Ulica nazwana jego imieniem znajduje się na Siedlcach. To przedwojenna Steubenstrasse. Biegnie obok Góry Gradowej i dawnych fortów, o które w okresie wojen napoleońskich toczono krwawe boje. Młody oficer uczestniczył w nich aktywnie, zyskując najwyższe uznanie przełożonych. Już wówczas można było w nim dostrzec niezwykły talent wojskowy, który w przyszłości miał zajaśnieć pełnym blaskiem. Józef Bem, bo o nim mowa, stał się symbolem walki „o waszą i naszą wolność”. Na Węgrzech wciąż o nim pamiętają, o czym mogą świadczyć pojawiające się nowe publikacje, poświęcone dowódcy słynnej Armii Siedmiogrodzkiej, którego żołnierze otaczali niemal nabożną czcią.
Józef Bem, a właściwie Józef Zachariasz Bem, urodził się 14 marca 1794 roku w Tarnowie, na terenie zaboru austriackiego, jako poddany cesarza Franciszka I. Jego ojciec, Andrzej, był zdolnym adwokatem, który występował przed tarnowskim sądem, i profesorem matematyki w miejscowej szkole. W 1803 roku otrzymał od cesarza cenną nobilitację. To po nim syn odziedziczył zamiłowanie do nauki i spory talent do przedmiotów ścisłych.
Zgodnie z wolą ojca Józef rozpoczął naukę w słynnym krakowskim gimnazjum św. Anny – wówczas przemianowanym na Cesarsko-Królewskie Gimnazjum Akademickie, gdzie był jednym z wyróżniających się uczniów. Już wówczas jego pasją była żołnierka. Podczas wakacji spędzanych na wsi urządzał niemal prawdziwe manewry wojskowe, które pewnego razu zakończyły się podpaleniem stodoły i odszkodowaniem, jakie musiał uiścić niezadowolony ojciec.
Młody Bem, jak większość polskiego społeczeństwa w tych czasach, z nadzieją przyglądał się wydarzeniom na zachodzie Europy. W1806 roku Napoleon błyskawicznie przeniósł wojnę do Prus, w sąsiedztwo dawnej Rzeczpospolitej i obiecywał Polakom odrodzenie ojczyzny. W 1807 roku powstało Księstwo Warszawskie, które własnymi siłami wyparło Austriaków z części zagarniętych przez nich ziem polskich, odzyskując Kraków. Towarzyszyła temu prawdziwa euforia. Polacy zobowiązali się zwiększyć swoje wojska z 30 do 60 tysięcy. W1809 roku wśród ochotników pragnących wojennej sławy znalazł się drobny, wątły, piętnastoletni Bem. Na punkcie poborowym nie pytano go o wiek, zgłosił się do artylerii.
Przydzielono go do 1. kompanii artylerii konnej, która stacjonowała w Czerwonym Prądniku. Był to elitarny pododdział, pierwsza tego typu jednostka w wojsku polskim. Utworzył ją Włodzimierz Potocki, syn targowiczanina Szczęsnego. Józefa skierowano (za zgodą ojca) do warszawskiej Szkoły Elementarnej Artylerii i Inżynierii, gdzie bardzo intensywnie uczył się arytmetyki, geometrii praktycznej i teoretycznej, trygonometrii, algebry, topografii i języków: francuskiego, niemieckiego oraz rosyjskiego. Po sześciu miesiącach złożył wymagane egzaminy i kontynuował studia wojskowe w Szkole Aplikacyjnej Artylerii i Inżynierii.
1 kwietnia 1810 roku został mianowany podporucznikiem artylerii. Mając szesnaście lat po raz pierwszy ubrał mundur oficerski. Józef Makowski, przyjaciel, tak pisał o swoim koledze: „był przez nas nazwany »Panienką«, tak był skromnym i do kobiet nieśmiałym, ale pilnym, pracowitym i w obcowaniu łagodnym”. l kwietnia 1811 roku książę Józef Poniatowski, opiekun szkoły, minister wojny Księstwa Warszawskiego, biorąc pod uwagę świetne wyniki w nauce, podpisał dla Bema akt nominacji na porucznika drugiej klasy. Młody żołnierz otrzymał przydział do baterii konnej, dowodzonej przez doskonałego oficera, kapitana Władysława Ostrowskiego, człowieka obdarzonego wieloma talentami, późniejszego marszałka Sejmu rewolucyjnego w powstaniu listopadowym. Na początku czerwca oddział ten wyruszył do Gdańska, by wzmocnić tutejszą, francusko-polską załogę. Od 1807 roku miasto było „wolnym”, choć w pełni zależnym od Francji, a Napoleon bezustannie podkreślał jego rolę dla dalszych działań zbrojnych na wschodzie Europy. Zwykł mawiać: „Gdańsk jest moim miastem, bo tam mam swoją załogę”. „Wolne Miasto” miało stanowić jedno z najważniejszych miejsc koncentracji wojsk przed kolejną wojenną wyprawą.
