Jest w środku Gdańska wzgórze, które od kilku wieków nazywa się Biskupią Górką. Ostatnia wyniosłość rozległego masywu, który geografowie z grubsza zwykli nazywać Wysoczyzną Gdańską. Wjeżdżając do miasta nie sposób nie zwrócić nań uwagi. Ten szczyt był zawsze wyzwaniem dla malujących panoramy Gdańska artystów i mącił spokój strategom. Kto nad nim panował, ten panował nad miastem. Byli tacy, którzy próbowali to wzgórze zrównać z ziemią i znaleźli się tacy, którzy je ukradli. Bo to wzniesienie w środku miasta było także wyjątkowej rangi przeszkodą.
W1286 roku górka, która nie była jeszcze wtedy biskupią, znalazła się wraz z całym zespołem gruntów na zachód i południe od miasta w rękach biskupów włocławskich. W połowie XIV wieku zasiedlono między innymi wzgórze przylegające do Biskupiej od zachodu, tworzące z nim wręcz jedną, nierozerwalną całość. Powstała osada, z czasem nazwana – po niemiecku – Stolzenbergiem (niem. „Stolz” to dumny, wyniosły). Spolszczona wersja tej nazwy – to Stolcemberg. W 1945 roku pojawiło się miano Wysoka Góra, a dopiero od 1949 – Chełm. Tej ostatniej nazwy będziemy tu używać, mówiąc o osadzie.
Chociaż już w średniowieczu biskupie posiadłości były z sobą skomunikowane, mieszkańców Chełma, kimkolwiek nie byli, zawsze bardziej interesował kontakt z Gdańskiem, leżącym u stóp Biskupiej Górki. Towar i praca, kupno i sprzedaż – wszystko ogniskowało się na rynkach nad Wisłą i Motławą. Tymczasem masyw Biskupiej Górki tego kontaktu raczej nie ułatwiał. I tak narodziły się dwa obejścia tej naturalnej przeszkody. Jedno, dłuższe, południowe, wykorzystało rozpościerającą się pomiędzy Chełmem, Szkotami a Biskupią Górką szeroką dolinę, opuszczającą się ku należącej do gdańszczan wsi Zaroślak (Petershagen). Drugie, północne, schodziło z niewielkiej przełęczy pomiędzy Biskupią Górką a Chełmem ku Gdańskowi, osiągając tuż nad kanałem Raduni wielkie żwirowe wyrobisko, nazwane z czasem Piaskownią (Sandgrube – dziś ulica ks. Rogaczewskiego).
Z Piaskowni gdańszczanie długi czas pobierali żwir i piasek, wykorzystywany do stawiania w mieście rozmaitych budowli. W XV wieku rejon ten nosił już charakter otwartego gdańskiego przedmieścia, które słynęło z pięknych, dobrze utrzymanych ogrodów. Środkiem tego przedmieścia biegła ulica (tak samo jak ono nazwana), której przedłużeniem była droga wspinająca się przez łąki i jerzyniska po stoku słabo wówczas zalesionej Biskupiej Górki na niewielką przełęcz, ledwo widoczną w ukształtowaniu terenu. Za nią rozciągało się chełmskie wzgórze. Już wówczas na wzniesieniu tym znajdował się młyn, karczma i kilka gburskich gospodarstw.
Przy Piaskowni, nad kanałem Raduni miał swoją najstarszą lokalizację szpital i kościół św. Gertrudy. W 1563 roku przeniesiono go co prawda w inne miejsce, w rejon południowych rogatek miasta, jednak jeszcze po ostatniej wojnie przy ulicy Rogaczewskiego 38/39 wznosił się tajemniczy gotycki mur, w którym Jerzy Stankiewicz, znakomity historyk architektury i urbanistyki Gdańska, domyślał się fragmentu dawnych zabudowań szpitalnych. Mur ten rozebrano w 1955 roku, nie sposób więc odnieść się jednoznacznie do tej hipotezy. Wiadomo jednak z księgi gruntowej Piaskowni, że na leżącej nieopodal posesji numer 42 jeszcze w 1776 roku mieścił się ogród z należącymi do jakiegoś szpitala budynkami. Miał tu swoje grunty także miejski lazaret.
