- Jestem zaszczycony waszą obecnością i tym, co dzisiaj usłyszałem. Czuję się też onieśmielony, bo jestem, jak to mówią, cichy i pokornego serca człowiek - nie ukrywał wzruszenia kpt. w st. spocz. inż. Henryk Bajduszewski podczas uroczystości z okazji 98. urodzin, w środę, 19 stycznia, w jednym z wrzeszczańskich lokali. - W czasie walki, która przypadła na lata mojej młodości, jako polski żołnierz myślałem tylko o tym, żeby Polska była wolna, i żeby wszyscy ludzie byli sobie równi, szczęśliwi.
Młodym powtarza dziś te słowa: „mam nadzieję, że nigdy nie będziecie musieli walczyć w obronie Polski”. Kiedy wybuchła II wojna światowa, sam miał zaledwie 15 lat - urodził się 19 stycznia 1924 roku w Bydgoszczy. Walczył w II Korpusie Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Do Gdańska, z Anglii, przypłynął w grudniu 1946 roku. Jak wspomina, widok zniszczonego miasta był poruszający, ale i tak radość, że Gdańsk znowu jest Polski, była nie do opisania. Jednocześnie, mieszała się ona ze strachem.
- Przyjazd do Polski był bardzo zaskakujący. Nasz statek zacumował w gdańskim porcie, na nabrzeżu wolnocłowym, o godzinie 7:00. Jak tylko zacumowaliśmy, ogarnęło nas przerażenie, bo zobaczyliśmy podjeżdżające samochody i wysypujące się oddziały KBW z karabinami i bagnetami. Myśleliśmy, że nas wywiozą. Czekaliśmy niespokojnie. Dopiero koło godziny 15:00 statek zaczął się rozładowywać - opowiada Henryk Bajduszewski.
Z gdańskiego portu, podobnie jak inni, trafił do "Narwiku" - wojskowego obozu repatriacyjnego, który pełnił m.in. funkcję obozu przejściowego dla polskich żołnierzy powracających drogą morską z Zachodu, głównie z Anglii. Z powodu spraw biurokratycznych spędził tam prawie półtora tygodnia. Kiedy tylko wydano mu dokumenty, pojechał do rodzinnego Torunia. Stamtąd - do rejonowego Urzędu Telefoniczno-Telegraficznego w Poznaniu, skąd w 1949 roku został przeniesiony do Gdańska. Pracował przy odbudowie i rozbudowie urządzeń łączności. Został tu na stałe.
W Gdańsku ukończył studia - w 1955 roku uzyskał tytuł inżyniera łączności o specjalności techniki przenoszenia przewodowego, na Wieczorowej Szkole Inżynierskiej przy Politechnice Gdańskiej na Wydziale Elektrycznym. Tak rozpoczęła się jego kariera zawodowa - był m.in. kierownikiem Pracowni Elektrycznej i Teletechnicznej w Technikum Łączności w Gdańsku, pełnomocnikiem dyrektora Okręgu Poczty i Telekomunikacji w Gdańsku, wreszcie dyrektorem Gdańskiego Przedsiębiorstwa Robót Telekomunikacyjnych w Gdańsku. W 1966 roku został powołany na prezesa Oddziału Gdańskiego Stowarzyszenia Elektryków Polskich (członkiem był od 1956 roku) - tę funkcję pełnił aż do 1979 roku. W 1999 roku decyzją Walnego Zjazdu Delegatów SEP za swoją pracę i zasługi w stowarzyszeniu uzyskał tytuł Członka Honorowego, co jak przyznał, jest dla niego ogromnym powodem do radości i dumy.
Obecnie w przygotowaniu jest książka Henryka Bajduszewskiego, w której zawarł swoje wspomnienia. Pozycja prawdopodobnie ujrzy światło dzienne w połowie tego roku.
- Cieszę się ogromnie, że mogę przekazać to, co przeżyłem. To są fakty i moje odczucia, szczególnie z okresu wojennego. Miałem odrobinę szczęścia, że przeszedłem przez te wszystkie niebezpieczeństwa i trudności bez szwanku. Czuję wielką radość, że doczekałem takiego wieku, choć przyznam, że nigdy nie spodziewałem się, że dotrwam tak blisko setki - śmieje się jubilat.
Od 2002 roku Henryk Bajduszewski jest członkiem, a obecnie prezesem Pomorskiego Zarządu Wojewódzkiego Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych w Gdańsku. Podczas publicznych wystąpień kombatantów, między innymi z okazji obchodów Powrotu Gdańska do Macierzy 28 marca - upamiętniających zawieszenie biało-czerwonej flagi na dachu Dworu Artusa po ponad 150 latach - wielokrotnie podkreślał, że wszyscy żołnierze walczyli wówczas przeciwko wspólnemu wrogowi, jakim był niemiecki okupant.
- Mimo, że stacjonowaliśmy w różnych rejonach Europy, wszyscy broniliśmy ojczyzny. To przykre, że ludzie, którzy nie przeżyli wojny, dziś oceniają żołnierzy radzieckich czy polskich. Młodzi ludzie, Rosjanie, Polacy, szli w jednej linii. Tu polegli, tu zostali. To nie był ich wybór. O historii trzeba mówić prawdziwie, tak, jaka ona była - apelował.
Za swoją wieloletnią działalność zawodową i stowarzyszeniową odznaczony został m.in.: Złotym Krzyżem Zasługi (1965), Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1971), Srebrnymi i Złotymi Odznakami Honorowymi Stowarzyszenia Elektryków Polskich i Naczelnej Organizacji Technicznej. Za udział w II Wojnie Światowej (1939-1945) odznaczony brytyjskim Medalem Wojny (War Medal 1939-1945) i Gwiazdą Italii (Italy Star) oraz Krzyżem Czynu Bojowego Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. W 1995 roku uzyskał status Weterana Walk o Niepodległość. W 2002 roku otrzymał medal Pro Patria.
Podczas uroczystości z okazji 98. urodzin z rąk Lidii Kusz, wiceprezes Pomorskiego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Gdańsku Henryk Bajduszewski przyjął odznaczenie powojennego Złotego Krzyża Orderu Virtuti Militari i Złoty Krzyż Grunwaldu. W imieniu prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz, Monika Chabior - zastępczyni ds. prezydent ds. rozwoju społecznego i równego traktowania, złożyła na ręce jubilata list gratulacyjny i oprawiony portret autorstwa fotoreportera naszego portalu Dominika Paszlińskiego. Urodzinowe gratulacje oraz upominki Henrykowi Bajduszewskiemu wręczyli także obecni przedstawiciele marszałka województwa pomorskiego: Agnieszka Kapała-Sokalska i Andrzej Kowalczys.
Zobacz fotorelację z uroczystości: