Pierwsza ekspozycja nawiązywała do obchodzonej w tamtym czasie 750. rocznicy osadzenia cystersów w Oliwie (osiedlili się tutaj na podstawie aktu fundacyjnego, który – jak wtedy sądzono na podstawie odpisu tego dokumentu – wydany został 18 marca 1178 roku przez gdańskiego księcia Sambora) i zarazem 750-lecia samej Oliwy. Tak zaczynają się muzealnicze dzieje Pałacu Opatów (dawniej nazywano go po prostu „Schloss” czyli zamek, pałac), który do dzisiaj, mimo upływu niemal stu lat, wielkiej wojny i wielu zawirowań politycznych i ekonomicznych, służy nieprzerwanie muzealnictwu (obecnie mieści się tu Oddział Sztuki Nowoczesnej Muzeum Narodowego w Gdańsku).
Otwarcie muzeum w 1928 roku miało uroczystą oprawę, wygłoszono kilka wzniosłych mów, w których – co nie powinno specjalnie dziwić – wielokrotnie wskazywano na niemieckość Oliwy, Gdańska i całego Pomorza. Oracje były przeplatane standardami muzyki klasycznej, finałowym zaś punktem było zwiedzanie muzealnych wnętrz.
Pałac
Dwukondygnacyjne skrzydło zachodnie Pałacu Opatów, z wysuniętym wyraźnie przed lico południowego frontu czterokondygnacyjnym ryzalitem w osi budynku i z wysokim mansardowym dachem, tworzy charakterystyczny akcent architektoniczny oliwskiego parku i jest dobrze widoczne z ulicy Opata Jacka Rybińskiego. Jego fasada połyskuje z daleka szybami wielkich okien. Natomiast starsze i mniej reprezentacyjne gotyckie skrzydło wschodnie (z którym tworzy wspólne założenie na planie litery L), jest prawie niewidoczne z ulicy. Kiedy w zachodniej części urządzano muzeum, w tej starszej utrzymano istniejące wówczas mieszkania i rozmaite funkcje gospodarcze (mieszkanie służbowe miał między innymi dozorca parku).
Skrzydło zachodnie wzniesiono w pierwszej połowie XVII wieku na potrzeby opata Jana Grabińskiego. Była to jednokondygnacyjna rezydencja i w latach 1754-1756 z inicjatywy opata Jacka Rybińskiego rozbudowano ją z magnackim rozmachem (architekt Efraim Szröger) do obecnej postaci, czyli dwukondygnacyjnego pałacu z wysokimi i jasnymi salami, którym nadano rokokowy wystrój. Wśród pałacowych wnętrz największe zachwyty budził – i budzi do dzisiaj – wysoki salon muzyczny (w osi budynku) z bogatymi sztukateriami o motywach roślinnych i muzycznych, i z galerią dla orkiestry na poziomie drugiej kondygnacji (opat Rybiński był wytrawnym melomanem i stąd ta galeria). Monumentalne trójbiegowe schody prowadzą z sieni na piętro (schody mniej okazałe i nieco zakryte przed oczyma gości prowadziły do apartamentu opata i mieszkań służby).
Nieobecni na liście gości
Oficjalne otwarcie muzeum zaplanowano jako główny punkt obchodów oliwskiego jubileuszu siedemsetpięćdziesięciolecia, przewidzianych na 18 marca 1928 roku. Rozpoczęły się w niedzielne południe uroczystą mszą św. w pocysterskim kościele pod wezwaniem Trójcy Świętej, który w tamtym czasie pełnił już funkcję kościoła katedralnego diecezji gdańskiej, co – patrząc z perspektywy roku 1928 – w dziejach sędziwej Oliwy trwało stosunkowo niedługo, bo diecezję erygowano na przełomie lat 1925-1926. Mszy św. przewodził pierwszy gdański biskup Edward O’Rourke, który w 1926 roku stał się oliwianinem, gdyż przeprowadził się z Gdańska, w którym mieszkał i urzędował jako administrator apostolski w Wolnym Mieście od 1922 roku. W Oliwie zaś zamieszkał blisko katedry w budynku poklasztornym. Kazanie podczas mszy św. wygłosił katecheta miejscowego liceum, ksiądz Aleksander Lubomski. Chociaż osoby zaproszone na obchody jubileuszu były w większości protestantami, bodaj nikt nie pominął tego punktu programu.
