Polska mniejszość nad Motławą nie mogła być wtedy konkurencyjna dla niemieckiej większości. Tworzył ją głównie proletariat, służba domowa oraz drobni kupcy i rzemieślnicy. Tylko nieliczna garstka uczestniczyła w życiu polskich organizacji, takich jak Towarzystwo Ludowe, Towarzystwo Oświatowe „Ogniwo”, czy Towarzystwo Śpiewackie „Lutnia”. Nierzadko jedna osoba należała do kilku towarzystw, co zamiast je wzmacniać, raczej osłabiało. Była to mniejszość pozbawiona silnej grupy inteligenckiej. Nawet znajomość języka ojczystego często była słaba, a wielu starych „danzigerów”, mimo słowiańskich nazwisk, nie czuło się Polakami. Był to zatem teren „misyjny” dla działaczy – jak mówiono – sprawy narodowej.
W państwie pruskim
Jednym z takich „misjonarzy” był Wielkopolanin Bernard Milski (1856-1926), redaktor naczelny „Gazety Gdańskiej” i jej wydawca, który osiadł nad Motławą w 1891 roku. Z jego inicjatywy, 17 grudnia 1894 roku, niemal dokładnie dziesięć lat po rejestracji w Inowrocławiu pierwszego na ziemiach zaboru pruskiego „Sokoła”, w „Cafe Upleger” przy Heilige Geistgasse 107 (Świętego Ducha) odbyło się spotkanie założycielskie nadmotławskiego gniazda. Akces do Towarzystwa zgłosiło dwadzieścia jeden osób. Prezesem wybrano majstra szewskiego Ludwika Szuberta, Bernard Milski został skarbnikiem, nauczycielem gimnastyki – konstruktor maszyn Stanisław Simon, a jego zastępcą Konrad Forecki.
W statucie zapisano, że celem działania będzie podnoszenie sprawności fizycznej i zacieśnianie więzi towarzyskich przez zespołową gimnastykę i publiczne pokazy gimnastyczne, a także przez zabawy, śpiew, odczyty i wycieczki. Nie wspominano o wychowaniu patriotycznym, ale było ono oczywiste dla sokołów i policji, która pilnie obserwowała polskie organizacje. W policyjnych aktach (zachowane w Berlinie-Dahlem) można odnaleźć niemieckie tłumaczenia artykułów z „Gazety Gdańskiej”, które traktowały o życiu „Sokoła” i sprawozdania mówiące o działalności jego liderów.
Po pierwszym zebraniu, które zwołano na poniedziałek 7 stycznia 1895 roku, na godzinę dziewiątą wieczorem, w „Cafe Upleger”, lista członków liczyła już trzydzieści osiem nazwisk. Z akt policyjnych wynika, że członkowie Towarzystwa w większości wywodzili się spoza Gdańska i Kaszub. Wśród polskiej mniejszości tworzyli więc coś w rodzaju desantu. Podobnie było z licznymi działaczami i członkami innych polskich organizacji. Być może efektem tej sytuacji był fakt, że Milski w „Gazecie Gdańskiej” potraktował jako wrogi jeden z materiałów publikowanych w pelplińskim „Pielgrzymie”. „Pielgrzym” dostał cięgi za przedruk artykułu z „Przyjaciela Ludu”, w którym stwierdzano, że zakładanie nowych polskich organizacji to rozdrabnianie narodowych sił. Kilka dni później „Gazeta” pisała: Jeżeli chcemy gimnastykować się i lubimy karność, zakładajmy gniazda »Sokole«”; druhowie „Sokoła” przychodzili na zajęcia gimnastyczne „dosyć licznie. Podczas lekcyi zauważyć można u druhów zamiłowanie i szczere chęci do gimnastyki. Pojedyńcze części ćwiczeń po dwukrotnem przejściu wychodzą gładko i bez omyłek”.
