Większość ludzkości żyje w świecie pełnym plastiku, sprzętu elektronicznego, puszek i foliowych reklamówek, tymczasem przeciętny zjadacz chleba nie ma pojęcia, że poprzez te przedmioty nieświadomie mamy kontakt z wydzielanymi przez nie związkami endokrynnie czynnymi (EDC), które nie są obojętne dla zdrowia. Wnikając do organizmu człowieka zaburzają działanie układu hormonalnego, przez co znacznie wzrasta ryzyko wystąpienia m.in.: zaburzeń płodności, wad rozwojowych dzieci, otyłości i nowotworów hormonozależnych (rak piersi, rak prostaty), chorób układu sercowo-naczyniowego, cukrzycy, czyli chorób uznawanych za cywilizacyjne.
Jedyna recepta - ograniczyć kontakt
Opisano już 800 związków z grupy EDC. Oprócz plastiku, obecne są one także m.in w: farbach, lakierach do włosów i paznokci, na sklepowych paragonach (więcej na ten temat w ramce pod tekstem). Przenikają do krwi przez skórę, wraz z pokarmem i z wdychanym powietrzem.
Naukowcy, ze Światową Organizacją Zdrowia na czele (WHO), biją na alarm, a poszczególne kraje stopniowo wprowadzają zakazy: we Francji do 2020 r. plastikowe talerze i sztućce muszą zniknąć z gastronomii, Dania i Japonia zakazała użycia Bisfenolu A w produkcji na swoim terenie i w produktach z importu. Wprowadzenie opłat za “jednorazowe” siatki w sklepach w Polsce to nie tylko objaw troski o środowisko, ale także objaw rosnącej świadomości tego, co w sobie zawierają.
Jedyną póki co receptą na walkę z tymi wszechobecnymi szkodliwymi związkami jest możliwie największe ograniczenie kontaktu z nimi w swoimi otoczeniu, co pozwala na obniżenie ich stężenia w organizmie. Idąc tym tropem interdyscyplinarna grupa naukowców z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i z Politechniki Gdańskiej opracowuje pierwszy na świecie szybki zestaw diagnostyczny, który będzie ogólnodostępnym narzędziem do wykrywania substancji EDC w moczu i w domowym kurzu (który jest doskonałym przekaźnikiem tego rodzaju związków).
Milion wkładu własnego
Naukowcy utworzyli spółkę spin -off wraz ze spółkami celowymi swoich macierzystych uczelni i jako firma Detoxed Home w grudniu 2017 r. uzyskali grant Narodowego Centrum Badań i Rozwoju na realizację projektu wysokości blisko 3 mln zł. Szkopuł w tym, że aby móc z niego skorzystać, potrzebują jeszcze 1 mln zł wkładu własnego.
- Kwota przyznana przez NCBiR to 80 proc. wartości projektu, brakujące 20 proc. musimy pozyskać - tłumaczy Aleksandra Rutkowska, dr n. med., biotechnolog z GUMed, prezes zarządu Detoxed Home. - Rozmowy z inwestorami trwają, ale wymagają wielomiesięcznych negocjacji, postanowiliśmy więc choć część brakującej kwoty zebrać w ramach kampanii crowdfundingowej na portalu zrzutka.pl.
Jeśli uda się zebrać przynajmniej 200 tys. zł, naukowcy zrealizują pierwszą część projektu, czyli aplikację mobilną, która posłuży do indywidualnej oceny narażenia danej osoby na kontakt z niebezpiecznymi substancjami.
- Chodzi tu zarówno o ekspozycję stałą, wynikającą z posiadania w domu określonych mebli, podłóg, farb na ścianach, sprzętu elektronicznego itd., jak i o bieżącą, związaną ze stylem życia - tłumaczy Aleksandra Rutkowska. - Aplikacja dla użytkowników będzie prosta w obsłudze, ale zbudowana na bardzo zaawansowanym algorytmie opartym na bazach danych i sieciach neuronowych, w których ujęto korelacje między źródłami związków EDC a występowaniem konkretnych chorób w powiązaniu z wiekiem i płcią.
