Smacznie, historycznie i malarsko - niezwykła książka kucharska “Smaki Gdańska”
Warszawa. Życie utracone
Nie byłoby we Wrzeszczu Cukierni Paradowski, gdyby nie tragedia Powstania Warszawskiego.
Stefan Paradowski dobrze radził sobie w stolicy. Fachu cukiernika nauczył się przed wojną nie byle gdzie, bo w kawiarni “Ziemiańska” przy ul. Mazowieckiej. Lokal był stałym miejscem spotkań warszawskich literatów, dziennikarzy, artystów. Słodkościami, które młody Stefan Paradowski przyrządzał pod okiem swoich szefów, zajadali się Tuwim, Pawlikowska-Jasnorzewska, Iłłakowiczówna, Ginczanka, Gombrowicz.
Radził sobie też pod niemiecką okupacją. Założył własną cukiernię przy Filtrowej. Ożenił się z Ireną, zamieszkali przy Tamce. Razem prowadzili zakład.
Stefan miał dwóch braci, Wacława i Edwarda. Byli w AK, poszli 1 sierpnia 1944 roku do powstania. Edek poległ 14 września w Śródmieściu.
Powstanie obróciło Warszawę w ruinę. Potem Niemcy jeszcze przez całą jesień wyburzali miasto, kwartał po kwartale. Trudno było wyobrazić sobie, że zamordowana Warszawa kiedykolwiek wróci do życia.
Jak powstają pączki w cukierni Paradowskiego? Zobacz galerię zdjęć
Mój Gdańsk 2023 - wystawa w Forum Gdańsk. Weź udział w kolejnej edycji konkursu foto
Pionierzy polskiego Gdańska
Pod koniec zimy Stefan z Ireną ruszyli w drogę. Cały ich dobytek stanowiła jedna walizka.
- Wsiedli do pociągu byle jakiego, nie mieli pojęcia, dokąd ich zawiezie - mówi Andrzej Paradowski, który po rodzicach przejął rodzinny biznes i prowadzi go do dzisiaj.
Wysiedli w Gdańsku, ale tak naprawdę należałoby mówić o ostatnich dniach hitlerowskiego Danzig. Był koniec marca 1945 roku. Istniały jeszcze niemieckie punkty oporu, tu i ówdzie trwały walki.
Dolny Wrzeszcz stał niemal nienaruszony. Kamienica przy dzisiejszej ul. Wajdeloty 11 była wyjątkowa. Na parterze znajdowała się piekarnia z kaflowym piecem do pieczenia chleba. Pomieszczenia były zdewastowane, w tamtych dniach służyły jako wojenny szpital. Piec nie działał. Paradowscy dostali przydział na ten lokal z Ministerstwa Aprowizacji. Trzeba było wszystko krok po kroku doprowadzić do porządku: remont pomieszczeń, odnowienie pieca. W maju - pierwsza dostawa mąki. Na początku wszystek chleb odbierało wojsko, na potrzeby własne i ludności cywilnej.
Paradowscy zamieszkali nad piekarnią. Z czasem uruchomili produkcję ciastek i ciast. Pan Stefan w latach 1945-1947 był starszym Cechu Cukierników.
W ślad za bratem, do Gdańska sprowadził się Wacław Paradowski z rodziną. Założył zakład fryzjerski po drugiej stronie ulicy Wajdeloty, pod numerem 18.
NASZ FILM Z CUKIERNI PARADOWSKI:
Z komuny do nowych czasów
W roku 1954 komunistyczne władze odebrały Paradowskim piekarnię, pod pretekstem “uspołecznienia” środków produkcji. Nadal mieszkali przy Wajdeloty 11: na piętrze kamienicy, na dole prowadzili sklepik, choć wypiekami zajmowała się spółdzielnia.