Członkami organizacji takich jak „Sokół” mogli być tylko mężczyźni, ponieważ konstytucja pruska zabraniała kobietom stowarzyszania się. Ale spotkania miały charakter otwarty, wśród gości mogły też być panie. Niekiedy, jednak niezbyt często, zapraszano je wprost, jak np. w anonsie z maja 1895 roku na „wycieczkę z paniami do Heubudy [Gdańsk-Stogi]. Punkt zborny o godzinie wpół do trzeciej po południu przy Zielonej bramie, w Heubudzie w restauracji »Wäldshanschen«”.
Odczyty, pogadanki i zebrania zarządu urządzano w pierwsze poniedziałki miesiąca w restauracji Uplegera. Dwa razy w tygodniu, w poniedziałki i czwartki, prowadzono ćwiczenia w lokalu Berty i Augusty Selonke. Niewykluczone, że te dwie Kaszubki były krewnymi Marianny Zielonki (forma zniemczona: Selonke), która około 1820 roku, mając osiemdziesiąt cztery lata, kursowała pieszo między Sopotem i Gdańskiem z pocztą, którą nosiła w koszu na plecach. Ich lokal nosił nazwę „Cafe Selonke” i stał przy Am Olivaerthor 10 (Dyrekcyjna) na terenach, które później zajął potężny gmach dyrekcji kolejowej i towarzysząca mu wielkomiejska zabudowa. Przy restauracji był ogród, w którym druhowie gimnastykowali się, gdy pozwalała na to pogoda. Od połowy grudnia ćwiczono „na sali »Vereinshaus« przy Breitgasse 83 [Szeroka] punktualnie o godz. 9 1/2 wieczorem”. Godziny spotkań były późne, gdyż wiele osób pracowało również wieczorem, a po wtóre wcześniej w tych lokalach prowadzono zwyczajną działalność gastronomiczną.
Kiedy po 3 sierpnia 1895 roku gniazdo gdańskie przystąpiło do Związku Sokołów Polskich w Państwie Niemieckim, zostało włączone do Okręgu IV Nadwiślańskiego (razem z Bydgoszczą, Chełmnem, Chełmżą, Koronowem, Lubawą, Nakłem, Toruniem i Wąbrzeźnem; wśród nich było najmniejsze). Odtąd gdańszczanie uczestniczyli w okręgowych zlotach sokolskich (w latach 1896 i 1897 w Chełmnie i Chełmży), podczas których brali udział w zawodach sportowych i pokazach gimnastycznych.
Stroje galowe członków Towarzystwa przypominały czamary powstańców styczniowych, znane z grafik Artura Grottgera. Nie wyklucza się, że to on je zaprojektował. W Galicji nakładano je na amarantowe koszule. Zależnie od miejsca i czasu głowę osłaniała „batorówka”, rogatywka lub maciejówka z nieodłącznym atrybutem, jakim było sokole pióro. Uniformy do ćwiczeń, nazywane polowymi, były proste, lekkie i najczęściej pozbawione nakrycia głowy. W zaborze pruskim noszono niebieskie koszule, bo tak pozwalała policja, która powoływała się na ustawę o barwach narodowych z 1845 roku.
Towarzystwo Gimnastyczne miało służyć przygotowywaniu kadr dla polskiej formacji wojskowej, w której utworzenie mocno wierzono. Pewnie dlatego większą wagę przywiązywano do zajęć fizycznych i formacji patriotycznej, niż do rozrywki. A policja z urzędu śledziła działania zrzeszonych druhów. I tak np. podczas wieczornicy 9 maja 1897 roku (odbywała się Sali „Bildungsvereinshaus”, czyli Domu Towarzystwa Oświatowego, przy Hintergasse 16, czyli Za Murami) zabroniła śpiewu pieśni do słów Kornela Ujejskiego „Z dymem pożarów” (był to hymn powstańców z roku 1863), a także wykonania punktu programu, który krył się pod hasłem „Kościuszko”.
