Carillon - instrument, który potrafi wszystko
Szczegóły PROGRAMU znajdziesz tutaj
Anna Umięcka: - Jako twórcy i autorzy sukcesu m.in. Męskiego Grania, macie za sobą wiele lat doświadczeń, ale świat ogromnie przyspieszył, zmiany generacyjne zachodzą szybciej, czy więc na polskiej scenie muzycznej jest jeszcze miejsce na kolejny festiwal typu - kilka scen, jedzenie, silent disco i ciuchy od szafiarki?
Arek Stolarski, szef agencji LIVE: - Działamy na rynku już od 24 lat i obserwujemy, że cały marketing i komercja tego świata schlebia i bodźcuje młodych, których przecież - co oczywiście jest straszne - jest niestety coraz mniej. A dla nas nieco starszego pokolenia, ofert festiwalowych nie ma albo jest ich mało.
Sukces Męskiego Grania upoważnia nas, by sądzić, że to co robimy ma sens i jest dobrze postrzegane przez ludzi. Mamy więc doświadczenie i wiedzę, wiemy jakie mechanizmy działają, a jakie nie, i dlatego nie bijemy się o kolejny wakacyjny festiwal, tylko chcemy postawić na muzykę. Budujemy wydarzenie dla nas, czyli umownie dla pokolenia 35+.
Naszego jesiennego projektu nawet nie nazywamy festiwalem, tylko Inside Seaside - to oficjalna nomenklatura. Robimy wydarzenie citybreakowe z premedytacją - organizujemy miejsce i pretekst do spotkania się ludzi z różnych miejsc z Polski.
Męskie Granie 2023. Od Kayah i Bregovića po The Dumplings
Chcecie boomerów wyciągnąć z domów? To się uda?
- Właśnie wróciliśmy z jednego z największych festiwali w Europie - mówię o NN North Jazz Festivalu w Rotterdamie. Odbywa się od ponad 50 lat, jest outdoorowo - indoorowy, średnia wieku 45+, a sprzedają 60 tysięcy biletów. I ciężko je dostać! Mnie nie udało się wejść na Pata Methenego, chociaż było 3 tysiące miejsc, a na jazzowego wokalistę Gregory Portera przygotowano 10 tysięcy. To udowadnia, że taka oferta jest potrzebna.
Waszym partnerem jest Radio 357. To ważny trop estetyczny dla odbiorców?
- Tak, Trójka wychowała kulturowo bardzo dużą społeczność, a radio 357 kontynuuje jej dziedzictwo, zwłaszcza muzyczne. Pracują tu Marek Niedźwiecki, Piotr Stelmach, Kasia Borowiecka, Kuba Strzyczkowski, Marcin Cichoński plus oczywiście młodzi dziennikarze. Radio 357 jest więc dla nas naturalnym i silnym partnerem merytorycznym. Mają duży wpływ na dobór repertuaru, a obserwując ich listę przebojów, wiemy jak bardzo są różnorodni muzycznie. Ale też, co jest fenomenem, udało im się zbudować wokół siebie silną społeczność. Ponad 50 tysięcy ludzi co miesiąc wspiera ich finansowo, a słucha - drugie tyle. To też nasza publiczność i jej reakcja jest bardzo pozytywna. Mówią że czekali na taki festiwal i na pewno przyjadą do Gdańska.
Line up Inside Seaside jest szerszy niż Męskiego Grania. Z polskimi artystami na scenie spotkają się goście z zagranicy.
- Nie chcieliśmy robić kolejnego Męskiego Grania, ale coś większego i w ciekawy sposób budować line up. Polscy wykonawcy oczywiście będą, ale ponieważ ten rok traktujemy jako moment wypozycjonowania marki w świadomości uczestników w Polsce i w Europie, ale też wśród agentów międzynarodowych artystów, stąd pomysł, by headlinerem niedzielnym była angielska grupa, która wydała właśnie płytę - zespół Nothing But Thieves. Taki kierunek gitarowego grania zaczyna być teraz coraz mocniejszy i mam nadzieję, że w przyszłości będziemy mogli gościć u nas takich artystów, jak Idles czy Fontaines DC.
