Islandia, ogromna, w znacznej części pokryta lodem wyspa stanowi najsolidniejsze ogniwo tak zwanego „szlaku przydrożnych kamieni”, łączącego Europę z Ameryką Północną. Obecnie uważa się, że jej odkrywcami byli celtyccy żeglarze z Irlandii, którzy dotarli tu około 795 roku. Najdawniejsze osadnictwo na wyspie pochodzi z drugiej połowy IX wieku i związane jest z Normanami. To oni, podążając w stronę Wysp Owczych, trafiali – gnani przez wichry i prądy – do tajemniczego lądu. Około 870 roku Floki Vilgerdhardsson, zwany też Wielkim Wikingiem, przypłynął tu i pozostał na zimę, nadając wyspie obecną nazwę – Islandia, czyli Ziemia Lodów. Choć z wiosną odpłynął do Norwegii, to potwierdził, że na nowym lądzie jest wiele pastwisk zdatnych do wypasu bydła, a okoliczne wody obfitują w ryby.
Skandynawską kolonizację odkrytego lądu zapoczątkowali Ingolf i Hjörleif Arnessonowie na początku X wieku. Cała wyspa oraz jej mieszkańcy kilka wieków później stali się przedmiotem dość dziwacznej transakcji – za zgodą władcy zjednoczonych królestw Norwegii, Szwecji i Danii, Islandia została oddana w dzierżawę spółce, którą zawarli rycerz Olaf Nielsson z gdańszczaninem Bertoldem Buramerem. Kulisy tych wydarzeń są w dalszym ciągu mało znane.
Wyspa Lodów
W 1262 roku zgromadzenie wolnych mieszkańców Islandii dobrowolnie uznało nad sobą panowanie króla norweskiego. Układ – zwany Gamli Sattmali – nie tylko określał zakres jego władzy, ale również uzgadniał niezwykle ważne szczegóły powinności lennych oraz handlu. Jednym z istotnych zagadnień było ustalenie terminów, w jakich wyspę miały odwiedzać statki, przywożące z kontynentu żywność i drewno, wykorzystywane w budownictwie i szkutnictwie. Początkowo miało ich być sześć, w niedalekiej przyszłości „tyle, ile będzie potrzeba”. Mimo to, na Islandię przypływało bardzo niewiele jednostek, często kilka lat z rzędu nie widziano ich w ogóle. Kiedy zdarzał się nieurodzaj, przy braku pomocy ludność wyspy doświadczała klęski głodu. Ogólne oziębienie klimatu sprawiało, że w wielu miejscach na północy zanikało osadnictwo.
Kronikarze ze smutkiem odnotowali fakt, że w roku 1410 na Islandię przypłynął ostatni statek z Grenlandii. Także kontakty handlowe Gdańska z wyspą i obecną Norwegią były dość sporadyczne i ograniczały się zazwyczaj do odświętnych wizyt związanych z odbywającymi się tam jarmarkami. Na stałych partnerów w interesach kupcy znad Motławy wybierali mieszczan ze znacznie bliższego Trelleborga i Ystad. Tylko nieliczne statki handlowe odbywały długą i niebezpieczną podróż na Islandię, kierując się zazwyczaj przez Wyspy Brytyjskie i Wyspy Owcze na północ. Woziły piwo, mąkę, wino i sukna, w zamian przywożąc ryby, tłuszcze zwierzęce oraz skóry.
Był to okres niezwykłego rozkwitu gdańskiej floty, przypuszcza się, że około 1422 roku osiągnęła ona ogromną liczbę 220 statków. Kupcy, którzy przeprowadzali transakcje na ogromną skalę, jeśli patrzeć ówczesnymi standardami, stawali się jednocześnie armatorami, posiadającymi tzw. udziały w statkach. Armatorów było co najmniej dwóch, a częściej sześciu, ośmiu, dziesięciu, a nawet dwunastu. Jednym z udziałowców był zawsze dowodzący załogą kapitan, czyli szyper. Słusznie uważano, że od jego zaangażowania w znacznym stopniu zależy sukces całego przedsięwzięcia. W tym czasie praktyka udziałów była niezwykle popularna. Choć ograniczała przyszły zysk, to jednocześnie pozwalała zminimalizować straty w razie niepowodzenia. Tego typu inwestycje były powszechne wśród gdańskiego kupiectwa, ale nie tylko. Okresowo uczestniczyli w tym także bogaci rzemieślnicy (zazwyczaj związani bezpośrednio z produkcją statków), przedstawiciele Zakonu Krzyżackiego, mieszczanie z innych miast Pomorza (najczęściej Elbląga i Torunia), a nawet kupcy z Lubeki, Rewla, Anglicy i Flamandowie. Większość zysków trafiała jednak do patrycjatu lub średniego kupiectwa, które w latach trzydziestych-czterdziestych XIV wieku posiadało największą liczbę udziałów w statkach handlowych.
