PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Jak Knothe został Knadem i niezasłużonym pionierem gdańskiej reformacji

Jak Knothe został Knadem i niezasłużonym pionierem gdańskiej reformacji
W 2017 roku przez kraje północnej części Europy przetoczył się szum rocznicowych uroczystości i debat. Wspominano pięćsetną rocznicę wystąpienia Marcina Lutra w saskiej Wittenberdze, początkującego ruch znany dziś pod nazwą reformacji.
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Panorama Gdańska, rycina S. Hogenberga; 1572
Fot. Zbiory PAN Biblioteki Gdańskiej

Rocznicowym wspominkom, akademiom, nabożeństwom towarzyszył duch refleksji i na nowo odgrzanych dyskusji. Odbyto dziesiątki sympozjów, konferencji, spotkań, koncertów, publicznych paneli. Wydawano książki, pisano artykuły, kręcono filmy. Triumfalizm i rzeczowość wywodów mieszały się z krytyką i głosami zacietrzewienia godnymi czasów upamiętnianych w tych wywodach. Burza tych zdarzeń przechodziła przez wszystkie obszary ogarnięte bądź nawet tylko dotknięte ogniem dawnych sporów. Najgłośniej było w Niemczech i Skandynawii, ale szeroko mówiono na ten temat także i w innych częściach naszego kontynentu. W Polsce fala tego rodzaju zdarzeń przelała się w głównej mierze przez te ośrodki i regiony, które niegdyś znalazły się w obszarze oddziaływania Wittenbergi. Na liście znalazły się, między innymi: Wrocław, Szczecin, Toruń, Elbląg i przede wszystkim – Gdańsk.

W naszym mieście odbyły się co najmniej trzy duże sympozja, o pomniejszych wykładach, odczytach i panelach nie wspominając. Muzeum Narodowe, przy wsparciu innych gdańskich instytucji kulturalnych i naukowych, zorganizowało dużą wystawę, która zaowocowała wydaniem okolicznościowego katalogu. Można by rzec – wszystko zostało już powiedziane, opisane, „odświętowane” z dużym zapasem na przyszłość. Jednak przecież każde z tych państw i każdy z regionów-ognisk religijnego ruchu będzie miał swoje własne pięćset lat reformacji. W 2025 roku zapewne tu i ówdzie wspominać się będzie sekularyzację państwa zakonu krzyżackiego w Prusach i powstanie pierwszego w stu procentach luterańskiego władztwa na świecie. W 1527 roku na drogę reformacji wkroczyła Szwecja, a w 1536 – Dania. Angielski akt supremacji z 1534 roku był wprawdzie rodzajem schizmy, dziś jednak również uznawanym przez anglikanów za symbol przystąpienia do protestanckiego obozu. Niemcy takie pięćsetne rocznice będą obchodzić co chwilę: sejm w Spirze z 1529 i narodziny nazwy „protestanci”, „Confessio Augustana” z 1530 roku i ustalenie pierwszych zasad nowego wyznania, pokój augsburski i jego „cuius regio eius religio” z 1555 roku. etc. etc.

 

A kiedy przyjdzie pora na Gdańsk?

Jeżeli sięgnąć po opracowania naukowe dotyczące genezy gdańskiej reformacji, to niemal wszystkie one zgodnym chórem akcentują lipiec 1522 roku i początek działalności zbuntowanego przeciwko władzy biskupiej księdza Jacoba Heggego. Od tego momentu w Gdańsku uruchomiona została lawina wydarzeń, na końcu której znalazła się rewolta gdańskiego pospólstwa ze stycznia 1525 roku i następnie piętnaście miesięcy swoistej religijno-społecznej komuny z nowymi zasadami wiary i socjalnego porządku, opartymi na naukach reformatora z Wittenbergi. Bunt ten wprawdzie w kwietniu 1526 roku stłumiono, jednak wpływów protestantyzmu nie zdołano już wykorzenić. W następnym pokoleniu uzyskany przez gdańszczan przywilej wyznaniowy (1557) przyczynił się do niemal całkowitej luteranizacji Gdańska i nadał miastu taki a nie inny charakter na kolejnych blisko czterysta lat.

