Chodząc po Targu Węglowym w piątek od godz.10 trudno było uwierzyć, że Europą wstrząsają nacjonalizmy, separatyzmy i ksenofobia. Gdańsk tego dnia był przykładem, że wszyscy możemy żyć razem - od Dortmundu po Rygę - w pełnej harmonii.
Co nas może połączyć, jeśli dzielą nas egoistyczne polityki i kłótnie na temat przyszłości Unii Europejskiej? W czasie jarmarku hanzeatyckiego stało się jasne, że na pewno może nas połączyć coś prostszego: miłość do muzyki, piwa, wspólnych śpiewów i jedzenia. Do tego hanzeatyckich mieszczan namawiać nie trzeba, czy są z Holandii czy z Polski.
Typowy obrazek: grupa ludzi przebranych w średniowieczne stroje - tuniki, płaszcze i czapki - pijąca zgodnie piwo i rozmawiająca na wspólne tematy: od podróży po futbol. Akurat w tym ostatnim temacie przedstawiciele Dortmundu czy belgijskiej Brugii mają dużo do powiedzenia.
Od East Yorkshire po Rygę
Trwającemu od czwartkowego wieczoru w Gdańsku zjazdowi miast hanzeatyckich towarzyszy jarmark. Na Targu Węglowym stanęło kilkadziesiąt drewnianych domków, gdzie swoje stoiska i specjały prezentują goście z Polski, Niemiec, Holandii, Belgii, Litwy, Łotwy, Finlandii, Szwecji, Francji, a nawet Wielkiej Brytanii. Ci ostatni są co prawda poza UE, ale wyglądają, jakby już do niej tęsknili. Mówili portalowi gdansk.pl, że wciąż - pomimo Brexitu - czują się częścią Europy i zachęcali do odwiedzin choćby w miasteczku Beverley w hrabstwie East Yorkshire, dokąd w czasach świetności Hanzy przybijały statki z naszej części Europy.
Idea jarmarku jest taka, żeby zareklamować swoje miasto, miasteczko czy region: wszyscy chwalą się w folderach i ulotkach atrakcjami turystycznymi, zabytkami i regionalnymi specjałami (porcje symboliczne, do spróbowania). To szansa nie tylko dla miast oczywistych - takich, jak Hamburg czy Brema - by się pokazać, ale także dla mniejszych miasteczek holenderskich, niemieckich czy fińskich, by zaistnieć i pochwalić się sobą. O wielu z nich usłyszałem po raz pierwszy.
FILMOWA RELACJA
Zjazd Hanzy w Gdańsku. Co będzie się działo
Dowiedziałem się na przykład, że z urokliwego niemieckiego Mühlhausen pochodził Johann August Roebling, projektant i budowniczy Mostu Brooklyńskiego w Nowym Jorku (otwarcie w 1883 r.); a wcześniej, bo w 1707 roku, w tamtejszym kościele św. Błażeja organistą został niejaki młody Jan Sebastian Bach. Do tego na stoisku Mühlhausen zostałem poczęstowany lokalnym przysmakiem Pflaumenmus, czyli po prostu powidłami śliwkowymi.
Coś na hanzeatycki ząb
Finowie z Turku częstowali rybką na dietetycznym pieczywie; Annette Diekmann z niemieckiego Lemgo, położonego obok Bielefeld, smażyła mające 300-letnią tradycję placki ziemniaczane zwane pickert. Hamburg chwalił się słynną kawą J.J. Darboven, a Brema winami typu sekt, weisswein i rotwein z handlującej alkoholem od 1405 roku firmy Bremer Ratskeller (akurat za lampkę wina trzeba zapłacić 15-20 zł). Lubeka rozdawała marcepany firmy Niederegger. Giselle z francuskiego La Rochelle (na północ od Bordeaux) zachwalała tamtejszy koniak, a mieszkająca w Brunszwiku Polka Edyta Hagenau polecała mumme - niegdyś średniowieczne piwo słodowe, a dziś ekstrakt jęczmienny, który sprzedawany jest w postaci np. musztardy czy jako dodatek do kiełbasy.
Dr Marcin Grulkowski o Hanzie wie wszystko
Do tego między stoiskami przechadzało się nie wiadomo już które pokolenie mieszczan kontynuujących hanzeatycką tradycję w Lubece, niemieckim Brilon, Toruniu czy miasteczkach niderlandzkich. To była swoista katapulta w czasie do wieków średnich. Grały orkiestry dęte, myśliwskie czy strażackie. Na ustawionej na targu scenie śpiewały chóry męskie i żeńskie z całej Europy.
To jest też nasza kultura
Odzywały się w Polsce w ostatnich latach głosy, że zachodnia kultura jest nam rzekomo obca, że pośród ludzi z Europy mielibyśmy się czuć nieswojo, że nasze miejsce nie jest w UE. Ciężko jednak opowiadać takie rzeczy w Gdańsku, mieście gdzie przecinały i spotykały się różne kultury i gdzie bogata hanzeatycka tradycja jest chlubnie kontynuowana. Jesteśmy teraz w UE jako pełnoprawny uczestnik zachodniej kultury i mamy prawo - bez kompleksów, jak Niemcy, Holendrzy i Belgowie - bawić się, śpiewać, pić piwo i pielęgnować obyczaje, które są w Gdańsku obecne od wieków. To jest jak najbardziej nasza kultura, nasze smaki i nasze dźwięki.
Jarmark hanzeatycki w Gdańsku potrwa do niedzieli. W sobotę od godz. 10 do 18, w niedzielę od 10 do 16.
Zobacz naszą fotorelację z Jarmarku hanzeatyckiego: