24 listopada 2023 Biuro Architekta Miasta zorganizowało spotkanie informacyjne w ramach projektu AR.C.H.ETHICS - Dissonant Heritage. Europejskie kłopotliwe dziedzictwo jako laboratorium demokracji realizowanego w ramach europejskiej sieci URBACT. Jego celem jest rozpoznanie i nazwanie każdego z problemów i wyzwań, które trudnemu dziedzictwu epok totalitarnych stawia współczesność oraz zaproponowanie rozwiązań przywracających harmonię.
Spotkanie, które zgromadziło liczne grono gości odbyło się w Szkole Podstawowej nr 17 im. Stefana Czarnieckiego, obiekcie położonym na terenie historycznego założenia Grunwaldzkiej Dzielnicy Mieszkaniowej. Otworzyła je Iga Perzyna ze stowarzyszenia Inicjatywa Miasto, która przyjęła obowiązki związane z budową sieci interesariuszy projektu. Następnie zaś Grzegorz Sobczyk z Biura Architekta Miasta, kierownik gdańskiego zespołu URBACT przedstawił zakres, cele i metody działania wynikające z agendy URBACT IV 2021-27 rozwijając znaczenie przewodnich haseł takich jak europejska pamięć, partycypacja, współtworzenie, demokracja oraz sytuując gdańską spuściznę architektoniczną okresu stalinowskiego pośród przykładów dysonansowego dziedzictwa z innych miast europejskich uczestniczących w projekcie AR.C.H.ETHICS.
Prezentacja obejmowała także identyfikację wizualną, schemat działania i dotychczasowy stan badań nad tematem oraz koncepcję budowy i rolę Lokalnej Grupy Interesariuszy. AR.C.H.ETHICS to architektura, obywatelstwo, historia i etyka. Projekty z tym znakiem są zorientowane na upowszechnianie wiedzy i budowę aktywności społecznej wokół wspólnego problemu. Podsumowując to wystąpienie architekt miasta prof. Piotr Lorens zwrócił uwagę na łączność i spójność tego przedsięwzięcia z trwającymi i już zakończonymi działaniami Biura Architekta Miasta obejmującymi obszar centrum Wrzeszcza, zwłaszcza warsztatami obszarowymi Studium Pasma Alei Grunwaldzkiej, których podsumowanie wraz z ogłoszeniem raportu zaplanowano na 28.11.2023.
Wrzeszcz w centrum uwagi
Prof. Lorens podkreślił przy tym fakt, że dotychczasowe inicjatywy: konsultacje, konkursy i procesy partycypacyjne były skupione głównie na kwestiach transportowych i urbanistycznych lub dotykały na ogół tylko fragmentów obszaru GDM, poszczególnych placów, parków, czy terenów inwestycyjnych. W ramach badań projektu AR.C.H.ETHICS będziemy natomiast w stanie sięgnąć skali budynku i detalu oraz rozpoznać i opracować wartości historyczne, zabytkowe i estetyczne. Co więcej, spojrzenie na dzielnicę w granicach GDM pozwala na spojrzenie na poszczególne problemy jako na części jednego zagadnienia obejmującego zarówno komunikację, jak i zieleń, czy założenia konserwatorskie.
Przedstawiając zespół projektowy i przedstawicieli interesariuszy instytucjonalnych, w tym radnych dzielnicy Paulina Borysewicz z BAM w nawiązaniu do słów przełożonego dodała, że konfrontacja założeń i koncepcji projektowych GDM z oczekiwaniami uczestników warsztatów PAG i pierwszego zebrania Lokalnej Grupy Interesariuszy, a także autorów projektów zgłaszanych w ubiegłych latach do Budżetu Obywatelskiego pozwala przypuszczać, że większość współczesnych użytkowników tej przestrzeni z entuzjazmem przyjęłaby zaplanowane wówczas rozwiązania, w tym takie, które przez lata funkcjonowały i ustąpiły nowym formom zagospodarowania, jak i te, których nigdy nie wdrożono. Wiele z tych rozwiązań po latach wydaje się wciąż albo na powrót nowoczesne, zgodne z zielonymi i równościowymi postulatami URBACT-u.
