Wilhelm I od dziesięciu lat był władcą zjednoczonego Cesarstwa Niemieckiego. Aleksander III dzierżył władzę od kilku miesięcy. Jeszcze jako następca tronu konsekwentnie zaznaczał, że jego polityka będzie inna niż jego ojca Aleksandra II (1818-1881), który wspierał aspiracje Królestwa Prus, a później Cesarstwa Niemieckiego.
Przypomnijmy pokrótce sytuację polityczną, w jakiej odbywało się to spotkanie. Dzięki niezwykle skutecznej polityce zagranicznej kanclerza Otto von Bismarcka (1815-1898), Niemcy stały się największą militarną i ekonomiczną siłą w kontynentalnej Europie, a dla wielu krajów nowym, budzącym niepokój sąsiadem. Szczególne powody do obaw miała upokorzona Francja, dla której wojna z Prusami (wypowiedziana 19 lipca 1870 roku) zakończyła się podpisaniem (w 1871 roku w Wersalu) dokumentu, który potwierdzał zjednoczenie ziem niemieckich. 18 stycznia 1871 roku król Prus Wilhelm koronował się na cesarza II Rzeszy i proklamował powstanie Cesarstwa Niemieckiego. We Francji abdykował Napoleon III (1808-1873) i powstała II Republika, a Francja zmuszona była wypłacić pięć miliardów franków w złocie wojennych kontrybucji. Wiedeńscy Habsburgowie, którzy planowali przymierze z Francją, aby zrewanżować się Prusom za klęskę z 1866 roku, choć zachowali neutralność, z nieufnością obserwowali dalsze działania Wilhelma I.
Młode niemieckie mocarstwo potrzebowało sojusznika, podjęto więc dyplomatyczne kroki w celu pozyskania Rosji. Wprawdzie zwycięstwo Prus nad Francją ułatwiła polityka Aleksandra II, jednak zjednoczenie Niemiec z dnia na dzień postawiło Rosję w sąsiedztwie silnego imperium, a nie – jak dotychczas – małych Prus. Co więcej, Rosji przyszło teraz mierzyć swoje siły już nie z flotą Królestwa Prus, ale z marynarką wojenną imperium niemieckiego. Jak istotna była to różnica, rosyjscy obserwatorzy mogli się przekonać już we wrześniu 1874 roku podczas manewrów niemieckich na Zatoce Gdańskiej z udziałem fregaty pancernej „Kronprinz”.
Między 9 i 11 września 1872 roku kanclerz Bismarck zorganizował w Berlinie słynne spotkanie trzech cesarzy, na które zaprosił panujących władców – Wilhelma I, Franciszka Józefa I (1830-1916) i Aleksandra II. Niemcy chciały pokazać, że nowa potęga, która powstała w sercu Europy, pragnie utrzymać przyjazne relacje między Berlinem, Wiedniem i Petersburgiem. Spotkanie sformalizowano w Wiedniu, zawierając Sojusz Trzech Cesarzy, co nastąpiło ostatecznie 22 października 1873. Jednak nieustający konflikt na Bałkanach (kryzys bałkański 1876-1878) między Rosją i Austrią spowodował, że Rosja pakt opuściła.
Doprowadziło to do zawartego potajemnie porozumienia między Berlinem i Wiedniem, w Berlinie 7 października 1879 oku. Po raz kolejny Bismarckowi udało się „podreperować” Sojusz Trzech Cesarzy 18 czerwca 1881, kiedy Wiedeń i Berlin złożyły obietnicę swojej neutralności na wypadek wojny o Dardanele między Rosją i Anglią. Aby przygotować pełne odnowienie przymierza, kanclerz zorganizował prywatne spotkanie cara Rosji i cesarza Niemiec w Gdańsku. Było to ważne, gdyż Aleksander III po objęciu tronu nie złożył kurtuazyjnej wizyty na dworze w Berlinie, co czynili jego poprzednicy. A takie spotkania stanowiły nieoficjalne potwierdzenie wspólnej woli utrzymania starego porządku.
