Pod koniec lipca br. Rada Gminy Gręboszów uchwaliła apel w obronie dobrego imienia majora Sucharskiego, dowódcy obrony Westerplatte. Został wysłany do przedstawicieli najwyższych władz państwowych z prezydentem RP Andrzejem Dudą na czele, do mediów, a także do wojewody pomorskiego Dariusza Drelicha i do prezydent Gdańska, Aleksandry Dulkiewicz. Jego treść można znaleźć na końcu tej publikacji.
We wtorek, 27 sierpnia, wcześnie rano, uczestnicy rajdu rowerowego zebrali się w Gręboszowie pod cokołem z popiersiem majora Sucharskiego, który znajduje się przed budynkiem Szkoły Podstawowej im. majora Sucharskiego. Było nie tylko 30 rowerzystów i rowerzystek, a także przedstawiciele lokalnych władz, by ten peleton uroczyście pożegnać. Z Gręboszowa do Gdańska jest 650 km. To poważne wyzwanie: trzeba przez pierwsze cztery dni pokonywać 140 km na dobę. Najkrótszy odcinek uczestnicy rajdu zostawili sobie na ostatni dzień podróży, sobotę - nieco ponad 80 km. Wyruszą wcześnie rano spod Dzierzgonia (30 km za Malborkiem), by w południe dotrzeć do Gdańska. Odpoczną, zwiedzą miasto, a w niedzielę 1 września, o godz. 4.45 będą ze swoimi rowerami na Westerplatte, gdzie Miasto Gdańsk zorganizowało uroczystości dla upamiętnienia 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej.
- Nasz rajd rowerowy ma charakter patriotyczny - mówi pomysłodawca i organizator Marek Mosio, przewodniczący Rady Gminy Gręboszów. - Chcemy tym samym kultywować pamięć i wiedzę o tym bohaterze wśród uczestników rajdu oraz osób, które będziemy spotykać na trasie.
Rowerzyści z Gręboszowa przygotowali m.in. ulotki upamiętniające bohatera swojej gminy.
Major Henryk Sucharski był dowódcą obrony Westerplatte. Do dziś w Gręboszowie żyją jego krewni. Stał się dumą i legendą swojej rodzinnej miejscowości. Dlatego mieszkańcy z wielką przykrością przyjmują publikacje, które od ponad 10 lat oczerniają majora Sucharskiego. Książki, a nawet komiks, które na podstawie domniemań i plotek opisują dowódcę obrony Westerplatte jako tchórza. Zdaniem amatorów historii, którzy piszą takie rzeczy, drugiego dnia walk, major Sucharski kazał wywiesić białą flagę, i przez chwilę powiewała ona nad Westerplatte, ale została zdjęta przez samych żołnierzy. Oficerowie mieli rzekomo zbuntować się przeciwko Sucharskiemu, odsunąć go od dowodzenia, a komendę miał przejąć jego zastępca, kpt. Franciszek Dąbrowski.
Mieszkańców Gręboszowa w walce o dobre imię majora Sucharskiego wspiera gdański historyk Andrzej Drzycimski i dziennikarz Romuald Karaś. Drzycimski kończy właśnie pisać trzytomową profesjonalną monografię o Westerplatte. Przebadał wszystkie dostępne relacje i dokumenty - nigdzie nie ma śladu po białej fladze.
- Gdyby pojawiła się choć na chwilę nad Westerplatte, na pewno byłaby zauważona - podkreśla Andrzej Drzycimski. - Niemcom ze względów propagandowych bardzo zależało, by polska załoga jak najszybciej się poddała. Teren Westerplatte był non stop obserwowany nie tylko przez niemieckich wojskowych, ale też dziesiątki dziennikarzy, którzy mieli relacjonować ten triumf Hitlera. Czekali i nic. Całe lata spędziłem na badaniu historii Westerplatte, nie mam wątpliwości, że dowódcą obrony od początku do końca był major Sucharski.
Opowieści o rzekomym tchórzostwie majora Sucharskiego nie mają żadnego odzwierciedlenia w źródłach historycznych. Opierają się na plotkach wąskiego kręgu osób związanych z kpt. Franciszkiem Dąbrowskim. Niektóre wątki są owocem czystej konfabulacji.
Oczernianie majora Sucharskiego tym bardziej oburza mieszkańców Gręboszowa, że był to człowiek znany z męstwa. Został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari za osobistą odwagę w obliczu wroga i wykazanie inicjatywy w dowodzeniu w bitwie pod Połonicą-Bogdanówką (30 sierpnia 1920 r., w wojnie polsko-bolszewickiej). Dokładniej, chodziło o to, że z własnej inicjatywy poprowadził swój oddział do walki na bagnety i doprowadził tym do przełamania frontu. Z wojny polsko-bolszewickiej przywiózł też Krzyż Walecznych, za męstwo na polu bitwy.
TREŚĆ APELU RADY GMINY GRĘBOSZÓW: