Największych zniszczeń dokonała jednak w tym miejscu ostatnia wojna. Widoki tu pompejańskie”. Tak napisał o staromiejskiej ulicy Korzennej Jan Kilarski w wydanej w 1947 roku książce „Gdańsk miasto nasze”. Zgładzone Pompeje przypominała po wojnie zresztą niemal cała gdańska starówka. Resztki domów najwybitniejszego gdańskiego astronoma przy ulicy Korzennej niczym się nie różniły od innych. Tylko jedna ściana zachowała się po szczyt. Wzniesiono ją z drobnej cegły „holenderki”. Czytelna była na niej data 1647. Inne ściany nie przewyższały piętra. Mury dźwigające niegdyś przesławne obserwatorium ktoś w porę wypatrzył, dzięki czemu nie zostały zbyt szybko zamienione na cegłę rozbiórkową. Przed ostateczną zagładą chroniła je tablica ustawiona przez konserwatora zabytków.
Heweliusz, jakkolwiek z pochodzenia Niemiec, czuł się „obywatelem świata polskiego”. Nie raz pisał o swoim „naturalnym poddaństwie względem polskiego króla”. Wydawało się zatem oczywiste, że władze przywróconego Macierzy „zawsze polskiego” Gdańska zabezpieczą i odbudują ruiny domów uczonego z Korzennej i odtworzą obserwatorium, w którym podejmowani byli niegdyś królowie Polski: Władysław IV, Jan Kazimierz i Jan III Sobieski, gdzie zjeżdżali uczeni z całego świata, by na własne oczy obejrzeć najnowocześniejszą podgwiezdną pracownię. Na przełomie lat 1950-1951 mieszkający w Jędrzejowie historyk kultury, doktor Tadeusz Przypkowski wystosował w tej sprawie list do Gdańska. Nad Motławą odesłano jego pismo do Miastoprojektu, który uwzględnił apel w planach urbanistycznych Gdańska. „Jednakowoż na skutek odmiennego zdania większości komisji zatwierdzających – czytamy w protokole gdańskiej komisji konserwatorskiej z 1958 roku – sprawa rekonstrukcji domu Heweliusza została zaniechana”. Wymaganej większości nie zyskały również postulaty odtworzenia części historycznej zabudowy ulicy Korzennej jako tła dla niezniszczonego Ratusza Staromiejskiego. Stare Miasto miało stać się nowoczesną dzielnicą z szerokimi ulicami i pięknymi blokami.
Ruiny domów astronoma wyburzono ostatecznie w 1953 roku. Poniesiony słusznym gniewem Przypkowski, poruszył sprawę w referacie „Barbarzyńskie zniszczenie najcenniejszego zabytku Gdańska”, wygłoszonym w 1956 roku na posiedzeniu Komitetu Historii Polskiej Akademii Nauk, a w 1957 roku opublikowanym w miesięczniku „Problemy”. Jakkolwiek redagował go popuszczając wodze emocjom, wytoczone argumenty były rzeczowe, słuszne i... nadal pozostają aktualne. Również znana pisarka Maria Dąbrowska, pisząc w „Problemach” (nr 7/1957) o Schopenhauerze, Heweliuszu i Fahrenheicie, nie pominęła „gorszącej sprawy zburzenia resztek siedziby sławnego gdańskiego astronoma Heweliusza”. Jej zdaniem powinno się poruszyć „opinię społeczną i w następstwie – czynniki, które jedną ręką odbudowując, drugą nie po raz pierwszy (...) niszczą cenne pamiątki przeszłości”. Według Przypkowskiego sprawa kwalifikowała się do rozpatrzenia przez „konserwatora zabytków i prokuratora gdańskiego, o ile obaj nie są swoistymi także zabytkami źle pojętego awansu społecznego i paromiesięcznych kursów”.
