Joseph von Eichendorff był poetą w pewnym sensie nietypowym. Uznawany za wielkiego romantyka, prowadził życie pozbawione wzniosłości, choć nie swoistego uroku. Otoczony gromadką dzieci i wnuków, nierozłączny ze swoją ukochaną, „krąglutką niczym kuleczka“ żoną, Luise, wędrował po ścieżkach życia, starając się nim cieszyć w sposób jak najdoskonalszy. Może to zamiłowanie do prostych przyjemności, szczęścia zarezerwowanego dla tych, którzy potrafią radować się obcowaniem z naturą, sprawiło, że widziano w nim i jego poezji uosobienie pewnych szczytnych ideałów, jakimi kierowała się niemiecka literatura okresu romantyzmu. Potomni nadali mu przydomek „piewcy lasu” i „najbardziej niemieckiego z niemieckich poetów”.
Jego wiersze, odziane w melodie przez Feliksa Mendelssohna-Bartholdy’ego i Roberta Schumanna, cieszyły się wielką popularnością, śpiewano je w całych Niemczech, lecz nie zawsze zdawano sobie sprawę, kim jest ich autor, traktowano je niczym piosenki ludowe. W dodatku, poecie dość szybko przyczepiono niezbyt szczęśliwą etykietkę ostatniego romantyka. W ten sposób stał się – dość niespodziewanie dla siebie – osobą jakby z przeszłej epoki, reliktem czasów wielkich uniesień ducha, kolegą Johanna Wolfganga von Goethego, Friedricha Schillera i innych. Dla twórcy, który pragnął kształtować myślenie i wrażliwość swojego pokolenia, musiało to być niekiedy deprymujące. Niespodziewanie w „Leksykonie” z 1846 roku uznano go, wciąż cieszącego się urokami tego świata, za zmarłego, zaś kanclerz Otto von Bismarck, kiedy parę lat później dowiedział się o tym, że Eichendorff zamieszkał po sąsiedzku, w domu kadetów w Berlinie, nie ukrywał zdziwienia: „To on nadal żyje?”.
Sam Eichendorff z przymrużeniem oka spoglądał na swój życiorys, w zabawny sposób tłumacząc wszystkie swoje niepowodzenia. Podobno jego narodziny zaczęły się w „głęboką, pogodną zimową noc roku 1788“, która odznaczała się nader korzystną konstelacją gwiazd. Wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali momentu jego przyjścia na świat, w ogrodzie stali kucharz, myśliwy i organista z fajerwerkami, trąbkami i bębnami, którzy mieli na znak, dany białą flagą przez położną z okna pałacu, hucznie przywitać nowonarodzonego. Rezolutna akuszerka wdała się jednak w żywiołowy spór ze służącymi i w złości wyrzuciła przez okno nienadającą się jej zdaniem do niczego pieluchę, której „biel przebiła się z daleka przez noc”. Pielucha wzięta została za umówiony znak, fajerwerki wybuchły, trąbki zagrały, bębenki się rozszalały, a leżąca w połogu matka tak się wystraszyła, że zemdlała. Nim przyniesiono krople trzeźwiące, wybiła dwunasta i pomyślna konstelacja gwiazd przepadła. „Zostałem urodzony półtorej minuty za późno” – stwierdził potem. Odtąd szczęście przyszło poecie omijać „o włos”. I tak oto pisał o sobie samym: „o mały włos“ był zawsze tym pierwszym, „o mały włos“ złapał najlepszą partię w kraju, krótko mówiąc, wszędzie znajdował się jakiś „włos”, dzielący go od idealnego rozwiązania.
Pobyt Eichendorffa w Gdańsku i na Pomorzu, pierwszy w latach 1821-1824 (potem w 1838 i 1843-1847) okazał się szczególnie ważny dla niego i to pod kilkoma względami. Osobiście – bo poeta w końcu stanął finansowo na nogach, a jego dzieci w garnizonowym mieście znalazły swoich życiowych partnerów, artystycznie – bo właśnie tu stworzył uznawaną przez wielu krytyków za swoje najwybitniejsze dzieło nowelę „Z życia nicponia”, i wreszcie, o czym warto wspomnieć, bo to dość spektakularna zasługa, wpłynął na kształt odrestaurowywanego w jego czasach zamku w Malborku.
Śląskie dzieciństwo i studencka młodość
Eichendorff urodził się 10 marca 1788 roku w rodzinnej posiadłości Łubowice (niem. Lubovitz), do ksiąg metrykalnych został wpisany jako Joseph Karl Benedikt. Eichendorffowie należeli do katolickiej szlachty, mieszkali na Śląsku od XVII wieku. Rodzina doczekała się wielkiego poety, za to uboga była w talenty do gospodarowania. Zwłaszcza ojciec Josepha, Adolph, prowadził żywot rozrzutny i miał skłonność do nietrafionych spekulacji. Jego żona Caroline starała się dogadywać z wierzycielami, zadbała również o to, aby synowie – starszy Wilhelm i Joseph, odebrali właściwe wykształcenie, przeczuwając, że to ono, a nie ojcowizna, będzie ich w przyszłości musiało utrzymać. Niemal wszystkie majątki Eichendorffów, poza Łubowicami i Sedlnicami, zostały wystawione na sprzedaż po śmierci ojca, w 1818 roku.
