Podobna impreza, tym razem pod nazwą Międzynarodowe Targi Gdańskie (Danziger Internationale Messe), miała miejsce w październiku 1924 i została zorganizowana przez spółkę Danziger Internationale Messe AG. Następne – trzecie i czwarte targi – odbyły się w lutym i wrześniu 1925 i były przygotowane przez tę samą spółkę. Kolejnych nie udało się zorganizować z powodu nieporozumień między najważniejszymi partnerami handlowymi Wolnego Miasta – Polską i Niemcami. Targi z 1920 roku wydają się ciekawe także z tego powodu, że niemal równolegle z nimi – od 17 do 19 lutego – odbył się w Gdańsku Zjazd Kupców i Przemysłowców Polskich.
Międzynarodowe Targi Wiosenne miały być krokiem prowadzącym do przywrócenia Gdańskowi roli liczącego się pośrednika w wymianie handlowej wschodu z zachodem Europy. Mówił o tym nadburmistrz Heinrich Sahm we wtorkowy wieczór, 17 lutego 1920 roku, w winiarni pod ratuszem Głównego Miasta, gdzie miała miejsce uroczystość otwarcia tej imprezy (tereny targowe zostały udostępnione 18 lutego). Wspominając dawne jarmarki dominikańskie, które ściągały nad Motławę wielu obcych kupców, wyznał, że w powstającym Wolnym Mieście jako oczywistą traktuje się potrzebę przywrócenia Gdańskowi roli międzynarodowego centrum targowego.
Targi odbywały się w gorącym momencie, kiedy sytuacja zmieniała się bardzo dynamicznie. 10 stycznia weszły w życie postanowienia traktatu wersalskiego o utworzeniu Wolnego Miasta, Niemcy i Prusy utraciły wszelkie prawa do Gdańska, a władzę cywilną przejął pełnomocnik mocarstw sprzymierzonych generał Reginald Tower, który pojawił się nad Motławą 11 lutego (został też tymczasowym Wysokim Komisarzem Ligi Narodów). Niemieckie wojska opuszczały gdański garnizon (ostatnie wyszły z miasta 8 lutego), a wkroczyły oddziały brytyjskie (pierwsze 30 stycznia). 8 lutego przybył do Gdańska Maciej Biesiadecki, pierwszy Komisarz Generalny RP. Wolne Miasto zostało oficjalnie proklamowane dziewięć miesięcy później – 15 listopada 1920.
W zamyśle organizatorów targi miały wykazać silną więź Gdańska z Rzeszą Niemiecką. Mimo że przygotowywano się na wielki zjazd firm nie tylko z Niemiec, ale z całej Europy, długo nie kierowano zaproszenia do polskiego Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Stało się to dopiero wtedy, gdy wojska generała Hallera zaczęły zajmować Pomorze. Czas na przygotowanie ekspozycji przez polskich wystawców był zatem krótki.
Targi Wiosenne przede wszystkim miały się stać miejscem spotkań ludzi z ówczesnego świata biznesu. Nie przewidywano sprzedaży detalicznej towarów ani zaproszenia publiczności. Uczestnikami i gośćmi mieli być właściciele i przedstawiciele firm produkcyjnych i handlowych. Gdańszczanie nie biorący w targach bezpośredniego udziału mogli zakupić kartę wstępu, jeśli wykazali się posiadaniem w Wolnym Mieście „własnego interesu”. W Polsce rozprowadzano takie karty między innymi w biurze Komitetu Jarmarku Gdańskiego, który utworzono w Warszawie w budynku Ministerstwa Przemysłu i Handlu, oraz w siedzibie Stowarzyszenia Kupców Polskich. W Gdańsku były dostępne już od 5 lutego, sprzedawano je w jednym z biur organizacyjnych targów, które powstało blisko Dworca Głównego, w kinie „U.T. Lichtspiele” przy ulicy Elżbietańskiej.
Za zgodą właściwych urzędów na czas targów przyjęto wyjątkowe zasady, jeśli chodzi o przekraczanie granicy Wolnego Miasta. Obywatelom Niemiec i Rzeczpospolitej zezwolono na wjazd na podstawie urzędowego poświadczenia, że wybierają się do Gdańska na Targi Wiosenne i nie wymagano posiadania paszportu.
***
Zjazd Kupców i Przemysłowców Polskich został przygotowany siłami działającego w Wolnym Mieście Zjednoczenia Polskich Kupców i Przemysłowców (liczyło ono w tamtym czasie około siedemdziesięciu członków). Był niejako imprezą towarzyszącą Targom Wiosennym; łatwo się domyślić, że zwołano go w tym terminie (odbywał się w dniach 17-19 lutego), licząc na dużą frekwencję przedsiębiorców właśnie na targach.