Aktywność gdańskiego gniazda stopniowo wygasała, aż uległa zupełnej stagnacji na przełomie lat 1899/1900, kiedy liczyło zaledwie dwudziestu druhów (tylko dziesięciu odbywało ćwiczenia). Reaktywowanie działalności „Sokoła” nad Bałtykiem nastąpiło jesienią 1910 roku. Być może przyczyniły się do tego urządzone z rozmachem krakowskie uroczystości pięćsetlecia bitwy pod Grunwaldem, w czasie których odbył się zlot „Sokoła” z wszystkich polskich dzielnic. Na przełomie września i października środowisko gdańskich Młodokaszubów i władze Okręgu IV zwołały w Gdańsku zebranie, po którym gniazdo wznowiło działalność. Prezesem wybrano prawnika Franciszka Kręckiego (1883-1940), jednego z liderów Towarzystwa Młodokaszubów, a do akt policyjnych trafił przetłumaczony na niemiecki statut, opatrzony tytułem „Statut des Turnvereins „Sokół” (»Falke«) in Danzig”. Na zachowanym egzemplarzu widać zaznaczone przez policję na niebiesko punkty, które dotyczyły pracy patriotycznej i wspólnego śpiewu.
Gniazdo tworzyli sami mężczyźni, choć w myśl prawa kobiety mogły już wstępować do Towarzystwa, bo zezwalała na to pruska ustawa o zrzeszeniach z 1908 roku. Inaczej niż w Galicji, programem „Sokoła” nie objęto młodzieży (w Prusach nie miała prawa wstępowania do towarzystw przed ukończeniem osiemnastu lat). Dopiero w kwietniu 1912 roku prezesi gniazd, zebrani w grudziądzkim „Bazarze”, uznali, że prawo dopuszcza, by młodzi Polacy ćwiczyli pod opieką dorosłych sokołów i apelowali, by uczestniczyli w zajęciach gimnastycznych.
12 sierpnia 1912 roku powołano koło „Sokoła” w Sopocie. Lokalu na zebranie założycielskie użyczył działacz narodowy Alfons Chmielewski (1849-1934). Udostępnił pawilon ogrodowy domu przy Nordstrasse 5 (Powstańców Warszawy), w którym prowadził pensjonat „Quo vadis”. Prezesem został dentysta Augustyn Jankowski, mieszkający i praktykujący przy Seestrasse 28 (Bohaterów Monte Cassino).
***
Według Jana Rumińskiego (1869-1941, po Bernardzie Milskim właściciel i redaktor naczelny „Gazety Gdańskiej”), w 1913 roku „najżywotniejszą” organizacją polską w Gdańsku było Towarzystwo Ludowe „Jedność” kierowane przez Józefa Czyżewskiego, za nim plasowało się Towarzystwo Śpiewackie „Lutnia” pod prezesurą mistrza krawieckiego Tomasza Pokorniewskiego, a jako trzecie wymienia się Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” z młodym prezesem Julianem Dobrowolskim.
Druhowie „Sokola”, podobnie jak członkowie innych polskich towarzystw, nie mieli własnej siedziby, więc umawiali się w wynajmowanych salach. Bardzo często spotykali się i ćwiczyli na skrytych wśród ogrodów Siedlcach, w gospodzie „Danziger Bürgergarten” przy Karthauserstrasse 27 (Kartuska), która należała do Niemców Kurta i Marty Steppuhnów. „Właścicielka nadzwyczaj sympatyczna, ale mąż jej nieobliczalny, sprawiający dużo zawodu ćwiczącym” – wspominał Kamiński. Natomiast spotkania zarządu, połączone czasem z wykładami, urządzano w lokalu „Luftdichten” przy Hundegasse 110 (Ogarna). Atmosfera na Siedlcach, mimo nieznanych bliżej przywar pana Kurta, musiała być przyjazna, skoro Polacy nie tylko ćwiczyli u niego gimnastykę. Spotykali się tam także członkowie innych polskich organizacji i tam Polacy posyłali dzieci na tajne nauczanie języka ojczystego, historii i geografii (takich niejawnych polskich szkół było w Gdańsku kilka).
