10 lat temu ukazał się album „Prąd”, który zrewolucjonizował polski mainstream i uczynił Natalię Przybysz jedną z najbardziej charyzmatycznych wokalistek w kraju. Utwory „Miód” i „Nazywam się niebo” podbiły wówczas radiowe playlisty, krytycy porównywali jej twórczość do Amy Winehouse i Jacka White’a, a wydawnictwo przekroczyło nakład 30 tys. egzemplarzy i pokryło się platyną.
W ten sposób Natalia Przybysz, która rozpoczęła karierę bardzo młodo u boku siostry w popularnej grupie r’n’b Sistars, weszła w artystyczną dojrzałość i niezależność dzięki bluesowi i soulowi. „To są smutne piosenki śpiewane z uśmiechem, ponieważ uwielbiam śpiewać. Janis Jopin trochę mnie przekonała do tego, że czasem warto zanurzyć się w ciemnej stronie życia, żeby użyć muzyki, którą się kocha do uzdrowienia” – wokalistka opisywała pracę nad płytą. „Z kolei Marvin Gaye śpiewał, żeby nie bać się smutku, żalu i czegokolwiek trudnego. Śpiewanie jest stworzone do uzdrowienia siebie”.
Obok autorskich utworów osadzonych w najlepszej tradycji amerykańskiej muzyki, na „Prądzie” nie zabrakło również polskich klasyków – „Kwiatów Polskich” z repertuaru Czesława Niemena i „Do Kogo Idziesz?” Miry Kubasińskiej. Do dziś Natalia Przybysz konsekwentnie podążą w wytyczonym wtedy kierunku, nagrywa kolejne albumy i cały czas pozostaje na topie. Z okazji okrągłego jubileuszu tamten przełomowy materiał zostanie wykonany w całości w nowych aranżacjach, ale wciąż z dawnymi emocjami.