Spotkanie ze Sławiną Kosmulską i promocja jej książki „(Nie)znane życie figuranta Lecha Bądkowskiego” to część wydarzeń wpisujących się w Obchody Roku Lecha Bądkowskiego. Na spotkanie autorskie we wtorek, 18 lutego 2020 w Filii Gdańskiej Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Josepha Conrada Korzeniowskiego w Gdańsku przy ulicy Mariackiej przyszło kilkadziesiąt osób, prowadziła je Alina Kietrys.
Książka o ojcu to mój obowiązek
Wspomnienia o Bądkowskim wydały dwie regionalne instytucje zajmujące się promocją literatury pomorskiej - Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Josepha Conrada Korzeniowskiego w Gdańsku oraz Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie. Powód to przypadająca w styczniu 2020 setna rocznica urodzin wybitnego Pomorzanina, pisarza, dziennikarza, działacza politycznego, kulturalnego i społecznego, sygnatariusza Porozumień Sierpniowych.
Sławina Kosmulska odpowiadała na pytania prowadzącej spotkanie dziennikarki i publicystki Aliny Kietrys i osób obecnych w bibliotece, które znały Bądkowskiego lub z nim współpracowały. Promocja książki „(Nie)znane życie figuranta Lecha Bądkowskiego” stała się też okazją do wspomnień o Lechu Bądkowskim.
Pierwsze z pytań prowadzącej dotyczyło decyzji o wydaniu książki.
- Wiedziałam, że wiele osób nie dostrzega roli, jaką ojciec odegrał na różnych płaszczyznach - mówiła Sławina Kosmulska. - Nie tylko nie wiedzą jak wyglądało jego życie rodzinne, ale i jego działalność. Tak naprawdę książkę zaczęłam tworzyć kilkanaście lat temu, nie wiedząc czy to będą zapiski dla najbliższych, czy coś więcej. Jednak kiedy zebrałam dużo materiałów, dotarłam do rodzinnych źródeł, do nieznanych dokumentów, zrodziła się myśl, że to mój obowiązek. A z dokumentów SB, do których miałam dostęp, wyłonił się też obraz, jaki służba miała o ojcu. Pierwszy zapis o nim to moment powstania Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, czyli rok 1956, a potem 1968 rok, kiedy ojciec jest uważany przez SB za osobę kluczową na i dla Pomorza. Dostaje kryptonim "inspirator". Służby uważały ojca za postać odgrywająca bardzo ważną rolę.
“Powiedz, że jestem literatem”
Córka Bądkowskiego przyznała, że uświadomienie sobie roli ojca, tego że “nie jest taki jak ojcowie koleżanek” było procesem.
- W podstawówce na jednej z lekcji każdy musiał powiedzieć, kim jest jego ojciec - mówiła Kosmulska. - Nie wiedziałam, jak mam nazwać to, co mój ojciec robi, czym się zajmuje. Po powrocie do domu zapytałam go, co mam mówić, a on na to “powiedz, że jestem literatem”. I od tej pory tak właśnie odpowiadałam na pytania o ojca. Już bardziej świadomie zdałam sobie sprawę z tego, kim jest w okresie dojrzewania, w ostatnich klasach liceum. Zorientowałam się, że ojciec jest osobą ważną i inną niż ojcowie moich koleżanek. Ojciec zaczął mnie zabierać na różne spotkania literatów, zachęcać do udziału w różnych przedsięwzięciach. (...) Liczył chyba też, że przejmę po nim pałeczkę.
Sławina Kosmulska przyznała, że od lat dopomina się o pamięć o ojcu, o jego roli, nie tylko na Pomorzu, i działaniach związanych nie tylko z promowaniem kaszubszczyzny.