Aplikacja nie tylko wskaże źródło narażenia i określi ryzyko zagrożeń zdrowotnych w odniesieniu do konkretnej osoby, ale także przedstawi spersonalizowane rekomendacje, doradzi w jaki sposób można obniżyć narażenie na wpływające negatywnie na zdrowie substancje.
Na początek pomoc w walce z bezpłodnością
Kolejny etap prac nad projektem to opracowanie testu diagnostycznego. Na początek wykrywać będzie, w moczu badanego, najbardziej obecnie powszechne związki EDC: dwa rodzaje ftalanu, pinen, tetrabromobisfenol i bisfenol A. Test pozwoli nie tylko oznaczyć dany związek, ale także określi jego stężenie, kluczowe dla określenia stopnia narażenia. Z czasem w badaniu oznaczać będzie można więcej endokrynnie czynnych związków, a wyniki odczytywać przystawiając obiektyw aparatu smartfona do paska testu.
- Nasz cel na początek to pomoc parom, które mają problem z zajściem w ciążę. W 2012 r. Światowa Organizacja Zdrowia oszacowała, że prawie 80 mln par boryka się z niepłodnością. Oczywiście część kłopotów wynika z zaburzeń hormonalnych i układu rozrodczego, wiele jednak nie ma jasnych przesłanek medycznych - podkreśla biotechnolog. - W takich przypadkach przyczyn szuka się w czynnikach środowiskowych, m.in właśnie w narażeniu na związki endokrynnie czynne, głównie bisfenole i ftalany. Szczególnie narażone na ich działanie są także kobiety ciężarne i matki karmiące oraz ich dzieci. Unikanie kontaktu z tymi substancjami daje nie tylko efekt w postaci urodzenia o czasie zdrowego dziecka, ale jest ważne także dla przyszłych pokoleń. Wszelkie badania wskazują, że narażenie na wady rozwojowe i choroby cywilizacyjne skutkować może nawet w trzeciej generacji.
Jak podkreślają naukowcy, liczy się każda złotówka, która wpłynie na konto ich zbiórki, a pieniądze z grantu będą uwalniane w miarę napływu środków własnych (które zbierają także jako twórcy).
- Mamy prototypy aplikacji i testu i wyposażone laboratorium. Im szybciej uda się zebrać pieniądze, tym szybciej zrealizujemy nasz projekt - podkreśla szefowa Detoxed Home.
Jeśli wszystko pójdzie dobrze, aplikacja powinna być dostępna najpóźniej do końca 2018 r. , natomiast test może się pojawić w sprzedaży za 3 do 4 lat.
Związki endokrynnie czynne (EDC), czyli takie które swoją strukturą chemiczną przypominają budowę ludzkich hormonów, są wszechobecne w naszym życiu. Przenikają do organizmu człowieka przez skórę, pożywienie, z drobinami kurzu wdychanymi z powietrzem. Gdy już znajdą się w ciele, naśladują działanie hormonów lub wpływają na ich rozkład, oddziaływują na receptory hormonalne, potrafią zaburzyć wydzielanie naturalnych hormonów i transportujących je białek. Gospodarka hormonalna działa wówczas nieprawidłowo, przez co znacznie zwiększa się ryzyko wystąpienia m.in.: zaburzeń płodności, wad rozwojowych dzieci, otyłości i nowotworów hormonozależnych (rak piersi, rak prostaty), chorób układu sercowo-naczyniowego, cukrzycy - tych wszystkich chorób, które uznajemy obecnie za cywilizacyjne. Najpowszechniejsze związki tej grupy, czyli bifenol A i ftalany są w wielu przedmiotach codziennego użytku. Dodawane są w procesie produkcji po to, by butelce, zabawce, opakowaniu na jogurt, czy obudowie komputera nadać można było pożądany kształt. Na ich zgubne działanie narażone są szczególnie kobiety, ponieważ naśladują głównie żeńskie hormony płciowe - estrogeny. Zaburzenie działania estrogenów skutkować zaś może problemami z płodnością, rakiem piersi, czy zespołem policystycznych jajników. |
Czytaj także:
Diagnostyka, aplikacja, edukacja - gdańscy naukowcy walczą z cywilizacją plastiku