PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Kościół Mariacki

Kościół Mariacki
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Kościół Mariacki jest prawdziwą skarbnicą nawiązań kulturowych i obiektów związanych z przybyszami z daleka.
Wchodząc do kościoła przechodzimy pod wieżą. Przestrzeń zepchnięta obecnie do funkcji kościelnej kruchty, niegdyś cieszyła się rangą odrębnej kaplicy pod wezwaniem św. Olafa. Św. Olaf, norweski władca z przełomu pierwszego i drugiego tysiąclecia, reformator kraju i promotor jego chrystianizacji, był popularnym świętym północnoeuropejskiego średniowiecza. W Gdańsku jego wezwanie nosił również kościół parafialny na Wisłoujściu, a rzeźbę przedstawiającą świętego króla oglądać można w Kościele Wieczerzy Pańskiej w kompleksie Kościoła św. Trójcy na Przedmieściu.

Innym skandynawskim nawiązaniem w tym samym miejscu jest mocno zniszczony dzwon, częściowo wmurowany w południową ścianę kruchty, nazywany "Dzwonem z Iwangorodu". Jego historia wiąże się ze zwycięstwem szwedzkiego króla Karola XII nad Rosjanami w bitwie pod Narwą. Iwangorod, to dzisiejszy estoński Jaanilinn. Kto i w jakim celu wykonał dzwon oraz jak trafił się do Gdańska - pozostaje tajemnicą, a próby jej wyjaśnienia nie dały jak dotąd satysfakcjonujących rezultatów.
Jeszcze przed przejściem do głównej nawy warto zadać sobie nieco trudu i odszukać w posadzce płytę nagrobną Ewerta Ferbera (tuż obok dzwonu z Iwangorodu), protoplasty gdańskiej rodziny patrycjuszowskiej. Ewert i jego brat Gowel przybyli do Gdańska z Nadrenii w dzisiejszych zachodnich Niemczech na początku XV w. Błyskawiczna kariera rodu i jego absolutne wrośnięcie w Gdańsk, jest przykładem na to, że przybysze z innych części świata tu, nad Motławą stawali się niekiedy bardzo szybko nie tylko przedstawicielami gdańskiej kultury miejskiej, ale także jej krzewicielami i mecenasami.

Główny ołtarz Kościoła Mariackiego to dzieło przybysza z południowych Niemiec. Był nim mistrz Michael z Augsburga, prawdopodobnie nazwiskiem Schwarz, być może uczeń samego Albrechta Dürera. Augsburg leży w Szwabii, nic więc dziwnego, że autora wspaniałego dzieła późnego gotyku, jakim jest wielki ołtarz Kościoła Mariackiego określano mianem "Szwaba z Augsburga", przy czym wyraz "Szwab" jest w tym przypadku li tylko określeniem pochodzenia artysty i nie ma nawet śladu negatywnego zabarwienia, jakie występuje w języku polskim. Powierzenie mistrzowi z Augsburga wykonania ołtarza było inwestycją niezwykle drogą. Łączny koszt materiałów i robocizny wyniósł 13,5 tysiąca grzywien (wagowo ponad 2,5 tony srebra).

W nawie północnej, tuż obok Kaplicy św. Anny znanej ze wspaniałej rzeźby Pięknej Madonny, oglądać możemy do dziś kamienną płytę przykrywającą grób Martina Opitza. Ów urodzony na Śląsku w mieszczańskiej rodzinie poeta, a przy okazji również dyplomata, polityk, uważany jest za jednego z ojców literatury, a w szczególności poezji niemieckiej. Podobnie jak Mikołaj Rej w Polsce, postulował Opitz odejście od dominacji łaciny w niemieckiej sztuce i zastąpienie jej niemczyzną. Jego obecność w Gdańsku, zakończona śmiercią w trakcie epidemii, wiązała się z misją, jaką powierzył mu Władysław IV, którego miał być okiem i uchem w niepokornym mieście nad Motławą.
W północnej nawie, tuż nad wejściem do Kaplicy św. Reinholda, zawieszone jest duże i nieco przerażające w formie epitafium. Wśród ozdób otaczających owalną tablicę inskrypcyjną pojawiają się trzy ludzkie, naturalnej wielkości szkielety, o czaszkach z ogromnymi oczodołami. To pochodzące z połowy XVII w. epitafium Guldensternów (wł. Gyllenstiernów), szwedzkich arystokratów, stronników polskich Wazów w ich pretensjach do tronu szwedzkiego, co uczyniło z nich politycznych wygnańców z ich północnej ojczyzny.

Kolejnym Szwedem, który na zawsze spoczął w Kościele Mariackim był Göran Posse. Jego pochodzące z lat 20. XVII w. epitafium oglądać możemy w Kaplicy św. Katarzyny w południowej nawie. Göran Knutsson Posse był szwedzkim magnatem, zwolennikiem wyzutego ze szwedzkiego władztwa Zygmunta III Wazy, który podobnie jak Guldensternowie, by ratować życie uciec musiał ze Szwecji. Jako najaktywniejszy aktor działań rewindykacyjnych Zygmunta III, stał się Posse nieformalnym przywódcą szwedzkiej emigracji, zwłaszcza tej jej części, która na miejsce wygnania wybrała Gdańsk, miasto bezpieczne dla wygnańców, a jednocześnie najbliższe skalistym brzegom ich ojczyzny.

Przykładem nawiązywania do dość odległej kultury w dawnym Gdańsku może być również obecność hebrajskich napisów na niektórych epitafiach. Zobaczyć możemy je choćby na epitafium Constantina Ferbera i sąsiadującym z nim epitafium Eduarda Blemke. W obu przypadkach hebrajskie litery składają się tzw. tetragram, czyli niewypowiadalne imię starotestamentowego Boga.
Z epitafium Eduarda Blemke wiąże się osoba przedstawiciela wpływów niderlandzkich, jakim był niewątpliwie Willem van den Blocke, któremu przypisuje się autorstwo tego wspaniałego dzieła. Syn Willema, Abraham van den Blocke, jest autorem wspaniałego, choć kiedyś budzącego wielkie kontrowersje pomnika nagrobnego małżonków Bahr, stojącego w północnym ramieniu transeptu oraz prawdopodobnie wspomnianego wcześniej epitafium Görana Posse. Z Willemem i jego synami spotkamy się jeszcze w kilku punktach naszej wędrówki.
Niewiele brakowało, byśmy mogli poszczycić się jeszcze jednym wspaniałym twórcą kultury związanym z Kościołem Mariackim. Otóż sam król muzyki organowej, Jan Sebastian Bach, starał się swego czasu o posadę kantora w tym kościele. Jego kandydatura została jednak przez starszych parafii odrzucona.

A już na sam koniec śledzenia wielokulturowości obecnej w Kościele Mariackim wspomnieć można z lekkim przymrużeniem oka o opowiadanej od jakiegoś czasu legendzie, jakoby w Kościele, gdzieś w okolicy Kaplicy Ferberów, istniał czakram, czyli jedno z miejsc, gdzie koncentruje się energia naszej planety. Czy rzeczywiście coś tam jest, czy po prostu pozazdrościliśmy sławy czakramowi wawelskiemu, trudno orzec. Ale jako że czakram jest pojęciem wywodzącym się z kultury indyjskiej, niezależnie od tego, czy to prawda, czy nie, opowiadanie o nim w kontekście Kościoła Mariackiego dowodzi, że przenikanie kultur w Gdańsku trwa w najlepsze.