Nowotwór na starej oliwskiej drodze
Okoliczności powstania, historię i biogramy twórców Grunwaldzkiej Dzielnicy Mieszkaniowej zaprezentował w obszernym i bogato ilustrowanym wystąpieniu Klaudiusz Grabowski z Muzeum Gdańska. Ilustracje obejmowały liczne archiwalia, w tym najciekawsze wzmianki prasowe. Autor dotarł też do literatury, zarówno oficjalnej i propagandowej, jak i subiektywnych, często krytycznych opinii. Zasłużony dla promocji wiedzy o Gdańsku i dla jego odbudowy Jan Kilarski już w starym, przedwojennym Wrzeszczu widział w Nowotwór wyrosły na starej oliwskiej drodze. Również autorzy powojennych przewodników gotowi byli raczej wspominać o walorach krajobrazowych Wrzeszcza jeszcze nie zurbanizowanego lub o okazach wiekowych drzew, niż o tutejszej architekturze, niezależnie od stylu i metryki.
Nowa nazwa alei zwanej odtąd Grunwaldzką pojawia się po raz pierwszy już w roku 1945. Rok później zapada decyzja o poszerzeniu alei, a tym samym rozbiórce zachowanej w różnym stopniu zabudowy po jej wschodniej stronie. Prace rozbiórkowe trwały od 1947 do 1950. Jednocześnie na zapleczu wyburzanej pierzei, a także w miejsce ruin w innych lokalizacjach zaczęły punktowo powstawać pierwsze domy mieszkalne wznoszone przez prywatnych inwestorów, zaś władze państwowe zaczęły planować większą inwestycję w postaci osiedla robotniczego. Projekt ten nazywany odtąd Grunwaldzką Dzielnicą Mieszkaniową stopniowo rósł, zarówno co do powierzchni, jak i wysokości, czy kubatury poszczególnych obiektów, które modyfikowano właściwie już po rozpoczęciu pierwszych prac.
Wrzeszcz przejął rolę centrum
Wrzeszcz, zniszczony w dużo mniejszym stopniu niż śródmieście, zamieszkany, wolny od dylematów ideowych i konserwatorskich i centralnie położony w układzie transportowym tworzącego się Trójmiasta stał się naturalną dzielnicą handlową. Już w pierwszych latach powojennych ocalałe partery kamienic adaptowano na sklepy i lokale gastronomiczne. Imponującym osiągnięciem inicjatywy prywatnej tego okresu był wzniesiony w 1947 na rogu Jaśkowej Doliny Dom Kupca. W ten sposób, jak skomentował to Kamil Lisowski, projektant i skądinąd twórca nazwy GDM, Wrzeszcz samoistnie przejął rolę centrum.
Projekt zbyt nowoczesny
Ten kierunek rozwoju oparł się zmianom politycznym okresu stalinowskiego i zaowocował budową Domu Książki (proj. Henryk Frey, 1948) i Powszechny Dom Towarowy „Neptun” (proj. Wacław Tomaszewski, 1950-1951). Oba obiekty wzniesiono w dość neutralnym stylu monumentalizującego modernizmu, dalekim od architektonicznej awangardy, jednak bez jednoznacznych odniesień do stylów historycznych. Mimo to, zwłaszcza projekt tego ostatniego uległ znaczącym modyfikacjom pod wpływem politycznym. Po odrzuceniu pierwszego, „zbyt nowoczesnego” projektu z 1949, także projekt realizacyjny zmodyfikowano już w trakcie budowy zastępując duże witryny, które nawiązywały do odrzuconej koncepcji szklanego akwarium oknami typowymi dla domów mieszkalnych.
