• Start
  • Wiadomości
  • W szumie informacyjnym nie zapominajmy o apokalipsie. Recenzja „Aby ci o tym donieść” Caryl Churchill

W szumie informacyjnym nie zapominajmy o apokalipsie. Recenzja „Aby ci o tym donieść” Caryl Churchill

Jesienna odsłona PC Dramy - cyklu performatywnych czytań sztuk teatralnych w klubie Żak - przyniosła bardzo dobry tekst cenionej brytyjskiej dramatopisarki Caryl Churchill. Jak sztuka wypadła w reżyserii Magdy Szpecht?
29.09.2020
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
W poniedziałek, 28 września, w klubie Żak odbyła się kolejna odsłona czytań performatywnych sztuk teatralnych PC Drama. Tym razem na scenie Sali Suwnicowej zobaczyliśmy „Aby ci o tym donieść” Caryl Churchill, w reżyserii Magdy Szpecht
W poniedziałek, 28 września, w klubie Żak odbyła się kolejna odsłona czytań performatywnych sztuk teatralnych PC Drama. Tym razem na scenie Sali Suwnicowej zobaczyliśmy „Aby ci o tym donieść” Caryl Churchill, w reżyserii Magdy Szpecht
fot. Anna Maria Biniecka

 

 

Caryl Churchill to jedna z najbardziej znaczących brytyjskich dramatopisarek. Zadebiutowała przeszło 60 lat temu na studiach, pisząc sztuki dla oksfordzkich zespołów teatralnych, w późniejszych latach skupiła się zaś na sztukach telewizyjnych i dramatach radiowych. Przy okazji rozwoju drugiej fali feminizmu i przemian ekonomicznych w Wielkiej Brytanii w późnych latach 70. poświęciła się tematyce feministyczno-politycznej. Jej sztuki dotykały zagadnień takich jak równouprawnienie na rynku pracy, aborcja oraz kobieca seksualność. Na przykładzie swoich bohaterek pokazywała, jak kobiety tracą człowieczeństwo w celu zdobycia władzy w zdominowanych przez mężczyzn środowiskach. Jednocześnie do swoich tekstów wprowadzała liczne scenki komediowe i odniesienia do teatru surrealizmu i absurdu, co całości nadawało lekkość i dystans, potrzebny, by uniknąć patosu w mówieniu i pisaniu o sprawach wielkiego kalibru.

Móc więc usłyszeć tekst sztuki jednej z najważniejszych brytyjskich autorek, na scenie teatru na Pomorzu, to spory zaszczyt, i rzecz ważka. Tym bardziej, że „Aby ci o tym donieść” krytycy „Guardiana” w 2019 roku umieścili na ósmym miejscu listy pięćdziesięciu najważniejszych spektakli XXI wieku. Do Polski spektakl nie dotarł, ale Żak zadośćuczynił to trójmiejskim widzom, realizując tekst w ramach czytania performatywnego w reżyserii jednej ze zdolniejszych polskich reżyserek młodego pokolenia Magdy Szpecht.

 

W jednej z głównych ról wystąpiła Marta Kalmus-Jankowska, popularna aktorka teatralno-telewizyjna
W jednej z głównych ról wystąpiła Marta Kalmus-Jankowska, popularna aktorka teatralno-telewizyjna
fot. Anna Maria Biniecka

 

Nic nie powinno zatem pójść nie tak, gdy ma się dwa tak mocne nazwiska i porywającą, ciekawą i niepokojącą opowieść. „Aby ci o tym donieść” to bowiem interesująco zbudowana, okołoapokaliptyczna historia, której bohaterkami są cztery przeszło siedemdziesięcioletnie kobiety spędzające wspólnie leniwe letnie popołudnie. W ogrodzie jednej z nich snują wspomnienia - wspólne i jednostkowe - plącząc się w przypominanych sobie urywkach historii, przekrzykując się, zmieniając bieg dawnych wydarzeń. Gdy jedna wyrzuca z siebie poszarpane zdanie, druga je podchwytuje, by dorzucić swoje trzy grosze, następnie kolejna dodaje coś od siebie, i tak dalej. Tworzy się strumień świadomości czterech kobiet, kolaż historii rodzinnych i miłosnych, traum i dramatów, fobii, lęków i marzeń, przeplatanych komentarzami dotyczącymi spraw bieżących i nowych odcinków oglądanych seriali.

