Dożywocie dla mordercy prezydenta Gdańska. Warunkowe zwolnienie możliwe po 40 latach

W czwartek, 16 marca, po niespełna roku od rozpoczęcia procesu Sąd Okręgowy w Gdańsku wydał wyrok dla mordercy Pawła Adamowicza. Sąd wymierzył karę: dożywotnie pozbawienie wolności dla Stefana Wilmonta. Wyrok odbędzie w systemie terapeutycznym. O warunkowe przedterminowe zwolnienie oskarżony będzie mógł się ubiegać nie wcześniej niż po 40 latach odbycia kary. Sąd zgodził się na ujawnienie danych personalnych i wizerunku oskarżonego. Zdaniem sądu zbrodnia nie była motywowana politycznie. Wyrok jest nieprawomocny.
16.03.2023
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Zobacz transmisję z ogłoszenia wyroku i jego pełne uzasadnienie:

Jakie było uzasadnienie wyroku?

Sąd Okręgowy orzekł również zapłatę ze strony oskarżonego 10 tys. zł zadośćuczynienia dla Andrzeja Stawickiego, pokrzywdzonego i jednego z oskarżyciela posiłkowych w procesie. Był on konferansjerem podczas tragicznego finału WOŚP, któremu napastnik zagroził śmiercią, jeśli ten nie odda mu mikrofonu. Sąd zdecydował też o pozbawieniu Stefana Wilmonta praw publicznych na 10 lat

Proces Stefana W. "Stan prezydenta w chwili przyjazdu do szpitala był krytyczny"

Trwające prawie godzinę uzasadnienie wyroku wygłosiła przewodnicząca składu sędziowskiego Aleksandra Kaczmarek.

- Stefan Wilmont 13 stycznia 2019 r. popełnił zbrodnię bez precedensu w dziejach powojennej Polski. Dokonał zabójstwa prezydenta miasta Gdańska Pawła Adamowicza na oczach tysięcy osób oglądających kulminacyjny moment Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - światełka do nieba
Według sądu, taki publiczny charakter zabójstwa sprawił, że do ustalenia było tylko ustalenie motywu i stanu zdrowia psychicznego. 
 
- Prokuratura wykonała rzetelną pracę, przedstawiła kompleksowy materiał dowodowy. Dzięki temu proces mógł się toczyć sprawnie i szybko. Część opinii publicznej utyskiwała, że sprawa toczy się wolno, bo “przecież jest taka prosta i oczywista”. Spośród wnioskowanych 435 świadków przed sądem stanęło ostatecznie 71 świadków. Okoliczność, że przestępstwo zostało nagrane przez kamery telewizyjne nie zwalnia sądu od obowiązku zebrania materiału opartego o osobowe źródła dowodowe 
W uzasadnieniu wyroku sąd opisał drogę życiową oskarżonego, ale też i jego przyszłej ofiary - Pawła Adamowicza.
Stefan Wilmont urodził się 26 grudnia 1992 r. jako piąte dziecko w rodzinie. 
 
- W roku 1992 r. Paweł Adamowicz miał 27 lat i był prorektorem ds. studenckich na Uniwersytecie Gdańskim oraz członkiem komisji zakładowej NSZZ “Solidarność” na tej uczelni. Był już wtedy znany ze swojej działalności publiczności, ponieważ w maju 1988 r. był współorganizatorem strajku okupacyjnego na swojej uczelni oraz przewodniczącym studenckiego komitetu strajkowego 
 
 
Kilka osób siedzi w ławach sądowych
Oskarżyciele posiłkowi Magdalena Adamowicz (po lewej) i Piotr Adamowicz (po prawej)
fot. Dominik Paszliński / www.gdansk.pl
Sąd zaznaczył, że Stefan Wilmont od najmłodszych lat sprawiał problemy wychowawcze. Był dwukrotnie karany przez sądy dla nieletnich za czyny z użyciem przemocy. Od 12. roku zaprzestał chodzenia do szkoły. Był hospitalizowany w szpitalu psychiatrycznym. U oskarżonego narastało poczucie inności, wyobcowanie ze środowiska. Do tego, doszła, zdaniem sądu, zbyt mała i nieskuteczna była opieka terapeutyczna i rodzicielska. W wielodzietnej rodzinie był pozostawiony sam sobie. Jedynym oparciem i miejscem, gdzie czuł się bezpiecznie był świat gier komputerowych. 
 
