Opera Bałtycka dedykuje wszystkie najbliższe wydarzenia - koncert „Apokalipsa” Tomasza Koniecznego oraz marcowe spektakle „Fidelio” (sobota, 12 marca, godz.18, i niedzielę, 13 marca, godz.17), a także wydarzenia towarzyszące: dialogi pod hasłem "Między apokalipsą a wolnością" - narodowi ukraińskiemu.
- Są one wyrazem solidarności z Ukrainą i stanowczym sprzeciwem wobec wojny i reżimu Federacji Rosyjskiej - zapewniają organizatorzy.
W poniedziałek (14 marca, godz. 18) Opera Bałtycka zaprasza również na Wieczór poezji „Solidarni z Ukrainą”, podczas którego artyści związani z Operą Bałtycką przeczytają wiersze ukraińskich poetów i poetek. Wstęp wolny.
Podczas wydarzeń widzowie będą mogli wziąć udział w zbiórce funduszy, mających wspomóc obywateli Ukrainy.
ROZMOWA
Anna Umięcka: Pańska droga na sceny operowe nie była taka prosta. Najpierw studia aktorskie, pojawiły się pierwsze sukcesy, role u wybitnych reżyserów, kariera wydawała się być przesądzona, ale porzucił ją Pan. Co się stało? Rozczarował się Pan aktorstwem?
Tomasz Konieczny*: - Aktorem nie zostałem z wyboru. Chciałem być reżyserem. Studia aktorskie były kompromisem z racji mojego młodego wieku, ponieważ zdałem maturę w wieku 18 lat i żadna szanująca się uczelnia na świecie nie przyjęłaby mnie wtedy na studia reżyserskie. Poszedłem więc najpierw studiować aktorstwo do łódzkiej Filmówki, bo wychowywałem się i mieszkałem w Łodzi, ale wciąż miałem w planach reżyserię. Życie potoczyło się jednak inaczej. Szybko się mną zainteresowano - już po drugim roku studiów zadebiutowałem u Wajdy, w “Pierścionku z orłem w koronie”, grałem też sporo w teatrze telewizji.
Był Pan aktorem, chciał być reżyserem. Skąd więc ta opera?
- Znów los zadecydował. Kiedy pojechałem na studia wokalne (Hochschule für Musik) do Drezna - angaż w operze w Lipsku pojawił się już po trzech miesiącach.
Ale to nie znaczy, że zapomniałem o swoim “poprzednim” życiu. Przeciwnie - teatr to wciąż moja pasja, dlatego z tak wielką atencją traktuję Wagnera, który też był z rodziny teatralnej i miał niezwykłe poczucie teatru.
Tak jak aktor jest główną postacią w teatrze, w teatrze operowym, analogicznie, to śpiewak jest kluczową postacią. Reżyser jest pewnego rodzaju przedłużeniem aktora, organizuje mu przestrzeń. To głos - la voce - stanowi punkt centralny, to alfa i omega opery. Reszta służy atrakcyjnemu zaprezentowaniu tego niesamowitego zjawiska, jakim jest ludzki głos.
Koncert, który zaprezentuje pan w Operze Bałtyckiej 12 marca jest kolejną nową formą scenicznego wyrazu?
- Od dawna chciałem zaśpiewać Baczyńskiego. Koncert „Apokalipsa” jest nawiązaniem do moich korzeni artysty scenicznego. Ułożony przeze mnie program jest rodzajem monodramu, połączeniem muzyki klasycznej, w rozumieniu romantycznym, i tekstów dwóch znakomitych poetów. Dwie kompozycje, z pozoru bardzo odległe, które przy głębszym poznaniu okazują się absolutnie kompatybilne.
Gustav Mahler skomponował muzykę do “Scen dziecięcych” Friedricha Rückerta, które powstały po śmierci kilkorga dzieci poety. Jak wiemy, Mahler nie mógł sobie później wybaczyć tych kompozycji, gdy jego własna córka zmarła.
Łączę Rückerta z dziełami Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, co znów może wydawać się pozornie niekompatybilne, bo Baczyński opowiadał o wojnie. O miłości też, lecz w ujęciu damsko-męskim. Lecz wiersz “Wigilia” Baczyńskiego łączy te dwa światy. Muzykę do wierszy Baczyńskiego napisał Aleksander Nowak, śmiem powiedzieć, najwybitniejszy polski kompozytor współczesny, który wspaniale odnalazł się pomiędzy stylistyką Mahlera i własną, a teksty polskiego poety wręcz pogłębił.
“Wiersze wojenne” Baczyńskiego genialnie śpiewała kiedyś Ewa Demarczyk, ale dziś wydają się zapomniane. Chciał Pan przywrócić nam, słuchaczom, ten repertuar?
- Muzycznie, nie do końca. Alek Nowak napisał muzykę na moje zamówienie. Znam oczywiście świetnie produkcję Ewy Demarczyk do muzyki Zygmunta Koniecznego, ale od dłuższego czasu wiem, że tych kompozycji nie zaśpiewam, bo są przeznaczone dla aktora, nie dla śpiewaka operowego.
W 2017 roku nagrał Pan płytę z wierszami Barańczaka do muzyki Schuberta, która została bardzo dobrze przyjęta. Czy to kontynuacja pewnego zamysłu?
- Ten pomysł nie był mój, tylko wspaniałego dyrektora Stanisława Leszczyńskiego [dyr. festiwalu “Chopin i jego Europa”]. Ale był ze mną spójny. Z pianistą Lechem Napierałą, z którym pracuję już osiem lat, sporo nad tym programem pracowaliśmy. Zabiegałem nawet o stworzenie z “Podróży zimowej” Barańczaka mini spektaklu teatralnego, ale pojawiła się pandemia i osadziła nas w domach.
