Jako pierwszy głos zabrał Piotr Grzelak, były wiceprezydent Gdańska, członek komitetu "Wszystko Dla Gdańska", założonego przez Pawła Adamowicza.
- Kochany szefie, dziś spotkamy się w miejscu, gdzie znajduje się napis "Gdańsk". To tutaj nasze stowarzyszenie zaczynało działalność. Nie mamy nawet roku. Wtedy było nas niewiele, dziś są z nami wszyscy. W trakcie ostatniej kampanii miałeś hasło kampanii "Wszystko dla Gdańska, Gdańsk dla wszystkich". Dziś wszyscy razem jesteśmy tu dla Ciebie - podkreślał Piotr Grzelak. - Nasze ostatnie wspólne spotkanie odbyło się na Placu Solidarności, pod Pomnikiem Trzech Krzyży. Spotkaliśmy się, by upamiętnić ofiary Grudnia'70. Pamiętam o czym wtedy rozmawialiśmy. Mówiliśmy o tym, że ofiarom Grudnia należy się nasza wdzięczność. To dzięki tym ofiarom możemy mówić o demokratycznej Polsce w zjednoczonej Europie. Kochany szefie Pawle, twoja ofiara nie pójdzie na marne. Zrobimy wszystko, żeby Gdańsk pozostał dla wszystkich.
Jacek Bendykowski z Fundacji Gdańskiej stwierdził, że "wszyscy w Gdańsku czują, iż uczestniczą w czymś ważnym".
- Czas, którego doświadczamy jest czasem niezwykłym. Już dawno Gdańsk nie płakał tak bardzo po śmierci jednego człowieka, człowieka, który był politykiem. Politycy nie wzbudzają tak często takich emocji. Ta śmierć ma symboliczny wymiar w dwójnasób. Z jednej strony jej anturaż to światełko, które poleciało do nieba z duszą naszego prezydenta, ale z drugiej strony konkretny człowiek, który w tę symbolikę wpisywał się jak mało kto. Wielu ludzi pytanych ostatnio o to, by jednym zdaniem spróbowali opisać to, jaki był Paweł Adamowicz, mówiło, że był człowiekiem dobrym. Bo on był dobry. Lubił ludzi, lubił z nimi rozmawiać, bo był ich ciekawy. I był tak samo ciekawy rozmowy z możnymi, a spotykał się z największymi z możnych tego świata, ale też ze zwykłym obywatelem, który przychodził do niego z jakimś problemem, dramatem. On szybko skracał dystans, pytał o pracę, rodzinę, zdrowie. Paweł był w dużym stopniu wolny od negatywnych emocji, tej zmory naszych czasów. Nie znosił negatywnych emocji, nie lubił nie lubić. Był człowiekiem otwartym na wykluczonych, na imigrantów, uchodźców, osoby homoseksualne, Żydów, muzułmanów, lubił też Rosjan i Niemców. To wielu bardzo drażniło. Był też człowiekiem wielkiej wiary. Nigdy się tego nie wstydził. Jego marzeniem był Gdańsk otwarty i tolerancyjny, Gdańsk mieszkańców, gdzie nie wypada nie lubić innego człowieka, gdzie nie wypada gardzić innymi. Myślę, że taki Gdańsk zbudował.
Przedstawiciel kibiców Lechii Gdańsk dziękował za "piękny stadion, który jest domem i wizytówką kibiców i piłkarzy".
- Chciałbym też podziękować za to, co robił dla kibiców i jak ich wspierał, nawet często wbrew swojemu otoczeniu, także w trudnych momentach, nawet kiedy kibice mieli złą prasę. On zawsze, konsekwentnie, wspierał kibiców. Dzięki temu do Gdańska trafił projekt: "Kibice razem". Żaden włodarz Gdańska nie dostrzegał wcześniej roli Lechii w życiu mieszkańców, w życiu społecznym. Pawle Adamowiczu, Lechia Tobie dziękuje - mówił gdańszczanin.
Głos zabrała także Anna Janowicz z Fundacji Hospicyjnej.
- Drogi panie prezydencie, żółty kolor (takiej barwy miała szal – red.) to nie jest kolor żałoby, ale jest to kolor bardzo Tobie bliski. Bo wiele razy stałeś z nami, z naszymi wolontariuszami w żółtych koszulkach. Mogliśmy liczyć na Twoją obecność podczas kwest, na Cmentarzu Łostowickim. Na żonkilowych Polach Nadziei maszerowałeś razem z nami, jako nasz honorowy wolontariusz. Nasze ostatnie spotkania dotyczyły różnych planów tego, co możemy zrobić dla naszych podopiecznych. W imieniu ich wszystkich Bardzo dziękuję za to wszytsko co mogliśmy zrobić dzięki Pana wsparciu.
Czwartkowe spotkanie trwało ponad godzinę, było już czwartym, kóre zgromadziło tłumy mieszkańców. Tym razem w jego trakcie głos zabrali przedstawiciele kilkudziesięciu gdańskich organizacji, które zawsze mogły liczyć na wsparcie prezydenta Pawła Adamowicza.
Pierwszy wiec zorganizowano w dniu śmierci prezydenta Gdańska, w poniedziałek, 14 stycznia. Odbył się on na Długim Targu i ul. Długiej. Następnego dnia - przy gmachu Urzędu Miejskiego, gdzie na co dzień pracował, a w środę - na Placu Solidarności, w sąsiedztwie Europejskiego Centrum Solidarności. Ułożono tam ogromne serce z kilkunastu tysięcy zniczy, które przynieśli ze sobą mieszkańcy.