Jednak w większości opracowań będzie równocześnie wspomniane, że kilka lat przed wystąpieniem Heggego doszło do odosobnionego reformacyjnego incydentu, którego bohaterem był duchowny nazwiskiem Jacob Knade. Według najczęściej formułowanego w takich opracowaniach przekazu, już w 1518 roku ów Knade, powołując się na nauki Marcina Lutra wystąpił ze stanu duchownego, następnie ożenił się i zajął otwartym propagowaniem reformacji. W wielu książkach, artykułach, a nawet podręcznikach akademickich rok 1518 jest zatem często przywoływany jako pierwszy przejaw reformacji na ziemiach polskich. A jednak jest to błąd i pewnego rodzaju mit. Błąd wynikający ze złej interpretacji faktów i mit – z gatunku tych „założycielskich”.

 

Przypadek Jacoba Knadego – fakty

Nie jest tak, że mamy do czynienia z jednym tylko źródłem na temat tego incydentu. Ale tylko jedno źródło narracyjne opowiada o tym zdarzeniu bardzo szczegółowo i zdaje się odnosić je do roku 1518. Mowa o zapiskach dominikanina Martina Grunewega (w tytule oryginału „Aufzeichnungen”). Rękopis tej swoistej kroniki, spisanej w języku niemieckim, całkiem niedawno wydano drukiem w Niemczech, w Wiesbaden, z inicjatywy Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie.

Martin Gruneweg to postać niezwykle ciekawa i nawet trochę tajemnicza. Gdańszczanin, urodzony w 1562 roku, a więc grubo po czasach Knadego i po sukcesie reformacji w Gdańsku, wychowywał się w wierze luterańskiej i uczęszczał do gdańskiego gimnazjum. Początkowo zaprawiał się – zgodnie z życzeniem ojca – do stanu kupieckiego. Jako młody człowiek jeździł bardzo dużo, głównie po Polsce. Tu też, między innymi w Warszawie i Lwowie, odbywał kupieckie praktyki, ale docierał także na bazary Turcji i Moskwy. W 1588 roku pod wpływem lwowskich dominikanów nie tylko przeszedł na katolicyzm, ale i wstąpił do tego zakonu. Podróżował po szerokim świecie nadal, teraz już jako zakonnik. Był w Rzymie, Wenecji, skierowano go do pracy w śląskim Raciborzu. Po 1601 roku zaczął pisać rodzaj pamiętnika, kroniki rodzinnej i historii świata w jednym. Nie zapominał też o swej małej pruskiej (gdańskiej) ojczyźnie. Jeszcze w 1606 roku pracował nad tym dziełem w klasztorze dominikańskim w Płocku i to jest ostatni ślad źródłowy dotyczący jego życia. Nie wiemy, kiedy umarł i gdzie spoczęło jego ciało. Ale rękopis, niezwykle obszerny i bezcenny jako materiał historyczny (aż 1932 strony!), ocalał. Znalazła się tam również historia ożenku Knadego, bo tak się złożyło, że dla dominikanina była historią rodzinną. Gruneweg dobrze znał wdowę po Knadem, Annę (zmarłą w 1580 roku w Gdańsku), bo ta była siostrą jego babki. I miał również okazję rozmawiać z nią osobiście u schyłku jej życia.

Odręczna formułka notarialna autorstwa Jacoba Knothego na dokumencie z 1523 roku. Najstarszy zachowany ślad jego istnienia i dowód na jego katolicką prawowierność jeszcze w początkowej fazie wydarzeń reformacyjnych
Fot. Zbiory Archiwum Państwowego w Gdańsku

Według Grunewega urodzony w Gdańsku Knade (czy raczej Knode – bo tak zapisał jego nazwisko) był proboszczem w parafialnym kościele św. św. Piotra i Pawła na Starym Przedmieściu. Widywał tam piękną pannę Annę Rastenberg, pasierbicę byłego burmistrza malborskiego, Jacoba Rohböse, podówczas zamieszkałego w Gdańsku i trudniącego się tu kupiectwem. Kapłan zaczął bywać w ich domu, przynosić podarki dziewczynie, a jednocześnie z coraz większą swobodą studiować Biblię. Łącząc przyjemne z pożytecznym, nie tylko flirtował coraz śmielej z piękną dziewczyną, ale i zaczął głosić – także z ambony – „nową Ewangelię z Wittenbergi”. Taki stan rzeczy potrwał trochę, aż w końcu wiarołomny duchowny porzucił stan duchowny i za zgodą ojczyma poślubił Annę. Spotkała go jednak za to kara: zaraz po weselu został aresztowany i umieszczony w kościelnym karcerze. W więzieniu spędził rok i dopiero po wyjściu na wolność, przeniósłszy się do zluteranizowanych w międzyczasie Prus Książęcych mógł w spokoju zażywać małżeńskiego związku. I „żyli długo i szczęśliwie” aż do jego śmierci w 1564 roku (zmarł jako luterański kaznodzieja w jednym z miast na Pomorzu Przednim).

Tak brzmiała, w najwyższym skrócie, romantyczna historia rodem z XVI wieku. Dodajmy, że na stronach, w sąsiedztwie których opisano te zdarzenia, Gruneweg kilkukrotnie na marginesach i cytowanych dokumentach (z niejednoznacznym jednak kontekstem sytuacyjnym) umieszczał rok 1518. I żaden inny. Tyle tylko, że spisywał dzieje opowiedziane przez sędziwą staruszkę z perspektywy około półwiecza. Pamięta się wtedy wiele smakowitych i spektakularnych szczegółów, ale nie daty. Zresztą nawet z notatki Grunewega wynikało, że urabianie dziewczyny i nowych poglądów trochę jednak trwało i mogło się rozciągnąć na lata.

O incydencie z ożenkiem duchownego milczą inni kronikarze, zwłaszcza ci bezpośrednio żyjący w czasach pierwszego reformacyjnego przewrotu w Gdańsku. O Knadem napomyka wprawdzie śledzący z niepokojem przebieg wydarzeń prawowierny katolik, Szymon Grunau, dominikanin pracujący w tym czasie w Gdańsku i Elblągu, a więc naoczny świadek wydarzeń. Nic nie wie jednak o jego ożenku, umieszcza Knadego pod rokiem 1525 jako jednego z wyznaczonych przez luterańską radę kaznodziejów w Gdańsku do kościoła św. Jana (co dzisiaj uchodzi również za niezgodne z prawdą historyczną) i rok później, po restytucji starego porządku wtrąconego do więzienia.

Jest jeszcze o nim mowa w dwóch dokumentach. List do Rady Miejskiej w Gdańsku z 10 października 1528 roku rzecz czyni jeszcze bardziej jednoznaczną, zawiera bowiem informację o ożenku Knadego pomiędzy styczniem 1525 (wybuch otwartej rewolty w mieście) a kwietniem 1526 (interwencja Zygmunta I Starego kończąca „karnawał” pierwszej reformacji w Gdańsku) i następnie w wyniku represji osadzeniu go na pół roku w więzieniu. Jest jeszcze inny dokument, z 9 września 1523 roku, w którym Knade (tym razem jego nazwisko zapisano jako Jacob Knoth) występuje jako papieski notariusz i czynny ksiądz diecezjalny. W żadnym razie zatem nie odpowiada rysopisowi buntownika. A zatem podsumujmy – Jacob nazywał się Knode, albo Knothe, do ruchu przystąpił, gdy przystępowali doń już prawie wszyscy, żenił się, ale później i był prześladowany, jednak mógł potem swobodnie poświęcić się działalności reformacyjnej i założonej przez siebie rodzinie.