Sąd przypomniał, że maju 2014 r. 22-letni wówczas Stefan Wilmont został skazany na napady rabunkowe na filie SKOK-ów z użyciem broni. 
 
- Podczas odbywania tej kary towarzyszyło mu, niczym obiektywnie uzasadnione, poczucie krzywdy. Mówił często współosadzonym, że wyrok był zbyt surowy, gdy tymczasem za napad z bronią w ręku mógł dostać się do więzienia nawet na 15 lat. Wielokrotnie zapowiadał za to zemstę, ale miało to charakter ogólnikowy, bez wskazywania konkretnej osoby. Często wspominał natomiast, że wszystkiemu jest winna Platforma Obywatelska, co należy tłumaczyć tym, że wyrok w jego sprawie zapadł wtedy, gdy partia ta była u władzy. Nikt tych gróźb nie traktował poważnie. Funkcjonariusze służby więziennej oceniali Stefana Wilmonta jako osobę spokojną. Słowa syna potraktowała poważnie tylko jego matka. Dlatego o swoich obawach w listopadzie 2018 r. poinformowała znajomego policjanta, który poinformował o tym swoich przełożonych i wysłano pismo do zakładu karnego w Gdańsku-Przeróbce.   
W tym czasie, gdy Stefan Wilmont odbywał karę, Paweł Adamowicz nieprzerwanie od 1998 r. piastował stanowisko prezydenta Gdańska. - I nigdy o Stefanie Wilmoncie nie słyszał. Brak jest dowodów, żeby mieli ze sobą jakąkolwiek styczność - powiedziała sędzia Aleksandra Kaczmarek. 
 
Sąd podał, że 8 grudnia 2018 r. Stefan Wilmont opuścił więzienie. I jeszcze tego samego dnia poleciał samolotem LOT-u do Warszawy, gdzie odwiedził kilka kasyn. Wrócił do Gdańska pociągiem pendolino i dostał mandat za jazdę bez biletu. Nóż bojowy o prawie 15-centymetrowym ostrzu kupił dwa dni później. Jak podał sąd, po wypuszczeniu na wolność Stefan Wilmont prowadził pasożytniczy tryb życia, nie podjął żadnej pracy ani nauki.
 
- Należy podkreślić, że Stefan Wilmont działał całkowicie sam. Nie ma żadnych dowodów, które wskazywałyby na to, że ktokolwiek zlecił mu zabójstwo prezydenta, a wszelkie doniesienia medialne na ten temat są nieprawdziwe

 

Mężczyzna w czerwonej bluzie za szybą, lekko się usmiecha
Stefan Wilmont usłyszał wyrok: dożywocie
fot. Dominik Paszliński / www.gdansk.pl
Wydając wyrok sąd przychylił się do dwóch opinii biegłych psychiatrów, badających Stefana Wilmonta podczas śledztwa, że w chwili morderstwa miał on w znacznym stopniu ograniczoną możliwość rozpoznania znaczenia swojego czynu i pokierowania swoim postępowaniem 
 
W ocenie sądu, Stefan Wilmont nie jest chory psychicznie, ani nie stwierdzono u niego symulacji choroby psychicznej. Nie cierpi też na schizofrenię. U mordercy Pawła Adamowicza występują natomiast zaburzenia osobowości o charakterze dysocjalnym i narcystycznym. 
 
