• Start
  • Wiadomości
  • Dr Piotr Paluchowski o fenomenie gdańskich średniowiecznych i nowożytnych szpitali

Dr Piotr Paluchowski o fenomenie średniowiecznych i nowożytnych gdańskich szpitali

Historyk dr Piotr Paluchowski z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, współautor (wraz z dr hab. Adamem Szarszewskim) fascynującej wystawy o rozwoju średniowiecznego i nowożytnego gdańskiego szpitalnictwa, tłumaczy m.in. kim opiekowały się ówczesne szpitale, jaką pracę wykonywali chirurdzy a jaką lekarze oraz o inspiracjach twórców likieru Goldwasser. Wystawa w Domu Uphagena potrwa do 29 marca 2020 roku.
10.12.2019
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Zainteresowania badawcze dr Piotra Puchowskiego koncentrują się wokół zagadnień związanych z medycyną pomorską, ale też gdańskim rynkiem czytelniczym w XVII–XVIII w. oraz dziejami oświecenia
Zainteresowania badawcze dr Piotra Puchowskiego koncentrują się wokół zagadnień związanych z medycyną pomorską, ale też gdańskim rynkiem czytelniczym w XVII–XVIII w. oraz dziejami oświecenia
Fot. A. Grabowska-Ogrodnik (Muzeum Gdańska)

 

CZYTAJ: Szpitale, ubodzy i sieroty. Ciekawa wystawa w Muzeum Gdańska

 

Anna Umięcka: Nie miałam świadomości, że gdańskie szpitalnictwo ma tak długą tradycję. Pierwsze wzmianki datuje się na wiek XIV. 

Dr Piotr Paluchowski*: Owszem, wynika to z dokumentu z okresu krzyżackiego, który znajduje się na wystawie. Datowany na rok 1333, mówi o tym, że w Gdańsku działa szpital pod wezwaniem św. Ducha. Musiał powstać więc nieco wcześniej. Historia szpitalnictwa wygląda podobnie w całej Europie. Idea grupowania ludzi, którymi się opiekujemy przywędrowała z Bliskiego Wschodu. Pojawiła się wraz z zakonami, które funkcjonowały wcześniej w Ziemi Świętej. Do Gdańska ideę szpitalnictwa przywieźli krzyżacy, bo oni się tu osiedlili.

 

Czy to znaczy, że tradycja ma korzenie arabskie?

- Nie do końca, narodziła się w Ziemi Świętej, ale w ramach krucjat. Powstała w Azji Mniejszej, w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Mamy ślady z IV, V wieku mówiące o tym, że szpitale były tam zakładane.

Zanim przejdziemy do szczegółów wystawy, chciałbym zapytać, czy gdyby był pan chory, chciałby się pan leczyć u takiego XVI wiecznego gdańskiego medyka? 

- [śmiech] Mając dzisiejszą wiedzę medyczną, to zdecydowanie nie. Jeśli poszedłbym w XVI-wieku z przeziębieniem do lekarza, to on zapisałby mi na przykład upust krwi. Łatwo sobie wyobrazić, że raczej by mi to nie pomogło. W innych wypadkach mógłby mi też zalecić amputację, gdyby była taka potrzeba. Ale bez znieczulenia, bo jej jeszcze nie znano. Tamtejsza medycyna odbiegała bardzo od naszych standardów. 

 

A czy zioła nie były wtedy w powszechnym użyciu?

- Leki były bardzo różne - mogły być zbudowane na składnikach roślinnych, ale też używano składników zwierzęcych czy nawet mineralnych. Wierzono na przykład, że choroba jest procesem gnilnym (dżuma, trąd) i można się jej pozbyć pijąc rozdrobnione na pył złoto. Jedną z metod diagnostycznych było chuchnięcie lekarzowi w twarz. Na tej postawie on oceniał, jak bardzo proces postępuje i próbował go zatrzymać różnymi sposobami. Zwrócono na przykład uwagę, że metale szlachetne nie rdzewieją, a więc można sprawić, że staną się częścią ludzkiego ciała. Z tego powodu rozumiemy, dlaczego pojawia się Goldwasser. Była napojem alkoholowym, ale przynosiła też ze sobą dobrodziejstwo lecznicze.

Wiem, że dziś pojawił się taki nurt, propagowany przez niektórych, że to co dawne - jest dobre. Ale medycyny w dużym stopniu to nie dotyczy.

Chciałbym wystosować tu apel ze swojej strony: “proszę nie wierzyć w określenia - naturalny albo tradycyjny w stosunku do różnych preparatów”. Często tej tradycji po prostu nie ma, to są tylko zabiegi marketingowe. Naprawdę - dzisiejsza medycyna nie ukrywa przed pacjentem jakiś drogocennych leków. Nieporozumienia często wynikają stąd,  że mamy różnorodność biologiczną i nie na każdą osobą działa to samo.

