PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Victoriaschule - miejsce kaźni w czasie II wojny światowej

Victoriaschule - miejsce kaźni w czasie II wojny światowej
Każdego roku, 1 września, pod gmachem Victoriaschule gromadzą się osoby, związane z wydarzeniami sprzed 75 lat.
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Słoneczna pogoda nie zwiastowała tragedii, która w ciągu jednej chwili miała zniszczyć plany i marzenia 1500 Polaków. 75 lat temu, 1 września 1939 r. około 6 rano, w ramach operacji Tannenberg, hitlerowcy rozpoczęli plan eksterminacji polskiej warstwy przywódczej. Gestapo oraz NSDAP przygotowywało listę od miesięcy. Byli na niej m.in. działacze polskich organizacji, harcerze, nauczyciele, lekarze i księża. Głównie mężczyźni, ale nie oszczędzano również kobiet. Około tysiąca osób, zatrzymano w Victoriaschule, dawnej szkole dla dziewcząt, która w pierwszych dniach wojny, stała się miejscem okrutnego męczeństwa. Część więźniów została zwolniona, natomiast pozostali zostali przewiezieni do obozów koncentracyjnych.

Każdego roku, 1 września, pod gmachem Victoriaschule gromadzą się osoby, związane z wydarzeniami sprzed 75 lat. W modlitwie i milczeniu, składają hołd bohaterom, przetrzymywanym i torturowanym w piwnicach, sali gimnastycznej oraz salach lekcyjnych. Podczas tegorocznych uroczystości, wśród zgormadzonych gości znajdują się m.in.: Gabriela Danielewicz, dr Halina Imielińska oraz Łucja Świechocka.

Gabriela Danielewicz

– Tatuś jeszcze zdążył się ogolić, żołnierz wyraził na to zgodę – mówi pani Gabriela. – Kawy już nie pozwolił wypić, pogonił na zewnątrz – dodaje. Pan Stanisław Danielewicz nie był rdzennym gdańszczaninem, pochodził z Wielkopolski. Był pracownikiem Komisariatu Generalnego Rzeczpospolitej Polskiej. Około 6 rano, hitlerowcy zabrali go z domu i zawlekli pod Victoriaschule. Przed budynkiem rozpoczęły się tortury, wyszydzanie i bicie. Aresztowanym zabierano wszelkie posiadane przedmioty i niszczono dowody osobiste. – Tacie zabrali wieczne pióro i zegarek – dodaje pani Gabriela.  Po 7 dniach, Stanisław Danielewicz został internowany na Litwę, gdzie go wypuścili. Mama Pani Gabrieli wyjechała z kolei do Nowego Sącza, zanim jeszcze wybuchła wojna. – Komisarz Generalny radził, aby wyekspediować rodziny – mówi Danielewicz. – To była bardzo szybka decyzja, Mama zabrała ze sobą jedną walizkę – dodaje. – Dzięki tej decyzji, zachowaliśmy życie – podsumowuje. Stanisław Danielewicz postanowił odnaleźć rodzinę. Jego niebezpieczna podróż trwała ponad 2 miesiące. Ostatecznie dostał się do Nowego Sącza.  – Niemcy namawiali go, aby podpisał Volkslistę, ale Tata cały czas powtarzał, że jest Polakiem – mówi. – Do Gdańska powrócił z pierwszą grupą operacyjną – kontynuuje. – Dom był zniszczony, rzeczy wyrzucone, książki spalone – podsumowuje.  Gdy wybuchła wojna, pani Gabriela miała zaledwie 4 miesiące. Dorastanie w kontekście wojennych wydarzeń, wpłynęło na jej zainteresowanie dziejami Polonii gdańskiej. Napisała ponad 20 książek, próbując ocalić od zapomnienia to, o czym nowe pokolenie już nie pamięta.

Dr Halina Imielińska

Do Gdańska przyjechała wraz z matką i siostrą w 1930 roku. – Mój ojciec, Jan Lipiński przyjechał do Gdańska wcześniej, do pracy w Urzędzie Celnym i Straży Granicznej – mówi Halina Imielińska. Ojciec pani Haliny został aresztowany za swoją działalność na rzecz Polski. Był jednym z pierwszych, jeszcze przed rozpoczęciem wojny. W więzieniu przetrzymywany od czerwca 1939 roku, wymieniony na niemieckiego szpiega, w sierpniu 1939 roku. – Po wyjściu z więzienia, chciał walczyć dalej, ale to nie było możliwe. Był wycieńczony, pobity – mówi Imielińska. Przed wojną Halina Imielińska chodziła do szkoły powszechnej, na ulicy Wałowej. Później do Gimnazjum Polskiego im. Józefa Piłsudzkiego, z którego w 1939 roku musiała uciekać. – Już kilka miesięcy przed wojną w Gdańsku czuło się niepokój i grozę – wspomina Imielińska. Wraz z siostrą wyjechały do Gdyni, później na Wileńszczyznę. Do Gdańska wróciła na studia na Akademii Medycznej. Obecnie na emeryturze, nadal stara się utrzymywać kontakt z innymi absolwentami Gimnazjum Polskiego.

 

Łucja Świechocka

– Cały okres wojny był pełen przerażenia. Tak go pamiętam – mówi Łucja Świechocka. Ojciec pani Świechockiej był nauczycielem języka polskiego w Gimnazjum Polskim. Tuż po rozpoczęciu wojny, został aresztowany i przywieziony do Victoriaschule. – Aresztowali również moich trzech braci, w domu zostały tylko kobiety – mówi pani Łucja. – Nie miałyśmy pieniędzy i pracy – kontynuuje. Mężczyzn z Victoriaschule wywieziono do obozów koncentracyjnych. Byli w sile wieku, a zginęli po miesiącu pobytu w Oświęcimiu. Niezwykła historia spotkała matkę i siostry pani Łucji. Pewnego dnia, o trzeciej nad ranem, Niemcy zabrali kobiety z domu i zawieźli do obozu w Tczewie, skąd wysłano je do getta Warszawskiego. – Stało się tak, ponieważ nasz dom rodzinny spodobał się pewnemu Niemcowi. Zabrano nam wówczas dokumenty, a przez ich brak odesłano nas do getta, choć nie byłyśmy Żydówkami – wspomina pani Łucja. Szczęśliwie, paniom udało się opuścić getto, a pomógł w tym niemiecki żołnierz. – Gdy moja siostra opowiedziała mu naszą historię i wspomniała o zakonnicy w rodzinie, powiedział że nas uwolni – mówi Łucja Świechocka. – Warunek był jeden, nie możemy o tym nikomu powiedzieć – podsumowuje.

----

Budynek Victoriaschule znajduje się przy ulicy Kładki 24. Odbywają się tam zajęcia Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii Uniwersytetu Gdańskiego i Akademii Medycznej w Gdańsku. Przy wejściu do budynku, znajduje się tablica upamiętniająca torturowanych i zamęczonych Polaków w pierwszych dniach II wojny światowej w Victoriaschule.

Justyna MichalkiewiczGdanskLABjustyna.michalkiewicz@gdansk.gda.pl
Justyna Michalkiewicz - najnowsze