Gdzie byli w tym czasie oliwscy cystersi? Zakonników, dawnych właścicieli wielu podgdańskich wsi, lasów, jezior i potoków oraz licznych nieruchomości w Gdańsku, nie było już wtedy w Oliwie ani w żadnym z dawnych majątków. Ostatni mnisi usunęli się stąd w 1831 roku przymuszeni zarządzoną przez pruskie władze kasacją ich klasztoru – był to ostateczny akord likwidacji tej wspólnoty, którą rozpoczął Fryderyk II Hohenzollern wkrótce po inkorporacji Oliwy do Prus i upaństwowieniu klasztornego majątku w 1772 roku (a nastąpiło to – przypomnijmy – w efekcie pierwszego rozbioru Polski). Król pruski miał niejakie powody, by nie darzyć sympatią oliwskich mnichów, bo w wielu spornych sytuacjach (również w konfliktach między zdominowanym przez Niemców Gdańskiem i Koroną) cysterscy opaci trzymali stronę króla polskiego i polskich interesów.
Po śmierci ostatniego „polskiego” opata Jacka Rybińskiego (zmarł w 1782 roku) pałac zamieszkiwali w latach 1782-1836 kolejno dwaj opaci komendatoryjni, czyli nie mianowani przez instancje kościelne, ale przez władcę świeckiego, w tym przypadku był to król pruski (od 1589 roku podobnie byli mianowani wcześniejsi opaci, nadającym taką godność był król polski, a konwent ją zatwierdzał). Byli to królewscy krewni, książęta Karl i Joseph Hohenzollern-Hechingen. Drugi z nich, książę Joseph, z polecenia króla dokonał w 1831 roku wspomnianej kasacji. Po śmierci Józefa (1836) pałac stał długo niezamieszkany, dopiero jakiś czas później monarcha przyznał go swojej krewniaczce, księżniczce Marii Hohenzollern-Hechingen, która mieszkała w nim w latach 1867-1888. Po jej śmierci (1888) wnętrza pałacu były wykorzystywane przez pewien czas przez wojsko, ale również jako mieszkania, pracownie artystyczne, izby szkolne, lokale urzędowe oliwskiej gminy itp.
Wskutek wspomnianego zainteresowania pałacem przez środowisko niemieckich patriotów zimą 1925/1926 poczyniono wstępne przygotowania do przywrócenia mu reprezentacyjnej funkcji i dokonano renowacji jednej dużej sali. Gmina oliwska planowała remont jeszcze innych wnętrz z przeznaczeniem na działalność gastronomiczną („ale bez muzyki”), jednak spotkało się to z silnym protestem katolickiej partii „Centrum” (Zentrum), a niezwiązane z nią polskie „Echo Gdańskie” pisało między innymi: „Czy mało jeszcze knajp znajduje się w Oliwie, że gmina tamtejsza w zbytecznej trosce o rozrywki dla pijaków, chce ich wpuścić do miejsca uświęconego?”. Zapewne dla polskiego redaktora miejsce było „uświęcone”, gdyż zamieszkiwali je niegdyś polscy opaci. Od tego zamiaru odstąpiono – wysokie koszta urządzenia kuchni i innych niezbędnych inwestycji podziałały odstraszająco na chętnych do poprowadzenia pałacowej restauracji.