Na wysta­wie w Domu Uphagena zatytułowanej Ubodzy, chorzy, sieroty. Szpitale dawnego Gdańska w okresie średniowiecza i nowożytności  zebrano ok. 50 ory­gi­nal­nych eks­po­na­tów
Na wysta­wie w Domu Uphagena zatytułowanej "Ubodzy, chorzy, sieroty. Szpitale dawnego Gdańska w okresie średniowiecza i nowożytności" zebrano ok. 50 ory­gi­nal­nych eks­po­na­tów
Fot. A. Grabowska-Ogrodnik (Muzeum Gdańska)


A średniowieczne i nowożytne szpitale działały podobnie do dzisiejszych? 

- Niezupełnie. W tamtych czasach szpitale spełniały kilka innych funkcji. Lecznictwo w nich było traktowane dość marginalne. Osoby, które tam przebywały, to byli przede wszystkim ubodzy ludzie potrzebujący finansowego wsparcia. Oferowano im wikt i opierunek. Druga grupa to wdowy, które nie miały najbliższej rodziny, ale miały majątek. Kiedy przepisywały go na instytucję szpitalną, mogły liczyć na jedzenie i ubrania, co jakiś czas. Kolejną grupą były dzieci - sieroty. Dopiero po nich, możemy mówić o osobach chorych. 

Szpital, który naprawdę zajmował się leczeniem - to był Lazaret przy Bramie Oliwskiej, inne pełniły raczej funkcję przytułków. Działały jak hospicja, sierocińce i MOPS-y w jednym. 

 

Kiedy rozdzielono te funkcje?

- W okresie nowożytnym, w czasie epidemicznym. Wydzielone oddziały chorych zaczęły się pojawiać na przykład podczas epidemii dżumy w 1709 roku. W okresie nowożytnym stwierdzono, że umieszczanie chorych dorosłych i dzieci razem, nie jest do końca wskazane pod względem wychowawczym. Wcześniej nie było podziałów - obok samotnej wdowy, leżała na łóżku osoba chorująca na trąd.

W Gdańsku najwcześniej wydzielono sierocińce - powstał Dom Dobroczynności i sierociniec przy szpitalu św. Elżbiety w 1541 r. Na wystawie mamy dokument - przywilej królewski, mówiący o tym, że każde dziecko, kiedy uzyska pełnoletność i wyjdzie z sierocińca, będzie uznawane za dziecko z prawego łoża. Chociaż rodzice tych dzieci byli często nieznani.

 

Nz. fragment obrazu Adama Elsheimera z 1598 r., przedstawiający św. Elżbietę Węgierską, patronkę ubogich i dzieł miłosierdzia, podczas posługi w szpitalu
Jeden z eksponatów wystawy. Nz. fragment obrazu Adama Elsheimera z 1598 r., przedstawiający św. Elżbietę Węgierską, patronkę ubogich i dzieł miłosierdzia, podczas posługi w szpitalu
fot. ze zbiorów Wellcome Institute (www.wellcomecollection.org)


A jeśli już leczono chorych, to jak wyglądała opieka?

- W okresie średniowiecza i nowożytności obowiązywał podział na lekarzy i chirurgów. Chirurdzy wykonywali “ręczne” prace przy ciele, a lekarze byli teoretykami. Nie było też dyżurów. Chirurg w szpitalu pojawiał się na przykład raz w tygodniu i wykonywał proste zabiegi - wycięcia jakiegoś wrzodu, który znajdował się pod skórą czy amputacji. Tyle, ile pacjent mógł wytrzymać. Nie otwierano żołądka, serca czy wątroby, bo musimy pamiętać, że w tamtych czasach nie znano znieczulenia ogólnego.   

Najbardziej popularną metodą leczenia było upuszczanie krwi. Za te wszystkie czynności chirurg otrzymywał odpowiednią zapłatę od Rady Miejskiej. Pojawiały się też osoby, które robiły to za darmo. 

 

Z dokumentów wynika, że w XVI wieku powstał w Gdańsku pierwszy oddział dla umysłowo chorych. Ale wtedy takich pacjentów uważana za opętanych i zamykano w więzieniach. Czy to znaczy, że zaczęto ich jakoś leczyć?

- Raczej ich przetrzymywano. To może dziwić, ale pierwszy poważny lek ze strony farmacji na choroby psychiczne pojawił się dopiero w latach 50. XX wieku. To był lit. Wcześniej eksperymentowano chociażby z lobotomią, w pierwszej połowy XX wieku ingerowano chirurgicznie, ale - i to dotyczyło całej Europy - oddziały były zorganizowane na wzór więzienia. Człowiek chory był więziony, chyba że dolegliwość psychiczna nie była zbyt duża,  wtedy zajmowała się nim najbliższa rodzina. Jeśli jednak nie dawała rady - zamykano go. Ale zdarzało się też, że w Europie Zachodniej rodzina czasem zarabiała na chorym krewnym. Jeżdżąc po jarmarkach pokazywała, co taka osoba dziwacznego może robić albo że dziwnie wygląda pod względem anatomicznym. 