Aleksander II (siostrzeniec Wilhelma I) zginął w zamachu 13 marca 1881roku, co pokrzyżowało plany Bismarcka i postawiło znak zapytania nad polityką Rosji. Nowy car, w przeciwieństwie do ojca, nie skrywał profrancuskich, a tym samym antyniemieckich sympatii. Aleksander III kierował się w polityce ideą panslawizmu – chciał złączyć wszystkie ludy słowiańskie pod berłem Romanowów. W realizacji tej polityki gotowa była pomagać Francja, której polityka zagraniczna po 1871 roku zasadniczo związana była z Rosją. Pojawiło się więc niebezpieczeństwo, że kurs rosyjskiej polityki przyjmie niekorzystny dla cesarstwa kierunek. W sytuacji wojny Niemcy mogłyby być zmuszone do walki na dwa fronty. Bismarck konsekwentnie dążył więc do potwierdzenia sojuszu z Rosją. Chciał, by z Gdańska wyszedł czytelny sygnał, że monarchowie dwóch wielkich mocarstw, w imię zachowania uzyskanego porządku politycznego, będą dążyć do podtrzymania pokoju, co mają potwierdzać przyjacielskie między nimi relacje. Ze względu na obawy cara przed kolejnym zamachem, datę i miejsce spotkania obu władców do ostatniej chwili utrzymywano w tajemnicy , dlatego niespodziewana wiadomość z Gdańska stała się sensacją w świecie wielkiej polityki i śledziła ją prasa w całej Europie.
***
W porannym wydaniu „Danziger Zeitung” z 9 września 1881 roku na pierwszej stronie zamieszczono opis poprzedniego pobytu Wilhelma I w Gdańsku z okazji manewrów floty wojennej w 1879 roku. O aktualnej wizycie pisano bardzo ostrożnie: „nie zostaliśmy poinformowani o temacie negocjacji”, „wszystko, czego życzymy cesarzom to wzmocnienie przyjaźni między imperiami”.
Gazeta podkreślała międzynarodowe znaczenie wydarzenia, ale skupiła się na przedstawieniu korzyści, jakie spotkanie przynieść może Gdańskowi. Dostrzegano szansę na ożywienie gospodarcze podupadającego miasta, które ponosiło skutki wojny celnej między Niemcami i Rosją: „Oczy całego świata spoglądają dzisiaj na nasze miasto, które według panujących opinii będzie teatrem dla wydarzenia o wielkim wpływie na losy nie tylko dwóch sąsiednich i przyjaznych krajów, lecz również dla zachowania pokoju dla całego naszego kontynentu. Nasze miasto ma dwa powody do radości, dla każdego miasta żyjącego dzięki handlowym szlakom, pokój jest warunkiem powodzenia i bogactwa. Nie ma drugiego miasta, którego dobrobyt byłoby aż tak zależny od wzajemnych relacji dwóch mocarstw, jak Gdańsk. Pokój i szczera przyjaźń między Niemcami i Rosją będzie służyć rozwojowi naszego miasta położonego nad Wisłą, wspólną rzeką dwóch krajów”.
Cesarski jacht „Hohenzollern” przypłynął do Nowego Portu 9 września wcześnie rano, w asyście okrętów wojennych. Wilhelm I przybył do Gdańska o 6.06 specjalnym pociągiem z Berlina . W dwunastu wagonach towarzyszyła mu świta adiutantów i wysokich berlińskich urzędników. W królewskiej poczekalni na Dworcu Brama Nizinna (Leegetor) przywitał się niewielką grupa zaufanych osób: najwyższym dowództwem garnizonu, konsulem rosyjskim i burmistrzem miasta – Leopoldem von Winterem (1863-1890), z którym odbył krótką życzliwą rozmowę.