Kiedy wybuchła wojna światowa, wielu sokołów wcielono do pruskiego wojska (trafił tam między innymi Franciszek Kręcki, Aleksander Majkowski i inni), co wyhamowało działalność gniazd. Gdański „Sokół”, podobnie jak inne polskie organizacje w pruskim zaborze, kwestował, by pomagać „bezdomnym” rodakom w zaborze rosyjskim. Tak było między innymi 2 lipca 1916 roku podczas „zabawy latowej” w ogrodzie Steppuhnów. 5 listopada „Gazeta Gdańska” wydrukowała dramatyczny apel „Sokoła”: „Zbliża się zima, a fundusze komitetu są wyczerpane. Nędza królewiaków wyciąga ręce po bratnią pomoc. »Sokół« gdański po raz trzeci podczas obecnej zawieruchy światowej zwraca się do szanownego Obywatelstwa Wiejskiego i Zacnego Mieszczaństwa Gdańskiego z prośbą o poparcie go w zbożnym dziele”. Jedną z kolejnych kwest „na głodnych braci naszych w Królestwie” przeprowadzono 28 sierpnia 1917 roku podczas wieczoru w „Bildungsvereinshaus”. Wtedy sukces finansowy był niemały, bo zebrano 1800 marek, a prezes Dobrowolski miał powiedzieć, że jego gniazdo, jako jedyne „podczas burzy wojennej swej pracy nie zawiesiło”.
Skupiało czterdziestu dziewięciu członków, w tym siedem kobiet (w ćwiczeniach gimnastycznych uczestniczyło dwudziestu czterech druhów).
Kiedy w 1918 roku kończyła się wojna, w grupach kierowniczych „Sokoła” zapadła decyzja, by czasowo ograniczyć ćwiczenia gimnastyczne na rzecz musztry i zajęć paramilitarnych. Druhowie wstępowali do tajnej Organizacji Wojskowej Pomorza oraz działającej jawnie od października Straży Ludowej, która dbała o utrzymanie porządku i bezpieczeństwa publicznego oraz broniła Polaków przed Niemcami. Po wybuchu powstania wielkopolskiego wielu sokołów wzmocniło powstańcze siły, ci, co pozostali w domach, szykowali się do militarnego przejęcia Pomorza. Planowano, że oddział pod dowództwem Leona Czarlińskiego wyruszy na Niemców z południa (z Torunia), a drugi, prowadzony przez Franciszka Kręckiego, natrze na nich z północy.
Tymczasem jednak gdańskie gniazdo regularnie spotykało się w środy na ćwiczenia gimnastyczne „w sali pani Steppuhnowej”, a na zebrania miesięczne – w piątki po piętnastym każdego miesiąca (od 1919 roku Marta Steppuhn była przedstawiana w księdze adresowej jako wdowa). Wielką imprezą patriotyczną „Sokoła”, która w ocenie policji zgromadziła około tysiąc osób z dziećmi, był „Obchód Konstytucji 3 Maja” urządzony 4 maja 1919 roku w „największej sali Gdańska” czyli w ujeżdżalni „Sporthalle” przy dzisiejszej alei Zwycięstwa 15. Uroczystość poprzedziła msza święta w kościele św. Mikołaja, zakończona „wielką pieśnią modlitewną narodu polskiego” „Boże, coś Polskę”.
Ujeżdżalnia nie pomieściła wszystkich chętnych. Dla kilkuset osób zabrakło nawet miejsc stojących. Wieczór był prawdziwą manifestacją jedności narodowej, gdyż dla Polaków zorientowanych w napięciach, jakie istniały między różnymi towarzystwami, wymowne było zaproszenie do „Sporthalle” chóru Towarzystwa Śpiewackiego „Lutnia”, z którym „Sokół” pozostawał wcześniej w dosyć drapieżnych stosunkach. Tego wieczora publiczność była hojna. Zebrano około sześciu tysięcy marek, z czego prawie tysiąc przeznaczono na Towarzystwo Czytelni Ludowych. Pod wrażeniem skali gdańskiej uroczystości Polacy z Sopotu postanowili wznowić spotkania miejscowego „Sokoła”.
