Zachowany w zbiorach Archiwum Państwowego w Gdańsku rachunek dla Senatu Wolnego Miasta Gdańska z lipca 1929 roku wymienia: kryształowe pudełko na cygara ze srebrnym wiekiem (76 guldenów) i oprawny w srebro bursztyn z wygrawerowanym herbem i czterema podpisami (29 guldenów). Oba przedmioty zostały podarowane w imieniu Senatu sowieckim gospodarzom podczas oficjalnej wizyty delegacji gdańskiej w Moskwie. Srebrne klejnoty, które przyjęli na Kremlu przedstawiciele awangardy socjalizmu, wykonała na zamówienie władz Gdańska słynna firma jubilerska Moritz Stumpf & Sohn, która właśnie wtedy uroczyście obchodziła swoje 125-lecie.
Rodzina Stumpfów wywodzi się z zachodnich Czech (najstarsze dokumenty rodzinne pochodzą z XVI wieku). Była to szeroko rozgałęziona niemiecka rodzina wyznania katolickiego (co warto podkreślić, bo w tej części Europy w dobie wojen religijnych miało to wielkie i często dramatyczne znaczenie) od dawna osiadła w tamtym rejonie kraju. W latach trzydziestych XX wieku w wielu miejscowościach zachodnioczeskich można jeszcze było spotkać to nazwisko. Jedna z lnii rodu, która przyjęła wyznanie protestanckie, została zmuszona do opuszczenia Czech po wybuchu prześladowań ze strony katolickiej większości. Stało się to po przegranej przez protestantów bitwie pod Białą Górą w roku 1620.
Stumpfowie osiedlili się na Śląsku. Choć nie tylko. Część członków rodu zawędrowała do Polski, między innymi na Kielecczyznę, gdzie w pierwszej połowie XIX wieku rodzina Stumpfów wybudowała w Kielcach dworek (później zwany Karsza) z typowym dla polskich dworów kolumnowym portykiem. Ciekawostką może być fakt, że w latach 1888-1890 w dworku Stumpfów miał pracownię współtwórca „Panoramy racławickiej” – Jan Styka (jego szwagrem był Jan Stumpf, właściciel browaru i hotelu, niezwiązany z rzemiosłem złotniczym innej gałęzi rodziny).
Najstarszy znany protoplasta śląskiej linii rodu Valentin Gottfried Stumpff (wcześniej nazwisko to pisano przez dwa „f”), urodził się w roku 1724, jego syn, Johann Wilhelm, pierwszy złotnik w rodzinie, przyszedł na świat 10 września 1746 roku w Brzegu (jak widać, Stumpfowie zaczynali młodo...).
Johann Wilhem był miedziorytnikiem kształconym w znanych warsztatach złotniczych we Wrocławiu. Niepewna sytuacja polityczna na Śląsku, ciągłe potyczki i rozruchy zmusiły go do opuszczenia Brzegu. Przeniósł się wraz ze swoją młodą żoną, Anną-Marią Hofmann, córką znanego złotnika wrocławskiego, do Baumhof koło Rygi, gdzie kupił od grafa Stegmanna dobrze prosperującą fabrykę map i kart do gry. Jednak i tu dopadła ich „wielka polityka”: wojny i pierwszy rozbiór Polski wygnały ich na jakiś czas do Wrocławia, gdzie zatrzymali się u brata Johanna, ewangelickiego biskupa Śląska.
Syn Johanna Wilhelma, Carl (urodzony 6 kwietnia 1784 roku w Bickern koło Rygi) porzucił rodzinny interes. Po odbyciu terminu w jednym z warsztatów złotniczych Rygi, około roku 1803 uzyskał tytuł czeladnika. Zapewne nużyło go życie w prowincjonalnym mieście na obrzeżach Europy i dlatego wyruszył na wędrówkę w szeroki świat. W roku 1804 przybył do Gdańska znanego od kilku stuleci z wysokiego poziomu sztuki złotniczej.