Jednym z głównych armatorów był kupiec i rajca Bertold Buramer. Ten wybitny gdańszczanin, miejscowy bogacz, był członkiem wielu gdańskich, i nie tylko, spółek okrętowych, posiadaczem udziałów w szesnastu statkach.
Kantor w Bergen
Wyłączne uprawnienia do handlu z Islandią otrzymało od królów Norwegii Bergen, miasto portowe w środkowej Norwegii. Tamtejszy kantor był zdominowany przez kupców z Lubeki i sprzymierzonych z nimi przedstawicieli tak zwanych miast wendyjskich Hanzy, którzy objęli bezkonkurencyjne przewodnictwo w kształtowaniu się norwesko-hanzeatyckich stosunków. Wspólnie dążyli do wzmocnienia i formalnego uregulowania swojej polityczno-handlowej potęgi w Bergen i wyeliminowania, bądź ograniczenia wpływów wszelkich konkurentów. Nawet tych z innych, zaprzyjaźnionych miast Hanzy, między innymi Gdańska.
Cały odcinek nabrzeża portowego w Bergen, obok wydzielonego kantoru kupieckiego (palatium), otrzymał nazwę nabrzeża niemieckiego. Znajdowały się tu nie tylko magazyny towarowe, place, ale również budynek, w którym odbywały się sądy w sprawach cywilnych i karnych, dotyczące napływowych osiedleńców. Bergen stawało się ważnym punktem na handlowej mapie Europy. Ze wschodu i północy przywożono surowce, zboże, skóry, minerały i wymieniano na produkty rzemiosła zachodnioeuropejskiego. Zachowanie kupców niemieckich, ich zachłanność i buta sprawiały, że w Norwegii nasilała się wobec nich wrogość. Jednoczyła ona nie tylko dyskryminowanych kupców, ale również miejscową szlachtę i plebs. Istniała groźba, że w każdej chwili wybuchną zamieszki.
W XV wieku stosunki handlowe między Bergen i Gdańskiem były dość mizerne. W hanzeatyckim kantorze pojawiały się sporadycznie towary znad Motławy, wyborne piwo i sławne niemal w całej Europie doskonałe obuwie. Tym dziwniejsza wydaje się niezwykła kariera Bertolda Buramera na norweskim dworze. Był chyba jedynym kupcem spoza grupy wendyjskiej, który z powodzeniem działał w Bergen i w kilka lat zdołał, nie bez pomocy dworu królewskiego, wyrobić sobie zupełnie wyjątkową pozycję na tutejszym rynku. Około 1420 roku gdański kupiec i rajca prowadził szeroko rozgałęzione i różnorodne interesy, obejmujące Prusy i całą Skandynawię. Współpracował blisko z Liffardem von Hervorde, przez lata rządzącym elbląskim oddziałem Hanzy. W Gdańsku to zaszczytne przedstawicielstwo przechodziło z rąk do rąk – czemu nierzadko towarzyszyły skandale, mniejszego lub większego kalibru. Po burzliwych latach funkcję tę objął cieszący się dużym autorytetem i niezwykle przedsiębiorczy Heinrich Vorrath, zasiadający w tym samym czasie w ławie radnych. Kiedy w 1433 roku zaproponowano mu godność burmistrza, postanowił przekazać funkcję przedstawiciela Hanzy dwóm osobom: Heinrichowi Buchowi, pochodzącemu ze starej rodziny szyprów oraz Bertoldowi Buramerowi, który zdecydował się rozszerzyć swoje kontakty handlowe i nawiązać współpracę z angielskimi i szkockimi kupcami.