***
Już wkrótce Wielka Armia cesarza Francuzów, złożona z wojsk czternastu narodów, ruszyła w głąb Rosji. Przygotowaną kampanię Napoleon ogłosił jako „drugą wojną polską”, zręcznie sugerując, że zależy mu na pełnym wskrzeszeniu Rzeczpospolitej. W 1812 roku osiemnastoletni Bem został mianowany porucznikiem pierwszej klasy i jako oficer artylerii X Korpusu Jacquesa Macdonalda wkroczył na terytorium Rosji. Na ówczesnym polu walki artyleria odgrywała kluczową rolę (sam Napoleon był artylerzystą). Podczas bitwy, po uformowaniu szyków, jej ogień kierowano na najsłabszy punkt nieprzyjaciela, aby następnie rzucić tam piechotę lub kawalerię do decydującego, przełamującego ataku.
Młodzieniec walczył ofiarnie i odważnie. Już wówczas cechowała go „śmiałość granicząca z nieodpowiedzialnością”. Posiadał dar szybkiego rozpoznania sytuacji i stałą gotowość do działania. Podczas kampanii rosyjskiej, w pobliżu Rygi, znajdując się w straży przedniej ze swoimi dwudziestoma artylerzystami, zaatakował siedemdziesięcioosobowy wrogi posterunek i zebrał pięćdziesięciu jeńców. W połowie października Wielka Armia rozpoczęła odwrót, lecz do granicy Prus i Księstwa Warszawskiego dotarły jej żałosne resztki. Bateria Bema powróciła do fortecy gdańskiej.
15 stycznia 1813 roku silny oddział Kozaków pojawił się pod miastem, w lutym armia rosyjska otoczyła Gdańsk, uważany za jedną z potężniejszych twierdz ówczesnej Europy. Siły obrońców liczyły 39 tysięcy osób, w większości byłych żołnierzy X Korpusu, wynędzniałych i głodnych, z których ponad połowa nie była zdolna do walki z powodu chorób i dlatego została skierowana do naprędce przygotowanych lazaretów, gdzie też „niebawem prawie co do nogi wymarła”. Dowództwo nad tą „gromadą inwalidów” przejął generał gubernator Jean Rapp, „oficer równie błyskotliwy co odważny”. Czterokrotnie ranny podczas wyprawy na Moskwę powrócił do miasta z silnymi odmrożeniami twarzy i rąk oraz mocnym przeświadczeniem, że zdoła utrzymać powierzony mu posterunek, jak długo tylko będzie można.
Warunki w twierdzy były ciężkie – brakowało lekarstw, a wkrótce także żywności, przez miasto przemknęła, zbierając obfite żniwo, fala tyfusu głodowego. Zamknięci w okopach żołnierze organizowali wypady, starając się rozerwać pierścień oblężenia. Zima była wyjątkowo ciężka, rowy i fosy zasypane śniegiem, rzeki i kanały pokryte lodem, który trzeba było rozbijać, aby wróg nie wziął twierdzy niespodziewanym atakiem. Roboty trwały przy mrozach, które sięgały 28 stopni poniżej zera.
XVI baterią artylerii konnej kierował znany nam kapitan Ostrowski. Miał do swojej dyspozycji czterech oficerów i 131 artylerzystów. W rozkazach określono zadania tej formacji jako służbę „w dziełach zewnętrznych twierdzy”, to znaczy podczas bezpośrednich walk na przedpolu i organizowanych przeciwko nieprzyjacielowi wypadów. tzw. wycieczek. Jednocześnie artylerzyści podejmowali się rozmaitych zadań. W lutym 1813 roku ich dowódca zredagował ulotkę skierowaną do rosyjskich żołnierzy, którą przy pomocy rakiet rozrzucono nad okopami oblegających. Pod koniec kwietnia uczestniczyli czynnie w zakrojonej na szeroką skalę trzydniowej wyprawie na Mierzeję Wiślaną, zakończonej sukcesem, w której brało udział około 3 tysięcy żołnierzy. Jej celem było zdobycie i sprowadzenie do miasta żywności. Sam odział artylerii konnej spędził za wały twierdzy osiemset sztuk bydła rogatego.
***
Od maja dowództwo nad wojskami oblężniczymi, do których przyłączyła się pruska dywizja, objął wuj cara Aleksandra I, książę Aleksander Wirtemberski, który postanowił w jak najkrótszym czasie zmusić miasto do kapitulacji. Odpowiedzią obleganych na zmasowane ataki były niespodziewane uderzenia w słabe punkty przeciwnika, wyprowadzane poza wały. 9 czerwca bateria Bema skutecznie osłaniała natarcie piechoty francuskiej i brygady generała Michała Radziwiłła w kierunku Oruni. Zaskoczeni Rosjanie bronili się z ogromną determinacją, bój był niezwykle zacięty i krwawy, o czym świadczy fakt, że pokonanym nie dawano pardonu. Nikt tego dnia nie brał jeńców.