Tyle fakty. Po ich gruntownej analizie nie sposób dalej wierzyć, że początek gdańskiej reformacji miał miejsce w roku 1518 i trzeba z całym spokojem opowiedzieć się za palmą pierwszeństwa dla innego Jacoba – Heggego i jego akcji z 1522 roku. Zresztą, nawet w mateczniku reformacji, w Wittenberdze, do pierwszych burzących stary porządek akcji doszło znacznie później. Ostateczne zerwanie Marcina Lutra z Rzymem, to grudzień 1520 roku. W czerwcu 1521 roku wezwano do nieprzestrzegania celibatu, a na Boże Narodzenie 1521 odprawiono pierwsze luterańskie nabożeństwo, pozbawiając je cech celebrowanej przez katolików mszy świętej. Nazbyt samowolne poczynania współpracowników Lutra z początku 1522 roku, skutkujące niszczeniem obrazów i ołtarzy, doprowadziły do swoistej kontrrewolucji ze strony reformatora, przywracania na pewien czas łacińskich modlitw, szat liturgicznych, Komunii pod jedną postacią. Sam Marcin Luter złamał ślub celibatu dopiero w czerwcu 1525 roku. Występek Knadego w 1518 roku byłby zatem czystym anachronizmem. I owszem, zdarzali się w tamtych czasach kapłani zrzucający sutanny, jednak żadnemu z nich nie udzielono by wówczas formalnie ślubu kościelnego.

 

Jak zatem narodził się mit o Jacobie Knadem, pionierze gdańskiej reformacji?

Pierwszym, który natknął się w jednej z prywatnych gdańskich bibliotek na rękopiśmienny odpis kroniki Grunewega, był sumienny zbieracz i wydawca dokumentów pruskich (z obszaru polskiej, królewskiej części Prus) Michael Christoph Hanow, profesor Gimnazjum Akademickiego. Znamy go jako XVIII-wiecznego polihistora, po trosze filozofa, prawnika, historyka, demografa, meteorologa, wydawcę czasopism. Sporządzając w 1745 roku notatkę ze swojej kwerendy (zachowana do dziś w zbiorach Biblioteki Gdańskiej Polskiej Akademii Nauk), opatrzył opis zawarcia przez Knodego małżeństwa datą „1518”.

Tym, który upowszechnił szeroko tę wiedzę, był natomiast inny wykładowca Gimnazjum Akademickiego,  nazywany ojcem gdańskiej historiografii Daniel Gralath Młodszy. Gralath był patrycjuszem, młodszym synem zasłużonego pod każdym względem burmistrza Daniela Gralatha Starszego. Bycie młodszym potomkiem zamknęło przed nim drogę do kariery politycznej i skłoniło do zajęcia się nauką. Ukończył przede wszystkim studia prawnicze, uzyskał doktorat obojga praw i od 1764 roku do końca życia (zmarł w 1809 roku) był profesorem prawa i historii w gdańskim Gimnazjum Akademickim, przez pewien czas, od 1791 roku także jego rektorem. W latach 1789-1791, poza granicami Polski, w Berlinie i Królewcu wydał drukiem w trzech tomach pierwszą syntezę dziejów Gdańska, bardzo erudycyjną, choć momentami jeszcze cokolwiek naiwną, biorącą wszystkie źródła za jednakowo dobrą monetę. W tomie pierwszym na 497 stronie zamieścił krótką notkę o biorącym publiczny ślub w 1518 roku duchownym. Zmodyfikował jego nazwisko z Knode na Knade i uczynił kaznodzieją w kościele św. św. Piotra i Pawła (choć Gruneweg nazywał go wprost proboszczem). Zważywszy na „umiędzynarodowienie” publikacji trudno było o lepszą reklamę reformacyjnego incydentu i od razu utrwalenie kilku przekłamań historycznych z błędnie zapisanym nazwiskiem jego bohatera na czele.