Celem tego spotkania miało być skonsolidowanie polskich środowisk, powiedzielibyśmy biznesowych, wokół idei aktywnej obecności gospodarczej w Wolnym Mieście. Zarówno gdańska Polonia, jak i część polskich sfer przemysłowo-handlowych wiązała ze zjazdem duże nadzieje, oczekując „początku nowej epoki w dziejach Gdańska i Polski” i licząc na „wciągnięcie go w orbitę polskiej polityki przemysłowej i kupieckiej”. Zaproszenia skierowano nie tylko do właścicieli (bądź przedstawicieli) polskiego przemysłu, ale również „wszystkich bratnich organizacji z całej Polski, jako też przedstawicieli zainteresowanych władz i prasy polskiej”. Spodziewano się tysięcy gości, ostatecznie przybyło ponad trzy tysiące „z całej Polski i terenów plebiscytowych”.
Głównym miejscem spotkania polskich przedsiębiorców stała się popularna restauracja „Cafe Halbe Allee” przy Wielkiej Alei, którą w tym celu wynajęto. 17 lutego o piątej po południu powitano gości oficjalnych, wśród których byli między innymi Komisarz Generalny RP i przybyli z Warszawy posłowie: Ernest Adam, Kazimierz Kotula i Julian Wróblewski. Drugim punktem tego dnia była część towarzyska, którą anonsowano jako „schadzkę koleżeńską z współudziałem pań”, a ponieważ tego wieczoru warszawski „Teatr Polski” wystawiał w sali widowiskowej przy Stoczni Schichaua komedię „Mąż z grzeczności”, część osób skróciła udział w „schadzce”, by podziwiać warszawskich artystów.
Następnego dnia, w środę, w godzinach przedpołudniowych planowano zwiedzanie terenów targowych. Nie było ono zbyt udane, gdyż okazało się, że z powodu niedowiezienia na czas wszystkich towarów, część stoisk nie jest jeszcze gotowa („W dniu tym zwożono jeszcze paki z okazami, wyznaczano miejsca, dekorowano pawilony. Kilka dni upłynęło zanim jarmark przybrał normalny wygląd”).
Zjazd podjął obrady po południu. Poza komisarzem Biesiadeckim i członkami polskiego Sejmu oficjalnymi gośćmi byli też przedstawiciele gdańskiego kupiectwa z konsulem Wilhelmem Patzigiem na czele. Prezes Zjednoczenia Polskich Kupców i Przemysłowców, kupiec Stanisław Kuhnert, witając tych gości oświadczył pojednawczo, że „kupiectwo polskie chce żyć w zgodzie z kupiectwem niemieckim” i zachęcał, by przekreślić złą przeszłość i „doprowadzić Gdańsk do jak najszczęśliwszej przyszłości”. Konsul Patzig odpowiedział w podobnym tonie: „kupiectwo niemieckie w Gdańsku ożywione tymi samymi dążeniami będzie wspólnie pracowało w wytkniętym kierunku”. Wieczorem delegacja zjazdu udała się do komisarza Towera (przybył do Gdańska kilka dni wcześniej), by go powitać i przedstawić oczekiwania polskich środowisk gospodarczych.
Podczas obrad wygłoszono trzy referaty: „Potrzeba drobnego kupiectwa w Gdańsku”, „Handlowe znaczenie Gdańska” i „Obywatelskie zadanie polskiego kupiectwa i przemysłu w Gdańsku”, a po każdym był czas na dyskusję i wnioski. I tak, wnioskowano np., by powołać w Wolnym Mieście „stały sekretariat polskich zrzeszeń kupieckich” i zakładać polskie szkoły zawodowe. Pojawił się też postulat, by podejmować starania o wykup gdańskich fabryk. Działacz polonijny, lekarz Franciszek Kubacz, nawoływał rodaków z Polski do osiedlania się w Gdańsku. Nie zapominano też o odbywających się równolegle Targach Wiosennych i apelowano do redakcji polskich gazet, by nie spolszczały nazw uczestniczących w nich obcych firm (żeby „nie wprowadzać w błąd publiczność”) oraz by promowały te gdańskie firmy, których właściciele byli członkami Zjednoczenia Polskich Kupców i Przemysłowców. Spotkanie zakończone zostało uroczystym obiadem.
***
Miejscem targów stały się tereny dawnych koszar Urzędu Mundurowego XVII Korpusu Armijnego, na których znajdowały się liczne zabudowania, między innymi magazyn, hale i budynek mieszkalny. Te koszarowe tereny, położone między ulicami Wałową, Łagiewnikami i Gazowniczą, otoczone były solidnym parkanem i prowadziły do nich co najmniej dwie bramy: jedna od Wałowej i druga od Gazowniczej.