Pod koniec sierpnia 1813 roku Rosjanie przypuścili niezwykle silne uderzenie, starając się w wielu miejscach przełamać linie obrony. Zaatakowano Orunię, Wrzeszcz, Siedlce oraz Stogi. Bateria konna wyróżniła się w zaciętych zmaganiach o utrzymanie Oruni. Kapitan Ostrowski tak opisał te dni: „Nieprzyjaciela bagnetem zewsząd wyparto, zabito mu dużo ludzi, a najwięcej w wąwozie znajdującym się za lasem. Wszystkie stanowiska zajęliśmy i zarobiliśmy 62 jeńców, tak Prusaków jak Moskali”. W walkach o Wrzeszcz, podczas ulewnego deszczu, tak gwałtownego, że broń strzelać nie chciała, istotną rolę odegrał Bem i podległy mu oddział, który pojawiał się na polu bitwy zawsze w kluczowych momentach, zachwycał mobilnością i szybkimi manewrami. W biuletynach Wielkiej Armii wyróżniono nazwisko młodego oficera w raporcie dziennym. Swoje doświadczenia Bem miał potem wykorzystać podczas artyleryjskich szarż powstańczych pod Ostrołęką. Generał Rapp nie szczędził pochwał „wspaniałej artylerii konnej polskiej pod rozkazami kpt. Ostrowskiego”. Jej dowódca otrzymał wówczas Legię Honorową.
Twierdza Gdańska, atakowana przez przeważające siły wroga i nękana od strony morza przez angielskie okręty wojenne, musiała ulec. Klęska Napoleona pod Lipskiem, 19 października 1813 roku, przypieczętowała jej los. Stało się jasne, że obrońcy nie mają co czekać na odsiecz. Dwa tygodnie później ogromny pożar zniszczył 173 budynki na Wyspie Spichrzów i zgromadzone tam zapasy – należało podjąć jedyną rozsądną decyzję. 29 listopada 1813 roku podpisano akt kapitulacji. Z garnizonu, który bronił Gdańska, po dziesięciu miesiącach pozostało 16 tysięcy żołnierzy i oficerów. 30 grudnia 1813 roku Polacy, a Francuzi i Neapolitańczycy 2 stycznia 1814 roku, w szyku defiladowym opuścili miasto przez Bramę Oliwską. Na ich widok rosyjscy żołnierze prezentowali broń, bito w werble, a wojskowa orkiestra grała marszową muzykę. Bem mógł też zachować zyskany w boju Krzyż Kawalerski Legii Honorowej, który otrzymał za sprostanie zadaniom obronnym podczas oblężenia, co wpisano do jego „Etat de service”, książeczki wojskowej wystawionej w Gdańsku. Młody porucznik trafił do niewoli, skąd niebawem został zwolniony i wrócił do majątku ojca.
***
Bem jeszcze raz trafił na Pomorze. Stało się to po upadku powstania listopadowego. Był już wtedy generałem brygady, odznaczonym Złotym Krzyżem Orderu Virtuti Militari i otoczonym sławą wybitnego dowódcy. 5 października 1831 roku, wraz z komendantem armii polskiej generałem Maciejem Rybińskim, i na jego polecenie, uciekając przed wojskami rosyjskimi przekroczył granicę neutralnych wobec konfliktu Prus. Dwudziestu tysiącom żołnierzy, których wtedy internowano, władze pruskie nakazały rozdzielić się: osobno osadzano korpus oficerski i osobno szeregowych żołnierzy. Bem, wraz ze sztabem swojej dywizji, znalazł się w Elblągu, a większość polskiej armii trafiła do twierdz i tymczasowych obozów w Gdańsku, Tczewie, Pilawie i Grudziądzu.
***
Dwór berliński niechętnie przyglądał się przybyszom. Wydałby ich carowi, gdyby nie obawa, że wzbudzi to oburzenie w całej Europie. Jednak niebawem Mikołaj I ogłosił amnestię dla swych zbuntowanych poddanych. Około dziesięciu tysięcy Polaków wróciło do kraju, wielu z nich trafiło potem na front kaukaski.
15 grudnia 1831 roku Bem wyjechał do Drezna. Z jego inicjatywy w Niemczech powstawały Komitety Przyjaciół Polski, dzięki którym zbierał potrzebne fundusze i organizował przerzut tysięcy byłych żołnierzy do zaprzyjaźnionej Francji. Wierzył, że uda się tam utworzyć polskie wojsko. Wiara, że będzie mógł czynnie walczyć o wolność Rzeczpospolitej nie opuszczała go aż do 10 grudnia 1850 roku, do dnia samotnej śmierci w dalekiej Syrii.
Natalia i Waldemar Borzestowscy
Pierwodruk: „30 Dni” 1/2006