W muzycznym obszarze, o którym myślimy mieści się więc rockowe granie, ale oprócz tego bardziej kontemplacyjny Tom Odell czy scena jazzowa. Już ogłosiliśmy udział Leszka Możdżera, który wystąpi z gościem i będzie to na pewno bardzo udany koncert. I ciekawostka - udało nam się zebrać w oryginalnym składzie zespół Kury. Zagrają płytę “P.O.L.O.V.I.R.U.S.”. Nakład winylowy tej płyty przygotowany na jej 25-lecie, rozszedł się całkowicie, co udowadnia, jakie to było zjawisko.
Będziemy też sięgać po młodych, ciekawych artystów. Zagra m.in. Dawid Tyszkowski. Jego kariera rozwija się niesamowicie, w ubiegłym roku zagrał w Męskim Graniu na scenie “garażowej”, a w tym - zapełnił cały namiot Sceny Ż. Dawid przykuwa uwagę, świetnie opowiada, ma fajne historie i już swoją publiczność.
Festiwal Szekspirowski od przyszłej środy. Na te spektakle są jeszcze bilety
Inside Seaside odbędzie się w Amber Expo. Czy to jest dobra przestrzeń do słuchania muzyki?
- Pracujemy nad poprawą akustyki tego miejsca. Trwają prace modernizacyjne, które poprawią akustyczność pomiędzy poszczególnymi halami. Zrobiliśmy pomiary, zakupiliśmy systemy kotarowe, zaangażowaliśmy inżyniera dźwięku z Warszawy, żeby dostosować jakość dźwięku do możliwości hal. W pierwszym roku planujemy trzy sceny, ale mamy plany i pomysły rozwojowe, wiemy jak dobudowywać hale mobilne.
W tej chwili skupiamy się jednak na trzech scenach. Scena główna będzie nazywała się Gdańsk Stage i pomieści 5 tys. osób. Jej pojemność determinuje dobór artystów - nie możemy zaprosić kogoś, kto ma potencjał koncertowy na 10 tys. ludzi, bo spowoduje to tylko problem, a nie komfort. Ale to nam pasuje, bo nie są to jeszcze totalne gwiazdy, tylko perełki, które za moment nimi będą, a dziś dają gwarancję, że obejrzy naszego headlinera do 5 tys. ludzi.
Druga scena jest Teatralna. Wyposażymy ją dodatkowo w trybuny, część publiczności, ok. 30 proc., będzie mogła usiąść. Będzie też mniejsza scena, gdzie będziemy prezentować muzykę około jazzową. Tam wystąpią m.in. Niels Frahm czy Tom Odell.
Zapowiadacie formułę indoor. Co to dokładnie znaczy?
- Są dwa rodzaje wydarzeń: outdoor lub indoor. Outdoorowe mają bardziej piknikową formę, połowę ludzi w ogóle nie podchodzi pod scenę, spędzają czas na terenie festiwalu, a muzyka im towarzyszy przez głośniki czy na telebimach. Formuła indoorowa jest inna, powoduje, że wchodzimy w muzykę w danym pomieszczeniu. Do wersji indoor musimy jeszcze, w jakimś sensie, edukować, oswajać publiczność. Na Zachodzie już tak się dzieje.
Chodzi o to, że jak venue koncertowe jest już zapełnione, to do hali ustawia się kolejka i tyle osób wchodzi na koncert, ile wychodzi (w Rotterdamie przyszedłem za późno i dlatego nie dostałem się na Pata Mathenego).
Na naszym wydarzeniu przewidujemy 8-10 tysięcy osób dziennie - stąd kilka scen i dodatkowe strefy, food hall i telebimy pokazujące poszczególne sceny. Ale pojemność największej sceny obliczona jest na 5 tysięcy osób. Ludzie muszą mieć tego świadomość, że jeśli chcą zobaczyć ulubionego wykonawcę, muszą wcześniej przyjść, ewentualnie poczekać w kolejce. Mam nadzieję, że nasza publiczność to zrozumie. Będziemy oczywiście o tym komunikować, poza tym będzie dywersyfikacja i każdy zawsze coś dla siebie znajdzie.
