Edmund Tilney był postacią autentyczną. Na XVI - wiecznym dworze królowej Elżbiety piastował tytuł Master of the Revels, czyli Mistrza dworskich rozrywek. Sprzyjał królowej i dbał, by sztuki teatralne nie podejmowały żadnych kontrowersyjnych tematów. Czas jego władzy zbiegał się z twórczością Wiliama Szekspira, który miał z nim nieustające problemy. Tilney dbał też o morale - w teatrze elżbietańskim kobiety nie mogły występować na scenie. Złamanie tej zasady groziło zamknięciem teatru i uwięzieniem winnych.
Ten historyczny zakaz stał się osią dramatu, który napisał Lee Hall na podstawie scenariusza Marca Normana i Toma Stopparda do filmu “Zakochany Szekspir”. W treści sztuki fakty mieszają się z fikcją. Film “Zakochany Szekspir” zebrał siedem Oskarów i nagrodę Bafta, sztuka Halla jest nie mniej udana. A gdańska premiera?
Miłość w cieniu pieniędzy
Córka bogatego kupca Viola de Lesseps) tak bardzo marzy o byciu aktorką, że przybiera nazwisko Thomas Kent i ukrywając pod przebraniem swoją płeć dołącza do trupy Philipa Henslove’a (Grzegorz Gzyl). Jest zdolna i idzie jej coraz lepiej. Zresztą w Teatrze Rose nie trudno jest zabłysnąć - pozostali aktorzy to zabawne jąkały (Zbigniew Olszewski w roli Wabasha) i rzezimieszkowie (Hugh Fennyman - Cezary Rybiński), którzy z teatrem nie mają nic wspólnego, ale tylko tacy zgłosili się casting. Lecz równocześnie piękna Viola spotyka na balu początkującego aktora i dramaturga Willa Szekspira (Michał Jaros). Pomiędzy młodymi wybucha namiętny romans, chociaż młoda panna ma narzeczonego. Jest nim Lord Wessex (Grzegorz Otrębski). Panna lorda nie kocha, ale on ma tytuł szlachecki, a ona pieniądze - ślub z woli ojca jest więc nieunikniony.
Intrygę komplikuje rywalizacja pomiędzy londyńskimi teatrami, które borykają się - jak wszystkie teatry świata w każdym czasie - z brakiem pieniędzy. Właściciel teatru Curtain, Richard Burbage (Robert Ninkiewicz) chce podkupić Willa, który dostał już zadatek na - wciąż nie napisaną przez niego - sztukę dla Rose. Willowi, który ma kryzys twórczy podpowiada tematy przyjaciel - ceniony dramaturg Kit Marlowe (Marek Tynda).
Nadchodzącą premierę może uratować od sromotnej porażki, jak sam o sobie mówi - Wielki Aktor - Ned Alleyn (Piotr Biedroń), który pojawia się nagle w Rose i zgadza się zagrać rolę Merkucja. Tylko jaki w ogóle ma tytuł ta sztuka? Romeo i Ethel, córka pirata czy Merkucjo, jak obiecuje Alleynowi Will? A może jednak Romeo i Julia?
Intryga się zapętla, przyspiesza, pędzi - z prędkością przebiegających przez scenę w tę i spowrotem aktorów, co nie ułatwia nam, widzom, koncentracji - i zdecydowanie zanosi się na katastrofę. Tym bardziej, że... (tu oddech) szuka powinna być kasowa, więc najlepiej o piratach, jednak królowa (dostojna i pełna kólewskiej godności Małgorzata Brajner) chce zabawnej komedii z psem, a Willowi ostatecznie wychodzi melodramat.
Przepis na letni przebój
Taka wielopoziomowa farsa, komedia omyłek, to świetny materiał na letni przebój. Pod warunkiem, że zagra ją tak zgrany zespół jak aktorzy Teatru Wybrzeże, a wyreżyseruje Paweł Aigner, ten sam, który brawurowo przeniósł na scenę “Wesołe kumoszki z Windsoru”. Aigner obiecywał widowisko “dynamiczne, z dużą dawką humoru, swą młodzieńczą energią nawiązujące do Wesołych Kumoszek” i obietnicy dotrzymał. Czasami może aż za bardzo, bo jeśli temu spektaklowi można coś zarzucić to właśnie zbytnie podobieństwo do poprzednika. Ale kto zachwycił się “Kumoszkami” nie będzie zawiedziony.