Bracia uczęszczali przez trzy lata do gimnazjum w stolicy prowincji, Wrocławiu. Po ukończeniu szkoły w 1805 roku obaj wyruszyli na studia do Halle. Wybrali prawo, popularny i praktyczny kierunek. Kiedy po zwycięstwie wojsk napoleońskich pod Jeną i Auerstedt w 1806 roku uniwersytet został zamknięty, Eichendorffowie wyruszyli do Heidelbergu, potem przenieśli się do Berlina. Dopiero w 1812 roku w Wiedniu Joseph Eichendorff, ze świetnymi wynikami, ukończył prawo. Czasy były niespokojne – cesarz Francuzów, Napoleon, początkowo witany jako burzyciel skostniałych struktur starego porządku, z czasem objawił się jako trudny do zaakceptowania tyran i grabieżca. W 1815 roku, podążając za głosem serca, poślubił córkę zubożałego właściciela ziemskiego, Luise von Larisch. Małżeństwo okazało się harmonijne i niezwykle szczęśliwe, mimo że rodzice pana młodego wyboru tego nie pochwalali. Nie minęły dwa tygodnie od uroczystości, gdy Eichendorff wyruszył na wojnę, przystępując do ochotniczych oddziałów pruskiej armii. Miał wielki zapał, lecz dzięki swemu szczęściu dotarł na pola Waterloo dzień po bitwie.
Podczas nieobecności ojca, urodziło się pierwsze dziecko, Hermann, wydrukowano również pierwszą powieść Eichendorffa – „Przeczucie i teraźniejszość”. Autor był oczywiście zadowolony, ale nigdy nie roił sobie, że kariera pisarska będzie dlań stanowić źródło dochodów. Postanowił zostać urzędnikiem. Po zdaniu odpowiednich egzaminów stał się referendarzem we Wrocławiu. To był początek długiej drogi. Państwo pruskie oszczędzało na niskich rangą urzędnikach, którzy musieli dość długo oczekiwać na posadę z prawdziwego zdarzenia, z rzeczywistym wynagrodzeniem.
Tymczasem rodzina Eichendorffa powiększyła się – w 1817 roku urodziła się córeczka, Marie Therese, w 1819 roku syn Rudolf. Dopiero w czerwcu 1820 roku do Josepha uśmiechnął się los: pruski minister Karl von Stein zum Altenstein, po przeczytaniu jednego z jego raportów, polecił go królowi Fryderykowi Wilhelmowi III jako „mężczyznę o najlepszej reputacji i wyśmienitym, także naukowym wykształceniu”. Zaznaczył przy tym, że młody człowiek „jest katolikiem i przestrzega tradycji swojego kościoła bez marzycielstwa i klaustrofobicznej nietolerancji”. Eichendorff wyjechał do Berlina, a potem przyznano mu posadę radcy do spraw szkolnictwa i Kościoła Katolickiego przy Prezydium i Konsystorzu Prowincji Prusy Zachodnie z siedzibą w Gdańsku.
Urzędnik pruski w Gdańsku
Nadprezydentem Prus Zachodnich był wówczas Heinrich Theodor von Schön, (od 1816 roku, od 1824 roku także Prus Wschodnich i obu połączonych prowincji od 1829 roku). Z przekonania liberał, miał zawsze swoje zdanie na każdy temat i bez żadnych oporów gotów był je zaprezentować nie tylko przyjaciołom, również rządowi w Berlinie. Tam wiedziano, że niełatwo z nim współpracować, trudno jednak było zrezygnować z tej klasy profesjonalisty – długo wybaczano mu wiele ze względu na jego zasługi i wybitne wyniki w pracy. Był współpracownikiem wielkiego reformatora, Karla von Steina. Uważał, że Prusy, aby stały się państwem w pełni nowoczesnym, muszą pilnie i gruntownie zreformować struktury państwowe i dokonać uwłaszczenia chłopów. Jego próby wpływania na obsadę podległych mu stanowisk w prowincji, spotykały się zazwyczaj z niechęcią w berlińskim ministerstwie, które na każdym kroku starało się zaznaczyć swoją nadrzędną pozycję. W rezultacie doprowadziły do jego zwolnienia w 1842 roku.
Tymczasem jednak Eichendorff został nieświadomie postawiony w środku tego konfliktu. Jak się bowiem okazało, jego nominacja, nadana przez Berlin, odbyła się bez zgody i wiedzy Schöna. Nie ułatwiało mu to startu i trudno się dziwić, że pełen entuzjazmu list, który wysłał do swojego zwierzchnika wkrótce po otrzymaniu wiadomości o przyszłym zatrudnieniu, przez pół roku pozostał bez odpowiedzi. Nie bez znaczenia było zapewne i to, że Schön, jako protestant, mógł być źle nastawiony do wierzącego i wiernego Rzymowi katolika, jakim był Eichendorff. Politykę nadprezydenta określano bowiem mianem nieprzychylnej wobec Kościoła Katolickiego.