Szpital przeniesiono w inne miejsce, bo Gdańsk już wówczas zamyślał o wzmocnieniu zachodniej linii fortyfikacji. A miały się wkrótce przydać, gdy potężne miasto spróbowało swoich sil w otwartych buntach przeciw polskim monarchom. W latach 1569-1570 mieszkańcy Gdańska i przedmieść z niepokojem spoglądali w kierunku Chełma, spodziewając się, że lada chwila wytyczoną pośród zbocza drogą ruszy na krnąbrne miasto polska husaria, piechota i artyleria, zgromadzone tam przez wysokiego królewskiego komisarza, biskupa Stanisława Karnkowskiego. W 1577 roku z wysokości Chełma na zbuntowane miasto spoglądał z kolei Stefan Batory, oczekujący pomyślnego zakończenia oblężenia. Nie tylko takie niebezpieczeństwa zagrażały wówczas Piaskowni. Kroniki wspominają, że na tym przedmieściu lubili się zatrzymywać zmierzający do Gdańska kuglarze. W 1568 roku jednemu z nich urwał się z łańcucha tresowany niedźwiedź, i srodze poturbował zgromadzonych widzów…
***
Jak już wspomnieliśmy, do Chełma można się było dostać także od południa. Dolinę, którą biegła droga „południowa”, nazwano z czasem Doliną Biskupią (Bischofsthal – nazwa przeniosła się z czasem na trakt – dziś ulica Stoczniowców), a zaliczana była do gruntów Chełma. Już na samym szczycie chełmskiego wzgórza droga „południowa” łączyła się z drogą „z północy”, biegnącą od Piaskowni. W ten sposób zaciskała się na Chełmie swoista „pętla”, tworząc główny, komunikacyjny nerw osady i pompując w nią ożywcze soki gospodarczego kontaktu z możnym emporium.
Ale gdańszczanie nie kochali partaczy z podmiejskich, kościelnych osad. Utrudniali np. komunikację między Starymi Szkotami i Chełmem, ponieważ łącząca się z traktem Biskupiej Doliny droga ze Szkotów (dziś ulica Cmentarna) również przebiegała przez grunty Zaroślaka. Przed rokiem 1644 Rada Gdańska kazała ją zaorać i zabudować. Kilka lat później zrobiło się jeszcze gorzej. Jan Kazimierz, który spodziewał się wojny ze Szwedami, zachęcał Gdańsk, by przygotował się do obrony. Włodarzom miasta nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Nie oglądając się na prawo własności biskupa, specjalnie powołana Rada Wojenna nakazała ufortyfikowanie Biskupiej Górki. Umocniono także pas Przedwala między Biskupią i Gradową Górą. Powstał wówczas wał, który odciął ogrody Piaskowni od podnóży Chełma. Później jeszcze na osi Piaskowni wybudowano bastion, któremu nadano miano Piaskowego i zabezpieczono go fosą. W ten oto sposób gdańszczanie upiekli dwie pieczenie na jednym ogniu: zabezpieczyli się przed najazdem i utrudnili gospodarczym konkurentom dostęp do gdańskiego rynku.