Z udekorowanego dworca , cesarz udał się powozem zaprzężonym w cztery czarne konie do siedziby pruskiego dowództwa przy Długich Ogrodach (Pałac Mniszchów, w czasach pruskich zmieniony na Gouvernementshaus, nazywany też Pałacem Gubernatora), gdzie miało miejsce oficjalne powitanie. Po drodze, na stopniach Ratusza Głównego Miasta Wilhelma witali gdańscy urzędnicy z małżonkami. Przejazd przez Gdańsk prowadził 3. Wschodniopruski Regiment Grenadierów (Ostpreussische Grenadier Regiment), a orkiestra tego regimentu towarzyszyła gościom przez cały dzień. Po przyjęciu honorów wojskowych i wciągnięciu na maszt flagi cesarskiej monarcha udał się na krótki odpoczynek. Do świty cesarza dołączyli dwaj synowie cara, Siergiej i Paweł, którzy wracali z Berlina do Petersburga i przerwali podróż w Tczewie, by uczestniczyć w gdańskim spotkaniu. Jak odnotował „Danziger Zeitung”, następca tronu Fryderyk (syn Wilhelma I) udał się na zwiedzanie Kościoła Mariackiego.
Gdy rankiem zza mgły ukazało się słońce, zapowiadała się piękna pogoda. Jednak na Bałtyku utrzymywała się gęsta mgła, co spowodowało, że rosyjscy goście przybyli z opóźnieniem. Z godziny na godzinę wyczekiwano na telegram z Helu o pojawieniu się carskiego jachtu. Dopiero o 11.30 nadszedł sygnał, że „Dierżawa” („Mocarstwo”) znajduje się w odległości pięciu mil morskich od brzegu półwyspu. Na wysokości Helu jacht przejęła eskorta niemiecka, a towarzyszące mu okręty rosyjskie pozostały na Bałtyku. Na pokład „Dierżawy” wszedł dowódca floty niemieckiej wraz z adiutantami oddelegowanymi do służby u cara na czas jego pobytu w Gdańsku.
Powstało opóźnienie, więc pospiesznie zmieniono program wizyty, która – według planów – miała się zakończyć o 17., a cesarz bezpośrednio po pożegnaniu miał wyruszyć na manewry kawalerii do Chojnic. Na jego rozkaz zabrano srebrną zastawę z Dworu Artusa, gdzie trwały już przygotowania do przyjęcia wydawanego na cześć Ich Wysokości, i wraz z dekoracjami stołów przewieziono do Nowego Portu, by w ekspresowym tempie przygotować powitalny posiłek na pokładzie „Hohenzollerna”.
O 12. dziesięć cesarskich powozów wyruszyło na dworzec przy Bramie Oliwskiej. Stąd cesarz i jego świata pociągiem mieli udać się do Nowego Portu. Wilhelm i synowie włożyli rosyjskie mundury. Zmiany w programie, spowodowane niesprzyjającą pogodą, przyprawiły o rozpacz organizatorów, którzy przygotowywali się na przyjęcie wysoko postawionych gości. Mieszkańcy Gdańska musieli czuć się rozczarowani. Wyglądało na to, że car nawet nie wjedzie do miasta. Wiele wskazywało, że uroczystości zaplanowane na wieczór nie odbędą się, a spotkanie ograniczy się do pirsu w Nowym Porcie. Ale na trasie przejazdu na dworzec tłumy mieszkańców wiwatowały na cześć cesarza, dziewczęta rzucały kwiaty na drogę, a cesarz dziękował poddanym z otwartego okna powozu, który „dosłownie tonął w kwiatach”.
A miasto prezentowało się wspaniale. Na trasach przejazdu – między dworcami Brama Nizinna, Brama Oliwska i miejscem zamieszkania cesarza (Długie Ogrody) – każdy dom był udekorowany; dominowały świerkowe gałązki i dębowe girlandy. Większość fasad kamienic zdobiły kwietne kompozycje, flagi i wstęgi z inicjałami imion cesarzy. Na peronach dworca zawieszono wieńce i girlandy, a szczególnie bogate w elementy dekoracyjne było wejście. Na obu krańcach ulicy Rzeźnickiej wybudowano dwie bramy honorowe ozdobione kwiatami, zielenią i złoceniami.