Rzeczywiście, pierwsze kontakty Eichendorffa z nadprezydentem pozbawione były życzliwości. Ich współpraca nie należała do najłatwiejszych. Z czasem jednak powstała nić porozumienia i szacunku, a nawet przyjaźni. Eichendorff będzie utrzymywał z Schönem kontakty aż do śmierci.
Kiedy 21 stycznia 1821 roku Eichendorff wraz z rodziną (powiększoną o córeczkę Agnes) wyruszył w podróż do Gdańska, rozpoczęła się dla niego nowa, lepsza faza życia. 1 maja 1821 roku został wprowadzony w swoje obowiązki. Prowincja Prusy Zachodnie dzieliła się wówczas na dwie rejencje: gdańską na północy i dwa razy większą rejencję kwidzyńską, w której stanowisko prezydenta piastował wybitny pruski polityk, doskonały administrator, Theodor Gottlieb von Hippel. Schön zdecydował się zatrudnić swojego nowego pracownika przy obu rejencjach, tak w Gdańsku, jak i Kwidzynie.
Kwidzyn w XIX wieku odgrywał ważną rolę w prowincji, rozwijał się prężnie, w mieście pojawiły się nowe instytucje, stale przybywało ludności. Ważną rolę odgrywali w nim urzędnicy, w mieście funkcjonowała poczta, drukarnia, a także nieduży garnizon. Siedziba rejencji kwidzyńskiej mieściła się wówczas w położonym na terenie Podzamcza trzykondygnacyjnym pałacu, wzniesionym na życzenie rosyjskiego generała Wilhelma Fermora w latach wojny siedmioletniej.
25 września 1821 roku, na wniosek Schöna, król w bezpośrednim rozkazie mianował Eichendorffa radcą rządowym, co stanowiło z dawna oczekiwany awans do świata ludzi o zabezpieczonej egzystencji. Od tego momentu poeta posiadał stały etat, powiązany ściśle z wynagrodzeniem tysiąca dwustu talarów rocznie. Dla porównania – w tym samym czasie pensja jego przełożonego, Schöna, wynosiła 8 tysięcy talarów. W latach 1821-1824 miejscem pracy Eichendorffa był Królewski Dom Rządowy przy ulicy Szafarnia 11.
Gdańsk, do którego przybył Eichendorff, podnosił się właśnie po okresie przypadającej na lata 1807-1814 „siedmioletniej klęski” wojen napoleońskich. Miasto było zadłużone, zniszczone i wyludnione na skutek epidemii tyfusu przywleczonej przez uciekających ze wschodu żołnierzy. W 1821 roku Gdańsk liczył ponad 55 tysięcy mieszkańców. W miejsce starego, zubożałego patrycjatu pojawiły się nowe elity administracyjne i gospodarcze. W życiu miasta ważną rolę odgrywał garnizon. Część gdańszczan podchodziła z dystansem do przyjezdnych, wspominał o tym sam Schön: „Prawdziwy gdańszczanin z krwi i kości stronił od urzędników pruskich, szczególnie zaś od oficerów”.
Pewne odrodzenie Gdańska było niewątpliwie zasługą nowego nadburmistrza, Joachima Heinza Weickhmanna. To on przywrócił porządek, zapewnił dostawy żywności i wody pitnej, przystąpił do usuwania ruin. Aby przyciągnąć do miasta kapitał, zezwolił na osiedlenie ponad siedmiuset zamożnych żydowskich rodzin. Za jego sprawą ożywił się port, rozwijała produkcja przemysłowa. We wszystkich dzielnicach Gdańska powstały elementarne szkoły, zarówno dla chłopców, jak i dziewcząt. Zorganizowano szkolnictwo średnie.
Gdańsk nie był również w tym czasie kulturalną pustynią. Rozwijało się, mimo obowiązującej cenzury, życie prasowe, rosła liczba tytułów. Wśród elit szczególnie popularne były czasopisma kulturalno-beletrystyczne. Tytułem wyróżniającym się ze względu na wysoki poziom literacki oraz edytorski był „Der Ährenleser auf dem Felde der Geschichte, Literatur und Kunst”, ukazujący się od 1821 do 1825 roku. Jego redaktorem był pierwotnie Johann Carl Alberti. Pismo docierało też poza Gdańsk. W 1822 roku na jego łamach Eichendorff opublikował „niektóre sceny z jeszcze niewydrukowanej komedii »Liebe versteht keinen Spass« (»Miłość nie pozwoli z siebie żartować«)”.