Właściciele chełmskiego gruntu, biskup i kapituła, włożyli wiele wysiłku, aby przywrócić dobrą komunikację między swoimi posiadłościami i miastem. Zasadniczą debatę na ten temat przeprowadzono w 1666 roku. Rada Wojenna podjęła wówczas decyzję wytyczenia nowej drogi przez Piaskownię, a rok później trzy gdańskie ordynki ustaliły, że funduszy dostarczy tzw. kasa przychodów nadzwyczajnych, w kwocie 300 florenów. Nie jest jednak pewne, czy drogę – ze względu na wał, bastion i fosę – zdołano odnowić. Tak twierdzi co prawda plan rozgraniczenia gruntów miejskich i biskupich z około 1680 roku (umieszczono na nim informację, że w połowie drogi między Biskupią Górką i Nowymi Ogrodami „wychodzi droga z Piaskowni”, w domyśle – na Chełm). Akta z przełomu wieków pełne są jednak skarg, negocjacji i dalszych układów, w których stale przewija się postulat odblokowania dostępu z Chełma (i Biskupiej Górki) do Gdańska. Ale wiadomo też, że w pierwszej połowie XVIII wieku na majdanie Bastionu Piaskowego znajdował się spory plac, na którym kupcy z kościelnych osad – pod kontrolą miejskich urzędników – mogli handlować skórami i wyrobami podmiejskich garbarni. Czy – aby tam dotrzeć – kupcy ci musieli jechać aż do mostu nad fosą w otwierającej Nowe Ogrody Siedleckiej Bramie?
***
Dla Chełma przełom XVII i XVIII wieku to najlepszy okres rozwoju. W 1666 roku w samym środku osady założony został klasztor reformatów. Północną, najkrótszą krawędź dużego, liczącego około pół hektara klasztornego gruntu stanowiła droga z Gdańska (i Piaskowni), nazywana w akcie fundacji klasztoru „główną drogą publiczną”. To dzisiejsza ulica Lubuska. Wschodnia granica zakonnej parceli biegła wzdłuż drogi publicznej „z południa” (Bischofsthal – Stoczniowców). W północno-wschodnim narożniku klasztornej posiadłości obie drogi łączyły się pod kątem prostym. A jest to chyba najwyższy punkt chełmskiego wzgórza, z którego dobrze widać miasto i za którym rozpościera się ostre obniżenie terenu ku wzgórzom nad Siedlcami. Pobożni reformaci zaznaczyli w akcie fundacji, że obie drogi publiczne prowadzą do Gdańska, nazwanego w tekście niezwykle obrazowo – „wschodnią plagą”.
Na początku XVIII wieku Chełm jest już tak ludny, że dawne gruntowe drogi zamieniają się w siatkę gęsto zasiedlonych ulic. Drogę prowadzącą z Gdańska przez Piaskownię nazwano – być może przez złośliwość – ulicą Długą (Langgasse). Droga przez Zaroślak nosiła miano Podwala (Grundgasse) lub po prostu Bischofsthal. U zbiegu tych ulic, na wysokości klasztornego gruntu wyrósł trójkątny rynek. W rynku tym skupiało się całe życie (i śmierć) kipiącej energią osady. Oprócz zabudowań klasztornych (po zachodniej stronie) mieścił się tu bowiem szpital i cmentarz (po stronie wschodniej), a od południa – już w czasach, gdy Chełm stał się miastem – ulokowano ratusz (przebudowany z prywatnego domu) i miejsce kaźni. Cmentarz w rynku nie był jedynym, który ulokowano przy drogach tworzących chełmską „pętlę”. Już w 1694 roku, w połowie drogi między Zaroślakiem, Starymi Szkotami i Chełmem, na stoku wzgórza, które z czasem nazwano Judenbergiem, założyli swój kirkut Żydzi, coraz liczniejsi w biskupich posiadłościach.
Na jednym z najwspanialszych widoków Gdańska (i okolic), wydanym przez spadkobierców Jeremiasa Wolffa w 1730 roku, niemal w całej okazałości prezentuje się przede wszystkim droga północna, od Chełma przez Piaskownię. Jest szeroka i przestronna, biegnie zupełnie gołym stokiem Biskupiej Górki ku miastu. Ruch na niej duży: piesi, konie, wozy. Ale dokąd zmierzają? Czy aż do mostu nad fosą przy Nowych Ogrodach? Na tym właśnie obrazie widoczny jest jeszcze jeden mostek nad fosą, tuż przed Bramą Siedlecką, wyraźnie osobny, a jednak również nie znajdujący się w osi Piaskowni. Zatem z tej panoramy wynikałoby, że nie tyle przez Piaskownię co poprzez jej przedłużenie – dzisiejszą ulicę Górka (Kaninchenberg), istniała jeszcze jedna możliwość dostania się do miasta.