Za kontrast stylistyczny zauważalny zarówno w koncepcjach, jak i między poszczególnymi projektami odpowiadały dwa główne czynniki. Pierwszy czynnik to powierzenie prac koncepcyjnych dwóm kolejnym zespołom. Józef Chmiel, Władysław Lew, Wacław Rembiszewski, a więc Zespół I obejmował doświadczonych projektantów wykształconych przed wojną, pionierów ruchu nowoczesnego w Polsce. Zespół II, zwany „młodym” tworzyli natomiast Daniel Olędzki, Roman Hordyński, Jerzy Poklewski i Romuald Szurowski, którzy zdobywali wykształcenie już po wojnie, w nowych warunkach społeczno-politycznych. Część projektantów rozpoczęła pracę w ówczesnym biurze Miastoprojektu jeszcze jako studenci. Poszczególne budynki projektowali także m.in. Wacław Tomaszewski, Janusz Morek, czy Ryszard Semka, późniejszy wieloletni dziekan Wydziału Architektury i Wzornictwa PWSSP (obecnie ASP).
Drugim decydującym czynnikiem była oczywiście wolta stylowa stanowiąca reakcje na rozpoczęty w 1953 proces destalinizacji i poodwilżowe otwarcie na światowe trendy kulturalne, a także dostrzeżenie ekonomicznego potencjału architektury modernistycznej pozwalającej na budowanie szybkie i tanie, pozbawione socrealistycznego formalizmu, którego przykładem były przeskalowane monumentalne gmachy mające pomieścić nieistniejące instytucje, czy pomniki, w tym statuy konne upamiętniające niezdefiniowanych bohaterów pojawiające się w niezrealizowanych projektach GDM.
"Cristal" równy gotyckim zabytkom
Najbardziej dobitnym przykładem wdrożenia nowych idei był rejon skrzyżowania al. Grunwaldzkiej z ul. Klonową, a zwłaszcza zespół punktowców wykonanych z prefabrykatów wykorzystujących gruz z rozbiórek powojennych ruin, ostentacyjnie ustawionych skośnie do ulicy, niejako w kontrze do pierzei i kwartałów zrealizowanych w okresie socrealizmu. Nowe realizacje cieszyły się takim zainteresowaniem, że czytelnicy żądali za pośrednictwem prasy, by ogrodzenia placów budowy, na które zaglądano przez dziury w płotach umożliwiały obserwowanie postępów prac.
Ul. Klonową zaprojektowano jako ciąg pieszy w kierunku dworca wzniesionego ostatecznie również w formach modernistycznych. Całości kompozycji dopełnił galeriowy pawilon handlowy mieszczący pierwotnie zakłady rzemieślnicze oraz wzniesiony w 1961 wg projektu zespołu Witolda Wierzbickiego zespół gastronomiczny „Cristal” stanowiący główny akcent nowego centralnego placu dzielnicy. Prelegent podkreślił jak ważnym manifestem nowoczesności był ten obiekt, wymieniany w latach 1960. jako atrakcja Gdańska dorównująca zabytkom. Jako dowód przedstawił kieszonkowy album sprzedawany wówczas jako pamiątka dla turystów, gdzie modernistyczny pawilon znalazł się obok Żurawia, czy Bazyliki Mariackiej. Podobnej celebracji doczekały się inne wrzeszczańskie restauracje i kawiarnie z "Morską" (obecnie Kolonia Artystów) na czele, które otrzymały w tym okresie nowoczesne wnętrza, zaprojektowane często indywidualnie w każdym detalu i tworzące wraz z kolorowymi neonami oprawę dla nocnego życia handlowej dzielnicy.