***
Gdańskie władze z niepokojem obserwowały eksplozję narodowej aktywności wśród Polaków. 13 maja 1919 na policję został wezwany prezes Dobrowolski i usłyszał, że decyzją władz rejencji „Sokół” gdański jest rozwiązany. A ponieważ był jednocześnie sekretarzem Okręgu IV Nadwiślańskiego, oznajmiono mu, że to rozstrzygnięcie obejmuje wszystkie jednostki Towarzystwa na terenie Prus Królewskich
.Gniazda podporządkowały się tej decyzji, licząc na rychłe zakończenie prac komisji pokojowej w Paryżu. Po rozwiązaniu „Sokola” automatycznie przestała działać Straż Ludowa. 17 maja rozwiązano też Podkomisariat Narodowej Rady Ludowej w Gdańsku pod zarzutem zdrady stanu. W obawie przed aresztowaniami Dobrowolski i pracownicy Podkomisariatu opuścili Gdańsk.
Po podpisaniu traktatu wersalskiego (28 czerwca 1919 roku) „Sokół” wznowił pracę, nie pytając władz o zgodę. Nowym prezesem wybrano redaktora „Gazety Gdańskiej” Jana Kwiatkowskiego. 11 grudnia 1919 roku w Warszawie spotkały się delegacje Towarzystwa z trzech porozbiorowych dzielnic. W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele władz państwowych, wojska i organizacji sportowych i tę datę przyjmuje się jako początek pracy Związku Towarzystw Gimnastycznych „Sokół” w Polsce. Z ust poznańskiego delegata padło wówczas zaaprobowane przez ogół oświadczenie, że Towarzystwo będzie służyć narodowi, a nigdy jednej partii politycznej. Prezesem ogólnopolskiego zarządu wybrano Bernarda Chrzanowskiego z Poznania. Powołano też ogólnopolskie pismo - miesięcznik „Sokół”.
W Wolnym Mieście
20 czerwca 1920 roku Gdańsk stał się siedzibą Okręgu I Dzielnicy Pomorskiej Związku, do którego należały gniazda z Gdańska, Sopotu, Kartuz, Tczewa, Wejherowa, Pucka, Skarszew, Kościerzyny i Starogardu. Pierwszym prezesem okręgu wybrano dyrektora banku „Kwilecki Potocki i Ska”, Franciszka Kręckiego, a naczelnikiem – mistrza krawieckiego Franciszka Garyantesiewicza. Gdańszczanie ćwiczyli i spotykali się najczęściej w gospodzie Marty Steppuhn. Kiedy w Wolnym Mieście ulokowały się polskie instytucje, szeregi „Sokola” zasilili pracownicy PKP, Poczty Polskiej, Komisariatu Generalnego RP, Rady Portu i Dróg Wodnych itd. W 1921 roku gniazdo liczyło już 146 członków, a w roku 1923 było ich 264 (ale ćwiczących tylko sześćdziesięcioro). W kolejnych latach liczebność gniazda wykraczała niewiele ponad dwie setki. W 1924 roku powstały jednostki Towarzystwa w Siedlcach i Oliwie, a w dwa lata później w Nowym Porcie.
***
Powojenne lat sprzyjały rozwojowi sportu i młodzież chętnie go uprawiała. Działające w Gdańsku organizacje sportowe były prowadzone z reguły przez Niemców i dla Niemców. By powstrzymać polską młodzież przed wstępowaniem do nich, już na początku 1920 roku gdański „Sokół” utworzył „polski oddział sportowy”, w którym prężnie działała sekcja lekkoatletyczna i piłki nożnej. Za boisko służył plac na terenie byłych koszar telegrafistów przy Heeresangerstrasse (Legionów) we Wrzeszczu, które przypadły Polsce w ramach podziału pruskiego mienia wojskowego po demilitaryzacji Wolnego Miasta (budynki zaadaptowano między innymi na kościół pw. św. Stanisława Biskupa i bursę polskich studentów politechniki gdańskiej).