***
W 1772 roku pruski zaborca uczynił z Chełma ośrodek konkurencyjnego miasta, zespolonego z czterech członów: prócz Chełma tworzyły go jeszcze Siedlce, Stare Szkoty i Święty Wojciech. To wtedy przy rynku pojawił się ratusz, który – zanim powstał osobny zbór ewangelicki – pełnił także rolę domu modlitwy luteran. Gęsto zasiedlona była zwłaszcza ulica Długa: kończyła się w łęku wspomnianej przełęczy między wzgórzami. W tym miejscu był staw, brama nazywana Dolną oraz domek celników. Dalej, po stoku, droga – już bezimienna – opuszczała się serpentyną w kierunku Piaskowni i Nowych Ogrodów.
Chełmską idyllę zakończyło oblężenie roku 1807. Broniący Gdańska pruski generał Kalkreuth nakazał spalenie przedmieść, w tym także poczwórnego miasta. Szlachcic z Niestępowa, Walenty Wolski, przypadkowy kronikarz oblężenia, widział „z największym żalem, jak się palił klasztor i kościół sztolcemberski XX. Reformatów”, a z murowanych jego budynków, jak również kościoła i ratusza niemieckiego „tylko mury i facjaty się pozostały, a ściany wewnętrzne zupełnie się aż do dna wypaliły”. W tych kilku marcowych dniach 1807 roku legła cała świetność miasteczka, a przy okazji – znaczenie i ranga dwóch prowadzących do niego traktów. Stały się teraz cmentarnymi drogami, bo już nie odbudowano nikomu niepotrzebnego Chełma. Dawne Podwale (Biskupia Dolina), a teraz znów tylko gruntowa droga, przebiegało opodal żydowskiego kirkutu, obok którego, po 1815 roku, ulokowano także kolejny cmentarz protestancki dla Zaroślaka, czyli tzw. Nowy Salwator. Po cholerze 1831 roku na zamienionych na kartoflisko gruntach Chełma umieszczono jeszcze jeden cmentarz, na którym śpiesznie pochowano kilka tysięcy ofiar tej epidemii. Jeszcze pod koniec XIX wieku okolice cmentarza na Chełmie były niemal pustkowiem.
***
W jakiej takiej kondycji trwała za to pełna ogrodów i uroczych zakątków Piaskownia, której oblicze stopniowo zaczęło się jednak zmieniać. Obok domostw zamożnych mieszkańców, kupców, senatorów, jeszcze przed 1809 rokiem pojawiła się rafineria cukru Heinrichsdorffa (Sandgrube 23). Już po wojnach napoleońskich, przed 1822 naprzeciwko cukrowni pojawiła się fabryka tabaki, a w połowie XIX wieku przy Piaskowni umieszczono budynek landratury pruskiej, czyli tak jakby – starostwa (zaraz obok rafinerii, pod numerem 24).
