Jarmark Hanzeatycki na Targu Węglowym

Muzyka, śpiew, dawne stroje, jedzenie i picie. Wywodząca się ze średniowiecza tradycja w nowej odsłonie zagościła w Gdańsku. Mieszczanie z Polski, Niemiec, Holandii, Belgii, Skandynawii i krajów bałtyckich świętują swoją jedność. To także okazja, by zareklamować swoje produkty, od toruńskich pierników po koniak z La Rochelle.
14.06.2024
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Kobiety w średniowiecznych strojach
Zespół z niemieckiego Brilon, z Nadrenii Północnej - Westfalii, kontynuuje hanzeatyckie tradycje
fot. Dominik Paszliński/ www.gdansk.pl

Chodząc po Targu Węglowym w piątek od godz.10 trudno było uwierzyć, że Europą wstrząsają nacjonalizmy, separatyzmy i ksenofobia. Gdańsk tego dnia był przykładem, że wszyscy możemy żyć razem - od Dortmundu po Rygę - w pełnej harmonii. 

Co nas może połączyć, jeśli dzielą nas egoistyczne polityki i kłótnie na temat przyszłości Unii Europejskiej? W czasie jarmarku hanzeatyckiego stało się jasne, że na pewno może nas połączyć coś prostszego: miłość do muzyki, piwa, wspólnych śpiewów i jedzenia. Do tego hanzeatyckich mieszczan namawiać nie trzeba, czy są z Holandii czy z Polski.  

Typowy obrazek: grupa ludzi przebranych w średniowieczne stroje - tuniki, płaszcze i czapki - pijąca zgodnie piwo i rozmawiająca na wspólne tematy: od podróży po futbol. Akurat w tym ostatnim temacie przedstawiciele Dortmundu czy belgijskiej Brugii mają dużo do powiedzenia. 

Pani na stoisku
Stoisko litewskiego Kaunas (Kowna). W ofercie miejscowa specjalność: pierniki w kształcie muchomorów
fot. Dominik Paszliński/ www.gdansk.pl

Od East Yorkshire po Rygę

Trwającemu od czwartkowego wieczoru w Gdańsku zjazdowi miast hanzeatyckich towarzyszy jarmark. Na Targu Węglowym stanęło kilkadziesiąt drewnianych domków, gdzie swoje stoiska i specjały prezentują goście z Polski, Niemiec, Holandii, Belgii, Litwy, Łotwy, Finlandii, Szwecji, Francji, a nawet Wielkiej Brytanii. Ci ostatni są co prawda poza UE, ale wyglądają, jakby już do niej tęsknili. Mówili portalowi gdansk.pl, że wciąż - pomimo Brexitu - czują się częścią Europy i zachęcali do odwiedzin choćby w miasteczku Beverley w hrabstwie East Yorkshire, dokąd w czasach świetności Hanzy przybijały statki z naszej części Europy.  

Idea jarmarku jest taka, żeby zareklamować swoje miasto, miasteczko czy region: wszyscy chwalą się w folderach i ulotkach atrakcjami turystycznymi, zabytkami i regionalnymi specjałami (porcje symboliczne, do spróbowania). To szansa nie tylko dla miast oczywistych - takich, jak Hamburg czy Brema - by się pokazać, ale także dla mniejszych miasteczek holenderskich, niemieckich czy fińskich, by zaistnieć i pochwalić się sobą. O wielu z nich usłyszałem po raz pierwszy. 

FILMOWA RELACJA

Zjazd Hanzy w Gdańsku. Co będzie się działo 

Dowiedziałem się na przykład, że z urokliwego niemieckiego Mühlhausen pochodził Johann August Roebling, projektant i budowniczy Mostu Brooklyńskiego w Nowym Jorku (otwarcie w 1883 r.); a wcześniej, bo w 1707 roku, w tamtejszym kościele św. Błażeja organistą został niejaki młody Jan Sebastian Bach. Do tego na stoisku Mühlhausen zostałem poczęstowany lokalnym przysmakiem Pflaumenmus, czyli po prostu powidłami śliwkowymi. 

Kobieta na stoisku
Mandy Wagner z niemieckiego Mühlhausen. Specjalnością tego miejsca są powidła śliwkowe
fot. Dominik Paszliński/ www.gdansk.pl

Coś na hanzeatycki ząb

Finowie z Turku częstowali rybką na dietetycznym pieczywie; Annette Diekmann z niemieckiego Lemgo, położonego obok Bielefeld, smażyła mające 300-letnią tradycję placki ziemniaczane zwane pickert. Hamburg chwalił się słynną kawą J.J. Darboven, a Brema winami typu sekt, weisswein i rotwein z handlującej alkoholem od 1405 roku firmy Bremer Ratskeller (akurat za lampkę wina trzeba zapłacić 15-20 zł). Lubeka rozdawała marcepany firmy Niederegger. Giselle z francuskiego La Rochelle (na północ od Bordeaux) zachwalała tamtejszy koniak, a mieszkająca w Brunszwiku Polka Edyta Hagenau polecała mumme - niegdyś średniowieczne piwo słodowe, a dziś ekstrakt jęczmienny, który sprzedawany jest w postaci np. musztardy czy jako dodatek do kiełbasy. 

Dr Marcin Grulkowski o Hanzie wie wszystko 

Do tego między stoiskami przechadzało się nie wiadomo już które pokolenie mieszczan kontynuujących hanzeatycką tradycję w Lubece, niemieckim Brilon, Toruniu czy miasteczkach niderlandzkich. To była swoista katapulta w czasie do wieków średnich. Grały orkiestry dęte, myśliwskie czy strażackie. Na ustawionej na targu scenie śpiewały chóry męskie i żeńskie z całej Europy. 

Stoiska wystawowe na placu
Jarmark hanzeatycki potrwa na Targu Węglowym do niedzieli. Na pierwszym planie stoisko Brunszwiku
fot. Dominik Paszliński/ www.gdansk.pl

To jest też nasza kultura 

Odzywały się w Polsce w ostatnich latach głosy, że zachodnia kultura jest nam rzekomo obca, że pośród ludzi z Europy mielibyśmy się czuć nieswojo, że nasze miejsce nie jest w UE. Ciężko jednak opowiadać takie rzeczy w Gdańsku, mieście gdzie przecinały i spotykały się różne kultury i gdzie bogata hanzeatycka tradycja jest chlubnie kontynuowana. Jesteśmy teraz w UE jako pełnoprawny uczestnik zachodniej kultury i mamy prawo - bez kompleksów, jak Niemcy, Holendrzy i Belgowie - bawić się, śpiewać, pić piwo i pielęgnować obyczaje, które są w Gdańsku obecne od wieków. To jest jak najbardziej nasza kultura, nasze smaki i nasze dźwięki.  

Jarmark hanzeatycki w Gdańsku potrwa do niedzieli. W sobotę od godz. 10 do 18, w niedzielę od 10 do 16. 

Zobacz naszą fotorelację z Jarmarku hanzeatyckiego: 

 


 

 

 

 

TV

Westerplatte – beneficjent czy ofiara polityki historycznej?