Obchody
18 marca 1928 roku był dniem pochmurnym, chwilami mglistym. Nieliczne w Oliwie urzędowe budynki zostały na ten dzień udekorowane flagami Wolnego Miasta (herb gdański na czerwonym tle), ale na domach prywatnych, tu i ówdzie, powiewały na słabo wiejącym wietrze flagi w starych barwach cesarskich, co – można przypuszczać – było swoistą kontestacją powersalskiego oderwania terytoriów Wolnego Miasta od Niemiec. Gości udających się z kościelnej uroczystości do muzeum witała w parku muzyką oliwska orkiestra szkolna ustawiona przy głównej alei na wysokości zieleńca o nazwie „Raj”, przy którym stoi obecnie kamienne popiersie Adama Mickiewicza, powojennego patrona tego miejsca.
Gdańska prasa odnotowała, że wśród gości byli: prezydent Senatu doktor Heinrich Sahm i trzech etatowych senatorów ze stopniem doktora – Hermann Strunk, Albert Frank i Willibald Wiercinski, był biskup O’Rourke ze swoją kościelną świtą, superintendent Kościoła Ewangelickiego doktor Gustav Kalweit, jeden z przewodniczących gdańskiego Sejmu w osobie konsula F. R. Neubauera, właściciel gazety „Danziger Allgemeine Zeitung” Ernst Brunzen oraz rektor Wyższej Szkoły Technicznej (dzisiejsza politechnika) profesor Gerhard Schulze-Pillot, a także niemało oliwskich osobistości, wśród których widziano emerytowanych generałów Ericha Feldkellera i Wilhelma Neugebauera, dyrektorkę miejscowego liceum Marię Strumpf i dyrektora gimnazjum doktora Johannesa Müllera. Nie zabrakło artystów, malarzy, poetów, dziennikarzy.
Główne wejście do muzeum prowadziło, jak i dzisiaj, z przestronnego kwadratowego dziedzińca po stronie ulicy Opackiej, zamkniętego z jednej strony ścianą gotyckiego skrzydła, a z drugiej murem biegnącym przy kościele katedralnym. Goście zostawili okrycia w garderobie stworzonej specjalnie na potrzeby muzeum (obok niej podobnie urządzono kasę i ubikacje) i przeszli do najbardziej reprezentacyjnej sali, czyli do salonu muzycznego. Gdyby to była pora letnia, może wyjrzeliby na chwilę z salonu na nieduży taras ze schodami, które prowadzą do barokowej części ogrodu, ale że był chłodny dzień marcowy, drzwi tarasowe były zamknięte i towarzystwo zajęło miejsca w rzędach krzeseł.
Kiedy w salonie zamilkł gwar rozmów, zespół studentów Wyższej Szkoły Technicznej „Collegium Musicum” pod batutą doktora Gottholda Frotschera wykonał uwerturę C-dur Jana Sebastiana Bacha. Po takim imponującym wstępie głos zabrał pierwszy mówca, prezydent Sahm. Odnosząc się do jubileuszu powiedział między innymi, że odgrzewanie pamięci wielkich zdarzeń historycznych nie powinno być celem samym w sobie, ale rozpamiętując dawne dzieje należy szukać podpowiedzi, jak dalej pielęgnować i umacniać niemiecką tradycję, którą przodkowie zaszczepili tutaj przed siedemset pięćdziesięciu laty. Nawoływał rodaków, by wspominając cystersów, którzy krzewili na tym terenie postęp, kulturę i religię, czuli się jako Niemcy odpowiedzialni za dalszy postęp cywilizacyjny tej ziemi.
Po przemowie wystąpił oliwski chór gimnazjalny pod kierownictwem nauczyciela śpiewu Ewerta, który wykonał hymn z opery „Ifigenia w Taurydzie” Christopha Willibalda Glucka, a kiedy skończył i ucichły oklaski, jako kolejny mówca stanął przed zebranymi historyk doktor Erich Keyser, pierwszy dyrektor oliwskiego muzeum, jeszcze niedawno pracownik gdańskiego archiwum miejskiego (Danziger Staatsarchiv), autor ekspozycji „750 lat Oliwy”, którą zainaugurowano działalność muzeum. Treścią tego wystąpienia były wielowiekowe dzieje niemieckiej Oliwy. Kiedy dyrektor skończył mowę, przy pulpitach muzycznych jeszcze raz zasiadło „Collegium Musicum” i odegrało largo i fugę z „Concerto grosso” Georga Friderica Händla, a zaraz po tym jako ostatni mówca wystąpił senator Strunk, odpowiedzialny w Senacie za kulturę.