Większość warsztatów złotniczych i bursztyniarskich znajdowała się wówczas przy Goldschmiedegasse (ulica Złotników), tam więc skierował swoje pierwsze kroki Carl Stumpf. Wkrótce został czeladnikiem w warsztacie pani Raths, wdowy po znanym złotniku gdańskim, którego prace do dziś można podziwiać w wielu muzeach nie tylko w Europie. Carl, ten „przedsiębiorczy, młody człowiek” – jak nazwał go po latach jego praprawnuk Erich Albert Moritz Stumpf – bardzo szybko zakręcił się wokół intratnego interesu świeżej wdowy. W krótkim czasie zapałał wielkim, gorącym uczuciem do jej pięknej córki, Emilii. Uczucie zostało odwzajemnione, a Carl stał się ważnym członkiem rodziny i rodzinnego interesu.
Ślub z córką znanego mistrza złotniczego, członka cechu, pozwolił Carlowi – zgodnie ze starymi zwyczajami cechowymi – na wyzwolenie przed złożeniem egzaminów cechowych. W ten sposób Carl Stumpf w bardzo krótkim czasie stał się równy pozostałym mistrzom złotniczym w Gdańsku. 5 kwietnia 1804 roku młody, zaledwie dwudziestoletni, do niedawna jeszcze czeladnik otworzył w renomowanym miejscu hanzeatyckiego miasta własny warsztat złotniczy.
Szczęście młodej pary nie trwało długo. Emilia Stumpf, wyczerpana trudami wojennymi, szalejącymi w Gdańsku zarazami, umarła młodo, zostawiając mężowi syna, Carla Moritza. Śmierć żony nie załamała jednak Carla, który dość szybko otrząsnął się z bólu po stracie ukochanej, spadkobierczyni pokaźnej fortuny, i w roku 1816 pojął za żonę Renatę Concordię Rathke, której ojciec już w XVIII wieku prowadził znany dom złotniczy przy Goldschmiedegasse 4. 30 marca 1816 roku dom, wraz z warsztatem i pomieszczeniami mieszkalnymi, stał się własnością rodziny Stumpf.
Renate Concordia była prawdziwą matroną rodu Stumpfów. Twardą ręką trzymała rodzinny interes. Po śmierci męża w roku 1830 przez dwa lata prowadziła warsztat samodzielnie, a następnie przez sześć lat wspólnie z pasierbem.
Syn Carla i Emilii urodził się 2 września 1810. Jak przystało na potomka znanych rodzin złotników, od wczesnej młodości był przyuczany do zawodu. Już jako kilkunastoletni chłopak podróżował po Europie, terminując u wielu znakomitych mistrzów sztuki złotniczej w Bydgoszczy, Legnicy, Dreźnie, Lipsku i Wiedniu. Po śmierci ojca, wezwany przez macochę, wrócił do Gdańska i rozpoczął termin w warsztacie ojca. Po dwóch latach był już na tyle dobrze przygotowany do samodzielnej pracy, że macocha dopuściła go do wspólnego prowadzenia rodzinnego interesu. Przez sześć następnych lat, aż do roku 1838 Renate Concordia i Carl Moritz wspólnie i – jak możemy sądzić – zgodnie rozwijali rodzinne przedsiębiorstwo przy Goldschmiedegasse 4.
W roku 1838 Renate Concordia wycofała się z prowadzenia warsztatu, zajęła się wychowywaniem wnuków i od czasu do czasu doradzaniem, zmarła w 1857 roku, przeżywszy siedemdziesiąt dwa pracowite lata. Przez następne blisko półwiecze Carl Moritz Stumpf był niepodważalnym liderem rodzinnego interesu. Rozbudowywał firmę, wprowadzał do produkcji coraz to nowe wzory, zatrudniał coraz to nowych pracowników. Za jego „rządów” Firma Moritz Stumpf stała się największym w Gdańsku i jednym z największych w Prusach domem złotniczym owych czasów. Niewielkie pomieszczenia przy Goldschmiedegasse 4 już nie wystarczały, dlatego w roku 1855 Carl Moritz powiększył je o sąsiednią kamienicę pod numerem 3.