To były trudne chwile. Stefan Paradowski pojechał szukać nowych możliwości do Nowej Huty, ale w końcu wrócił do Gdańska i zatrudnił się jako technolog żywności w Powszechnej Spółdzielni Spożywców “Społem”. Był przedsiębiorczy, znalazł sposób na przekonanie pezetpeerowskich biurokratów - dali mu przydział na prowadzenie pamiętającej Wolne Miasto Gdańsk piekarni przy ul. Wallenroda 18. Dzięki temu, cukierniczego fachu nauczył się Andrzej Paradowski. Chłopak kształcił się, w roku 1974 zrobił maturę, potem ukończył budownictwo lądowe na Politechnice Gdańskiej; jednocześnie pomagał ojcu, wreszcie zdecydował się na przejęcie od niego rodzinnej firmy. Gdy odbierał na uczelni dyplom, usłyszał od swojego dziekana: "Witam najlepszego cukiernika pośród inżynierów!".
Po latach Andrzej Paradowski odzyskał zakład rodziców przy Wajdeloty. Spółdzielnia splajtowała, a on miał wszystko, co było potrzebne do wznowienia produkcji. Przeprowadził gruntowny remont, wymienił instalacje, kupił nowe wyposażenie. Z sentymentu zostawił jedną przedwojenną maszynę.
Andrzej Paradowski ma też zasługi dla rewitalizacji Dolnego Wrzeszcza. Jego pomysłem było “Święto ulicy Wajdeloty” - doroczna impreza, na którą zdarza się, że przychodzi 7 tysięcy osób. Dolny Wrzeszcz dzięki staraniom mieszkańców i władz samorządowych w ciągu ostatnich dziesięcioleci zmienił się bardzo korzystnie.
Kawa, herbata, a może czekolada? Filmy o napojach dawnych gdańszczan od Muzeum Archeologicznego
Tłusty czwartek, czyli święto
Cukiernia “Paradowski” trzyma się starych, sprawdzonych receptur, nie stosuje ulepszaczy. To w tej branży jedna z najlepszych firm w mieście. Na co dzień wciąż sprzedaje swoje wyroby w sklepiku przy Wajdeloty 11. Przez lata robiła słodycze na zamówienie Portu Lotniczego Gdańsk, obsługuje kateringowo imprezy jubileuszowe, konferencje. Deserów od Paradowskiego kosztował podczas wizyty w Gdańsku prezydent USA George Bush senior - było to podczas spotkania z Lechem Wałęsą w restauracji “Pod Łososiem”.
Zapytaliśmy Andrzeja Paradowskiego o tłusty czwartek.
- Dla każdego szanującego się cukiernika jest to święto - odpowiada.
Stwierdzenie to należy rozumieć dosłownie, jak i w przenośni. Dla katolików tłusty czwartek jest zapowiedzią najważniejszego ze świąt: przypada na 52 dni przed Wielkanocą. Jest to zarazem ostatni czwartek przed rozpoczęciem wielkiego postu. W tym roku dzień objadania się pączkami, ale także chruścikami, przypada na 8 lutego. W walentynki, 14 lutego, będzie już środa popielcowa. Wielkanoc jest świętem ruchomym, zależnym od terminu pierwszej wiosennej pełni księżyca - w tym roku święta przyjdą wcześnie, bo już 31 marca.
Cukiernia “Paradowski” w każdy tłusty czwartek stara się, żeby oferta była wyjątkowa. Klienci tego dnia mogą spróbować aż 10 rodzajów pączków - są większe niż zwykle, nadziewane i ozdabiane “na bogato”. Produkcja idzie na bieżąco. Andrzej Paradowski stawia sobie za punkt honoru, żeby do rąk klientów trafiały jeszcze ciepłe pączki.
- Jaki jest rekord firmy?
- Powiem szczerze, że tak do tego nie podchodzę - odpowiada Andrzej Paradowski. - Naprawdę nie wiem, ile pączków i w który tłusty czwartek. Dla mnie rekordem jest, że prowadzę firmę, która istnieje od 1945 roku. Za rok będziemy obchodzić 80-lecie! Najważniejszym jednak rekordem jest to, że chyba nie było klienta, który byłby z naszych wyrobów niezadowolony. Naszą ambicją jest, żeby tak było dalej.