W jaki sposób wysadzono komin?
O metodzie wyburzenia 65-metrowego komina (prawie 22 piętra - przyp. red.) opowiedział portalowi gdansk.pl Piotr Bik, współwłaściciel gdańskiej spółki Explosive, która podjęła się tego wyzwania.
W Baltic Hub ruszyła wielka inwestycja. W 2024 roku gotowy będzie nowy terminal kontenerowy
- Wysadzanie obiektów budowlanych sprowadza się do tego, że materiał wybuchowy nie przykłada się do nich na zewnątrz, jak na filmach, ale umieszcza wewnątrz wyburzanej konstrukcji - tłumaczy Piotr Bik.
Wysadzony komin miał 0,7 metra grubości. Jego średnica u podstawy miała prawie 4,5 m, u góry była zwężona o ok. 1 metr.
- W kominie wywierciliśmy 91 otworów prawie na pół metra i tam umieściliśmy laski dynamitu, każda o wadze ok. 15 dekagramów - mówi przedsiębiorca.
Na podobieństwo pracy drwala
Otwory, do których włożono materiał wybuchowy zostały wywiercone w czterech rzędach u podstawy komina. Najwyższe z nich były na wysokości ok. 2,4 m od podłoża.
- Powstał taki klin, jak przy wycince drzewa. Jak drwal docina drzewo siekierą lub piłą, tak my robimy to za pomocą materiału wybuchowego. Usuwany jest fragment podstawy na tyle duży, aby przejść poza środek ciężkości. I wtedy komin pod wpływem grawitacji musi się przewrócić - wyjaśnia Piotr Bik.
Podpisano umowę na przebudowę ul. Budowlanych. Początek prac w październiku
Bardzo ważne było także uszczelnienie wywierconych otworów.
- Materiał wybuchowy szukając najmniejszej linii oporu próbuje uciec przez otwór. Aby temu zapobiec trzeba stworzyć przeszkodę w postaci gliny. W przeciwieństwie do specjalistycznej pianki, która też stosowana jest jako zapora, taką kluskę z gliny można łatwo wypłukać. To stara górnicza sztuczka, która nazywa się przybitką. Blokuje ona całkowicie wydostanie się gazów. Wybuch nie idzie jak para w gwizdek, ale w pełni pracuje - mówi przedsiębiorca.
Czy wysadzenie komina było trudnym zadaniem?
Wysadzenie komina na terenie dawnych zakładów mleczarskich Maćkowy było o tyle łatwe, że w otoczeniu konstrukcji nie ma już żadnych obiektów przemysłowych, a w bliskim sąsiedztwie budynków mieszkalnych. Niepotrzebna więc była ewakuacja ludzi.
Wypiękniały trzy ulice na Dolnym Mieście. Inwestycja w ramach rewitalizacji dzielnicy
Komin celowo został przewrócony na bok tak, aby łatwiej było zebrać pozostawiony przez niego gruz.
- W tej branży zawsze trzeba się liczyć z niespodziankami, ale nie był to najtrudniejszy obiekt do wyburzenia, bo stał na środku pustego placu, na którym jest takie błoto, w którym dziki by się nawet potopiły. Natomiast, żeby odłamki, mimo wszystko, nie stworzyły niebezpieczeństwa dla otoczenia musieliśmy wykonać wokół komina specjalną osłonę wykonaną z siatki i brezentu do włókniny - zastrzegł współwłaściciel gdańskiej firmy minerskiej.
Zagrożenie samymi odłamkami wynosiło ok. 30 metrów. Natomiast główna strefa rażenia była już wprost narzucona przez wysokość komina tj. 65 metrów.
2-3 sekundy wahania i .. w dół
Kolejnym etapem przygotowań do wysadzenia komina po wywierceniu otworów było wykonanie instalacji niezbędnej do spowodowania eksplozji.
- Zapalniki mają rurki wybuchowe. Te z kolei łącznikami wiąże się w zestawy. Na końcu, po związaniu wszystkich pozostaje jeden przewód, do którego wkłada się jeden, najprostszy elektryczny zapalnik. Na ten zapalnik oddziałujemy następnie prądem z zapalarki elektrycznej, która wytwarza 900 volt napięcia i wysyła impuls. Najpierw, obiekt jakieś 2-3 sekundy się zastanawia. Dziwi się, co mu się stało, a potem leci. Jest taki moment bezruchu, a potem ciągnie go już grawitacja - śmieje się Piotr Bik.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z WYSADZENIA KOMINA:
Do wyburzenia komina na Maćkowych wykorzystano ponad 13 kilogramów dynamitu.
- Zabić człowieka można paroma gramami, a do niszczenia budowli takich, jak komin to jest akurat w sam raz. Natomiast mostów tym się nie wyburzy - zaznacza gdański przedsiębiorca.
Historia Maćkowych w pigułce
Spółdzielnia mleczarska Maćkowy, przy ul. Bartniczej 1, przez kilka dekad produkowała popularne produkty mleczne, w tym jogurty, serki homogenizowane i mleko acidofilne.
W 2007 roku firma weszła w skład Grupy Polmlek, a z końcem 2017 r. zaprzestano produkcji w gdańskim zakładzie. Wiosną 2021 r. rozpoczęła się rozbiórka obiektów dawnych Maćkowych.
Przetarg na I etap Nowej Świętokrzyskiej z PKM Południe w tle. Droga ma być gotowa za trzy lata
Joanna Kołodyńska, dyrektor marketingu Grupy Polmlek, z siedzibą w Warszawie, pytana o przyszłość terenu, na którym znajdowała się spółdzielnia Maćkowy, odpowiedziała, że spółka na razie nie będzie zdradzać swoich planów.