Spór o cła
Przełom XIV i XV stulecia to okres potężnych rozłamów i skomplikowanych przekształceń wewnątrz Hanzy i tworzących ją miast. Eryk Pomorski, od 1397 roku władca Danii, Szwecji i Norwegii, energicznie zaczął popierać rodzime kupiectwo, preferując Holendrów i Anglików, a ograniczając niemieckie wpływy w swoim królestwie. Aby zmniejszyć niepokojący rozwój potężnej Hanzy, zamierzał nałożyć cło na statki przepływające przez cieśninę Sund, które zmierzały z Bałtyku na Północne Morze. Jednak wkrótce jego agresywna polityka doprowadziła do konfliktu zbrojnego z książętami Holsztynu i utraty Szlezwiku. Musiał wtedy radykalnie zmienić front, szukając sprzymierzeńców wśród bogatych kupców z Lubeki. W 1423 roku podpisał układ z tzw. wendyjską grupą Hanzy, oferując – w zamian za zbrojną i finansową pomoc – potwierdzenie jej przywilejów w Skandynawii. Ten sojusz nie trwał długo. Jeszcze w tym samym roku władca Skandynawów zbliżył się do Zakonu Krzyżackiego i zawarł z nam przymierze. Nowi sojusznicy pośpiesznie nałożyli cło: Krzyżacy w portach pruskich, Eryk w Sundzie. Dotkliwe represje spotkały hanzeatyckich kupców z Lubeki i ich sprzymierzeńców w całej Skandynawii. Wybuchła wojna, która z przerwami miała trwać od 1426 do 1435 roku.
Choć miasta pruskie starały się pozostawać neutralne w tym konflikcie, w 1427 roku Duńczycy niespodziewanie zagarnęli w Sundzie piętnaście statków gdańskich płynących z Baie. Mimo tak wyraźnej prowokacji, wielki mistrz krzyżacki, protektor miast pruskich Paweł von Russdorf nie zezwolił gdańszczanom na podjęcie walki. Pod koniec roku wysłano na dwór Eryka poselstwo. Brał w nim udział również Bertold Buramer. Rozmowy zakończyły się pełnym sukcesem, to jest odzyskaniem zagarniętych statków.
Sytuacja była jednak nadzwyczaj skomplikowana. Eryk, który w początkach 1429 roku udzielił kupcom znad Motławy prawa przejazdu bez dodatkowych opłat przez Sund, w połowie roku po raz kolejny zmienił zdanie. l stycznia 1430 roku zwołano ogólnohanzeatycki zjazd, Zakon Krzyżacki zobowiązał się do pośrednictwa w rokowaniach i uzyskał pięcioletnie zawieszenie broni. Na kolejnym zjeździe, w czerwcu 1434 roku w Lubece, pojawił się reprezentujący interesy Gdańska burmistrz Henryk Vorrath, a w jego towarzystwie Bertold Buramer. Już wkrótce pokój w Vordingborgu (1435 rok) zagwarantował przywileje Hanzy w Skandynawii.
Buramer, wykorzystując sprzyjającą koniunkturę i swoje znajomości na dworze w Norwegii, pojawił się tam i już wkrótce stał się przyjacielem niezwykle wpływowego posiadacza ziemskiego i rycerza, Olafa Nielssona, zagorzałego przeciwnika Hanzy. Ta niezwykła para niebawem miała spróbować swych sił w rozległym handlowym przedsięwzięciu. Źródła podają, że w 1435 roku do Islandii dotarł gdański statek. Na jego pokładzie znajdowali się prawdopodobnie zaufani wysłannicy bogatego gdańskiego kupca. Niespodziewana wizyta była rodzajem rekonesansu, by na miejscu sprawdzić zasobność odległego lądu o powierzchni 103 tysięcy kilometrów kwadratowych, który zamieszkiwało 40 tysięcy ludzi (uważa się, że była to maksymalna liczba, jaka w tamtym czasie mogła przeżyć dzięki miejscowym zasobom).