Zamówienia na specjalne wyroby firma otrzymywała z całej Europy. Stąd też biedermeierowskie srebrne i złote diademy wysadzane brylantami, złote brosze ze szmaragdami, rubinami i bursztynem, kunsztowne łańcuszki i wisiory można było wtedy spotkać na głowach, szyjach i piersiach wielu księżniczek i dam dworów w Berlinie, Kopenhadze i Wiedniu. Książę Fryderyk Wilhelm Pruski podczas swojej wizyty w Gdańsku otrzymał srebrną statuetkę w formie XVII-wiecznego żaglowca, wykonaną niezwykle precyzyjnie przez Firmę Moritz Stumpf, a w roku 1849 Królewska Kapela Gdańska obdarowana została wielkim kielichem srebrnym, który również wyszedł spod rąk złotników Stumpfa.
Wielkie uznanie i renoma, jaką cieszył się warsztat za „rządów” Carla Moritza, spowodowała, że od roku 1862 firma mogła dopisać do swojej nazwy tytuł Królewskiego Domu Jubilerskiego. Jako złotnik królewski Carl Moritz i jego synowie mogli liczyć na jeszcze większe i intratniejsze zamówienia, co zresztą wkrótce się stało. Sława gdańskiego złotnika dotarła nad Newę, skąd popłynęły zamówienia z carskiego dworu.
Carl Moritz prowadził rodzinną firmę (od roku 1861 wspólnie z synem Albertem Moritzem) aż do roku 1884. Dziesięć lat przed śmiercią wycofał się z aktywnej pracy zawodowej, chociaż do końca życia był doradcą syna i dostawcą nowych projektów.
Albert Moritz, który po śmierci ojca przejął dobrze prosperujący interes, urodził się 10 października 1833 roku. Jak nakazywała rodzinna tradycja, już od najmłodszych lat przyuczany był do zawodu nie tylko w warsztacie ojca, ale również w wielkim świecie. Odbywał podróże do Berlina i Paryża, gdzie terminował u znanych złotników.
Albert Moritz również i w innym punkcie wierny był rodzinnej tradycji, poślubił bowiem Marię Winkelmann, której przodkowie już od roku 1628 działali w Gdańsku jako złotnicy. W ten sposób do tradycji jubilerskich rodzin Stumpf, Raths i Rathke doszła też wielowiekowa tradycja Winkelmannów.
Albert Moritz prowadził firmę aż do śmierci w roku 1895. Okres jego „rządów” nie zapisał się w dziejach domu niczym szczególnym, choć firma nie straciła na renomie i powoli, ale stale rozwijała się.
Jego następca Erich Albert Moritz Stumpf (ur. 14 listopada 1877) prowadził rodzinny interes wraz z młodszą o pięć lat siostrą Frieda Marie do roku 1898, kiedy stał się jedynym właścicielem domu jubilerskiego Moritz Stumpf & Sohn. Również on, jak wcześniej jego ojciec i dziad, od najmłodszych lat pobierał nauki w warsztatach złotniczych Europy, terminował w Hanau, Paryżu, Londynie, Monachium i Berlinie. Zdobywal wiedzę nie tylko w zakresie sztuki złotniczej, ale również metaloznawstwa, znajomości i obróbki kamieni szlachetnych, uczył się obsługiwania nowoczesnych maszyn do obróbki metali na przemian z wizytami w renomowanych muzeach sztuki i galeriach, gdzie poznawał dzieła wielkich mistrzów malarstwa, rzeźby i architektury. Po powrocie do Gdańska był jednym z najlepiej przygotowanych specjalistów – bogaty w doświadczenie własnej rodziny i wiedzę zdobytą podczas europejskich wędrówek.
Erich Albert Moritz przywiózł do Gdańska nowe wzory, nowe technologie, przede wszystkim zaś nowy styl artystyczny, który pod koniec XIX wieku rozprzestrzeniał się w Niemczech i Austrii – Jugendstil, niemiecką i austriacką odmianę secesji. W tym, co dziś nazwalibyśmy ofertą firmy, pojawiły się, za sprawą Ericha Alberta Moritza, broszki, pierścienie i srebrne figurki utrzymane w stylu niemieckiej secesji. Chociaż cały czas większość prac domu jubilerskiego Stumpf utrzymana była w stylu tzw. niemieckiego renesansu. Taki jest np. srebrny kielich z bursztynami przeznaczony dla Rady Miasta Elbląga (z roku 1911) czy uroczyste łańcuchy burmistrzów i rektorów uczelni.