Władze Gdańska poczuły się dotknięte. W roku następnym miesięcznik wydrukował dwa gdańskie protokoły „wyjaśniające sprawę”. W odpowiedzi Przypkowski nie pozostawił suchej nitki na gdańszczanach. Trzydzieści lat później, w trzechsetną rocznicę śmierci Heweliusza, Przypkowski wydał książkę o naszym astronomie, która była efektem kilku lat jego pracy. Nie próżnowano przez te lata i w Gdańsku. Na Głównym Mieście wskrzeszono niemało zabytków architektury. Szlachetnej odbudowie Głównego Miasta towarzyszyło wszelako bezpardonowe unicestwianie zabytkowego charakteru starszego Starego Miasta – praktyce tej pozostają nad Motławą wierni zresztą do dzisiaj.
Miejsce po kamienicach astronoma zajęło w 1957 roku smętne socrealistyczne gmaszysko. W tamtym też roku na fali „popaździernikowej odwilży” sprawa trafiła do mediów. Wcześniej było to niemożliwe i niebezpieczne. Od Przypkowskiego dowiadujemy się bowiem, iż walkę o domy Heweliusza jedna osoba przypłaciła życiem. Był to adiunkt Politechniki Gdańskiej, „którego ciało znaleziono w dniu 25 marca 1952 r. na torach kolejowych pod Gdańskiem”. W „Dzienniku Bałtyckim” ukazało się w latach 1957-1958 kilka ciętych artykułów pod adresem władz miasta. Domagano się ujawnienia „nazwisk odpowiedzialnych za zniszczenie szczątków kamienic Heweliusza”. Władze nie odpowiadały. Wyraźnie grały na zwłokę, czekając powrotu „starych czasów”, co wkrótce nastąpiło i sprawa domów Heweliusza wycichła jak i wiele innych spraw spędzających sen z oczu.
Rekonstrukcję kamienic nr 53-55 przy ulicy Korzennej można „jednak nadal traktować jako otwartą. Katedra Urbanistyki Politechniki Gdańskiej zaproponowała już w 1958 roku odtworzenie ich, z przesunięciem nieco bliżej Raduni. Przeznaczyła na nie wolną przestrzeń naprzeciw małego parkingu blisko Ratusza Staromiejskiego. Istnieją tam warunki do zorientowania odtwarzanych domów dokładnie jak na miejscu pierwotnym, co jest dosyć ważne dla dobrego funkcjonowania obserwatorium. Teren pozostaje niezabudowany, jakby czekał na ostateczną decyzję. Obowiązujący plan szczegółowego zagospodarowania przestrzennego dzielnicy Gdańsk-Śródmieście z roku 1992, ze zmianami z roku 1993, przewiduje dla zaproponowanego miejsca budowę zespołu usługowego w budynkach już istniejących (faktycznie istnieje tam tylko jedna budowla – zachowana przedwojenna oficyna) oraz nowych, wybudowanych po uzyskaniu zgody konserwatora miejskiego.
W 1787 roku, w stulecie śmierci astronoma, w Ratuszu Staromiejskim, gdzie Heweliusz był niegdyś ławnikiem i rajcą, odbyła się uroczysta akademia, a jego domy rzęsiście iluminowano. W trzechsetną rocznicę odbyło się w Gdańsku kilka sesji naukowych. Ukazało się niemało publikacji i wystaw. Było nawet uroczyście. Na budynku na rogu ulic Korzennej i Heweliusza odsłonięto tablicę upamiętniającą „domy i obserwatorium najsławniejszego po Mikołaju Koperniku astronoma Rzeczypospolitej Polskiej”. O ich odbudowę wszelako nikt się już nie upomniał.
W ogóle o Heweliuszu gdańszczanie wiedzą niewiele. Mimo wspomnianej tablicy, mało kto wie coś konkretnego o jego domach i obserwatorium. Wiele, skądinąd inteligentnych i oczytanych osób, sądzi, że astronom oglądał gwiazdy z wieży obserwacyjnej dawnego Towarzystwa Przyrodniczego (dzisiejsze Muzeum Archeologiczne) przy ulicy Mariackiej. Powojenne losy kamienic i obserwatorium najwybitniejszego gdańskiego uczonego, a zarazem przecież świadomego „obywatela świata polskiego”, można odczytać jako swoisty znak czasu.
Tadeusz T. Głuszko
Pierwodruk: „30 Dni” 1-2/2001