Cesarz ze świtą na czas dojechał do Nowego Portu. I tu mieszkańcy wylegli na udekorowane ulice. Latarnia morska zamieniła się w ukwieconą wieżę. Na końcu portowego molo ustawiono na postumencie złotego orła o wysokości jedenastu stóp (około trzech metrów). Dokładnie o 13. komendant pilotów portowych zameldował, że „Dierżawa” jest już blisko. Pół godziny po przybyciu do Nowego Portu Wilhelm I wszedł na pokład swojego jachtu, a o 13.30 zebrani w porcie usłyszeli donośne salwy armatnie, co potwierdzało, że spotkanie się rozpoczęło. Oddanie wzajemnych honorów nastąpiło przez wciągniecie na maszt flag obu państw.
Wilhelm oczekiwał cara na pokładzie swojego jachtu w mundurze generała rosyjskiego, udekorowanym szarfą orderu św. Andrzeja i wielkim krzyżem św. Jerzego. Następca tronu, późniejszy cesarz Fryderyk II (1831-1888), nosił mundur swojego regimentu rosyjskiego. Kanclerz Bismarck włożył biały mundur kirasjera z rosyjską szarfą orderową. Aleksander III, w mundurze swojego regimentu ułanów brandenburskich, sprawnie wspiął się po trapie, a za nim podążyli jego bracia, wielcy książęta Włodzimierz i Aleksy, również w niemieckich mundurach.
Komentatorzy podkreślali, że przywitanie było bardzo serdeczne i obfitowało we wzruszające momenty, kiedy cesarze i książęta obejmowali się i ściskali. Ale było to przecież spotkanie bliskich krewnych. Poufne rozmowy monarchów odbyły się w salonie jachtu „Hohenzollern”. Podobnie jak dziennikarze „Danziger Zeitung” nie znamy ich szczegółowego przebiegu. Prasa zamieściła jedynie ilustracje prezentujące wnętrze jachtu, co pozwalało przybliżyć nieco atmosferę spotkania.
Kiedy na jachcie, który odbił od nabrzeża, trwały rozmowy, mieszkańcy Gdańska rozeszli się już do domów. Drugie tego dnia wydanie „Danziger Zeitung” pozostawiało podekscytowanych czytelników w niepewności, choć wiele wskazywało, że wizyta jest zakończona. A jednak ukazał się specjalny dodatek do tego wydania, z wiadomością, która lotem błyskawicy rozeszła się po mieście – obaj cesarze wjadą do Gdańska, a uroczysty obiad w Dworze Artusa wydany na cześć gościa rozpocznie się o 18.30.
Kiedy „Hohenzollern” ponownie przybił do portowego pirsu, odezwały się saluty z pancerników i baterii portowej. Schodzących na ląd powitały dźwięki orkiestry. O 16. cała świta wsiadła w Nowym Porcie do pociągu, by razem udać się do Gdańska. A tu ludzie spontanicznie zgromadzili się na ulicach, ale zabrakło kwiatów do rzucania przed przejeżdżających, gdyż ich zapas wyczerpał się, gdy przed południem fetowano przejazd cesarza.
O 16.30, kiedy pociąg zatrzymał się na Dworcu Brama Oliwska, zaczęły bić dzwony w Kościele Mariackim, a w ślad za nimi dzwony w pozostałych kościołach, by obwieścić przybycie gości do miasta. Cesarz i car ze swoimi świtami przesiedli się do podstawionych powozów. W pierwszym jechali obaj monarchowie, w drugim i trzecim książęta oraz następca tronu, w czwartym kanclerz Bismarck, w pozostałych oficerowie i ministrowie. Powozy wjechały do miasta przez Bramę Wyżynną, eskortowane były przez konnych żandarmów i inspektorów policji. Gospodarze odprowadzili Aleksandra III do konsulatu rosyjskiego na Długich Ogrodach 74, by mógł się przygotować do wieczornego przyjęcia. Przejazdowi towarzyszyła muzyka 3. Regimentu.