W czasie, gdy właścicielem firmy był Erich Albert Moritz, dom jubilerski gwałtownie się rozwijał. Siedzibę przy Goldschmiedegasse 3-4 zamieniono w roku 1900 na bardziej okazałą i położoną w dużo lepszym miejscu kamienicę przy Langgasse 15 (ulica Długa). Trzy lata później kolejny sklep firmy pojawił się przy Langgasse 30, w roku 1911 powiększony o sąsiednią kamienicę pod numerem 29. Firma Moritz Stumpf & Sohn otworzyła też dwie filie: w roku 1904 w Sopocie i 1910 we Wrzeszczu. Miała też na terenie miasta kilka pomieszczeń warsztatowych, z których największe (otwarte w latach dwudziestych) .mieściły się przy Hundegasse (ulica Ogarna) 111 i 113.
Firma ogłaszała się we wszystkich gazetach gdańskich, ale nie tylko. Skromne i dyskretne reklamy Stumpfów można było znaleźć w dziennikach ukazujących się w Hamburgu, Berlinie, Londynie i Paryżu, a w latach międzywojennych również w prasie polskiej.
Promocja firmy i jej wyrobów widoczna była nie tylko na łamach czasopism. Erich Stumpf usilnie zabiegał o obecność na wielkich i znaczących targach sztuki złotniczej, które odbywały się w całej Europie. Wielkim sukcesem firmy był udział w światowej wystawie jubilerskiej w Turynie w roku 1911, gdzie Erich Albert Moritz Stumpf za srebrne wyroby z bursztynem otrzymał aż dwie nagrody: Grand Prix wystawy i Wielki Złoty Medal. Trzy lata później, w roku 1914, firma nagrodzona została Złotym Medalem Państwowym na wystawie w Malma.
Znowu, jak za dawnych lat, w sklepach Ericha Stumpfa zamawiali kosztowne wyroby złotnicze członkowie rodzin panujących, damy z dobrego towarzystwa, przebywające w Gdańsku lub Sopocie na wywczasach, kupowały kosztowne brosze, zapinki i naszyjniki. W dobrym tonie było mieć jakiś wyrób firmy Moritz Stumpf u siebie w domu. Ale nie tylko do wytwornych dam i bajecznie bogatych panów skierowana była oferta Stumpfów. W sklepach w Sopocie i we Wrzeszczu można było kupić eleganckie broszki, pierścionki i wisiorki z bursztynem za przystępną cenę, a w sezonie kąpielowym tanie pamiątki ze srebra i bursztynu.
Jednak do historii firmy przeszły nie drobne gadżety pamiątkowe lub tanie błyskotki, ale poważne prace wymagające niezwykłej fachowości i doświadczenia. Jedną z takich ważnych prac była, przeprowadzona w roku 1900, renowacja korony króla Zygmunta z wieży Ratusza Głównego Miasta. Pracę zleciła Rada Miasta, wybierając (wówczas nie obowiązywała, na szczęście, ustawa o zamówieniach publicznych) do jej wykonania najlepszą firmę złotniczą Gdańska. Była to jedna z największych i najtańszych reklam firmy w całych jej dziejach.
Ale największym wyzwaniem stało się zamówienie, które przyszło do Gdańska z St. Petersburga. W roku 1912 kuratorzy bursztynowej komnaty w Carskim Siole stwierdzili, że ten wyjątkowy zabytek sztuki złotniczej i bursztyniarskiej, w którego powstaniu znaczący udział mieli mistrzowie z Gdańska, wymaga natychmiastowej renowacji. Renomowane firmy jubilerskie w Paryżu, Berlinie i Rydze, do których zwrócono się o pomoc, uznały pracę za zbyt trudną i niemożliwą do wykonania. Jedynie firma Moritz Stumpf & Sohn podjęła się wykonania zadania.