W istniejących budynkach i dostawionych na dziedzińcu pawilonach rozlokowało się około tysiąca stu stoisk. Aby ułatwić uczestnikom orientację, poszczególne budynki i pawilony zostały wyróżnione rozmaitymi nazwami, jak np. „Haus Hansa”, „Haus Holm”, „Haus Weichsel”, „Haus Westpreussen”, „Glettkau”, „Neuteich” czy „Oliva”. Biuro targów mieściło się w „Domu Holm” (dzisiaj opustoszały budynek, do niedawna miała tu siedzibę Chemiczno-poligraficzna Spółdzielnia Inwalidów „Polipol”).
Zgodnie z wymogami bezpieczeństwa na terenach targowych powstał posterunek strażacki, gabinet pogotowia ratunkowego, posterunek „straży bezpieczeństwa” i punkt celny. Urządzono je w budynku „Haus Osten” (jest to opuszczony dziś długi trzykondygnacyjny budynek ustawiony równolegle do ulicy Gazowniczej). Na targach znalazł się też urząd pocztowy, gdzie można było uzyskać okolicznościowy stempel, na którym obok daty figurował napis „Danziger Messe” („Gdańskie Targi”).
Miasto zadbało, by targi były widoczne nie tylko w miejscu ich ulokowania, ale również na gdańskiej ulicy, czego obrazowe potwierdzenie znajdujemy w doniesieniu „Kurjera Warszawskiego”: „Gdańsk organizuje jarmark kupiecki. Mnóstwo plakatów i napisów świadczy o tem na każdym kroku: fantastycznie przystrojony powóz z heroldami w średniowiecznych strojach, mijając dziś Wysoką Bramę reklamuje »międzynarodowy karnawał«”. Przygotowano kolorowy plakat, który ideowo nawiązywał do handlowych i morskich tradycji hanzeatyckiego miasta (z kupcami na nadbrzeżu, przy którym cumuje gdański żaglowiec, a inny płynie pod żaglami do obcych portów), a wykonał go mieszkający wówczas przy Rzeźnickiej, polski inżynier i zarazem artysta malarz Stanisław Chlebowski (1890-1969).
Na dworcu kolejowym przybyszy witała bogata dekoracja – powiewające wysoko flagi, girlandy i wieńce, i napisy powitalne „Herzlich Willkommen”. Nieopodal przystanków tramwajowych ustawiono tablice, na których umieszczono podstawowe informacje związane z targami. Oznakowano drogę z dworca do terenów targowych. Organizatorzy wydali opasły katalog z alfabetycznym spisem tysiąca stu uczestniczących firm oraz z dużą częścią ogłoszeniowo-reklamową.
Wśród wystawców przeważali Niemcy. Oceniano, że było ich „z górą tysiąc”, a najwięcej z Berlina, Wrocławia, Drezna i Hamburga. Nielicznie przybyli wystawcy z państw nadbałtyckich i skandynawskich. Natomiast, jeśli udało się spotkać jakiegoś Anglika albo Francuza, mogła to być tylko osoba związana z angielską lub francuską misją wojskową w Wolnym Mieście.
Prezentowane były wszystkie liczące się branże niemieckiego przemysłu. Największe wrażenie robiły działy: elektrotechniczny i maszynowy (szczególnie z maszynami rolniczymi). Dużo było stoisk z galanterią, konfekcją i rozmaitymi wyrobami włókienniczymi.
***
W ocenie polskiej prasy targi nie stały na wysokim poziomie, wystawiono „dużo tandety, zwłaszcza w dziale ubrań i bielizny. »Ersatze« wojenne raziły oczy”. Zarzucano niemieckim wystawcom prezentację tzw. ruchomych eksponatów, które zostały wyprodukowane jeszcze w czasach przedwojennych (przed rokiem 1914) i były wożone z targów na targi.
Polskich wystawców przybyło zaledwie sześćdziesięciu, a mogli zorganizować swoje ekspozycje w kilku „szopach” położonych na nieatrakcyjnych peryferiach („na szarym końcu”). Ale polscy dziennikarze nie wpadali w kompleksy, oceniali, że zainteresowanie polską ofertą było znaczne, a „tandeta niemiecka jaskrawo odbijała się od rzetelnie i solidnie wykonanych wyrobów polskich”.
Polskie stanowiska zostały rozmieszczone w trzech budynkach: „Glettkau”, „Neuteich” i „Tiegenhof”. W pierwszym ulokował się między innymi punkt informacyjny Ministerstwa Przemysłu i Handlu. W polskiej ofercie znalazły się głównie artykuły gospodarstwa domowego, artykuły elektrotechniczne, sprzęt medyczny, sztuka ludowa, artykuły papiernicze, wyroby platerowane, meble, konfekcja, galanteria, koszykarstwo i inne. Towarzystwo „Robur” demonstrowało pługi motorowe „Komnika”.
Tadeusz T. Głuszko
Wykorzystano:
Gazety z 1920 roku: „Dziennik Poznański”; „Gazeta Gdańska”; Kurjer Warszawski”; „Monitor Polski”; „Tygodnik Illustrowany”.
Pierwodruk: „30 Dni” 6/2020