Nie zmienia to faktu, że kłopotliwy w odczytaniu napis na odwrocie wzbudzał zaciekawienie. Może dlatego, że charakter pisma nie poddawał się nieprawnemu oku, a może dlatego, że w łatwiejszych miejscach zdawał się zapowiadać dokładność w określeniu uwiecznionej na zdjęciu sceny.
I udało się. Pani Helena Kowalska z Muzeum Narodowego odczytała i przetłumaczyła interesujący nas zapis. Wysłuchaliśmy również uwag pana profesora Jerzego Sawickiego. Ostatecznie można chyba przyjąć, że brzmienie notatki na odwrocie zdjęcia jest następujące:
„Skat na dachu
Zdjęcie B. Sturmhöfela
Narożny dom Świętojańskiej i Lawendowej, gdzie dawniej była piekarnia Zochera.
Od strony widza po prawej drugi jest piekarz Zocher, obok jako trzeci „Wuj”, obydwaj z Torgau, znający się od lat młodzieńczych. Pierwszy (po prawej) sąsiad z ulicy Świętojańskiej, całkiem po lewej pan Reetz (?), teść córki Zochera.
Od pani Zocher i pani Reetz otrzymane w darze (prezencie) 16/5 1928”.
Jednak poznanie treści notatki spowodowało, że pojawiły się nowe pytania. Nie wiemy, kto został obdarowany przez panią Zocher i panią Reetz. I zapewne nie dowiemy się, kto 16 maja 1928 roku wszedł w posiadanie tego nastrojowego zdjęcia. Słuszna natomiast wydaje się być uwaga profesora Sawickiego, że wyrażenie „narożny dom Świętojańskiej i Lawendowej” trzeba traktować jako ogólne określenie miejsca, gdyż dom ten nosił numer l i był – jak sprawdził pan profesor – własnością gminy przy parafii katolickiej, co wykluczało raczej, by mieściła się w nim piekarnia Zochera. Patrząc na zdjęcie i na to, co widzimy po drugiej stronie ulicy Lawendowej, można zakładać, że jest to dom pod numerem 2/3, a wiec nieco oddalony od skrzyżowania.
Można również snuć domysły, kiedy zrobione zostało zdjęcie. Profesor Sawicki sądzi, że mogło być wykonane znacznie wcześniej niżby to wynikało z daty ofiarowania nieznanej nam osobie. I rzeczywiście, są w notatce ślady świadczące o tym, że ktoś kto ją pisał miał kłopoty z czasem lub pamięcią. Jednym z tych śladów jest znak zapytania po nazwisku pana Reetza. Jeśli zdjęcie przekazała w darze pani Reetz, to można by sądzić, że osoba obdarowana nie powinna mieć kłopotu z identyfikacją pana Reetza. Ale mogło też być tak, że zdjęcie zostało podarowane komuś kto był bliżej zaprzyjaźniony z panią Zocher, a pani Reetz tylko grzecznościowo wspomniana została jako ofiarodawczyni. Wtedy piszący mógł lepiej rozpoznawać osoby związane z panią Zocher, a gorzej z panią Reetz.
Jest jeszcze drugi moment, który sygnalizować może, że między wykonaniem zdjęcia, a sporządzeniem notatki upłynął jakiś czas. Drugi grający od prawej to piekarz Zocher, ale sam dom opisany jest jako ten, w którym dawniej była piekarnia Zochera. Albo więc w momencie pisania notatki piekarnia już nie istniała, bo pan Zocher umarł lub przeszedł na emeryturę, albo pan Zocher przeniósł ją w inne miejsce. Pierwsza sytuacja wskazywałaby, że musiał upłynąć jakiś czas między zrobieniem fotografii a pisaniem notatki, druga nie zakłada takiej konieczności, ale powstaje pytanie, dlaczego dom ciągle był określany jako dawna piekarnia Zochera.
Można jeszcze założyć, że czas upłynął nie tyle między wykonaniem zdjęcia i sporządzeniem notatki, ale między podarowaniem zdjęcia, a pisaniem notatki. Ktoś np. porządkował swoje fotografie i opisywał z pamięci związane z nimi okolicznościami. A pamięć bywa zawodna, więc nie wszystko dawało się dokładnie odtworzyć. Tylko, jeśli tak było, dlaczego tak dokładnie zapamiętał dzień, w którym to zdjęcie otrzymał, tj. 16 maja 1928 roku?
Dzięki pani Helenie Kowalskiej uzyskaliśmy też trochę informacji o autorze zdjęcia. Maksymilian Bernhard Sturmhöfel urodził się w Gdańsku 12 października 1853 roku. Malarstwo studiował w Akademii Berlińskiej w latach 1871-1874 w pracowni Juliusza Schradera. Swoje życie związał z Gdańskiem, raz na krótko wyjechał do Norwegii. Należał do związku artystów Verein Danziger Künstler in der Peinkammer. Malował przede wszystkim obrazy o tematyce rodzajowej, czasem portrety. Ulubionym tematem jego pasteli i akwareli były zabytki, ulice, zaułki, kościoły i okolice Gdańska. Podarował miastu duży olejny obraz o tematyce historycznej „Uwięzienie Konrada Leczkowa przez Krzyżaków”. W zbiorach Muzeum Narodowego znajduje się jego obraz „Dziecięcy plac zabaw”, pokazany wcześniej na wystawie zorganizowanej przez wspominany już związek artystów (wyceniono go wówczas na 600 marek). Wystawa miała miejsce w lutym 1904 roku w refektorium klasztoru franciszkanów i nosiła tytuł „Dzieła gdańskich malarzy”. Sturmhöfel brał też udział w podobnej wystawie w kwietniu 1897 roku, kiedy zaprezentował obrazy o tematyce czterech pór roku.
Malarz będący autorem naszego zdjęcia zmarł w maju 1913 roku, a więc piętnaście lat przed datą widniejącą na naszym zdjęciu. Nie wiemy zbyt wiele o jego zainteresowaniach fotografią.
Grzegorz Fortuna
Pierwodruk: Kwartalnik „Był sobie Gdańsk” 3(6)/1998