Gdańsk miastem kwiatów
Najsłynniejsze anegdoty dotyczącą wrzeszczańskich neonów odnoszą się oczywiście do znikających liter w haśle Gdańsk miastem kwiatów, który zdobił fasadę Domu Kupca. Bywał więc Gdańsk miastem kwitów i kitów, ale przede wszystkim katów. Niezależnie od tego, czy litery gasły wskutek awarii, czy zaplanowanych akcji małego sabotażu wpisywało się to w czarny humor stanu wojennego. Oryginalna treść neonu nie była jednak tylko sloganem. GDM na pierwszych kolorowych fotografiach faktycznie pełen jest drzew, zieleni i kwiatów. W kluczowych przestrzeniach publicznych, jak nowy plac przed „Cristalem” (obecnie Plac Czerwonych Gitar) dekoracje rabat miały być wymieniane kilkukrotnie w ciągu sezonu, by nieustannie cieszyć oczy kwitnącymi roślinami. Tymczasem bogato wyposażonych zielonych przestrzeni, w tym parków i łączących je ciągów pieszych zaprojektowano przecież znacznie więcej.
Dyskusja po prezentacji zogniskowała się przede wszystkim na kwestii wartości, które GDM straciła, czasem wskutek wieloletnich zaniedbań, czasem wskutek celowych działań, często też, zwłaszcza w ostatnich 20 latach z dnia na dzień, zanim zostały one rozpoznane przez naukę i publicystykę. Wiele z tych braków, zwłaszcza rozebranych lub przebudowanych budynków zaczyna się odczuwać dopiero po latach, kiedy mieszkańcom, czy klientom usług brakuje poszczególnych funkcji w nich zlokalizowanych lub gdy ich miejsce zajmują nowe struktury, niekoniecznie lepiej dopasowane do pejzażu miejskiego.
Uczestnicy spotkania wymienili pośród takich strat przebudowę bardzo oryginalnych i efektownych modernistycznych budynków biurowych z okresu odwilży – rzucający wyzwanie grawitacji, wsparty na skośnych słupach wieżowiec Biura Projektów Budownictwa Komunalnego u styku ul. Miszewskiego i Uphagena, czy gmach Biura Projektów Budownictwa Komunikacyjnego autorstwa Zbigniewa W. Czekanowskiego, który zastąpiła Galeria Bałtycka. Okazało się, że spory dysonans wywołuje u mieszkańców zabudowa, która zastąpiła socrealistyczny kompleks „Chemia”, który zgonie z jedna z opinii był dużo lepiej dopasowany wymiarami i detalem zarówno do powojennego, jak i przedwojennego sąsiedztwa niż nowy biurowiec, który zastąpił go przed kilku laty.
Katalog strat
„Chemia”, przez cała swą historię mieszcząca zlokalizowane w przyziemiu sklepy chemiczne wywołuje też tęsknotę za utraconą funkcją. Okazuje się bowiem, że we Wrzeszczu zwyczajnie brakuje dużego sklepu z chemią budowlaną i użytkową. Inne obiekty, których przeznaczenie uległo zmianie to Dom Książki i Delikatesy, przy czym te ostatnie, po podziale na małe sklepy utraciły także stopniowo oryginalne awangardowe zadaszenie witryn. Wielki sentyment budził też zlokalizowany tuż obok mural „Spotkajmy się dziś w kinie” wskazujący miejsce, w którym wisiała gablota z repertuarem wrzeszczańskich kin. Gablota i mural, podobnie jak wiele innych dekoracji, wliczając w to wnętrza i meble kultowych kawiarni i restauracji po prostu kiedyś zniknęły w ramach remontu, czy modernizacji, a ich brak dostrzeżono dopiero po latach i dopiero teraz powoli rośnie świadomość, że były to obiekty o dużej wartości kulturowej, których nikt nie zdążył nawet odpowiednio udokumentować.
Inne elementy krajobrazu GDM, które nie oparły się upływowi czasu to oczywiście dekoracja architektoniczna i kolorystyka, które znikały blaknąc i łuszcząc się z powodu upływu czasu lub wskutek prac renowacyjnych, zwłaszcza termomodernizacji prowadzonych bez szacunku dla oryginalnego wyrazu obiektu. Mieszkańcy, zwłaszcza ci, którzy z racji wiekunie mogą pamiętać budynków GDM z lat ich świetności zwracali uwagę na to jak zaskakujące wydają się niekiedy materiały, faktury i kolory zachowane jeszcze niedawno lub, a niekiedy nawet do dziś w niedostępnych miejscach. W przypadku znacząco przekształconych obiektów te nieliczne relikty oraz wspomnienia starszych mieszkańców okazują się jedynymi wiarygodnymi przekazami dotyczącymi kolorystyki elewacji, gdyż większość istniejących fotografii wykonano w technologii czarno-białej lub w ograniczonej gamie barwnej.
Inne znikające obiekty to oczywiście zieleń ustępująca zwłaszcza we wnętrzach podwórzowych miejscom postojowym dla samochodów, chodniki, z których oprócz parkingów wydzielono z czasem także drogi dla rowerów. Na utraconą zieleń składają się także drzewa przyuliczne pozbawione odpowiedniej pielęgnacji i wystawione na działanie spalin i chemii stosowanej przy odśnieżaniu oraz przejścia dla pieszych. Wspólna analiza kolejnych zdjęć wykorzystanych w prezentacji pozwoliła zidentyfikować liczne niezachowane dziś przejścia oraz kolejne etapy ich znikania, a także moment pojawienia się płotów w pasie rozdziału oraz przeniesienia parkowania z jezdni na miejsce dawnych chodników i trawników. Rozpoznano często atrakcyjne elementy wyposażenia ulic z nawierzchniami, latarniami i innymi elementami małej architektury, w tym charakterystycznymi wolnostojącymi witrynami ekspozycyjnymi domów handlowych.
Do strat zaliczono także obiekty niezrealizowane, a więc stracony potencjał, który mogły wytworzyć projektowane kino na pl. Walentynowicz, teatr w Parku Uphagena i dom kultury w sąsiedztwie Parku de Gaulle’a, a także zaprzepaszczoną po raz kolejny w związku z zakończoną właśnie przebudową dworca kolejowego szansę na nadanie zarówno samemu obiektowi, jak i otaczającej przestrzeni wraz z ul. Klonową i Dmowskiego formy odpowiedniej do funkcji. Brak kontynuacji zaprojektowanych przed niemal 80 laty idei osi widokowych, z których jedna miała być właśnie zamknięta gmachem dworca, a także brak wyposażenia tych osi, stanowiących przy tym ciągi piesze w atrakcyjną zieleń, nawierzchnię i wyposażenie również uznano za rodzaj straty.
Dziedzictwo - nie tylko materialne
W ramach podsumowania dyskusji uczestnicy spotkania próbowali wspólnie ustalić i zanotować wnioski, w tym najważniejszy, sformułowany przez Paulinę Borysewicz w formie pytania Co mamy, a czego musimy poszukać? Jak się okazuje ogromny odsetek wielobranżowej, a więc nie tylko architektonicznej, czy historycznej, ale też socjologicznej, czy nawet politycznej na temat dziejów i współczesności GDM pozostaje wciąż nierozpoznany. Archiwalia są rozproszone i nawet dokumenty pozostające w katalogach rozmaitych instytucji gdańskich i centralnych czekają jeszcze na przebadanie, choć jak oświadczył Grzegorz Sobczyk prace, obejmujące także digitalizację z myślą o udostępnieniu ich drogą cyfrową trwają.