W kwietniu 1821 roku rodzina Eichendorffów wprowadziła się do mieszkania na ulicy Długiej 78. W tym samym miesiącu zmarła najmłodsza roczna Agnes, a kilka dni później nadeszła wiadomość o śmierci matki Josepha. Caroline von Eichendorff zmarła w Łubowicach w wieku pięćdziesięciu pięciu lat. Na mocy sądowego postanowienia Eichendorffowi przypadła w spadku niewielka posiadłość w Sedlnicach na Morawach.
Praca Eichendorffa nie była wbrew pozorom jednostajna, nie tylko musiał odwiedzać Kwidzyn, spotykał się również z dostojnikami Kościoła Katolickiego, związanymi z prowincją. Często miały one miejsce w klasztorze oliwskim.
Uroki Srebrzyska i okolic
W latach 1822-1824 zaprzyjaźniony z nadprezydentem Schönem graf Fabian von Dohna oddał Josephowi i jego rodzinie do dyspozycji w sezonie letnim, swoją posiadłość w Srebrzysku. Posiadłość położona była nad rzeczką Strzyżą, w miejscu szczególnie pięknym, wśród porosłych liściastym lasem wzgórz. Nazwa Srebrzysko (Silberhammer) wywodziła się prawdopodobnie od istniejącego tu w połowie XVII wieku warsztatu jednego z najznakomitszych złotników swoich czasów, Piotra von der Rennen, który posiadłość nabył od oliwskich cystersów.
Dwór, w którym Eichendorffowie spędzali ciepłe miesiące późnej wiosny, lata i wczesnej jesieni, to szczęśliwie ocalały przy ulicy Srebrniki 1 rokokowy, niewielki budynek, zwany dworem Srebrzysko. Posiadłość, obejmująca prócz wspomnianego dworku obszerny i pięknie utrzymany park, oranżerię, lodownię, stajnię, kuźnicę, a nawet młyn, w 1820 roku trafiła w ręce Augusta von Dohna, który przekształcił ten kompleks w rezydencję o charakterze letniskowym, idealne miejsce do wypoczynku na obrzeżach miasta.
Eichendorff, jak na poetę romantycznego przystało, uwielbiał spędzać wolny czas wśród okolicznych wzgórz i lasów. W jego wierszach znaleźć można tajemnicze i piękne ostępy, ale także mknące przez niebo gryfy, żaglowce płynące przez ciemną toń morza. Również postać pewnego świętego, którego rzeźba ozdabiała i ozdabia jeden z najpiękniejszych i najbardziej charakterystycznych budynków starego Gdańska, stojący przy wlocie na ulicę Długą, Dwór Bractwa św. Jerzego. Eichendorff mijał go wiele razy i umieścił w wierszu „Pieśń wojenna” („Kriegslied”):
„O święty Jerzy jasny
Twą lancę znowu chwyć,
A kto rycerzem sprawnym,
Ten niech się rwie do walki,
By dzielnie, mocno bić!”.
Na zimę rodzina wracała do „starej romantycznej kamienicy o stromym dachu” przy ulicy Długiej 78. Być może jednak wiązało się z nią zbyt wiele bolesnych wspomnień, gdyż w marcu 1823 roku Eichendorffowie przeprowadzili się do mieszkania w kamienicy przy Długim Targu 11.
Lasy i wzgórza Wrzeszcza tak bardzo przypadły do gustu poecie i jego bliskim, że kiedy graf Dohna ponowił swoje zaproszenie, skorzystali z niego skwapliwie. Tam powstały dwa teksty najbardziej istotne dla twórczości poety: satyra „Wojna filistrów” („Krieg den Philistern”, wydana w 1823 roku) oraz nowela „Z życia nicponia” („Aus dem Leben eines Taugenichts”, wydana w 1826 roku). Jej bohaterem jest chłopiec ze wsi, tytułowy nicpoń, syn młynarza, który – niedwuznacznie zachęcany przez ojca – wyrusza w świat. Ten domorosły śpiewak i skrzypek doświadcza różnych przygód, które Eichendorff postanowił przedstawić, mieszając rozmaite literackie konwencje. Autor, żonglując nimi, doprowadza do finału, w którym bohater, będący zresztą narratorem swoich powikłanych losów, doznaje zasłużonego szczęścia dzięki takim zaletom ducha, jak prostota, uczciwość i zdolność do spontanicznego, szczerego przeżywania świata.
Eichendorff chętnie pojawiał się na spotkaniach Gdańskiego Towarzystwa Śpiewaczego, gdzie wśród przyjaciół, miejscowych artystów, literatów, deklamował swoje wiersze, okazjonalne pozdrowienia, życzenia, toasty i przywitania. Powołane do życia z inicjatywy Theodora Friedricha Kniewela, rektora Szkoły Mariackiej, do 1825 roku profesora łaciny i greki w Gimnazjum Gdańskim, a później archidiakona w kościele Najświętszej Marii Panny, towarzystwo i wesołe spotkania miłośników literatury i śpiewu zainspirowały poetę do napisania składającego się z siedmiu utworów cyklu „Pieśni biesiadnych” („Tafellieder”). Datowane na 1823 rok wiersze obejmują w części pierwszej piosenki stworzone z myślą o „miłych i szarmanckich”, a w dodatku adorowanych przez miejscowych Adonisów paniach z Żeńskiego Towarzystwa Śpiewaczego w Gdańsku (Damenliedertafel in Danzig). W drugiej części „gdańskiego zbioru” Eichendorff umieścił pieśni stanowiące zachętę do kontynuowania zabawy. Nie na próżno nadał im tytuł „Picie i śpiewanie” („Trinken und Singen”), każda bowiem zwrotka pieśni kończy się frazą „in die Höh”, co niewątpliwie dopingowało do opróżniania kieliszków. Brzmiało to tak:
„Tak, picie i śpiewanie
Przepędza troski wnet.