 

Czyli szpitale były przeznaczone dla niższych warstw społecznych. A bogaci ludzie, jak się leczyli?

- Dziś osoby bogate podlegają ogólnemu systemowi medycznemu, wówczas było inaczej. Zamożni obywatele wynajmowali lekarzy. Taki specjalista, albo przepisywał im leki przygotowywane potem w aptece, albo zlecał zabieg operacyjny, którego sam nie wykonywał. Wzywał chirurga uznawanego wtedy za rzemieślnika. Lekarz nie dotykał pacjenta, nadzorował tylko pracę chirurga. Sprawdzał czy postępuje zgodnie z wiedzą medyczną. 

W Gdańsku funkcjonowały osoby, który utrzymywały się z takiego zajęcia, chociaż nie było to łatwe. Pomiędzy pacjentem a lekarzem zawierano umowy ustne. W chorobie ludzie często obiecywali “złote góry” lekarzowi, ale kiedy poczuli się lepiej, nie do końca chcieli płacić. To były trudne sprawy.  

 

A kto utrzymywał szpitale?

- Gdańskie realia były takie, że przed okresem reformacyjnym (do wieku XVI), szpitale były utrzymywane przez poszczególne parafie. Budowano je blisko kościołów, bo w średniowieczu mówiono o leczeniu duszy i ciała. Obie sfery były ze sobą tak sprzęgnięte, że chorzy mieli obowiązek uczestnictwa w nabożeństwach. Aby zaoszczędzić i chorym ułatwić drogę do sakramentów, szpital dobudowywano do jednej ze ścian świątyni. Dlatego szpital św. Ducha powstał obok kościoła św. Ducha, a szpital św. Barbary znajdował się obok kościoła św. Barbary. Najwięcej szpitali powstało właśnie w okresie krzyżackim, średniowiecznym. Potem już nie było dużego nurtu w zakładaniu nowych.

Po okresie reformacyjnym, przejęła je Rada Miejska i to ona dotowała ośrodki, ale zezwalała też, osobom zajmującym się administracją szpitala, na różnego rodzaju zbiórki i kolekty. Można było również zapisać swój dobytek na rzecz szpitala, w zamian za obietnicą odprawiania mszy świętych. W XVIII wieku okazało się nawet, że wdowy tak licznie zapisywały swoje nieruchomości szpitalom, że gdańskie instytucje były jednymi z bogatszych. 

W XVIII wieku próbowano też osoby ubogie nie tyle grupować w szpitalach - przytułkach, ale dawać im pracę, aby doprowadzić do samofinansowania się takich instytucji. Popularne było przędzalnictwo. Dom Dobroczynności i późniejszy Instytut Ubogich kupował więc przędzę, dawał potrzebującym, od których odbierał wełnę, którą potem sprzedawał z zyskiem. Ale to się nie do końca sprawdziło.

Przygotowując wystawę dr Piotr Puchowski pracował z dr hab. Adamem Szarszewskim, specjalistą w temacie historii szpitalnictwa gdańskiego
Przygotowując wystawę dr Piotr Puchowski pracował z dr hab. Adamem Szarszewskim, specjalistą w temacie historii szpitalnictwa gdańskiego
Fot. Agnieszka Grabowska-Ogrodnik


Czy gdańskie szpitale czymś się wyróżniały? 

- Raczej nie. Różnica była tylko taka, że na naszym terenie ideę zaszczepili krzyżacy - bo tu osiedlili się wracając z krucjat, a na przykład we Francji - templariusze. Gdańsk, silnie połączony z ośrodkami handlowymi Europy Zachodniej, nie różnił się zbyt od innych miast hanzeatyckich - Lubeki czy Hamburga. Można jedynie powiedzieć, że na tle innych miast polskich miał bardziej rozbudowane szpitalnictwo i było ono na wyższym poziomie, bo był bogatszy.   

 

Czy w zbiorach znajdują się informacje, na jakie przypadłości chorych leczono najczęściej?

- Było to całe spektrum - od chorób epidemicznych po zwykłe schorzenia - narośla itp. Historia medycyny uważa dziś jednak, że nawet jeśli w spisach dana osoba widnieje jako zmarła na przykład na dżumę czy trąd - nie możemy być tego pewni. Nie wszystkie bowiem opisy pasują do objawów.  

 

Na wystawie znajdziemy około 50 oryginalnych eksponatów, oprócz rycin, grafik, ilustracji i zdjęć XIX-wiecznych. Co to za eksponaty?