- Stefan Wilmont działał w zamiarze bezpośrednim popełnienia zabójstwa - świadczą o tym wypowiedziane przez niego na scenie słowa: “Nazywam się Stefan Wilmont. Siedziałem niewinny w więzieniu, Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego zginął Paweł Adamowicz” 
W ocenie sądu, motywacja Stefana Wilmonta podczas popełnienia zbrodni zasługuje na szczególne potępienie. 
 
- Za jego zdaniem, niesprawiedliwy i nazbyt surowy wyrok zaplanował zemstę, ale tak, aby wszyscy mogli się dowiedzieć o jego krzywdzie. I w tym celu poszedł na koncert Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Prezydent miasta Gdańska Paweł Adamowicz był w jego odczuciu symbolicznie odpowiedzialny za doznaną krzywdę. Wskazać jednak trzeba, że motywacja oskarżonego nie była polityczna. Powiązanie zamachu z polityką ma charakter nadinterpretacji wynikający z publicznego charakteru sprawy.
W tym zabójstwie występuje element zemsty nie mający żadnego racjonalnego i realnego uzasadnienia. Paweł Adamowicz nie miał ze skazaniem Stefana Wilmonta nic wspólnego. Był on przypadkową osobą, symbolizującą poczucie wyimaginowanej krzywdy u oskarżonego.
Prezydent Gdańska był też dla Stefana Wilmonta osobą znaczącą, której zabicie stanie się głośne. Stefan Wilmont w żaden sposób nie został skrzywdzony przez wymiar sprawiedliwości, ani tym bardziej przez Pawła Adamowicza. Odbył karę, która mu się należała 

 

sala rozpraw.JPG
Sala rozpraw, kilka minut przed godziną 10.00
fot. Dominik Paszliński / www.gdansk.pl
Mężczyźni z kamerami i mikrofonami w sądzie. Nad nimi tabliczka z napisem Salna rozpraw nr 1
Czwartek, 16 marca, godz. 9.30. Dziennikarze w oczekiwaniu na wejście do sali rozpraw
fot. Dominik Paszliński / www.gdansk.pl
Jak podkreślił sąd, zbrodnia, którą popełnił Stefan Wilmont, zasługuje na najwyższy wymiar kary, a dożywocie jest karą sprawiedliwą.
 
Sąd przypomniał też, że postawa oskarżonego podczas procesu była agresywna albo lekceważąca. W samym areszcie zachowanie Stefana Wilmonta również było naganne - służba więzienna nałożyła na niego aż 122 wnioski o kary dyscyplinarne, a 7-krotnie zastosowano wobec niego przymus fizyczny.
 
Sąd zwrócił uwagę, że Stefan Wilmont nie wyraził też żadnej skruchy, ani żalu. 
 
- Zbrodnia popełniona na Pawle Adamowiczu zasługuje na najwyższy wymiar kary nie dlatego, że Stefan Wilmont zabił polityka, samorządowca, lecz dlatego, że uczynił to w taki sposób i takich okolicznościach. Stopień społecznej szkodliwości czynu oskarżonego jest najwyższy z możliwych i dlatego oskarżony nie zasługuje na nadzwyczajne złagodzenie kary. Dożywotnia kara więzienia jest karą sprawiedliwą
Zdaniem sądu, Stefan Wilmont świetnie przygotował się do zamachu. Nie wziął z domu zwykłego noża kuchennego, ale kupił specjalny nóż bojowy.
 
- Zadał bardzo precyzyjne ciosy pod kątem w okolice serca. Wybrał doskonały moment na atak: przy gasnących światłach na scenie, głośnej muzyce i pirotechnice. Nie dał pokrzywdzonemu najmniejszych szans na obronę. Popełniona przez niego zbrodnia jest przerażająca.
Stefan Wilmont jest osobą wysoce zdemoralizowaną, skrajnie niebezpieczną i nieobliczalną
Nic sobie nie robi też z toczącego się postępowania. Z lubością, ale i namysłem roztaczał w swoich wyjaśnieniach wizje nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Zdaniem sądu, Stefan Wilmont doskonale wie, co robi i dobrze się przy tym bawi, wszak nie ma już nic do stracenia. 

 

Mężczyzna w czerwonym więziennym drelichu stoi w przeszklonej klatce ochronnej dla więźniów niebezpiecznych w sali rozpraw gdańskiego sądu.
Prokuratura chciała, aby zabójca prezydenta Gdańska trafił "za kratki" na całe życie i mógł składać wniosek o ewentualne zwolnienie dopiero po 40 latach odbycia kary. Obrońca domagała się natomiast dla swojego klienta umorzenia postępowania
fot. Dominik Paszliński/gdansk.pl
Ogłoszony wyrok skomentował dla mediów na gorąco na korytarzu sądowym obrońca oskarżonego z urzędu Marcin Kminkowski. Zapowiedział złożenie apelacji.
 
- Obrona oskarżonego była niezwykle trudna z uwagi na brak współpracy. Mamy do czynienia z wyrokiem pierwszej instancji. Obrona będzie musiała się zmierzyć z treścią tego orzeczenia w toku postępowania odwoławczego.
Z jednej strony - zaskoczenie, z drugiej strony - takiego orzeczenia obrona się spodziewała. Zaskoczenie dlatego, że mamy do czynienia z osobą co, do której sąd ustalił, że zachodzi działanie w stanie ograniczonej poczytalności. Więc sąd mógł, mimo wszystko zdecydować się na zastosowanie nadzwyczajnego złagodzenia kary 
 

Mowy końcowe na 26. rozprawie

W poniedziałek, 13 marca, odbyły się kilkugodzinne mowy końcowe w procesie mordercy Pawła Adamowicza. Głos zabierali kolejno prokurator Agnieszka Nickel-Rogowska, oskarżyciele posiłkowi - Magdalena Adamowicz, Piotr Adamowicz oraz Andrzej Stawicki - konferansjer podczas tragicznego finału WOŚP 13 stycznia 2019 r., któremu Stefan Wilmont zagroził śmiercią, jeśli ten nie odda mu mikrofonu. Mowy końcowe wygłosiło także czterech adwokatów, pełnomocników oskarżycieli posiłkowych oraz obrońca oskarżonego Marcin Kminkowski. Swoje ostatnie stanowisko wypowiedział też Stefan Wilmont.

Mowy końcowe w procesie zabójcy prezydenta Gdańska. Wyrok w czwartek

Była to 26. rozprawa w procesie zabójcy prezydenta Gdańska. Postępowanie sądowe, w którym na ławie oskarżonych zasiada Stefan Wilmont, rozpoczęło się 28 marca 2022 r

O jaką karę dla mordercy wniosła prokuratura?

Prokurator Agnieszka Nickel-Rogowska wniosła o skazanie mordercy Pawła Adamowicza na dożywotnie więzienie z możliwością ubiegania się przez niego o możliwość przedterminowego zwolnienia po 40 latach odbycia kary. Stefan Wilmont w grudniu 2022 r. skończył 30 lat. Prokuratura chce, by oskarżony odbył karę więzienia w systemie terapeutycznym. 
Prokuratura domaga się też, aby Stefan Wilmont zapłacił po 100 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Magdaleny Adamowicz i jej dwóch córek, 60 tys. zł dla Piotra Adamowicza i 60 tys. zł dla Teresy Adamowicz (matka Piotra i Pawła Adamowiczów - przyp. red.), a także 10 tys. zł dla pokrzywdzonego Andrzej Stawickiego.

Dlaczego ofiarą zamachu padł Paweł Adamowicz?

Agnieszka Nickel-Rogowska mówiła, że motywem, jakim kierował się oskarżony dokonując zamachu na życie prezydenta Gdańska była chęć zemsty, za niesłuszne skazanie, w jego opinii, za poprzednie przestępstwo. 
 