Naturalnie, zbiory te nie będą kompletne bez pozyskania kolekcji prywatnych, zdjęć, zapisków, a także wspomnień, które wymagają spisania. Do tego typu archiwaliów należą także przyniesione na spotkanie i podarowane zainteresowanym egzemplarze jubileuszowej publikacji Spółdzielni Mieszkaniowej. Zdecydowanie warte pozyskania są archiwa projektantów, w tym zbiory prof. Ryszarda Semki rozpoznane jedynie pobieżnie przez dr Jacka Friedricha, czy dokumentacja makiety GDM, która znajdowała się w zbiorach Danuty Olędzkiej (wdowy po Danielu Olędzkim i również zasłużonej architektki). Konieczne jest skatalogowanie i zebranie istniejących dokumentacji konserwatorskich i wyników badań stanu zachowania obiektów oraz zlecenie badań konserwatorskich pozwalających na rekonstrukcję oryginalnej kolorystyki elewacji.
W nawiązaniu do dyskusji o wartości, którą zaczyna się dostrzegać dopiero po stracie prof. Piotr Lorens zwrócił uwagę na klasyczne zasady urbanistyczne, które z czasem uległy zatraceniu. Nawiązał tu do przemyślanych osi widokowych i dominant zaprojektowanych dla GDM, które – jak w przypadku „dolarowca” - mimo zmian paradygmatu stylistycznego kontynuowano. Dzisiejsi projektanci często uczą się na nowo zasad kompozycyjnych, które w socrealizmie były oczywiste i stanowiły rozwinięcie myśli sięgającej czasów starożytnych. Nawiązał do tego Krzysztof Koprowski, przewodniczący zarządu dzielnicy raz jeszcze przywołując przykłady „Chemii”, którą zastąpił budynek o innych proporcjach modułów fasady oraz „Quattro Towers”, których wysokość i kubatura zniweczyły moc dominanty „dolarowca”. Innymi słowy kolejne dysonanse, raz jeszcze tworzone przez współczesność względem zachowanej tkanki urbanistycznej.
Podwórko dawało schronienie
Dysonans, a więc wywołane ponownie hasło tytułowe projektu zdominowało ostatnią fazę oficjalnego podsumowania dyskusji, która w formie rozmów kuluarowych, a nawet spacerów w podgrupach trwała jeszcze po opuszczeniu przez uczestników szkoły im. Czarnieckiego. Okazało się, że starsi mieszkańcy jednak pamiętają z epoki stalinowskiej coś więcej niż tylko beztroskie dzieciństwo. Przywołany w prezentacji Dom Kupca przypomniał zdławienie powojennej inicjatywy prywatnej oraz spółdzielczości i związane z tym represje, a także euforyczną atmosferę odwilży, w czasie której drobna przedsiębiorczość i w ogóle handel wróciły na ulice Wrzeszcza w postaci Domu Towarowego Sezam i licznych prywatnych sklepów, komisów, warsztatów rzemieślniczych, często zaopatrzonych w niedostępne gdzie indziej towary.
Mateusz Sylwestrzak z Inicjatywy Miasto, który spędził dzieciństwo w samym sercu GDM podzielił się wspomnieniem alei Grunwaldzkiej jako przestrzeni w której było wszystko, usługi komunikacja, świat pełen dźwięków, świateł i innych bodźców zmysłowych. Jednocześnie podwórko, jako przestrzeń prywatna dawało schronienie. Za bramą było bezpieczne miejsce. Jak zauważył Krzysztof Koprowski przestrzeń ta nie była w myśl założeń prywatna lecz społeczna, wspólna. Dopiero w ostatnich latach wskutek przekształceń własnościowych, dzielenia, została ona sprywatyzowana.
Wnętrza podwórzowe – jak zauważyła Paulina Borysewicz – zaprojektowano tak by zachować najcenniejsze okazy roślin, w tym wiekowe cisy i oferować odpoczynek wśród zieleni i miejsce zabaw dla dzieci. Jedna z uczestniczek wywołała przy tym kwestię kryjących się pod podwórzami schronów, o których przypominają rozsiane po całej dzielnicy kioski wentylacyjne. To kolejny obok omówionego na poprzednim spotkaniu przykładu tarasu Kolonii Artystów (dawnej kawiarni „Morskiej”) problem dotyczący zagospodarowania i odpowiedzialności za utrzymanie i remonty. Wskutek podziałów i rozdrobnienia własnościowego będzie on z czasem coraz trudniejszy do rozwiązania z powodu szybko pogarszającego się stanu technicznego.