Opublikowany w 1897 atlas Buhse’go pokazuje stan Piaskowni w tamtym czasie. Numeracja domów rozpoczyna się po południowej stronie ulicy, przy bastionie o tej samej nazwie. Domy stały tu gęsto, na zapleczu każdego był jeszcze rozległy ogród i różne oficyny. Pod numerem 17 mieściła się lokalna, ludowa szkoła. Pod numerem 24 wspomniana landratura, a zaraz obok niej wykop z torami kolejowymi, prowadzący do dworca przy Promenadzie. Między wykopem kolei i kanałem Raduni stały jeszcze trzy domy z numerami 26-28, a za Radunią rozciągał się już Targ Sienny (jeszcze w 1822 nazywany Targiem Wołowym). W północnej pierzei, między Radunią i wykopem, domy miały numery 29-32. Za wykopem stały nie tak gęsto, więcej tu było placów i ogrodów. Pod numerem 41, w pewnym oddaleniu od ulicy mieściła się Szkoła Akuszerek. Jeszcze dalej, na zapleczu stojącej do dziś kamienicy nr 44 mieścił się jeszcze w 1867 – ale już nie w 1897, bo go z atlasu Buhse’go wykreślono – tajemniczy „Victoria-Theater”, opatrzony jednak numerem porządkowym sąsiedniej ulicy Kaninchenberg (Górka) 14. Za dzisiejszą ulicą Górka domy znów stały gęściej (45-51), a ostatnie budynki, opatrzone numerami 52-54, rozciągały się już za niewielką uliczką, nazywaną Małą Piaskownią (Kleine Sandgrube).
W latach 1885-1886 przy Piaskowni, w miejsce między innymi szkoły, na gruntach lazaretu, zbudowano Miejski Szpital Chirurgiczny z dwoma skrzydłami i okazałym dziedzińcem, nadając budynkom cechy neorenesansu francuskiego. Jak na owe czasy szpital posiadał imponującą liczbę 220 łóżek. Opieka pielęgniarska należała do sióstr z ewangelickiego Stowarzyszenia Diakonis. Mieściło się tu też pierwsze w mieście pogotowie ratunkowe. Około 1910 roku, gdy powstał nowy jeszcze większy szpital miejski opodal Wielkiej Alei (dzisiejsza Akademia Medyczna), w budynku szpitala przy Piaskowni zorganizowano przytułek dla nieuleczalnie chorych, zwany też potocznie domem starców. W takim kształcie Piaskownia dotrwała do I wojny światowej
***.
Demilitaryzacja miasta związana z przekształceniem Gdańska w Wolne Miasto miała ogromne znaczenie dla ponownego powiązania rozłączonych w XVII wieku części dawnego traktu. Droga rozpoczynająca się za Bramą Siedlecką (w miejscu, gdzie Nowe Ogrody przechodzą w ulicę Kartuską) i wspinająca się serpentyną po stoku Biskupiej Górki aż na przełęcz ku Chełmowi (tam, gdzie niegdyś stała chełmska Dolna Brama) już na planie z 1921 roku łączy się ponownie z Piaskownią. Gdy w połowie lat trzydziestych na Chełmie pojawiła się podmiejska zabudowa skromnych osiedli robotniczych, bezimiennej dotąd serpentynie na stoku wzgórza nadano nazwę Stolzenberger Weg, czyli ulicy Stolcemberskiej. Kończyła się u progu Chełma – tam gdzie niegdyś czatowali celnicy, dalej zaś – jak w XVIII wieku – ciągnęła się Stolzenberger Langgasse – „Chełmska ulica Długa” – nazwana tak dla odróżnienia od prawdziwej Długiej, na Głównym Mieście. Niewielka kamienica, którą przed wojną zbudowano w tym miejscu (numer 42, dziś w ciągu ulicy Lubuskiej), zaczynała się przy Długiej, a kończyła już przy Stolcemberskiej. Obok niej było tu więcej domów. Pojawiły się przy Langgasse i Bischofsthal, a budowano je w stylu robotniczych fundacji z Wrzeszcza (np. Stoczniowców numer 35/37). W części były to zwykle baraki, czworaki i altany.
W okresie międzywojennym jeszcze jedna wielka inwestycja uzupełniła układ ulic powstałych na kanwie starego traktu. W ramach podziału mienia poniemieckiego, zwłaszcza o przeznaczeniu militarnym, Polonia Gdańska uzyskała półtora hektara gruntu w rejonie dawnego Bastionu Piaskowego. Między czerwcem 1931 a październikiem 1932 roku bastion częściowo rozkopano i zniwelowano. Został tu ulokowany nowy kościół – i parafia personalna – pod wezwaniem Chrystusa Króla. Jej pierwszym rektorem został ks. Franciszek Rogaczewski, dziś męczennik i błogosławiony, którego imię miała już wkrótce – po wojnie – przyjąć Piaskownia. Chociaż kościół bardziej leżał przy Stolzenberger Weg, przypisano go do Sandgrube, nadając numer 55.