Stefan Wilmont do pierwszych dni grudnia 2018 r. odsiadywał karę 5,5 roku więzienia za napady z bronią w ręku na placówki bankowe (filie SKOK - przyp. red.). Mężczyzna uważał jednak wyrok za zbyt surowy, bo kradnąc pieniądze używał tylko atrapy broni. Na kilka miesięcy przed wyjściem na wolność Stefan Wilmont chwalił się współosadzonym w zakładzie karnym na gdańskiej Przeróbce, że “zrobi coś spektakularnego” i że po tym “wróci do więzienia na dożywocie”. Zdanie, że “świat jeszcze o mnie usłyszy” mówił też Stefan Wilmont matce podczas widzeń. 
- Wybór ofiary zabójstwa był związany z faktem, że oskarżony utożsamiał osobę Pawła Adamowicza jako przedstawiciela szeroko pojętej władzy, która doprowadziła do jego skazania i pobytu w zakładach karnych. Świadczą o tym również jego słowa wypowiedziane na scenie - powiedziała Agnieszka Nickel-Rogowska. 

Najsurowsza kara, bo nie ma skruchy i żalu

Magdalena Adamowicz podkreśliła w swojej mowie końcowej, że zbrodnia dokonana przez Stefana Wilmonta musi być sprawiedliwie i surowo ukarana. Wdowa po prezydencie Gdańska nie uczestniczyła wcześniej w procesie chcąc uniknąć powrotu wielkiego stresu związanego z tragedią, która ją dotknęła.   
- Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że nie byłoby mnie dziś tutaj, gdyby człowiek, który zamordował mojego męża okazał chociaż cień skruchy, gdyby przeprosił za dokonaną zbrodnię i poddał się skutecznie karze. Najgorszy jest brak skruchy: buta i bezczelność mordercy. I dlatego sprawca zasługuje na najsurowszą karę - oświadczyła Magdalena Adamowicz.

Paweł Adamowicz żyłby dziś, gdy nie hejt mediów

Wdowa po prezydencie Gdańska mówiła też, że Paweł Adamowicz żyłby dziś, gdyby służba więzienna i policja dopełniły swoich obowiązków i właściwie zareagowały na rozpowiadane przez Stefana Wilmonta groźby o planowanym przestępstwie. Jej zdaniem, jej mąż żyłby też dziś, gdyby firma ochroniarska podczas finału WOŚP w Gdańsku wykonała swoje zadanie profesjonalnie. 

Świadek w procesie zabójcy prezydenta Gdańska: tam mogło dojść do rzezi

- I po trzecie. Czy mój mąż, Paweł Adamowicz, żyłby dziś, gdyby władza nie szczuła na niego w swoich mediach, w tak bezwzględny sposób zorganizowanej kampanii nienawiści? Gdyby nie wylewano na niego wiader jadu, gdyby nie rozkręcano wobec niego seansów pogardy? Tak. Wszyscy ci, którzy za to szczucie odpowiadają doskonale wiedzą, że słowo zabija. Planu tego morderstwa nie byłoby bez nienawiści - zaznaczyła Magdalena Adamowicz. 

To była publiczna egzekucja

Piotr Adamowicz argumentował natomiast, że wszystkie okoliczności morderstwa popełnionego przez Stefana Wilmonta, takie jak - żądza zemsty, planowanie, wybór miejsca tj. finału WOŚP z udziałem tysięcy ludzi, sposób zadania śmiertelnych ciosów i wygłoszenie manifestu politycznego - wskazują, że miało ono charakter publicznej egzekucji. 
Brat zamordowanego prezydenta dodał, zamach poprzedziła fala nienawiści w mediach publicznych oraz mediach prywatnych finansowanych przez spółki Skarbu Państwa i agendy państwowe, skierowana przeciwko Pawłowi Adamowiczowi. Piotr Adamowicz podał też, opierając się na aktach sprawy, że Stefan Wilmont miał jasno sprecyzowane poglądy polityczne - był zwolennikiem Prawa i Sprawiedliwości i w różnych wyborach zawsze głosował na kandydatów tej partii.  