Jak łatwo się domyślić, wystawa miała zaprezentować nie tylko dawne i współczesne obiekty związane z dziejami Oliwy, ale również (albo nawet – przede wszystkim) wykazać jej niemieckość, która była czymś oczywistym dla szerokiego ogółu pomorskich Niemców, szczególnie reprezentujących poglądy prawicowe i nacjonalistyczne (a przede wszystkim oni zostali zaproszeni na otwarcie muzeum). Na tak rozumianą niemieckość nie zgadzali się z kolei polscy badacze, publicyści i politycy, dla których – z niewieloma wyjątkami – Gdańsk był zawsze polski, podobnie jak polska była Oliwa i całe Pomorze. Strony tego sporu nie przyjmowały, że w podobnych sprawach prawda nie leży tylko po jednej stronie.
Wystawa
W dniu otwarcia muzeum eksponaty były rozmieszczone w pięciu spośród czternastu sal. W pierwszej – w porządku zwiedzania –zgromadzono między innymi znaleziska z terenu Oliwy z okresu od 400 do 800 roku naszej ery. Były to używane nad Zatoką Gdańską topory z epoki kamienia oraz para „wschodniogermańskich” mieczy z epoki brązu. Te ostatnie stawiano za dowód, że plemiona wschodniogermańskie już przed tysiącem lat mieszkały przy ujściu Wisły i w Oliwie. Prezentowano również dawne i współczesne mapy, miedziorytnicze wizerunki lokalnych oficjalistów oraz laskę sołtysa Oliwy i Jelitkowa. Pokazano niezupełnie związane tematycznie z Oliwą modele dawnych okrętów, które stanowiły niejako trójwymiarowe dopełnienie dla umieszczonego na ścianie obrazu – przedstawiał on bitwę stoczoną pod Oliwą w 1627 roku między flotyllą szwedzką i – jak podano w komentarzu – flotyllą gdańską (co nie było nieprawdą, bo okręty stanowiły własność armatorów gdańskich, ale flotylla była jednak polska). Nie wiemy, kto był autorem malowidła. Mogło to być dzieło Bartholomaeusa Milwitza „Bitwa pod Oliwą” z 1650 roku, zaginione podczas ostatniej wojny.
Eksponaty w następnej sali dotyczyły dziejów cysterskiego klasztoru. Był tam, między innymi, odpis dokumentu fundacyjnego wystawionego zakonowi przez księcia Sambora 18 marca 1178 roku (tak wtedy sądzono, dzisiaj zaś, na podstawie innych dokumentów cysterskich, dopuszcza się, że nastąpiło to w roku 1186). Gdańskiego księcia przedstawiano tu jako władcę niezależnego od polskich królów, a klasztor w Oliwie jako najstarszy niemiecki obiekt tego typu na terenach wschodnich (nie można wykluczyć, że pierwszymi cystersami w Oliwie byli jednak Duńczycy); zwracano też uwagę, że w czasie fundacji klasztoru istniała już w Gdańsku silna niemiecka osada kupiecka. Wyłożono również całkiem świeżej daty akt powołania biskupstwa gdańskiego, w następstwie czego pocysterski kościół stał się główną świątynią nowej diecezji (w budynku poklasztornym mieszkał biskup, część pomieszczeń zajmowała plebania i katolicka szkoła).
W kolejnym pomieszczeniu znalazły się publikacje poświęcone Oliwie. Obok budzących duże zainteresowanie XVII- i XVIII-wiecznych starodruków, które wyszły z klasztornej drukarni (niektóre z wczesnymi widokami zabudowań klasztornych), wyłożono książki miejscowych poetów – Wolfganga Federau, Carla Lange, Wernera Schulza i Bruno Pompeckiego oraz gdańskiej pisarki Elsy Faber von Bockelmann. Były też obrazy i grafiki Konrada Wiederholda, Richarda Hildebranda, Richarda Loewensa, hrabiny Fridy von Itzenplitz, Marthy Ihlefeld, Elsy Thomsen i Hildegardy Buchner-Toerkier.
