co najmniej swoistą „nieszkodliwością” dla polityki kulturalnej PRL-u), Fenikowski właściwie zaprzestał politycznej ideologizacji, skupiając się na literackim pielęgnowaniu swej potrójnej fascynacji. Na otwarty sprzeciw zdobył się później, w latach sześćdziesiątych, podpisując wraz z Różą Ostrowską i Lechem Bądkowskim protest w obronie studentów. Ale Fenikowski chciał i musiał żyć z pisania, wykorzystał więc zdobyty w powojennym piętnastoleciu „kapitał popularności” i nie angażując się oficjalnie w politykę, oddawał się swojej pasji, korzystając z rozmaitych benefitów, oferowanych przez władze.
Jak wyznała jedna z żyjących dziś jeszcze, bliskich znajomych pisarza, Fenikowski rzeczywiście wierzył w ideały socjalizmu, nie był jednak nimi zaślepiony. Wyraźnym przykładem późniejszej, zdecydowanej (skrywanej wszakże) niezgody na rosnącą arogancję władzy są jego utwory liryczne z ostatniego dziesięciolecia twórczości. Już w wierszu datowanym na lata 1953-1955, dedykowanym Ostrowskiej, wydanym jednak post mortem („To dla Ciebie” 2016) znużony partyjno-socjalistyczną frazeologią podmiot liryczny chce patrzeć na profil kobiecej „głowy / w królestwie Jana Straussa / bez walki klasowej, / ankiet, norm, wypowiedzi, / bez wiejskich audycji, / frontów, współzawodnictwa, / prasy, tez, milicji”.
Najbardziej dobitnym dowodem patriotyzmu Fenikowskiego, jednocześnie świadectwem rozpoznania prawdziwego oblicza PRL-u są jego przejmujące wiersze, komentujące tragedię Grudnia’70 na Wybrzeżu („O was myślę co zmierzchu, grudniowi, cmentarni, / o was, w śnieżnej zadymce pogrzebanych nocą, / przy wstydliwym migocie grabarskich latarni”), gromiące władze („Wy, którzy Pospolitą Rzeczą władacie, / wiedzcie, że z rządów waszych przyjdzie wam zdać sprawę”), pomieszczone w tomiku wydanym przez wdowę, Irenę Fenikowską u progu przemian politycznych w Polsce („Noc nie trwa wiecznie” 1990; wiersz o tragedii Grudnia miał swój pierwodruk w trzecim, ostatnim numerze tygodnika „Samorządność”, który był datowany na 14 XII 1981, ale część nakładu zdążyła dotrzeć do czytelników przed ogłoszeniem stanu wojennego). Zbiór niezwykle ekspresyjnych, wstrząsających liryków zamyka wiersz powstały w wigilię Bożego Narodzenia 1981 roku, „gdy się opłatkiem przełamiesz ze mną, / to krwią nam w palcach spłynie opłatek…”, po napisaniu którego Fenikowski – wedle słów żony zszokowany wprowadzeniem stanu wojennego – utracił mowę, mobilność i możliwość pisania.
Podupadły na zdrowiu i duchu wybrzeżowy tytan pióra (mieszkał w Gdyni i Gdańsku prawie trzydzieści lat) zmarł w Warszawie 15 listopada 1982 roku. Znaczna część jego dorobku, odzwierciedlającego rozmaite aspekty powojennej literatury gdańskiej i wybrzeżowej, pozostaje do dziś ważnym elementem składowym tożsamości kulturowej kilku pokoleń gdańszczan.
Janusz Mosakowski
Pierwodruk: „30 Dni” 3/2022