Festiwal Wilno w Gdańsku. Prof. Maria Mendel o pedagogice obydwóch miast
- Za Towarzystwem Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej stoi ogromna liczba gdańszczan. Jest nas tu dużo - tych, którzy przybyli w 1945 roku, ich dzieci i wnuków. Kiedy pojawiliśmy się tutaj, przy pomocy transportów kolejowych na stację Gdańsk Kłodno, było nas około 40 tysięcy. Potem przy drugiej fali tak zwanych repatriacji - już dzisiaj się nie używa tego określenia, tylko ekspatriacja - było znacznie więcej - wspominała Bożena Kisiel, prezes Oddziału Pomorskiego Towarzystwa, która była gościem spotkania Tomasza Snarskiego w ramach festiwalu Wilno w Gdańsku.
- Próbowaliśmy jakoś odnaleźć się w tym mieście. Od 1945 do chwili obecnej były takie znaczące momenty, które budowały tę społeczność gdańską, ale też i nas w Gdańsku. 1945 rok był momentem próby oswojenia tego miasta, niektórym było niesłychanie trudno znaleźć. Przez wiele lat nie rozpakowywali walizek z nadzieją, że wrócą do ziem, skąd się wywodzili, gdzie mieszkały ich rodziny - tak jak na przykład moja, około 500 lat - dodała Bożena Kisiel.
Zaznaczyła, że ślady działalności w Gdańsku tych, którzy musieli budować swoje życie na nowo, ale i uczestniczyli w tworzeniu miasta, są ogromne. Wpływ kresowian na odbudowę, we wszystkich obszarach jego życia, Gdańska, którego praktycznie nie było, był niezwykle znaczący.
- To były ogromne zasoby ludzkie, które były zaangażowane we wszystkie obszary życia społeczno-gospodarczego i politycznego tego miasta. Mam na myśli również tych, którzy przybyli tutaj z Ukrainy - na przykład osoby skupione wokół Towarzystwa Miłośników Lwowa. Było nas, kresowian, około 30% - dodała prezes Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej.
Przypomniała, że do takich znaczących dla kresowian momentów zalicza się wspomniany '45, ale i wydarzenia Grudnia '70. To wtedy powoli zaczynała budować się społeczność. Najbardziej istotny okazał się sierpień '80.
- W 1945 towarzyszył nam głównie lęk, niezależnie od tego, co kto robił. W 1980 roku pojawiła się to przede wszystkim duma, z tego, że jesteśmy razem, że coś możemy zrobić. Uczestniczyłam w strajkach sierpniowych i byłam w Sali BHP - bardzo dużo było osób korzeniami wywodzącymi się z Wileńszczyzny. I myślę, że to był moment, w którym poczuliśmy, że jesteśmy tu.
Obejrzyj całą rozmowę:
Festiwal Wilno w Gdańsku. O wileńskich korzeniach z rodzicami i bratem prezydenta Pawła Adamowicza