W roku 1913 Erich Albert Moritz Stumpf odebrał w St. Petersburgu z rąk cara Mikołaja II zlecenie na wykonanie prac renowacyjnych w Carskim Siole. Praca dla imperatora Wszechrusi stała się dla wszystkich pracowników Stumpfa priorytetem. Wszystko podporządkowano temu zadaniu. Zbierano dane na temat bursztynowej komnaty, gromadzono duże ilości bursztynu potrzebnego do wypełniania ubytków komnaty, studiowano XVII- i XVIII-wieczne zabytki gdańskiej sztuki bursztyniarskiej. Jednak i wtedy – podobnie jak u zarania złotniczych dziejów rodu – na przeszkodzie stanęła wojna. Wybuch I wojny światowej uniemożliwił firmie Moritz Stumpf zrealizowanie jednego z największych, niosących największe wyzwanie zadań.
Mimo tego – pozornego przecież – niepowodzenia Erich Stumpf (i słusznie!) zawsze podkreślał, że to tylko jego firma obdarzona została zaufaniem rosyjskiego cara, dla którego, jak wiemy, bursztynowa komnata była rodową relikwią Romanowów, i tylko jego firma podjęła się wykonania tak odpowiedzialnego zadania.
Erich był znaną postacią w Gdańsku, należał do elity miasta. I pewnie nie tylko dlatego, że był jednym z jego najbogatszych obywateli. Erich Stumpf należał do tych – chyba jednak nielicznych – gdańszczan, którzy starali się kultywować dawne hanzeatycko-gdańskie tradycje. Stumpfowie zawsze podkreślali swoje niemieckie korzenie, swoje przywiązanie do niemieckiej tradycji. Ale jako gdańszczanie ulegli urokowi tradycji gdańskiej; wielokulturowej i wielonarodowej. Prace Stumpfów w równym stopniu były więc obecne w kościołach, zborach protestanckich i synagogach, na dworach panujących w Berlinie, Kopenhadze, Wiedniu i Moskwie.
Erich Stumpf – ostatni właściciel rodowej firmy – był poważanym obywatelem Wolnego Miasta, należał do elity gospodarczej miasta, był członkiem gdańskiej Izby Handlowej, co w ówczesnym czasie było nie tylko wyróżnieniem, ale też intratną pozycją. Był również znawcą dziejów gdańskiego złotnictwa, autorem m. in. rocznicowej, bibliofilskiej pracy „Bedenkblatt zum 500 järigen Jubiläum der Gold- und Silberschmiedeinnung zu Danzig”, wydanej – własnym nakładem – w maju 1909 roku, w pięćsetną rocznicę utworzenia w Gdańsku cechu złotników. Jest też autorem obszernej, bogato ilustrowanej historii rodu Stumpfów, wydanej w 125. rocznicę powstania rodzinnej firmy.
Ponad sto czterdzieści lat firma Moritz Stumpf & Sohn (lub wcześniej Carl Stumpf albo Carl Stumpf Witwe) była nieodłącznym elementem gdańskiego krajobrazu. To „u Stumpfa” kupowało się drogie prezenty ślubne, ale również tanie pamiątki „znad morza”. Do dziś w wielu domach przechowywane są, jak największe relikwie, sznury bursztynów po babci albo bursztynowa mewa oprawna w srebrną blaszkę. Również i ważne, znaczące muzea posiadają w swoich zbiorach dzieła sztuki złotniczej, które wyszły z warsztatów firmy Moritz Stumpf & Sohn. Prace tej firmy są między innymi w zbiorach gdańskiego Muzeum Narodowego i nowojorskiego The Jewish Museum.
Dziś o wielkim rodzie gdańskich złotników i bursztynników raczej się nie pamięta. Ich prace traktowane są jako produkty trochę gorszej sztuki, nie wystawia się ich na wielkich wystawach. Ba! nie wystawia się ich prac na żadnych wystawach. Nie uznaje się ani Carla Stumpfa, ani jego praprawnuka Ericha Alberta Moritza Stumpfa za wybitnych artystów w swojej dziedzinie. Co najwyżej za zdolnych rzemieślników, zapominając przy tym, że historyczną wielkość gdańskiej sztuki tworzyli od stuleci właśnie tacy rzemieślnicy-artyści, jak Carl, Renate Concordia, Carl Moritz, Albert Moritz, Frieda Marie, Erich Albert Moritz, czyli królewscy jubilerzy z Firmy Moritz Stumpf & Syn.
Mieczysław Abramowicz
Pierwodruk: „30 Dni” 2/2000