Dwa skrzydła doskonałe,
Ty świecie zły, adieu!
Ta ziemia i jej padół,
I ryby, i jezioro.
To wszystko spada na dół,
My wznosimy się wysoko!”.
Odbudowa zamku w Malborku
Wielkim, wymagającym kreatywności, zaangażowania i determinacji zadaniem, jakie wkrótce Eichendorff otrzymał od Schöna, były prace związane z projektem rekonstrukcji zamku w Malborku. Poeta stał się administracyjnym zarządcą odbudowy. Dla obu było to zadanie o niezwykłej wartości, choć z zupełnie innych powodów. Schönowi Malbork jawił się jako symbol współpracy między królem a jego poddanymi, a szerzej symbol królewskich Prus, silnego i dobrego państwa. Dla Eichendorffa Malbork był świadectwem potęgi katolickiego, powszechnego Kościoła, przypomnieniem o konieczności powrotu do chrześcijańskich wartości w czasach, które uznawał po części za neopogańskie.
Już od dawna odwiedzający ruiny zamku zaskoczeni byli rozmiarem jego dewastacji. Julian Ursyn Niemcewicz, który był tu w 1817 roku, ujrzał miejsce w którym „były wprzódy koszary, a teraz jest magazyn zbożowy i mieszkanie »des kleines Personale«”. Poeta Max von Schenkendorf w swoim artykule zaprotestował przeciw aktom wandalizmu i poddał myśl, aby szlachetnej budowli krzyżackiej nadać pierwotny kształt.
Odbudową zainteresował się również król Friedrich Wilhelm III. Na wniosek kanclerza, księcia Karla Augusta von Hardenberga, plan „odbudowania starożytnego gmachu” stworzył Johann Conrad Costenoble, znany architekt. Oparł się w nim na ustaleniach pastora Wilhelma Ludwiga Häblera z Marienburga, od lat studiującego kroniki zamku i jego strukturę. Wsparł go historyk Johannes Voigt, który w archiwach Królewca przeglądał krzyżackie rachunki dotyczące budowy zamku i różne dokumenty administracyjne zakonu.
Z dnia na dzień zawiązywały się stowarzyszenia mieszczan, urzędników, również księży, którzy wyrażali swoje poparcie dla przedsięwzięcia i zbierali fundusze. Do odbudowy zamku sprowadzano materiały z różnych miejsc, niekiedy wymontowywano je z innych zabytków, uznanych za mniej cenne lub zniszczone, np. ze spalonego klasztoru dominikanów w Gdańsku.
20 czerwca 1822 roku na oficjalnym bankiecie w Malborku pojawił się pruski następca tronu, późniejszy król Fryderyk Wilhelm IV, określany mianem „romantyka na tronie”. Spotkanie przy wspólnym stole odbyło się w prawdziwie rycerskim stylu, w najbardziej reprezentacyjnej spośród zamkowych sal – Wielkim Refektarzu. Gości przywitał, odziany w średniowieczny strój, wspomniany Theodor Friedrich Kniewel, który przy wtórze cytry zaśpiewał napisaną przez Eichendorffa pieśń:
„Lecz tam wysoko na blankach
Stoi jeszcze bohatera duch,
Tego, co czasu początek wita,
Dłonią wskazując na krzyż”.
Kniewel miał duże doświadczenie w tego rodzaju występach i mógł zadaniu sprostać między innymi dlatego, że dysponował odpowiednim głosem. Jako tenor brał udział w wykonaniu oratorium „Mesjasz” Haendla, które miało miejsce w marcu 1819 roku. Archidiakona można również nazwać specjalistą od uroczystych mów – ponad dwadzieścia lat później, w 1843 roku, z okazji zainicjowanego przez duchowieństwo ewangelickie pięćsetlecia kościoła Najświętszej Marii Panny, wygłosił mowę do około piętnastu tysięcy gdańszczan, czyli jednej czwartej mieszkańców miasta.