Jest śmiesznie i szybko. Aigner sięgnął po wypróbowane środki - aktorzy grają czasem na kilku planach jednocześnie, co wymusza sama konstrukcja sceny elżbietańskiej, gdzie podest wyprowadzony jest głęboko w publiczność. Ta fizyczna bliskość skraca dystans i kreuje intymność, którą jeszcze podbijają wpadający w tłum aktorzy, grający często spomiędzy widzów i do widzów. A to angażuje mocniej emocje.
“Zakochany Szekspir” to wielkie komediowe widowisko - trwa 3 godziny i 15 minut i nie zwalnia ani na minutę. Taka konwencja wymaga od aktorów nie tylko ekspresji, ale i znakomitej kondycji. Nawet sceny miłosne są dynamiczne, a lirykę zastępuje żart, ale nawet przy takim tempie sprawdza się duet dwojga kochanków - pomiędzy Willem kreowanym przez Michała Jarosa, a Violą Marty Herman błyska namiętność, snuje się czułość, a kiedy trzeba nostalgia.
Są znów piękne stroje Zofii de Inez (wspaniała kreacja królowej) i dość skromna scenografia (Magdalena Gajewska), która czasem tylko “sygnalizuje” temat. Aktorzy ogrywają rekwizyty, ławka może zagrać łódź, stół katafalk, prześcieradło - łoże. W uzupełnianiu obrazów pomaga nam muzyka Paddy`ego Cunneena. To ona buduje w naszej wyobraźni brakujący wystrój dworu czy portowej karczmy.
Ta zamiana sensów to konsekwencja przyjętej formuły szkatuły, miejscami teatru w teatrze i ale też klimatu elżbietańskich czasów, gdzie mężczyzna w damskim stroju na scenie nie budził sprzeciwu, lecz kobieta w tym miejscu tak.
Spektakl aż skrzy się od drobnych epizodów, które zagrane błyskotliwie rozbijają, lecz nie wybijają akcji z rytmu i często drugim planie dzieją się zabawniejsze rzeczy, niż na pierwszym - warto zwrócić uwagę na Marcina Miodka w jednej z pierwszych scen. Gra... ogień! Ale jak! Trudno się nie roześmiać. A jego cytat z “Kumoszek”, gdy na chwilę wprowadza na scenę postać z poprzedniego spektaklu to jedna z perełek przedstawienia.
Zresztą (na marginesie) umiejętności tego aktora, aż się proszą o większą rolę. Gdyby nie jego poruszająca kreacja w nomen omen “Kreacji” Ireneusza Iredyńskiego, można by sądzić, że to tylko mistrz drugiego planu, który zresztą nawet “spod halabardy” często kradnie show.
Po pierwsze - aktorstwo. Po drugie - tekst
Od przyjętej w “Zakochanym Szekspirze” formy trudno wymagać pogłębionych charakterów postaci. Kreślone są więc grubą kreską jak Niania, grana przez Małgorzatę Oracz czy Ned Alleyn w wykonaniu Piotra Biedronia. Najbardziej wysublimowany jest może Philip Henslove’a w kreacji Grzegorza Gzyla, zafrasowany, nieporadny, trudno go nie lubić, ale też te dwie ostatnie role - uroczy Henslov i hałaśliwy Alleyn - najbardziej balansują na cienkiej linie podobieństwa do kreacji z Kumoszek. Gdyby do dykcji Alleyn'a dodać francuskie "r" czy mielibyśmy Doktora Caiusa?
Autor tekstu i reżyser skorzystali też z klasycznego przepisu na sukces - zatrudnić dziecko i psa - obie te postaci zobaczymy na scenie. Ignacy Białas w roli nieznośnego, natrętnego Johna Webstera, przyszłego dramaturga i nieco zagubiony pies jeszcze bardziej podbijają nieźle już rozkręconą atmosferę.
Tak więc “Zakochany Szekspir” to godna rozrywka, zabawna czasem rubaszna, chwilami jak “Kumoszki” bez rymów. Oczywiście, to żaden wstyd wzorować się na sukcesie, lecz należy być ostrożnym w dozowaniu sequeli. Mogą się przejeść widowni. A że jeszcze nie tym razem, to pewne.
PS. Nikt nie lubi cenzorów. Na represje Tilneya bohaterowie sztuki znajdują w końcu sposób. Richard Burbage, zażarty wróg Philipa Henslowe'a, po zamknięciu jego teatru mówi: - My artyści musimy trzymać się razem. I wami, i nami władza gardzi jednakowo.
Premierowa publiczność nagrodziła te słowa gromkimi brawami.
O tym na:
„Zakochany Szekspir”: widowiskowa premiera w Teatrze Szekspirowskim