Dokładnie tak brzmią rozmowy tak zwane osiedlowe, kiedy grupka zaprzyjaźnionych sąsiadek zajmuje ławkę pod blokiem i komentuje sprawy dla siebie bardziej lub mniej ważne - każdy chyba był świadkiem choć urywku takiego spotkania. Tym samym Caryl Churchill udowadnia, że jest znakomitą obserwatorką rzeczywistości i słuchaczką, a język bohaterów jej sztuk jest odzwierciedleniem żywego języka realnych postaci. Jednocześnie w sztuce "Aby ci o tym donieść" dramatopisarka łączy ze sobą dwie rzeczywistości - codzienność dojrzałych kobiet i świat apokaliptycznych przepowiedni, które ponuro wieszczy jedna z bohaterek pomiędzy wspomnieniami o synach, mężach, kotach, spełnionych marzeniach i niezrealizowanych oczekiwaniach. Pojawiają się charakterystyczne dla Churchill surrealizm i dowcip, które zostają wzbogacone poetyckimi efektami - wszystko to sprawia, że choć mamy do czynienia z postaciami wzorowanymi na prawdziwych, które spotykamy każdego dnia, i choć sprawy, o których mówią są tak realne i dobrze nam znane, całość sprawia wrażenie lekko nierzeczywistego, równoległego świata.

 

W czytaniu udział wzięły aktorki Teatru Wybrzeże i Teatru Minaitura: oprócz wspomnianej Marty Kalmus wystąpiły: Ewa Jendrzejewska, Hanna Miśkiewicz i Marzena Nieczuja-Urbańska
W czytaniu udział wzięły aktorki Teatru Wybrzeże i Teatru Minaitura: oprócz wspomnianej Marty Kalmus wystąpiły: Ewa Jendrzejewska, Hanna Miśkiewicz i Marzena Nieczuja-Urbańska
fot. Anna Maria Biniecka

 

Z tak ciekawą materią i dobrze zbudowanym tekstem można wiele zrobić - z tego założenia wyszła Magda Szpecht. Bogatą w różnego rodzaj środki formalno-stylistyczne sztuki postanowiła jeszcze podrasować, dodając tło muzyczne i zdjęciowe, i efekty specjalne - dym sceniczny i światła stroboskopowe, które pojawiały się, gdy jedna z bohaterek snuła swoje apokaliptyczne przepowiednie. Powstał spektakl ogłuszający nadmiarem bodźców, szybko męczący widza i gubiący po drodze to, co najważniejsze. O ironio, tak jak w szumie informacyjnym w sztuce giną ostrzeżenia o nadciągających kataklizmach, tak w czytaniu Magdy Szpecht w szumie formalnym zaginął zupełnie przekaz, a cały tekst, który powinien być najmocniejszą stronę czytania performatywnego rozmył się i rozpuścił gdzieś w scenicznym dymie.

Udało się utrzymać jedynie ogólne wrażenie sielankowej atmosfery, burzonej przez kolejne, porażająco plastyczne opisy globalnej katastrofy: ogromnej powodzi, skażenia środowiska chemikaliami, pożarów, głodu i pandemii nowego wirusa. Duża w tym zasługa dobrze prowadzonych przez reżyserkę aktorek Marty Kalmus, Ewy Jendrzejewskiej, Marzeny Nieczui-Urbańskiej i Hanny Miśkiewicz. Każda z nich stworzyła silny filar opowieści i charakterystyczną postać, która zaistniała na scenie mimo powierzchownie wypowiadanych, niknących w nadmiarze bodźców kwestii. Niestety, Szpecht przedobrzyła. Wielka szkoda - za jednym zamachem udało się obciąć i subtelny dowcip brytyjskiej dramatopisarki, i ważne przesłanie, i całą radość z obcowania z tekstem. Może następnym razem.

 

 

TV

Koalicja Obywatelska podsumowała swój sukces wyborczy