A potem poszło już „jak z płatka”. Dokładnie tak samo opowiedzianą historię Knadego zamieścił pośród swoich pamiątek gdańskiej przeszłości Gotthilf Löschin, historyk z początku XIX wieku. Jeszcze bardziej ugruntował ją dla następnych pokoleń Theodor Hirsch, żyjący w XIX wieku gdański archiwariusz i uczony, cieszący się do dzisiaj zasłużoną sławą pioniera krytycznej metody naukowej w historiografii gdańskiej. Każdy zajmujący się nowożytnością, stosunkami wyznaniowymi i kulturą dawnego Gdańska badacz po dziś dzień lekturę na te tematy rozpoczyna od jego pomnikowej dwutomowej książki „Die Ober-Pfarrkirche von St. Marien in Danzig”. To w niej, w tomie pierwszym (na stronach 256-258) historia Knadego wybrzmiała w całej swej okazałości, w wersji, jaką wytworzył Gruneweg, choć nazwisko bohatera brzmiało, jak u Gralatha. Hirsch jedynie stwierdzał przytomnie, że Knade nie mógł być proboszczem w kościele św. św. Piotra i Pawła, bo funkcję tę oficjalnie od pewnego czasu sprawował inny duchowny, Tiedemann Giese, szczycący się patrycjuszowskimi koneksjami wybitny humanista i przyszły biskup. A zatem, Knade mógł być co najwyżej jego zastępcą. Hirsch starannie uzupełniał też jego dalszy życiorys, pisząc o pracy w Malborku, Prusach Książęcych, na Pomorzu. Ale epizod o małżeństwie z Anną przyjął bez najmniejszych modyfikacji od Grunewega.

Odtąd każdy mierzył się z historią niepokornego duchownego na swój sposób, jednak każdy uwzględniał przede wszystkim punkt widzenia Hirscha. Tak przedstawił to w 1863 roku Eduard Schnaase, autor dziejów kościoła ewangelickiego w Gdańsku. Tak pisali Vollbaum i Redner. Nie ustrzegł się początkowo błędu nawet najwybitniejszy do czasów Edmunda Cieślaka znawca dziejów Gdańska, Paul Simson. W swojej „małej” historii Gdańska z 1903 roku, jednotomowej, ale tej, w której zdołał zawrzeć niemal całe dzieje miasta (do 1814 roku) wzmiankował i to zdarzenie, umieszczając je – a jakże – pod 1518 rokiem. Tyle tylko, że skorygował już wtedy nazwisko jego głównego bohatera. Kaznodzieja z kościoła na Starym Przedmieściu nazywał się u niego prawidłowo – Jacob Knothe.

W następnej dekadzie, pisząc wielotomową historię Gdańska, której nie zdołał już dokończyć, Simson wykrył wprawdzie błąd Hirscha i wykazał błędną datację ożenku duchownego, jednak swoje wiekopomne odkrycie opisał bardziej szczegółowo w kilkustronicowym zaledwie przyczynku, zamieszczonym w niszowym czasopiśmie naukowym „Mitteilungen des Westpreussischen Geschichte”. Było to podczas I wojny światowej, w 1915 roku. W tomie drugim swojej monumentalnej monografii dziejów Gdańska, wydanym już pośmiertnie – w 1918 roku – na temat incydentu zawarł jedynie małą notkę w przypisie, która nie rzucała się specjalnie w oczy: że do niedawna sądzono, iż niejaki Knothe złamał ślub celibatu i zawarł małżeństwo już w 1518 roku, ale to nieprawda, bo doszło do tego siedem lat później. Ten jednoznaczny werdykt nie zakończył jednak kłopotów z Knadem.

Niezależnie od badań historycznych wiedza o reformacyjnym postępku gdańskiego duchownego przeniknęła w międzyczasie do literatury, choć trudno stwierdzić, czy stała się elementem jakiegoś szerzej pojętego kulturowego dziedzictwa, przedmiotem lokalnej dumy. Przyczyniła się do tego zamieszkała w Wejherowie niemiecka pisarka Clara Quandt, wydając w 1880 roku powieść historyczną zatytułowaną „Johannes Knades Selbsterkenntnis” – dosłownie – „Samopoznanie Jana Knadego”. Nie wiadomo z jakich powodów powieściowy Knade nosił u niej inne imię. Quandt nie była jakąś specjalnie wybitną literatką, można jednak uznać, że utwór ten przyniósł jej jaką taką sławę (pomiędzy 1880 a 1922 rokiem książka o Knadem zaliczyła kilka wznowień w całych Niemczech!). Nie wnikając w szczegóły tego dzieła i odsyłając w tym względzie do badań doktora Janusza Mosakowskiego, znakomitego literaturoznawcy z Uniwersytetu Gdańskiego, warto zauważyć, że to chyba tej właśnie powieści zawdzięczamy przekonanie szerokiej publiczności, iż Knade był zakonnikiem. Z czasem i ten motyw przeniknął do XX-wiecznej narracji naukowej.