Wartość GDM to ludzie
Wnioski z dyskusji we Wrzeszczu pokrywały się zatem w większości z zanotowanymi po pierwszym spotkaniu interesariuszy GDM, w wielu przypadkach udało się je jednak rozwinąć i uszczegółowić. Ponownie z ust przewodniczącego Zarządu Dzielnicy Krzysztofa Koprowskiego padło stwierdzenie, że nie wszystko było złe „bo komunistyczne”. Uczestnicy zgodnie podkreślili wartość projektowania z uwzględnieniem szerszego kontekstu kontrastujące z dzisiejszymi inwestycjami nastawionymi na szybką monetyzację, realizowanymi w sposób niezrównoważony i często z niskiej jakości materiałów. Przytoczono dowody na śmierć dzielnicy inne niż tylko zmiany w modelu prowadzenia handlu czy zachowaniach transportowych takie jak utrata tożsamości wynikająca z zaniku życia społecznego, za którym stoi w dużej mierze brak odpowiednio wyposażonych miejsc, tak budynków, jak przestrzeni publicznych służących wspólnym aktywnościom. Wskazano nawet konkretne lokalizacje, takie jak pl. Walentynowicz i „Wysepka” jako miejsca, które można by zagospodarować w formule PPP z korzyścią dla inwestora i mieszkańców.
Pochylono się też nad zmianami paradygmatów estetycznych, na które zwrócił uwagę Klaudiusz Grabowski opisując drugą fazę budowy GDM w okresie odwilży oraz próbowano odnieść to do obecnej, nie tylko wrzeszczańskiej, czy gdańskiej rzeczywistości. Czy tego typu zmiany wynikają (tylko) z przewartościowania idei politycznych, społecznych i gospodarczych, czy też przede wszystkim z braku funduszy lub nieposkromionej orientacji na zysk? Jak zauważono biały bloczek z pewnością był tańszy niż te fontanny (i nadal jest!). Tymczasem z warsztatów prowadzonych w dzielnicy w ramach Studium Pasma Alei Grunwaldzkiej wynika, że społeczeństwo zdecydowanie chętniej powitałoby nowe przestrzenie publiczne z towarzyszącymi usługami niż wielkie zamknięte centrum handlowe z parkingiem i kolejne samochody korkujące ulice.
GDM jest w oczach użytkowników dziełem niedokończonym w żadnym z kolejnych wariantów. Stanowi to jednocześnie problem ale także i szansę i wciąż pozwala na dopełnienie tej przestrzeni z uwzględnieniem współczesnych potrzeb. Idea miasta piętnastominutowego zdaje się bardzo zbieżna z założeniami z okresu socrealizmu. GDM okazuje się zatem projektem przede wszystkim humanistycznym i zrównoważonym ekologicznie, opartym o idee i rozwiązania zakorzenione głęboko w historii, które z mrocznym okresem stalinowskim łączy jedynie okres powstania (i to tylko pierwszego, socrealistycznego etapu). Zastosowane we Wrzeszczu spokojne formy odpowiadające raczej estetyce klasycyzującego modernizmu wkomponowano harmonijnie we wcześniejsze struktury. Brak tu bezpośrednich cytatów ze stylów historycznych, jak i politycznej symboliki, co czyni zachowaną substancję uniwersalną i – pomijając kwestie technologiczne – wciąż nowoczesną.
Fotografie archiwalne pochodzą z publikacji na stronach gdansk.pl, trojmiasto.pl, fotopolska i wrzeszcz art oraz z archiwów publicznych.