Wystawa na 25-lecie CSW Łaźnia. Wen-Ying Tsai i jego cybernetyczne rzeźby
W tak trudnych pod względem ekonomicznym czasach, przygotowanie dużego wydarzenia oznacza wiele niewiadomych, zmiany cen lotów chociażby. Nie zniechęciło to was do działania?
- To bardzo istotna kwestia dla organizatorów. Kiedy zapadła decyzja o organizowaniu festiwalu, mieliśmy już konkretne plany. Nagle pojawiła się wojna, inflacja, dlatego skróciliśmy czas festiwalu do dwóch dni. Docelowo planujemy trzydniowy. Nie szarżujemy też z cenami biletów - dla patrona Radia 357 karnet dwudniowy kosztuje 357 zł. Przy międzynarodowym składzie i 30 zespołach to rozsądna cena.
Wykorzystaliśmy też nasze doświadczenie i wieloletnie partnerstwo z wieloma podwykonawcami. Udało nam się ich przekonać, że w tym roku trochę wszyscy inwestujemy, optymalizujemy koszty, bo planujemy to wydarzenie na lata. Więc niezależnie od tego, ile osób nam zaufa za pierwszym razem, jakość będzie tak samo dobra, bo zależy nam, żeby ich zachwycić.
Mamy naprawdę fajne pomysły i jeżeli nie wdrożymy ich już w pierwszym roku, to przegramy. Trwają bardzo intensywne prace, mamy już partnerów, którzy nam pomagają, sponsorów, zaufali nam patroni medialny, ale wciąż jeszcze trwają rozmowy i jestem optymistą.
Ogłosiliście narodziny nowego projektu tydzień temu. Jakie są pierwsze wrażenia?
- Odbiór na ogłoszenie tego wydarzenia, i branży i ludzi z naszego pokolenia, jest mega pozytywny. Jesteśmy tym bardzo zbudowani, jak też dynamiką sprzedaży biletów. Jest zaskakująca, mimo że do listopada jest jeszcze mnóstwo czasu.
11 listopada ma znaczenie?
- Inside Seaside odbędzie się 11 i 12 listopada, ale nie wiążemy go z Dniem Niepodległości. Po prostu, w Polsce trwa wtedy przedłużony wolny weekend, jak w majówkę czy Boże Ciało. Ludzie planują wyjazdy, a Gdańsk jest świetną destynacją - można przyjechać do fajnego miasta i spędzić dobrze czas ze znajomymi na naszym wydarzeniu. Ktoś posłucha Nilsa Fhrama, a ktoś inny odkryje młodą obiecującą artystkę. A będą niespodzianki, bo ogłosiliśmy dopiero połowę line upu. Prowadzimy też rozmowy z jednym z lepszych trójmiejskich food halli.
Gospodarzem Inside Seaside jest Miasto Gdańsk. Męskie Granie też narodziło się w Gdańsku, ale potem ruszyło w Polskę. Czy tak będzie też z tym projektem?
- Nie ma o tym mowy! Nie planujemy mobilności tego festiwalu, chcemy rozwijać go w Gdańsku, o kolejne dni i kolejne sceny. Jesteśmy stąd i tu działamy, ja mieszkam w Oliwie. Jako agencja Live, od lat promujemy trójmiejską scenę organizując np. z ulicą Elektryków i B90 festiwal Sea You. Pomagamy zafunkcjonować i pokazać szerszej publiczności ich twórczość i to się udaje. Po dwóch edycjach Sea You już wiemy, że wiele zespołów zagrało potem na innych festiwalach.
Doceniamy potencjał Miasta jako gospodarza i przestrzeń Targów, które bardzo otwarcie nas przyjęły. Potrzebujemy takiej przestrzeni, a Targi też muszą szukać dywersyfikacji swojej działalności. Mam nadzieję, że poprawiając ich akustykę, zmienimy myślenie tym miejscu i dzięki temu jeszcze więcej rzeczy będzie się mogło w Trójmieście wydarzyć.