W 1921 roku piłkarze „Sokoła” rozegrali mecze z drużynami z Tczewa, Starogardu i Skarszew, w lipcu 1922 roku zaś zmagali się w stolicy z warszawską „Koroną”. Po tym wyjeździe drużyna popadła w konflikt z zarządem na tle rozliczeń finansowych. Dalsze utrzymywanie zespołu było ponad możliwości niebogatego gniazda i zarząd go rozwiązał. Piłkarze nie zrezygnowali jednak z kopania piłki i po kilku tygodniach, 15 września, założyli własny klub sportowy. Miał nazywać się „Polonia”, ale władze Wolnego Miasta sprzeciwiły się takiej „prowokacji” i przyjęto nazwę „Gedania”.
Gdańskie gniazdo, jak i inne polskie organizacje, korzystało z ogrodu i gospody Marty Steppuhn. Ale na początku lat dwudziestych gospoda została zamknięta i rozebrana. Na szczęście, na Siedlcach „ujawnił się” nowy przyjazny adres. Była to restauracja „Zur Oberstrasse” (z salą taneczną i sceną) przy Obertstrasse 95 (Malczewskiego). Stanowiła własność Jana i Pauliny Majewskich, którzy przybyli nad Motławę w 1900 roku z okolic Lubawy. Jan pracował w Kaiserliche Werft. W 1920 roku zwolniono go za posyłanie dzieci do polskiej szkoły. Wtedy, by nie opuszczać Gdańska i mieć zapewniony stały dochód, Majewscy nabyli siedlecką posiadłość. Restauracja zajmowała parter, a piętro zamieszkiwali właściciele z gromadą dzieci. Do domu przylegał duży ogród, w którym ćwiczył „Sokół”. Majewscy udostępniali swój lokal polskim organizacjom, nie oczekując zapłaty.
26 października 1924 roku na placu przy Heeresangerstrasse „Sokół” urządził pierwszy „polski dzień sportowy”. Udział wzięli sportowcy z Gdańska, Sopotu, Siedlec i Oliwy. Rok później te same gniazda uczestniczyły „za granicą”, w Starzynie w powiecie puckim, w „zawodach kościuszkowskich okręgu gdańskiego Sokołów polskich”.
W roku 1925 Komisariat Generalny RP oficjalnie przyznał „Sokołowi” dawny wojskowy plac. Zarząd okręgu postanowił wznieść tu swoją siedzibę, czyli sokolnię. Komitet budowy rozprowadził wśród rodaków 558 deklaracji składkowych. Jak poinformowała „Gazeta Gdańska”, wróciło tylko 89 (33 puste), a działało w tym czasie dwanaście gniazd z około trzystu członkami (w większości byli to robotnicy kolejowi).
Plac przy Heeresangerstrasse został przystosowany do zajęć sportowych przy ogromnej pomocy klubu „Gedania”, który rozwijał się wspierany przez Polonię (zyskiwał wpływowych członków, tworzył nowe sekcje). Przebudowano płytę i wzniesiono trybuny, dla zajęć lekkoatletycznych wyznaczono bieżnię i przygotowano skocznię. Uroczystość otwarcia boiska trwała dwa dni (2-3 październik 1925 roku) i przerodziła się w manifestację patriotyczną. Po mszy świętej odprawionej przez księdza Bronisława Komorowskiego, na boisko przeszedł pochód z czternastoma sztandarami. Uroczystość uświetniła orkiestra Marynarki Wojennej z Gdyni. W 1929 roku wydzielono dwa boiska piłkarskie, zbudowano sześciotorową bieżnię i strzelnicę, w 1935 roku ukończono dwa korty tenisowe oraz szatnię z natryskami.
Budynek „Sokoła” w końcu stanął od strony Magdeburgerstrasse (Kościuszki) i służył druhom z Towarzystwa oraz sportowcom. Zarządzała nim Polska Rada Sportowa. Jak podaje Andrzej Bogucki, Niemcy zajęli i zniszczyli ten obiekt.