Indywidualny terroryzm Stefana Wilmonta

Głos podczas ostatniej poniedziałkowej rozprawy zabrał też m.in. Jerzy Glanc, pełnomocnik Magdaleny Adamowicz i Piotra Adamowicza.
 
Kilka osób ubranych m.in. w togi siedzących na sali sądowej
Finał procesu. 13 marca 2023 r. Na pierwszym planie prokurator Agnieszka Nickel-Rogowska. W drugim rzędzie, od prawej: Piotr Adamowicz, pełnomocnik bliskich prezydenta Gdańska adwokat Jerzy Glanc, Magdalena Adamowicz oraz jej pełnomocnik adwokat Zbigniew Ćwiąkalski
fot. Dominik Paszliński/ gdansk.pl
- Atak nie był przypadkowy. Oskarżony wybrał sobie odpowiedni moment. Wykonał cztery pchnięcia nożem, wygłosił manifest i podkreślił, że ofiara nie żyje. Miał pełną świadomość tego, co zrobił. Jak podkreślają biegli psychiatrzy oskarżony dokonał aktu przemocy, który w literaturze definiuje się jako indywidualny terroryzm. Nie można też stracić z pola widzenia, że oskarżony wykazuje nadal bardzo wysoki poziom ryzyka ponowienia ataku przeciwko życiu i zdrowiu innych osób - stwierdził adwokat. 

Jakie jest stanowisko obrońcy i oskarżonego?

Obrońca oskarżonego Marcin Kminkowski w mowie końcowej zaapelował do sądu, aby ten przy ustalaniu kary dla Stefana Wilmonta odłożył na bok emocje związane z tą sprawą.
 
Adwokat wniósł o umorzenie postępowania ze względu na niepoczytalność sprawcy, którą wykazała pierwsza opinia biegłych psychiatrów z Krakowa - lub wymierzenie kary 15 lat więzienia na podstawie dwóch kolejnych opinii psychiatrów, które mówią, że Stefan Wilmont miał ograniczoną poczytalność podczas ataku na prezydenta Gdańska. Taki stan psychiki oskarżonego daje podstawę do zastosowania nadzwyczajnego złagodzenia kary. 
 
Sam Stefan Wilmont stwierdził natomiast w ostatnim słowie, że nie przyznaje się do morderstwa. - Prokuratura nie zebrała żadnych dowodów. Bóg mi świadkiem, to nie moja wina - dodał. 

Zabójstwo prezydenta Pawła Adamowicza. Pierwszy świadek: “Zetknęło się największe zło z największym dobrem”

Czy sąd musi wziąć pod uwagę ograniczoną poczytalność oskarżonego?

W myśl dwóch opinii biegłych psychiatrów z 2020 i 2021 r., według których poczytalność oskarżonego w momencie ataku nożem była ograniczona, sąd może zastosować maksymalne złagodzenie kary, poniżej dolnego wymiaru kary. Stefanowi Wilmontowi grozi dziś wyrok od 12 lat do dożywotniego więzienia. W takiej sytuacji, sąd w przypadku maksymalnego złagodzenia kary mógłby przykładowo skazać mordercę Pawła Adamowicza na 10 lat więzienia. 
- Maksymalne złagodzenie kary to jednak dla sądu jedynie możliwość. W żadnym wypadku nie jest to obligatoryjne. To cały czas oznacza, że sąd może ogłosić w przypadku oskarżonego najwyższy wymiar kary tj. dożywotnie pozbawienie wolności - tłumaczy adwokat Jerzy Glanc. 

 

TV

120-letnia kamienica jak nowa