Prawdopodobnie w tamtym czasie, a z pewnością pod wpływem malborskich przeżyć, Eichendorff zaczął pisać swój dramat „Ostatni bohater Malborka” („Der letzte Held von Marienburg”), który miał ukazać się drukiem w 1830 roku, już w Królewcu. Jego bohaterem był wielki mistrz zakonu, Heinrich von Plauen, dla poety będący uosobieniem cnót rycerskich. Mimo że autor słał swoje opatrzone dedykacjami dzieło nie tylko do następcy tronu, ale również do samego Goethego, nie pomogło to w jego promocji. Nieprzeczytany egzemplarz znaleziono wśród zabawek należących do wnuka wielkiego poety. Sztuka została wystawiona jeden raz na deskach królewieckiego teatru w lutym 1831 roku. Krytycy zarzucali jej nie tylko rażące dłużyzny, również pogubienie w zbyt wielkiej ilości mało charakterystycznych postaci.
W 1824 roku, kiedy za sprawą Schöna powstała unia personalna między prowincjami Prus Wschodnich i Prus Zachodnich, Eichendorff, któremu przyznano podwyżkę trzystu talarów rocznie, został przeniesiony do nowej siedziby rządowej w Królewcu. Nadszedł czas pożegnania z Gdańskiem. Joseph rozstawał się z przyjaciółmi z Liedertafel wierszem o znamiennym tytule: „Na pożegnanie” („Zum Abschied”). Oto jego pierwsza zwrotka:
„Czuj duch! Godzina bije oto
I żeglarz stoi na pokładzie,
Raz jeszcze skinie i poniosą
W tę otchłań go szumiące fale”.
23 września 1824 roku Eichendorff wraz z rodziną opuścił miasto, nie żywiąc nadziei na rychły powrót. Napisał: „Chyba nie za szybko będę znowu w Gdańsku”. Mylił się o tyle, że jeszcze wielokrotnie przyszło mu spacerować po gdańskich uliczkach.
Gdańskie powroty
Przeprowadzka do Królewca, choć związana z podwyżką, nie przyszła Eichendorffowi łatwo. Zamieszkał w wyjątkowo chłodnych pomieszczeniach na parterze królewieckiego zamku i czuł się w nich niczym ktoś wyrokiem losu zesłany „za linię śniegu“. Tutaj przyszło mu zabawić do 1831 roku. Poeta coraz częściej myślał jednak o opuszczeniu tej części Prus i gdy w końcu uzyskał urlop udał się prosto do Berlina. Stołeczna biurokracja miała mu jednak niewiele do zaoferowania. Jedyną funkcją, jaką zaproponowano wykształconemu urzędnikowi z bogatą praktyką, była posada w cenzurze.
2 lipca 1837 roku najstarsza córka poety, Maria Therese, wyszła za mąż za lejtnanta Louisa von Besserer-Dahlfingena, nauczyciela w szkole dywizyjnej w Gdańsku. 19 września 1838 roku na świat przyszedł pierwszy wnuk Eichendorffa – Otto. Był to radosny powód, by złożyć wizytę nad Motławą. W tym czasie Eichendorffowi udało się również, dzięki znajomości z następcą tronu, załatwić drugiemu synowi, Rudolfowi, stanowisko w armii. Już wkrótce zaczął on służbę w 5. regimencie stacjonującym w Gdańsku.
W 1841 roku na półki księgarskie trafiło czterotomowe wydanie dzieł, które ugruntowało pozycję Eichendorffa w świecie literatury niemieckiej. Doceniono jego zaangażowanie w Malborku, został bowiem zaproszony, poniekąd jako specjalista, do udziału w pracach nad odbudową i renowacją katedry w Kolonii (rozpoczęta w 1842 roku, trwała do 1880 roku).
W 1842 roku Theodor Schön – zgodnie z wolą monarchy Fryderyka Wilhelma IV – zwrócił się do Eichendorffa z prośbą o opisanie historii odbudowy zamku. Tak powstała wydana w 1844 roku „Die Wiederherstellug des Schlosses der Deutschen Ordensritter zu Marienburg” („Rekonstrukcja zamku Rycerzy Zakonu Niemieckiego w Malborku”). Podjęcie się tego zadania oznaczało ponowny przyjazd nad Motławę. 4 grudnia 1842 roku Eichendorff został zwolniony ze swoich obowiązków w urzędzie i wysłany na oficjalny urlop do Gdańska, w którym pojawił się w maju 1843 roku. Zamieszkał wtedy, zgodnie z późniejszymi relacjami rodziny, przed Bramą Wyżynną, na prawym rogu ulicy Sandgrube (obecnie ulica ks. Franciszka Rogaczewskiego).
Pod koniec września małżonkowie Eichendorff przenieśli się do córki i zięcia na ulicę Chlebnicką 43, do kamienicy znajdującej się dokładnie naprzeciw tylnej, ceglanej fasady Dworu Artusa, odgrodzonej od ulicy wysoką kratą. Położona w samym centrum miasta, w pobliżu Długiego Targu ulica, uchodziła za „bogatą”, przy niej mieszkali ludzie dobrze sytuowani. Zainspirowany wyglądem tej – jednej z najpiękniejszych gdańskich uliczek – Eichendorff napisał wiersz doskonale oddający atmosferę ówczesnego Gdańska, jego ducha zaklętego w architekturze. Pierwotnie nadał mu tytuł „Nocą” („Nachts”), potem zamienił go na „W Gdańsku” („In Danzig”).