Tak wyobraził sobie Knadego ilustrator wydanej w 1899 roku, jednocześnie w Brunszwiku i Lipsku, powieści Clary Quandt „Johannes Knades Selbsterkenntnis”
Fot. S. Kościelak / Zbiory PAN Biblioteki Gdańskiej

Mit o Knadem przezwyciężony

XX-wieczni historycy niemieccy (np. Udo Arnold) nie powtarzali już błędu Hirscha, idąc za sprostowaniem Simsona. Ale błąd ten przeniknął teraz do opracowań historycznych w języku polskim. I znowuż powtórzyła się historia z początku wieku. W opublikowanym w 1982 roku drugim tomie „Historii Gdańska” pod redakcją Edmunda Cieślaka, w rozdziale dotyczącym przemian społecznych i walk społeczno-politycznych, Maria Bogucka, której kompetencji warsztatowych i zasług dla historiografii polskiej i europejskiej nie można w żadnym razie kwestionować, zarekomendowała wariant historii o Knadem lokujący ją w 1518 roku, choć znała uwagi zawarte w przyczynku Simsona. Opowiedziała się jednak za sugestywną wersją autorstwa Hirscha, ubarwiając ją informacją, że Knade był zakonnikiem. Już rok później skorygowała nieco ten pogląd w skromnym artykule „Luter a Gdańsk”, zamieszczonym w specjalistycznym „Roczniku Gdańskim”, informując enigmatycznie, że „sprawa daty ożenku Knadego jest sporna”.

Moc i siła powszechnie czytanej i cenionej „Historii Gdańska” działała jednak jak taran, a mało kto zwracał uwagę na artykuł w niskonakładowym periodyku. Historia o Knadem ulegała dalszym modyfikacjom. I tak, na przykład, zmarły niedawno ksiądz infułat Stanisław Bogdanowicz, znawca dziejów gdańskiego Kościoła, w monografii poświęconej kościołowi św. św. Piotra i Pawła dzielił się wprawdzie wątpliwościami co do momentu ożenku Knadego, ale nie wątpił, że duchowny ten głosił nauki reformacyjne w Gdańsku już w 1518 roku, a na dodatek czynił go wprost dominikaninem.

W takiej oto formie historia ta przeniknęła do publikacji z przełomu XX i XXI wieku, w tym także do prac piszącego te słowa. Na usprawiedliwienie można powiedzieć tyle tylko, że prace te miały charakter opracowań syntetyzujących, bazujących zatem przede wszystkim na ustaleniach zawartych w szeroko pojętej literaturze przedmiotu. Po raz ostatni o Knadem – jakoby pionierze gdańskiej reformacji – napisano zaledwie kilka lat temu, w 2012 roku. Dopiero więc rocznicowe zainteresowanie tym tematem zaowocowało szeregiem opracowań, w których eliminuje się niezgodne z prawdą błądzenie po manowcach historii. Wielkie zasługi w tym względzie oddała toruńska badaczka Julia Możdżeń, zajmująca się gdańskim kronikarstwem z początku XVI wieku. Jednak teraz jest jeszcze potrzebne dobre obszerne opracowanie monograficzne na temat początków gdańskiej reformacji, by utrwalić prawidłową wiedzę o przebiegu wydarzeń w powszechnym odbiorze.

Na przyszłość pozostaje dobre pytanie badawcze: czy – pomijając nieprawdziwy epizod z udziałem Knadego (Knothego) – informacje o wystąpieniu Marcina Lutra w saskiej Wittenberdze mogły dotrzeć do Gdańska już w 1518 roku? Czy wywołały tu jakiś społeczny rezonans? Nawet ci badacze, którzy przyczynili się do obalenia swoistego, gdańskiego „założycielskiego” mitu reformacyjnego związanego z Knadem nigdy takiej możliwości nie wykluczali. Warto zatem będzie śledzić w najbliższych latach publikacje na ten temat.

 

Sławomir Kościelak

 

Pierwodruk: „30 Dni” 4-5/2018