Oczywiście, trasa, którą poruszał się orszak, była pięknie udekorowana. Ulice wysypano białym piaskiem. Między Bramą Wyżynną i Bramą Oliwską szczyty domów i wieżyczki na dachach ozdobione były flagami różnych rozmiarów. Z wieży Ratusza Głównego Miasta zwisała flaga imperium i Pomorza. W „Danziger Zeitung” komentowano, że choć od ostatniej wizyty cesarza minęły dwa lata, dekoracje wyglądały bardzo oryginalnie. Trzeba uwzględnić fakt, że mieszkańcy i władze nie mieli zbyt wiele czasu na przygotowania, gdyż do ostatniej chwili informacja o wizycie utrzymana była w tajemnicy. Można mieć nadzieję, że i cesarskie srebra szczęśliwie wróciły z Nowego Portu na stoły w Dworze Artusa. Kucharze dworscy w krótkim czasie musieli zrealizować dwunastodaniowe menu , które wcześniej anulowano. Ci, którzy byli zaproszeni na przyjęcie, musieli stawić się przed 18.15 i w sali oczekiwać na wejście najważniejszych gości.
Kolejny przejazd cesarskich powozów, tym razem z Długich Ogrodów do Dworu Artusa, odbył się przy ulewnym deszczu, choć przy licznym udziale zgromadzonych widzów. Mimo złej pogody zdecydowano się jechać w otwartych powozach. Uroczyste powitanie na schodach Dworu Artusa przebiegała zgodnie z dworskim i wojskowym ceremoniałem. Prowadził je marszałek dworu, hrabia Perponcher, w „nadzwyczaj cudownym mundurze”. Wysiadaniu cesarza z powozu (do momentu postawienia stopy na ziemi) towarzyszył tusz wspomnianej orkiestry wojskowej. Wilhelm I i Aleksander III równocześnie weszli na schody. Kolejność przejścia każdego z „vipów” była szczegółowo przez prasę opisywana, stąd wiemy, że wszystko odbyło się z zachowaniem trudnej etykiety i z poszanowaniem rangi oraz statusu każdego z uczestników. Zebrani w sali powitali wchodzących gorącym aplauzem.
Przyjęcie rozpoczęło się po krótkim powitaniu. Stół ustawiono w podkowę, by wszyscy zebrani mogli widzieć cesarzy siedzących pośrodku. Oświetlenie sali stanowiła niezliczona liczba świec, przy których pięknie prezentowały się srebra stołowe i bukiety kwiatów. Jak zauważono w „Danziger Zeitung”, wrażenie robiło bogactwo mundurów służby carskiej i uroda munduru kirasjerów, jaki miał na sobie kanclerz Bismarck.
Biesiada odbywała się w milczeniu. Kiedy skończono pierwsze danie, cesarz wzniósł krótki toast na cześć gościa, a po carskiej odpowiedzi wnoszono kolejne potrawy. Aleksander III zainteresował się Dworem Artusa, więc następca tronu i Wilhelm chętnie opowiadali o historii i przeznaczeniu budynku.
Gdy przyjęcie dobiegało końca, na Głównym Mieście włączono okolicznościową iluminację. Miasto tonęło w świetle. Uruchomiono dodatkowo zamontowane lampy gazowe o zwiększonej mocy. Specjalną oprawę otrzymały: Brama Zielona, Brama Złota, Brama Stągiewna. Z wieży Ratusza Głównego Miasta odpalono ognie bengalskie.
O 8. wieczorem powozy skierowały się na Dworzec Brama Oliwska, skąd rosyjscy goście odjechali pociągiem do Nowego Portu. Tu rozpoczął się ostatni akt spektaklu – powrót Aleksandra III na „Dierżawę”. Na obu brzegach ujścia Wisły odpalono zielone i czerwone ognie bengalskie. Wzdłuż nabrzeży zapalono czterdzieści pięć wielkich piramid, wykonanych z beczek ze smołą. Statki floty cesarskiej dostarczyły światła elektrycznego, które rozjaśniło drogę na jacht. W rewanżu „Dierżawa” oświetliła silnym światłem topowym powrotną drogę łodzi, niewielkiego aviso, którym przewożono cara. Noc była księżycowa, a morze gładkie i spokojne. Gra świateł sprawiła na widzach niezwykłe wrażenie.