„Ciemne dachy, smukłe okna,
Wieże patrzą z gęstej mgły,
I posągi niby widma
Stoją przy framugach drzwi.
Księżyc świeci z góry tęsknie,
Widać z miasta tego rad,
Jakby zdjęty snem kamiennym
Leżał w dole baśni świat.
Przez dookolny sen głęboki,
Ponad domów wszystkich rząd
Tylko morza szum daleki –
Samotności cudny głos!
W ciszy strażnik z ganku wieży
Śpiewa swą pradawną pieśń:
Niechaj Bóg żeglarza strzeże,
Który płynie w nocnej mgle!”.
Tymczasem 2 lipca 1843 roku przybył do miasta Fryderyk Wilhelm IV. Monarcha, któremu towarzyszyła małżonka, był uroczyście witany przez mieszkańców. Gdańsk oswoił się już z nową rolą, był teraz częścią silnego, dobrze zarządzanego państwa. Poeta zajmował się w tym czasie tłumaczeniem Calderona i cieszył się w lokalnym środowisku literackim, ale i poza nim, zrozumiałym szacunkiem. Był już znaną postacią, w gazetach drukowano jego wiersze, a do niektórych z nich gdańscy kompozytorzy (R.F. Curchmann i Friedrich Wilhelm Markull) pisali muzykę.
W sierpniu 1843 roku Eichendorff wysłał do swojego zwierzchnika, ministra Karla Friedricha Eichhorna, list z podziękowaniem za przedłużenie urlopu do 9 września, który oficjalnie wykorzystywał na zbieranie materiałów do swojej pracy, opisującej historię odbudowy zamku w Malborku. W liście wyraźnie dał jednak do zrozumienia, że nie czuje się już na siłach podjąć systematycznej, urzędniczej pracy. Miał wówczas pięćdziesiąt sześć lat. 25 stycznia 1844 roku przyszła odpowiedź z ministerstwa. Prośba o przejście w stan spoczynku nie została przyjęta, przedłużono jedynie urlop poety do 1 kwietnia 1844 roku. Eichendorff ponowił swój apel. Tym razem jego życzenie zostało spełnione.
Kolejne lata mijały mu wśród rodzinnego szczęścia, w zaciszu urokliwego miasta. W roku 1845 i 1846 Eichendorff udał się ponownie w podróż z Gdańska do Wiednia. Na wiedeńskich salonach fetowany był jako uznany niemiecki pisarz i poeta. Witano go oklaskami, poeci na jego cześć pisali wiersze, pieśniarze śpiewali pieśni oparte na jego tekstach. Schumann i jego żona Clara zaprosili Eichendorffów do siebie na poranek muzyczny. Artyści stanowili dla siebie wielką inspirację, nie sposób wyobrazić sobie pieśni Schumanna pozbawionej słów poety, jednocześnie dzięki czarownej muzyce słowa Eichendorffa nabierały jeszcze większej mocy. Do syna, Hermanna, Eichendorff napisał 9 lutego 1847 roku: „wyjedziemy w pierwszych dniach czerwca z powrotem do Gdańska, gdyż Therese oczekuje w lipcu rozwiązania oraz dlatego, że pogłoski o przeniesieniu Pruskiego Regimentu stają się coraz bardziej prawdopodobne”. Okazało się niebawem, że były prawdziwe.
Tymczasem na ulicy Szerokiej zamieszkał syn poety, Rudolf (zmarł w randze kapitana). Jego pierwsze małżeństwo, zawarte w lipcu 1847 roku w Gdańsku z urodzoną w Grudziądzu Friederike Bertram, trwało tylko rok i skończyło się tragicznie, kiedy w trakcie pierwszego porodu, w październiku 1848 roku, zmarła i matka, i dziecko. Pięć lat później, 6 października 1853 roku, Rudolf ożenił się z urodzoną w Oliwie Marią Amalią Thymian.
Ostatnie lata
W listopadzie 1847 roku Louis von Besserer-Dahlfingen został przeniesiony do Berlina. Eichendorff wraz z żoną podążyli za rodziną córki, tym razem na zawsze żegnając Gdańsk. Zdecydowali się zamieszkać razem, gdyż łatwiej było dzielić koszty wynajmu na dwie rodziny. Choć emerytura Eichendorffa nie była wysoka, prowadził życie raczej dostatnie. Zarządcę siedlnickich dóbr, pana Johanna Bayera, prosił o zorganizowanie prenumeraty gazety berlińskiej, biurka z zamykaną szufladą, pół funta tytoniu galicyjskiego i tyle samo zwykłej tabaki oraz sto cygar. Rodzina Eichendorffów odwiedzała swój majątek na Morawach latem.
Gdy w marcu 1848 roku wybuchła Wiosna Ludów, a na ulicach stolicy Prus zapłonęły barykady, Eichendorffowie wyjechali do bezpieczniejszego, jak im się wydawało, Drezna. A gdy rewolucja dotarła i do stolicy Saksonii, ruszyli dalej, aby na koniec września 1849 roku, trafić z powrotem do Berlina.
Od lat pięćdziesiątych XIX wieku zdrowie małżonków zaczęło szwankować. W 1853 roku rodzina spotkała się w pełnym składzie po raz ostatni, na Boże Narodzenie do Berlina przyjechali synowie: Rudolf ze swoją nową żoną z Gdańska i Hermann z Aachen. W 1855 roku Joseph przyjechał wraz z chorą żoną do córki, Marii Teresy, która w owym czasie mieszkała w Nysie na Śląsku. Tu znajdowała się twierdza, stacjonował garnizon i funkcjonowała szkoła dywizyjna, w której zatrudniono jej męża.
Luise słabła w oczach, wkrótce po przyjeździe nie wstawała już z łóżka. Umarła 3 grudnia 1855 roku. Eichendorff przeżył jej śmierć głęboko, ton bezmiernego smutku dźwięczy w jednym z jego ostatnich listów: „Jak rozbitek, którego nawa życia się roztrzaskała, ocalałem wyrzucony na najbliższą wyspę i jestem przy dzieciach, gdyż straciłem moją ukochaną żonę”. Eichendorff nie dożył drugiej rocznicy śmierci Luise. Zmarł późnym popołudniem 26 listopada 1857 roku na zapalenie płuc. Został pochowany obok żony na Cmentarzu Jerozolimskim w Nysie. Ich grób nadal można tam odnaleźć wśród zieleni drzew, jest prosty, przypomina otwartą książkę.
***
Skrupulatny badacz literackiej przeszłości Gdańska, Peter Oliver Loew, napisał: „Eichendorff to szczególny przypadek w gdańskim życiu literackim XIX wieku. Bardzo rzadko bowiem pisarze światowej rangi wiązali się z peryferyjnym miastem”. Eichendorff w Gdańsku czuł się dobrze, stabilizacja finansowa korzystnie wpłynęła na jego twórczość. Choć narzekał na brak czasu, miał go wystarczająco dużo, aby napisać dzieła, które uznaje się powszechnie za jego najwybitniejsze dokonania.
We wnętrzach dworku na Srebrzysku, który letnią porą zamieszkiwał wraz z rodziną, do niedawna można było odnaleźć fragmenty oryginalnej XVIII-wiecznej sztukaterii. W 2014 roku budyneczek stojący przy wejściu na teren Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego został przekazany wraz z czterema hektarami gruntów i innymi budynkami Urzędowi Marszałkowskiemu. Powodem miały być zbyt wysokie koszty utrzymania. Zimą 2014/2015 doszło do jego dewastacji. Zalany wodą, pokryty grzybem, został wystawiony na sprzedaż za wysoką cenę. Jego przyszłość jest niepewna.
W latach trzydziestych XX stulecia na ścianie dworku umieszczono tablicę upamiętniającą pobyt Eichendorffa w tym miejscu. I dzisiaj dworek – gdyby udało się go ocalić – mógłby się stać miejscem niezwykłym. Niestety, wieczór poetycki tam zorganizowany można dzisiaj zobaczyć tylko oczami wyobraźni.
Waldemar Borzestowski
Wiersze w tekście w tłumaczeniu Andrzeja Lama (cytowane za „Poezje Gedichte”, Warszawa-Opole 1997), a zwrotka pieśni „Lecz tam wysoko…” spolszczona przez Waldemara Borzestowskiego
Wykorzystano:
Eichendorff, J. von., „Briefe von Freiherrn Joseph von Eichendorff”, Regensburg 1910;
Eichendorff, J. von, „Poezje Gedichte. Z życia nicponia”, przełożył, przedmową i objaśnieniami opatrzył A. Lam, Warszawa-Opole 1997;
Eichendorff J. von, „Niegdyś przeżyłem. Erlebtes”, edycja dwujęzyczna, Zweisprachige Ausgabe, przekład i wstęp W. Kunicki, posłowie O. Beisbart w przekładzie M. Witt, przypisy N. Żarska, Kraków 2007;
„Malbork, 32 obrazy”, tekst Josepha von Eichendorffa, (Reprint na podstawie oryginału Wydawnictwa „Der Eiserne Hammer”, Karl Robert Langewiesche – Konigstein im Taunus i Lipsk, tekst sporządzono na podstawie memoriału Eichendorffa, „Odbudowa zamku niemieckich rycerzy zakonnych w Malborku z 1844 roku”);
Frühwald W., „Eichendorff Chronik. Daten zu Leben und Werk”, Wien 1977;
Frühwald W., Heiduk F., „Joseph von Eichendorff. Leben und Werk in Texten und Bilder”, Frankfurt am Main 1988;
Schück R., „Joseph von Eichendorff in Danzig 1821-1824, 1843-1847”, „Altpreußischen Monatsschrift”, Königsberg 1873, Band 10.
Pierwodruk: „30 Dni” 4-5/2015.