Wszystkie nasze płyty, których nagraliśmy już pięć są spełnieniem moich wieloletnich marzeń i pewnego rodzaju powrotem do domu, czyli mniejszej przestrzeni teatralnej.
Polubił Pan ten rodzaj kontaktu z publicznością, bardziej kameralny, intymny w odbiorze.
- Tak byłem wychowany podczas studiów aktorskich, potem podczas mojego angażu w Teatrze Adekwatnym w W-wie.
Powrót do domu rozumiem jako próbę znalezienia innego toru, nie rezygnując oczywiście z dawnej ścieżki kariery, która obecnie rozwija się w zawrotnym tempie. Nie mogę mówić o wszystkich propozycjach, ale kilka dni temu podpisałem kontrakt na zaśpiewanie “Latającego Holendra” podczas Bayreuther Festspiele w 2022 roku, w 2023 r. będę śpiewał tę rolę w Metropolitan Opera, potem czeka mnie Lyric Opera of Chicago. Dopiero co odbywałem próby do zakończonej spektakularnym sukcesem “Walkirii” Wagnera w Operze Królewskiej w Kopenhadze. To moja piętnasta produkcja tego dzieła operowego. Warto też wspomnieć, że rok temu zrealizowaliśmy pierwszą edycję festiwalu kameralnego, w krużgankach klasztornych, w miejscowości Wiener Neustadt pod Wiedniem. I będziemy go kontynuować. Tam również przedstawiamy nasz kameralny dorobek oraz młodych artystów - austriackich i polskich - przy wsparciu Instytutu Mickiewicza, z czego bardzo się cieszę.
Kameralistyka posiada walor kontemplacji. Człowiek zmierza dzięki niej w głąb siebie, rozwija się.
Koncert “Apokalipsa” 12 marca w Operze Bałtyckiej odbędzie się premierowo. Dlaczego zdecydował się Pan zaśpiewać po raz pierwszy ten repertuar właśnie w Gdańsku?
- Inicjatorem pomysłu był niemiecki reżyser Michael Sturm, który zrealizował “Fidelia” w Gdańsku. Zaproponował mi takie rozwiązanie podczas naszego spotkania w Monachium, a dyrektor opery Romualda Wicza-Pokojski wyraził zgodę i dzięki wsparciu Narodowego Centrum Kultury udało się nam doprowadzić do realizacji wydarzenia! Publiczność usłyszy wersję orkiestrową naszej płyty, kierownictwo muzyczne objął bardzo młody i zdolny Michał Krężlewski. Bardzo się cieszę z tej współpracy, bo uważam, że w Polsce za mało odbywa się koncertów z tego rodzaju repertuarem.
A gdańska prapremiera będzie bardzo ciekawa z wielu powodów. Zwróćmy uwagę, że “Kindertotenlieder” Mahlera jest oryginalnie kompozycją orkiestrową. My nagraliśmy ją z fortepianem, a pieśni Alka Nowaka do trzech wierszy mojego ulubionego poety K.K. Baczyńskiego - to sytuacja odwrotna. Alek skomponował utwory na głos z fortepianem, a usłyszymy je (Alek sam zaproponował stworzenie takiej wersji) z orkiestrą. Wymieniamy więc pewien element spektaklu, ale to wciąż ten sam projekt. W tle, wyświetlane na ekranie cylindrycznym, pojawią się też genialne wizualizacje Adama Dudka, które są częścią integralną spektaklu i mnóstwo innych ciekawostek.
Poza tym, jestem już w tym wieku (skończyłem 50 lat), że uważam, że życie jest zbyt krótkie, by swoich marzeń nie realizować. Tym bardziej, że te moje są od zawsze zbieżne z promocją polskiej kultury. A TEGO przecież chyba wszyscy chcemy – by Polska Kultura była ceniona i rozpoznawalna na całym świecie, prawda?
Tomasz Konieczny występował już, z wielkimi sukcesami, na deskach operowych całego świata. Ma za sobą debiuty w mediolańskiej La Scali, Operze Wiedeńskiej, w Canadian Opera Company w Toronto, w Teatrze Capitole w Tuluzie, Nowym Teatrze Narodowym w Tokio, w Metropolitan Opera New York i wielu innych. Jest jednym z ulubieńców wiedeńskiej publiczności. Artystycznym domem jest dla niego, od 2009 roku, Opera w Wiedniu (Wiener Staatsoper). W dniu 16 stycznia 2019 na wniosek dyrekcji Opery Wiedeńskiej (Wiener Staatsoper) Konieczny otrzymał najwyższe przyznawane w niemieckojęzycznym środowisku operowym odznaczenie zawodowe – tytuł „Österreichischer Kammersänger”. Śpiewak jest obok Jana Kiepury jednym z nielicznych Polaków, którym przyznano ten tytuł w Wiedniu.
Austriacka Rada Ministrów przyznała artyście, w maju 2017 r., honorowe obywatelstwo tego kraju.
Koncert Tomasza Koniecznego odbędzie się w sobotę, 12 marca, o godz. 12. W programie “Kindertotenlieder” Gustava Mahlera do poezji Friedricha Rückerta i “Pieśni” Aleksandra Nowaka do poezji Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. To będzie pierwsze wykonanie programu “Apokalipsa” na żywo z orkiestrą. Data jest nieprzypadkowa - tego dnia ukazuje się płyta Tomasza Koniecznego (bas-baryton) i Lecha Napierały (fortepian) "Apokalipsa". Po gdańskim koncercie, w foyer Opery, odbędzie się spotkanie z artystami, podczas którego opowiedzą o przygotowaniach do koncertu i premierowym nagraniu. Spotkanie poprowadzi Jacek Marczyński.
Bilety 65 zł do kupienia tutaj.