***
Zniszczenia 1945 roku w różnym stopniu dotknęły te okolice. Chyba najbardziej odmieniła swój wygląd Piaskownia, czyli dzisiejsza ulica ks. Rogaczewskiego. Pośród wielu domów, które legły w gruzach, znalazła się przede wszystkim landratura, położona zbyt blisko kolei i centrum. Jej fundamenty kryją się obecnie pod jezdnią ulicy 3 Maja. Znikły też charakterystyczne skrzydła dawnego szpitala – domu starców. W ocalałym gmachu głównym ulokowano siedzibę dyrekcji Lasów Państwowych i kilku innych przedsiębiorstw. Serpentynie na Chełm też zmieniono nazwę – ze Stolzenberger Weg na Pohulankę. Miały swoje Pohulanki Wilno i Lwów, miał teraz i Gdańsk, który przyjął w swoje mury tylu przesiedleńców z obu kresowych stolic. W staropolskim języku termin „pohulanka” oznaczał karczmę, zatem nazwa miała nawiązywać do przeszłości Chełma i z Chełmem – dawnym Stolzenbergiem – była nade wszystko kojarzona. „Stolcemberską Długą” nazwano Lubuską, ale dzisiejsza ulica Stoczniowców przez pewien czas nazywała się Pilicką.
Lubuska i Stoczniowców pełne są dzisiaj kontrastów. Stoją tu np. domy-baraki dla uciekinierów z terenów objętych podczas wojny bombardowaniami (Stoczniowców 29-33, w miejscu dawnego reformackiego cmentarza). Całkowitemu zatarciu uległ kształt trójkątnego rynku. Dziś jest to zwykłe skrzyżowanie ulic Stoczniowców i Hirszfelda, przy którym domy są również mało okazale. Na przyległym doń dawnym terenie klasztornym, a później cmentarzu ofiar epidemii cholery, rośnie dziś park, a w nim – obok wielokrotnie przebudowywanej kaplicy cmentarnej – wzniesiono niedawno nowy kościół pod wezwaniem Podwyższenia Świętego Krzyża. Poniżej Chełma zupełnie zniszczał żydowski kirkut, a przecież jeszcze kilkanaście lat temu można tam było spotkać całe, choć poobalane macewy. Żyje natomiast – jeśli tak można powiedzieć – cmentarz Nowy Salwator, z wciąż odświeżanymi grobami zmarłych. Doceniono też urbanistyczny walor dawnej Biskupiej Doliny, a dziś ulicy Stoczniowców – pełno tu willi i eleganckich domów. Willowe budynki wznoszą się także od niedawna przy Lubuskiej. Natomiast serpentyna Pohulanki stała się znakomitym skrótem do centrum. Zwłaszcza w godzinach szczytu można tędy dotrzeć bardzo szybko do Nowych Ogrodów. Od 1980 roku nie łączy się już ona z ulicą ks. Rogaczewskiego. Budowa szerokiej dwupasmówki z tramwajem – czyli alei Armii Krajowej – raz na zawsze odmieniła oblicze tej części miasta.
I tak oto w tej wielkiej drogowej pętli, istniejącej do dziś – a jakby innej – mieści się spory kawałek dziejów kilku części dzisiejszego Gdańska. I zmieściło się jeszcze coś więcej: historia kontaktu między społecznościami, które przez tyle stuleci – nie mogąc bez siebie żyć – szukały nieustannie najodpowiedniejszego sposobu komunikacji.
Sławomir Kościelak
Pierwodruk: „30 Dni” 1/2006