- Ten rok 2020, rok pamięci o Lechu Bądkowskim, zmienia dotychczasową sytuację - powiedziała Kosmulska. - Bo rzeczywiście wcześniej ojciec był pomijany w wielu dokumentach dotyczących strajku, tworzenia i działania Solidarności. Także z tego okresu, kiedy założył Samorządność. Na wystawie w ECS, jest jedna strona numeru "Samorządności" i ani słowa, że była założona przez ojca jako samodzielny dodatek do Dziennika Bałtyckiego. (...) Na pewno był bardzo doceniany przez Kaszubów I Kociewiaków, spotykał się z masą ludzi, te osoby, które tworzyły Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie doceniały go, ale na pewno ojciec nie chciałby, żeby sprowadzać jego działalność do stricte regionalnej, do kaszubszczyzny właśnie. Ma przecież wiele innych zasług.
Nieznane dokumenty czekają na odkrycie
Sławina Kosmulska przypomniała podczas spotkania swoją mamę, żonę Lecha Bądkowskiego, z którą - choć się rozstali - do końca życia Bądkowskiego pozostawali w bliskiej relacji.
- Należy jej się ciepła pamięć, moja i całej rodziny - mówiła autorka. - Mama była niezwykłą osobą, rozumiejącą ojca jak nikt, pełną tolerancji i wiary w niego. Na wiele mu pozwalała, na pewno wiele rzeczy ją bolało i wiele miała mu za złe, ale przechodziła nad tym wszystkim do porządku dziennego. To jej zawdzięczam, że nie było sytuacji, w których musiałam opowiadać się po czyjejś ze stron.
Wytłumaczyła też, dlaczego postanowiła wycofać się w książce ze zbyt osobistych wspomnień.
- Kiedy wiedziałam, że książka ma szansę się ukazać, zdecydowałam, że te osobiste wątki i wspomnienia byłyby niestosowne - powiedziała Kosmulska. - Pisałam je raczej z myślą o swoich bliskich. Uznałam że takie zapiski nie nadają się jako zbyt intymne. Po dotarciu do nowych dokumentów, znalezieniu wspomnień rodzinnych nie chciałam, żeby moje wspomnienia osobiste przytłumiły główną myśl książki.
Alina Kietrys przypomniała, że w 1976 Lech Bądkowski przekazał bibliotece PAN swoje dokumenty i zastrzegł, że mogą zostać upublicznione po 50 latach od jego śmierci. Rok 2026 przyniesie być może kolejne zaskoczenia i być może... nową książkę o Lechu Bądkowskim.
Sławina Maria Kosmulska, z domu Bądkowska, urodziła się w Gdańsku w 1953 r. Absolwentka I Liceum Ogólnokształcącego i Politechniki Gdańskiej – Wydziału Budownictwa Lądowego (w czasie studiów zaangażowana w działalność Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, prezeska klubu studenckiego Pomorania). W latach 80. i 90. w NSZZ „Solidarność” i w Gdańskim Komitecie Obywatelskim. Jako inżynier przez lata pracowała w biurze projektów. Od 2007 r. współpracowała z Wydziałem Zarządzania Politechniki Gdańskiej, Uniwersytetem Gdańskim, Wyższą Szkołą Bankową oraz Sopocką Szkołą Wyższą, w których prowadziła zajęcia z wyceny nieruchomości. Aktywna w organizacjach zawodowych. Publikowała seryjne artykuły w miesięczniku „C.H Beck Nieruchomości” i innej prasie branżowej, zasiadała w Państwowej Komisji Kwalifikacyjnej Rzeczoznawców Majątkowych. W 2009 r. ukończyła studia podyplomowe w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Do dzisiaj czynna zawodowo i społecznie (jako radna dzielnicy Osowa, członkini Gdańskiego Komitetu Obywatelskiego, Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Poległych Stoczniowców 1970, stowarzyszenia Wszystko dla Gdańska i ZKP; wspiera fundacje opiekujące się zwierzętami). Ma męża Sławomira i dwoje dorosłych dzieci: Miłosławę i Macieja Barnima.
|