- W większości są to dokumenty średniowieczne i z okresu nowożytnego, w których wspomina się o założeniu szpitali, czy też są one wymieniane. Mamy też przywilej króla Zygmunta II Augusta z 1552 r. dla gdańskiego sierocińca przy szpitalu św. Elżbiety, o którym już wspominaliśmy; mamy też pozyskany z Muzeum Archeologicznego w Gdańsku - odnaleziony w 2009 r. w kościele św. Jakuba, kartusz natrumienny mieszczanina gdańskiego Gotthilfa Bergemanna. To ciekawa historia, sporo o tym człowieku wiemy: Bergemann przebywał w szpitalu św. Jakuba, jego kości złożono w kościele św. Jakuba, zachowała się też wzmianka o nim w pamiętnikach Johanny Schopenhauer. Niemiecka pisarka i matka filozofa wspomina, że był on właścicielem jednej z gospód i był bardzo wyrozumiały dla dzieci, rozdawał im cukierki.

Zdjęcia z XIX-wieku czy XX wieku, znajdują się na wystawie dlatego, że ukazują obiekty szpitalne z okresu średniowiecznego czy nowożytnego, których już nie ma, a chcieliśmy pokazać, jak wyglądały. Do naszych czasów przetrwał tylko częściowo kompleks szpitala Bożego Ciała. Planujemy też kolejną wystawę, która zilustruje rozwój szpitalnictwa w wieku XIX, kiedy nastąpiła medykalizacja i rozdział funkcji - ubodzy trafiać zaczęli do przytułków, zaczęły powstawać towarzystwa opiekujące się nimi.

 

Jak długo trwały prace na zebraniem materiałów i tworzeniem wystawy?

- Około dwóch lat, od kiedy padła pierwsza propozycja. Trzeba było przygotować odpowiedni konspekt wystawy i scenariusz, pozyskać obiekty. Dr hab Adam Szerszewski jest znawcą tematu szpitali, więc nie było to bardzo trudne. Duże grono wystawionych obiektów pochodzi z Archiwum Państwowego w Gdańsku i Polskiej Akademii Nauk Biblioteki Gdańskiej. Instytucjami organizującymi wystawę są: Gdański Uniwersytet Medyczny, Muzeum Gdańska i Okręgowa Izba Lekarska w Gdańsku.    

 

*Dr Piotr Paluchowski to historyk, doktor nauk humanistycznych o specjalności historia nowożytna. Zatrudniony jako adiunkt w Zakładzie Historii i Filozofii Nauk Medycznych Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Był również pracownikiem Działu Historii Muzeum Historycznego Miasta Gdańska.

O TYM:
Szpitale, ubodzy i sieroty. Ciekawa wystawa w Muzeum Gdańska

Wystawa w Domu Uphagena (ul. Długa 12, Gdańsk) potrwa do 29 marca 2020 z wyłączeniem poniedziałków, wtorków i dni świątecznych. Posiadacze Karty Mieszkańca mogą zobaczyć wystawę nieodpłatnie. Obowiązujące do końca 2019 r. ceny biletów wynoszą 10 zł / indywidualny, 5 zł / ulgowy i 20 zł / bilet rodzinny (1-2 dorosłych i 2-6 dzieci do lat 18). 

W lutym i marcu 2020 r. odbędzie się cykl oprowadzań kuratorskich. Promocja publikacji kuratorów wystawy zaplanowana jest na 6 lutego 2020 r. 

Oprowadzania kuratorskie: Ubodzy, chorzy, sieroty. Szpitale dawnego Gdańska w okresie średniowiecza i nowożytności

Kiedy: 11 II 2020 r. (wtorek), godz. 12:00

Kiedy: 14 III 2020 r. (sobota), godz. 12:00

Gdzie: Dom Uphagena, ul. Długa 12, Gdańsk

Wstęp: bezpłatny

 

Promocja publikacji: Ubodzy, chorzy, sieroty. Szpitale dawnego Gdańska w okresie średniowiecza i nowożytności

Kiedy: 6 II 2020 r. (czwartek), godz. 17:00

Gdzie: Dom Uphagena, ul. Długa 12, Gdańsk

Wstęp: bezpłatny

 

Muzeum Gdańska Seniorom: Ubodzy, chorzy, sieroty. Szpitale dawnego Gdańska w okresie średniowiecza i nowożytności

Kiedy: 26 III 2020 r. (czwartek), godz. 11:00-13:00

Gdzie: Dom Uphagena, ul. Długa 12, Gdańsk

Rejestracja: d.powirska@muzeumgdansk.pl; w terminie 16 – 25 marca 2020

Limit miejsc: 18 os.

 

TV

Port Lotniczy Gdańsk powitał 6-milionowego pasażera. To nowy rekord