***
Wilhelm I jeszcze tej samej nocy odjechał swoim specjalnym pociągiem na zapowiedziane manewry. Carski jacht odpłynął rankiem 10 września, dziękując za serdeczne przyjęcie pożegnalnym salutem armatnim. Flota niemieckich pancerników wróciła do Kilonii.
Informacje o tym, co wydarzyło się na jachcie „Hohenzollern”, wywołały zaniepokojenie na dworze wiedeńskim, głównie z tego powodu, że spotkanie utrzymane było w ścisłej tajemnicy. W pierwszej chwili, co z oburzeniem odnotowano w Gdańsku, wiedeńscy komentatorzy nie uwierzyli, że takie spotkanie rzeczywiście się odbyło, i zarzucili „Danziger Zeitung” rozpowszechnianie „fałszywych i niepokojących” wiadomości. Kolejne opinie były już utrzymane w spokojniejszym tonie: „Przymierze między Niemcami i Rosją oczywiście jest możliwe, jeśli Rosjanie zrezygnują z panslawistycznej polityki. Austro-Węgry na nim skorzystają, albowiem panslawizm w dzisiejszych czasach to największe zagrożenie dla Austrii”. Londyński „Times” wyrażał przekonanie, że każdy szczegół negocjacji jest przekazywany Austrii, że Niemcy nie ukrywają tematu rozmów przed Wiedniem.
Prasa warszawska informowała swoich czytelników z typową dla epoki czołobitnością gazet oficjalnych: „Najdonioślejszym faktem bieżącego tygodnia jest niewątpliwie zjazd Najjaśniejszego Cesarza Aleksandra III z cesarzem Wilhelmem w Gdańsku. Rzecz prosta, iż spotkanie się dwóch najpotężniejszych Monarchów musiało obudzić ogólne zajęcie w prasie. Niektóre dzienniki utrzymywały, że zjazd miał na celu nowe układy, a nawet, że Austrya nie była z tego zadowolona, lecz przypuszczenia te okazały się bezzasadnemi. Zjazd miał na celu wykazanie serdecznych stosunków obu mocarstw i posiada charakter zupełnie pokojowy, nie dotykając w niczem interesów Austro-Węgier i nie mając nic wspólnego z ich przymierzem z Niemcami. Po zaświadczeniu wzajemnej przyjaźni, monarchowie rozjechali się, mianowicie zaś cesarz Wilhelm na manewry do Itzenboe, a Najjaśniejszy Pan do Peterhofu” („Tygodnik Ilustrowany”, Warszawa, 17 września 1881 roku).
Spotkanie dwóch cesarzy nie przyniosło oczekiwanych przez Berlin rezultatów. Wkrótce wysłannik Aleksandra III rozpoczął w Paryżu tajne negocjacje z Francją, na co Wilhelm zagroził wojną prewencyjną. Wydarzenie zapowiadane jako doniosłe, dla którego Gdańsk stanowił oprawę, sprowadziło się do jednodniowego fajerwerku. Ale trzeba pamiętać, że w tamtych czasach wojnę traktowano jeszcze jako wydarzenie nieuniknione, choć niepożądane. Niebawem Zatoka Gdańska stała się akwenem, na którym odbywały się ćwiczenia i manewry, służące ekspozycji rosnącej potęgi niemieckiej floty. Kolejne takie operacje – w 1884 roku – przeprowadziło Cesarskie Ministerstwo Marynarki Wojennej, które powołano w 1881 roku, roku gdańskiego „szczytu” cesarzy.
Joanna Sidorczak-Heinsohn
Pierwodruk: „30 Dni” 4/2011