W innych salach zaprezentowano pocysterskie ornaty z pastorałem, kielichy mszalne, medale, ryciny i obrazy oraz pamiątki związane z traktatem pokojowym zawartym między Polską i Szwecją, który podpisano w oliwskim klasztorze 3 maja 1660 roku.
Środowisko polskie w Wolnym Mieście nie wykazywało dużego zainteresowania samym jubileuszem ani nowym muzeum. „Echo Gdańskie” skwitowało jubileusz i wystawę zaledwie kilkoma ogólnikowymi zdaniami. Emocjonalnego komentarza natomiast nie odmówił sobie socjaldemokratyczny dziennik „Danziger Volksstimme”, który nazwał obchody „świętem wybrańców”, jako że organizatorzy rozesłali zaproszenia głównie do osób i towarzystw o prawicowych poglądach i sympatiach. W ocenie redakcji była to impreza o charakterze elitarnym, nie zadbano o szeroki udział miejscowej ludności.
Zabytki etnograficzne
Wystawy były zmieniane co kilka miesięcy, a muzeum wydawało zeszyty naukowe. Z roku na rok rosła kolekcja pamiątek pocysterskich oraz związanych z Oliwą i całym Pomorzem Gdańskim, a nad tym wszystkim niezmiennie trzymał pieczę Erich Keyser, który pozostał na stanowisku dyrektora niemal do końca wojny (od 1933 roku należał do NSDAP).
Bodaj w 1933 roku muzeum wzbogaciło się o niezwykły eksponat, który równie dobrze mógł trafić do któregoś muzeum etnograficznego albo muzeum techniki. Był to żuławski wiatrak odwadniający z przełomu XVIII i XIX wieku, który umieszczono w parku na tyłach opackiego spichlerza. Został tam przeniesiony ze wsi Grochowo II (Neukrügerskampe) przez Niemiecki Związek Ojczyźniany i ustawiony w Oliwie na cześć zmarłego w 1933 roku senatora Strunka. Blisko wiatraka pod trzcinowym dachem wyeksponowano jeszcze dwa obiekty etnograficzne. Jednym był żuławski kierat odwadniający, który w latach, kiedy przepompowywał wodę między żuławskimi polderami napędzany był siłą mięśni koni lub wołów. Drugim eksponatem była rekonstrukcja łodzi wikingów, którą zbudowano na podstawie fragmentów łodzi wydobytych na Oruni przy okazji prac ziemnych w 1933 roku.
Po tych etnograficznych eksponatach w oliwskim parku nie ma dzisiaj żadnego śladu. To duża strata, zostały tylko fotografie. Można się jednak pocieszać, że jakby na osłodę w dawnym spichlerzu opackim otwarto w 1988 roku Oddział Etnografii Muzeum Narodowego. Zainicjowana w 1927 roku działalność muzealnicza w Oliwie jest zatem rozwijana. Można też dodać, że w pocysterskim kompleksie funkcjonuje jeszcze jedno muzeum. Jest to czynne od 1975 roku Muzeum Archidiecezjalne (wcześniej Diecezjalne), które – co ciekawe – otwierano z udziałem arcybiskupa Krakowa, kardynała Karola Wojtyły, późniejszego papieża Jana Pawła II.
Tymoteusz Jankowski
WYKORZYSTANO:
„Danziger Allgemeine Zeitung”, „Danziger Zeitung” i „Danziger Volksstimme” z marca 1928;
„Echo Gdańskie” z marca 1926;
„Heimatblätter des Deutschen Heimatsbunds Danzig”, Danzig 1934;
Keyser Erich, „Das Schloss Oliva”, Führer des Staatlichen Landesmuseums für Danziger Geschichte, H. 1, Danzig 1929;
„Olivaer Zeitung” z marca 1928.
Pierwodruk: „30 Dni” 4-5/2016