W 1926 roku na stadion przy Heeresangerstrasse przyjechały na zawody drużyny z wielu dzielnicowych gniazd. „Sokół” od początku konsekwentnie lansował hasło „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Zachęcał do uprawiania sportu wszystkich członków, bez względu na wiek i warunki fizyczne.
***
Przyjęta podczas warszawskiego zjazdu w 1919 roku deklaracja o apolityczności „Sokoła” nie była przestrzegana. Wielu działaczy miało poglądy zbliżone do Narodowej Demokracji i zapewne z tego powodu Towarzystwo nie poparło w 1926 roku przewrotu majowego, przez co popadło w niełaskę u rządzących, którzy w „odwecie” powołali konkurencyjnego „Strzelca”. Te spory polityczne wywoływały zgorszenie dużej części Polaków zasiedziałych w Gdańsku od pokoleń. Ich nastroje w pewnej mierze może oddawać tekst opublikowany 25 września 1926 roku w endeckim „Słowie Pomorskim” (wydawane w Toruniu): „od pewnego czasu występują z gdańskiego gniazda »Sokoła« rozmaici wyżsi urzędnicy Komisariatu Generalnego, delegacji Polskiej Rady Portu, dalej wyżsi urzędnicy Dyrekcji Kolejowej. Jest to fakt uderzający i nie można oprzeć się wrażeniu, że występują oni z »Sokoła« dlatego, aby przypodobać się rządowi »odrodzenia moralnego«, bo jak wiadomo rząd zwalcza »Sokoła« oraz Towarzystwo Powstańców i Wojaków, a natomiast proteguje »Strzelca« – lub też działają z nakazu otrzymanego z góry. Widać z powyższego, że »sanacja moralna« nie cofa się przed niczym w swojej zaciekłości, mimo że na placówce gdańskiej wszyscy bezwzględnie Polacy powinni się łączyć w naszych organizacjach, gdyż będziemy się mogli utrzymać tylko wówczas, gdy będziemy silni łącznością i jednością”. Od podobnego błędu Warszawa nie uchroniła się po raz drugi, kiedy w znamiennym w skutki roku 1933 założyła prorządowy Związek Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku, który konkurował z istniejącą tu Gminą Polską.
Po roku 1926 Okręg I „Sokola” działał w zasadzie bez wsparcia Warszawy i reprezentującego ją w Gdańsku Komisariatu Generalnego RP. Gniazda były dyskretnie obserwowane przez jego urzędników. W latach 1934-1936 zarządowi Okręgu przewodniczył znany gdański restaurator i kupiec Bronisław Kubicki, właściciel restauracji przy Am brausenden Wasser 5 (Wartka). Gdańska policja oceniała, że „Sokół” jest zrzeszeniem „umacniającym fizycznie swoich członków, przygotowującym militarnie oraz rozbudzającym bojowego ducha”. Tymczasem Towarzystwo miało w programie wyłącznie zajęcia paramilitarne o charakterze obronnym. I nic dziwnego, bo Polacy w Wolnym Mieście coraz częściej padali ofiarami pobić, kradzieży, morderstw, byli wyrzucani z mieszkań i pozbawiani pracy.
Bronisław Kubicki zmarł w styczniu 1937 roku, a jego pogrzeb przerodził się w manifestację patriotyczną. Na stanowisku prezesa okręgowego zastąpił go Wojciech Jedwabski, urzędnik PKP, znany działacz polonijny, jeden z organizatorów budowy boiska we Wrzeszczu. W ostatnim przedwojennym roku hitlerowskie bojówki tak często napadały na restaurację i sklep Majewskich przy Malczewskiego (dopuszczały się znieważania i bicia klientów), że restauratorzy byli zmuszeni sprzedać wszystko i opuścili nieprzyjazne miasto.
Tadeusz T. Głuszko
Pierwodruk: „30 Dni” 1/2010