W 1438 roku spółka Nielsson-Buramer zdecydowała się wydzierżawić od władcy zjednoczonych królestw Norwegii, Szwecji i Danii całą wyspę. Umowa obejmowała wszelkie tamtejsze dochody, oczywiście po uiszczeniu odpowiednio wysokiego i ściśle określonego czynszu oraz przyznawała dzierżawcom całkowity monopol handlowy. Tymczasem do nowego króla, Chrystiana, założyciela dynastii Oldenburgów, zaczęły dochodzić protesty przedstawicieli miast hanzeatyckich osiadłych na terenach trzech połączonych unią królestw. Donosili oni, że z premedytacją łamano prawa i przywileje, wcześniej otrzymane na tym terenie przez Hanzę. Między innymi nie zezwalano na przezimowanie statków w portach, odebrano prywatne kwatery i magazyny, zmuszano do zakwaterowania u mieszczan. Zabroniono też sprzedaży dóbr rolnikom, ograniczając ją tylko do mieszkańców miast.
Chrystian wysłuchał zarzutów, ale początkowo nie opowiedział się po żadnej ze stron sporu. Do zajęcia stanowiska zmusił go niespodziewanie Olaf Nielsson, kasztelan królewski w Bergen, który podczas koronacji w Oslo przedstawił władcy szereg skarg i zażaleń na postępowanie Hanzy.
Smutny koniec dumnego rycerza
Spór ciągnął się przez lata. Nikt nie przestrzegał sądowych postanowień i sprzecznych królewskich dekretów. Narastał gniew i rozczarowanie, a konflikt przerodził się w otwartą wojnę między wedyjską grupą Hanzy i Olafem Nielssonem. Już wkrótce ograniczono prawo handlu dla niemieckich kupców i możliwości ich przemieszczania się po Norwegii. Preferowano konkurentów, głównie Holendrów i Anglików. Jeśli chodzi o Islandię, władca w dalszym ciągu prawo wyłączności zastrzegł dla wszechwładnego Nielssona i jego finansisty Buramera.
W końcu jednak potęga norweskiego rycerza i jego niezbyt jasne konszachty z gdańskim kupcem wzbudziły nieufność Chrystiana. Pewnego dnia niespodziewanie przywrócił Hanzie wszystkie dotychczasowe przywileje na terenie swoich królestw. Nielsson wpadł w furię. 20 czerwca 1448 roku stanął przed królem i wymachując pierwszym dekretem, zażądał jego konsekwentnego przestrzegania. Utrata monopolu na kontakty z Islandią była niczym wobec nadszarpnięcia godności, jakim bez zwątpienia byłby dla kasztelana triumfalny powrót niemieckich kupców w Bergen i innych miastach. Kiedy sprzeciw Nielssona nie został wysłuchany, w jego imieniu interweniowała norweska szlachta. Zagroziła Chrystianowi detronizacją i obiorem nowego władcy.
Sytuacja zrobiła się bardzo poważna. Zjednoczonemu królestwu groził rozłam. Kiedy lawirujący między stronami król zdecydował się na przywrócenie Nielssona do łask i ofiarował mu ponownie kasztelanię w Bergen, wiadomość o jego rychłym powrocie spotkała się z oburzeniem niemieckich mieszkańców miasta. Niepoprawny Norweg nadrabiał stracone miesiące, działał szybko i brutalnie. Ze zgrają podobnych mu awanturników zajął kilka hanzeatyckich statków, a prawo na dziesięcioletni handel z Norwegią przydzielił największym konkurentom Lubeki – Anglikom.
Trudno się dziwić, że kiedy 30 sierpnia 1455 roku przybył do Bergen, czekało tam na niego wielu wrogów. l września został zmuszony, by schronić się w murach miejscowego klasztoru wraz z bratem Piotrem i biskupem Thorleifem, postacią równie, jak on znienawidzoną. Nastąpił szturm na klasztor, podczas którego zamordowano biskupa i większość duchownych, brata, syna oraz wielu towarzyszy Nielssona – razem około sześćdziesięciu osób. Pod wieżę, w której schronił się Olaf, podłożono ogień. Rycerz wybrał śmierć w płomieniach, a jego dobra zostały wkrótce rozgrabione. A gdańszczanin Bertold Buramer bezpowrotnie utracił szansę na odzyskanie swojej niezwykle intratnej dzierżawy.
Waldemar Borzestowski
Wykorzystano:
Hirsch „Danzigs Handełs- und Gewerbsgeschichte unter der Herrschaft des Deutschen Ordens”, Leipzig 1858;
Daenell, „Die Blütezeit der Deutschen Hanse”, Berlin 1905-1906;
Piskozub „Leksykon morskich odkryć geograficznych”, Gdańsk 1996.
Pierwodruk: „30 Dni” 1/2005